Reklama

Zenit z Benfiką warto odpalać dopiero na końcówki!

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

09 marca 2016, 20:30 • 2 min czytania 0 komentarzy

Trzy tygodnie temu w Lizbonie kazano nam czekać na jakiekolwiek emocje przez 90 minut, aż ruszyła lawina: druga żółta kartka, gol dla gospodarzy i świetna interwencja, która uratowała gości przed 0:2. Dziś w Petersburgu zastosowano podobny scenariusz. Mecz zaczął się dopiero po godzinie gry, a przy jednobramkowym prowadzeniu gospodarzy szykowaliśmy się na dogrywkę. I znów – pięć minut przed końcem zaczął się show, który dał Benfice awans do ćwierćfinału Ligi Mistrzów.

Zenit z Benfiką warto odpalać dopiero na końcówki!

Przed meczem mieliśmy obawy, czy w środę o godz. 18 nie zobaczymy tego samego, co o tej porze oglądamy w poniedziałek. I, co tu dużo ukrywać, za sprawą Zenitu i Benfiki naprawdę w wielu momentach czuliśmy się jak przy Ekstraklasie. Wiadomo, poziom był wyższy, ale emocje, odwaga, chęć udowodnienia wyższości… No, to pozostawiało wiele do życzenia. Ten pierwszy mecz wystarczyło oglądać od 90. minuty, rewanż – od 60.

Rosjanie mieli świadomość, że jeśli stracą gola to będą potrzebowali trzech. Portugalczycy doskonale zaś wiedzieli, że jeśli tego gola nie stracą to przejdą dalej. Dlatego Zenit, mimo że przegrał w Lizbonie, wcale nie spieszył się z atakami. Tego, co działo się w pierwszej połowie – czyli, naprawdę niewiele – już nawet nie pamiętamy. To  zupełnie nieistotne.

Andre Villas-Boas w 58. minucie wpuścił na boisko dwóch piłkarzy: Smolnikowa na prawą obronę i Szatowa do ofensywy. Kilkadziesiąt sekund później ten pierwszy znalazł się z piłką na piątym metrze – trafił wprost w bramkarza. Zaraz Artiom Dziuba wpadł w pole karne, uderzył mocno tuż nad poprzeczką, a dopiero Żyrkow przepchnął Semedo przed „szesnastką” i z jego podania skorzystał Hulk. Wielu kręciło jednak głowami, bo czy Rosjanin w kluczowym momencie tej akcji nie faulował? Tak, to kontrowersja tego wieczoru.

Reklama

I wtedy się zaczęło. Głowa chodziła nam raz w jedną stronę, raz w drugą. Łodygin świetnie zatrzymał piłkę lecącą w okienko bramki, w odpowiedzi – Ederson wygrał sam na sam z Dziubą. Oba zespoły wciągnęły się w tę grę, dały się ponieść i nie miały ochoty na dogrywkę. Jak długo chwaliliśmy Villasa-Boasa za zmiany, tak Rui Vitoria swoimi zmianami „zabił” mecz. Strzał rezerwowego Jimeneza z dystansu sprawił problemy Łodyginowi, który sparował piłkę na poprzeczkę i dobił ją Gaitan. A w 96. minucie gry awans przypieczętował Talisca, wpuszczony w doliczonym czasie.

Sędzia już nawet nie wznawiał gry, Benfica została pod bramką i mogła świętować. Zasłużenie, w dwumeczu wypadła lepiej.

Najnowsze

Polecane

Probierz: Grając tak jak z Walią, mamy szansę na awans z grupy Euro 2024

Paweł Paczul
0
Probierz: Grając tak jak z Walią, mamy szansę na awans z grupy Euro 2024
Ekstraklasa

Królowie stojącej piłki. Kto w Ekstraklasie najlepiej korzysta ze stałych fragmentów gry?

Michał Trela
2
Królowie stojącej piłki. Kto w Ekstraklasie najlepiej korzysta ze stałych fragmentów gry?

Komentarze

0 komentarzy

Loading...