Reklama

Lewy wciąga nosem ranking. Czy Nawałka może lekceważyć Wszołka?

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

06 marca 2016, 11:38 • 9 min czytania 0 komentarzy

Piłkarz Miesiąca w Polsce – odcinek drugi. I dopiero od lutego zaczynają się prawdziwe schody, wątpliwości i zagwozdki. Bo jak odnieść najlepszych piłkarzy w Ekstraklasie do cieniujących w Serie A czy grających na niezłym poziomie w Grecji albo Holandii? Tak, ten ranking to z pewnością zaproszenie do głębszej dyskusji.

Lewy wciąga nosem ranking. Czy Nawałka może lekceważyć Wszołka?

Jeden z trzech przedstawicieli Ekstraklasy. I o ile dwa pierwsze nazwiska jeszcze jakiś czas temu moglibyśmy przewidzieć, o tyle trzecie wywołuje lekkie zdziwienie. Dotychczas jeśli wyróżniał się któryś Kędziora, to co najwyżej Tomasz. Tymczasem w ten rok znakomicie wszedł Wojciech – trzy mecze, trzy gole spośród czterech zdobytych przez Termalikę. No i, co istotne, nie trafiał z byle kim, bo dwukrotnie na Lechu i raz na Pogoni w 90. minucie na wagę remisu. Po dublecie strzelonym przy Bułgarskiej napisaliśmy, że 35-letni Kędziora najlepsze ma już za sobą. Ale dziś – wiedząc, co wydarzyło się potem – nie zdziwi nas już chyba nic. Umieszczenie w rankingu Kędziory przy okazji podkreśliło, że napastników w Polsce mamy dziś tylko dwóch: Stępiński w styczniu nie trafił ani razu, Teodorczyk zszedł w przerwie z Manchesterem City (liga ukraińska jeszcze nie gra), Sobiech w Hannoverze ma fatalne notowania, a Wilczek dopiero zadebiutował w Danii. Zastanawialiśmy się nad Piechem, który strzelił trzy bramki w sześciu meczach, ale Kędziora punktował z większą częstotliwością i przeciwko silniejszym rywalom.


Miał w tym miesiącu momenty lepsze i gorsze, choć jednak więcej tych drugich. Z Atalantą zachował czyste konto, został wybrany MVP i trafił do jedenastki kolejki w Serie A. Ten właśnie występ sprawia, że Skorupski łapie się do naszej dwudziestki, bo… Po pierwsze, o mały włos a jego kiepska interwencja z Udinese przy rzucie wolnym skończyłaby się golem. Po drugie, z Sassuolo i Romą zawalił po jednej bramce. Po trzecie, z Frosinone i Romą bronił dość niepewnie i można było kierować pod jego adresem pewne zastrzeżenia.



Jeden z tych piłkarzy, z których właściwą oceną mamy problem. Bo jednocześnie jest to tylko Grecja i aż Grecja. Bo Veria jest dopiero czternasta w tabeli, ale Majewski robi tam prawie całą grę. Serio. Od 19. grudnia, czyli w ostatnich dziesięciu spotkaniach, jego zespół zdobył pięć bramek, z czego dwie były autorstwa Polaka, a przy kolejnych dwóch asystował. A w tym miesiącu strzelił naprawdę przyjemnego dla oka gola.

Reklama


Wbrew pozorom, Kuba nie ma powodów do radości. Przede wszystkim dlatego, że Fiorentina odpadła z Ligi Europy, a to oznacza, że polski skrzydłowy będzie występował jeszcze mniej. Akurat w tym miesiącu jeszcze dał radę – mimo że zagrał tylko w jednym (90 minut) z pięciu spotkań Serie A, zaliczył asystę. Dwukrotnie zmierzył się też z Tottenhamem, w pierwszym meczu po jego podaniu kapitalną bramkę zdobył Bernardeschi. Włosi mieli więc prawo wierzyć w awans do ćwierćfinału LE, dopóki nie wyszli na boisko w Londynie i dostali 0:3. Sam Błaszczykowski, mimo że w lutym wyglądał przyzwoicie, swoich notowań w Fiorentinie raczej nie podniósł.


Dla NEC Nijmegen to znacznie gorszy miesiąc niż styczeń – wtedy w czterech meczach uzbierali siedem punktów, a teraz tylko dwa. Oprócz kiepskich wyników, które ściągnęły ich do środka tabeli, stracili aż siedem bramek. O ile porażkę 0:3 z PSV Eindhoven da się jeszcze wytłumaczyć, o tyle 0:2 z krążącym wokół strefy spadkowej Excelsiorem jest już znacznie trudniej. Mimo to, na Gollę wcale nie spadła krytyka: problemy mieli jego koledzy, nie on. Polak, grając na środku obrony lub jako defensywny pomocnik, zbierał naprawdę niezłe oceny.

W zeszłym miesiącu – kiedy obronił rzut karny z Leicester, zaliczył szereg świetnych interwencji z West Ham – przemawiało za nim znacznie więcej. I dlatego wtedy był trzeci. Luty w wykonaniu Boruca nie był jednak poniżej normy. Z Arsenalem, Stoke i Crystal Palace puścił sześć bramek, ale żadna z nich nie obciąża jego konta. Grając z Watford, zachował czyste i zebrał przyzwoite recenzje. Jak na niego, tylko tyle.

Ze wszystkich stron dochodziły nas głosy, że wygląda bardzo kiepsko – i piłkarsko, i psychicznie. Jadąc do średniaka ligi belgijskiej, miał mieć łatwiejszą i łagodniejszą aklimatyzację. Niestety, odbił się od ściany, stracił pół roku i szybko przestał oszukiwać samego siebie. Nie podejmował już kolejnej próby, nie chciał szukać kolejnych zagranicznych wypożyczeń, tylko wrócił do miejsca, w którym błyszczał. I dziś, z marszu, po kilku straconych miesiącach, błyszczy dalej. Trzy mecze, jeden gol i dwie asysty. „Figo” naprawdę robi w Zagłębiu różnicę.

Najlepszy zawodnik Ekstraklasy w minionym miesiącu. Z Górnikiem Zabrze zagrał bardzo dobrze, zanotował asystę i z żalem nie zmieściliśmy go w kozakach 22. kolejki, tydzień później – zaliczając kluczowe podanie i zostając MVP z Termaliką – trafił do kozaków, a mecz z Zagłębiem skończył z asystą i najlepszą notą w Cracovii. Nic więc dziwnego, że tak głośno i zdecydowanie mówi się dziś o powołaniu Dąbrowskiego do reprezentacji Polski. Jeśli Adam Nawałka miał wcześniej wątpliwości, to one powinny zostać w ostatnich tygodniach rozwiązane. Damian, bodaj najczęściej wskazywany w „Weszło z butami” jako najbardziej niedoceniany ligowiec, w końcu jest doceniany.

Reklama

Cztery mecze i tylko cztery punkty w lutym sprawiają, że ciężko będzie mu wywalczyć awans do Premier League. Że nie uda się tego zrobić bezpośrednio, już wiadomo, ale trwa jeszcze walka o udział w play-off. Z dzisiejszej tabeli widać, że dwie drużyny są już tego właściwie pewne, o pozostałe dwa miejsca walczy dalsza szóstka. Ale ciężko Kuszczaka ostatnio za cokolwiek winić – w lutym w dwóch meczach zachował czyste konto, puścił cztery strzały, w tym jeden z rzutu karnego, przy których nie miał nic do powiedzenia. Zabrakło czegoś ekstra i ponadprzeciętnego, by zająć w tym rankingu wyższe miejsce.

Niczego nie popsuł, a to z punktu widzenia obrońcy ma sporą wartość. W dalszym ciągu rozgrywa każdy mecz od deski do deski, Cagliari traci zazwyczaj niewiele goli i jest na najlepszej drodze, by awansować do Serie A. Ostatnio, bo zespół ma naprawdę sporą przewagę nad resztą stawki, spuścili nawet trochę z tonu, zdarzyło im się parę potknięć. Salamon nie maczał w nich palców.

Widać, że coś u niego nie gra: w tym sezonie wciąż nie zdobył bramki, a w zeszłym miał ich osiem, teraz też łapie kartkę za kartką i w pięciu meczach tego miesiąca dorzucił cztery żółtka. Nie idzie też całemu Torino, które po serii gorszych wyników utknęło w środku tabeli. Mówiąc krótko: widywaliśmy go w lepszej dyspozycji niż w tym roku. W styczniu nie błyszczał, w lutym nie błyszczał, ale poniżej pewnego poziomu nie schodzi. Glik, nawet jeśli nie w najwyższej dyspozycji, to nadal Glik. Gwarancja solidności.

Żadna z pięciu puszczonych bramek w tym miesiącu nie obciąża jego konta. Grał z Realem, przyjął dwie sztuki, ale nie zaliczył żadnej interwencji, która wykraczałaby poza przyjęte normy. Nie licząc Ligi Mistrzów, jego bilans wygląda naprawdę nieźle – w Serie A puścił trzy bramki w pięciu spotkaniach, a jego Roma zanotowała pięć zwycięstw. La Gazzetta dello Sport też wystawiała Szczęsnemu w tym miesiącu wysokie oceny.

Bramkarz Championship nad bramkarzem, który bronił teraz w Lidze Mistrzów? Tak. I to mimo, że pięć razy wyjmował piłkę z siatki, a jedynie raz zachował czyste konto? Zgadza się. A wszystko dlatego, że Białkowski notował w ostatnich tygodniach naprawdę wyśmienite interwencje. Za mecz z Huddersfield trafił do jedenastki kolejki Championshim, z Queens Park Rangers i Bristol też bronił fantastycznie. Jeśli kompletnie nie trafiają do was nazwy zatrzymanych przez Bartka zespołów – po prostu obejrzyjcie poniższe wideo. W Anglii na jego punkcie w moment oszaleli, czytaliśmy już, że Białkowski mógłby zatrzymać pociąg towarowy i że w niedługim czasie powinien być numerem 1 w Polsce. A przecież dopiero co, od początku lutego, zaczął być pierwszym wyborem w Ipswich, bo konkurent złapał kontuzję.

Nie zachwycił tak jak w styczniu, kiedy zebrał wysokie noty za mecze z Chievo i Interem, a z Milanem strzelił gola i wybrano go MVP, ale utrzymał dobry poziom. Zieliński odgrywa istotną rolę w kreowaniu gry Empoli, napędza akcje ofensywne, przeciwko Sassuolo strzelił gola, ale to jedyna jego liczba. Poza tym, co kłuje w oczy, jego zespół w tym miesiącu dwa razy zremisował i dwa razy przegrał. Mimo to, w serwisie Whoscored.com uzbierał wysoką średnią not 7.40, w serwisie Squawka zajął 13. miejsce wśród piłkarzy Serie A, no i nieźle punktował w La Gazzetta dello Sport.

Z jednej strony, mógł zachować się lepiej przy jednej z bramek dla Tottenhamu, a z Southampton świetnie obronił strzał, jednocześnie… wpychając samemu piłkę do bramki (trudna sytuacja do oceny). Z drugiej – z Crystal Palace tylko jeden zawodnik był oceniany wyżej, a z Tottenhamem Fabiański wyprawiał cuda. Obronił w meczu dwanaście strzałów, czyli więcej niż którykolwiek bramkarz w tym sezonie Premier League, kilka z tych interwencji było na poziomie światowym i zamiast 1:2 powinno skończyć się 1:6. Nie ma przypadku w tym, że Fabian trafił do jedenastki kolejki w Anglii.

W lutym kontynuował to, co rozpoczął w styczniu – występy na najwyższym poziomie, interwencje nabijające wyświetlenia w sieci i współudział w odnoszonych zwycięstwach. W pewnym momencie, po świetnym starcie w tym roku, Stuttgart miał pięć wygranych z rzędu, czyli o dwie więcej niż przez całą jesień. Tytoń bronił teraz tak, że za żadną z pięciu bramek nie ponosi odpowiedzialności, właściwie w każdym spotkaniu zaliczał interwencje (zazwyczaj nogami), które miały znaczący wpływ na wynik, m.in. z Schalke. Robin Dutt, dyrektor sportowy Stuttgartu, już chce przedłużyć z Tytoniem kontrakt i mówi: „On przerósł nasze oczekiwania”. Z kolei Bild nazywa bramkarza „tytanem”.

Jesień miał całkiem udaną, zimą mocno przygasł – grał słabo, nie strzelał goli, a w styczniu z jedną bramką z braku laku umiejscowiliśmy go na 17. pozycji. Luty zaczął się dla niego fatalnie, bo od 90 minut z Feyenoordem spędzonych na ławce i ogona z Groningen. Ale w dwóch kolejnych meczach, w tym z trzecim Alkmaar, nie dość, że wychodził w pierwszym składzie, to zdobył cztery bramki. No cóż, prawdziwy rollercoaster, a Milik wsiadł chyba do windy i podróżuje między parterem a wyższymi piętrami. Teraz jest na górze, Ajax znów go kocha z wzajemnością. Tym bardziej, że z Excelsiorem strzelał gole wyjątkowej urody.

Nie przestaje nas zadziwiać. Już miesiąc temu znalazł się w pierwszej „dziesiątce” głównie za sprawą asysty i nagrody dla piłkarza meczu z Romą. I szybko poszedł za ciosem, gromadząc cztery asysty – dwie z Atalantą, kiedy trafił też do jedenastki kolejki, jedną z Lazio i jedną z Chievo. Nie spodziewaliśmy się, że kiedykolwiek to napiszemy, ale w tej chwili Wszołek jest naszym najlepszym zawodnikiem w Serie A. Chwalą go we Włoszech, chwalą go w Polsce, czekamy na ruch Adama Nawałki.

Każdym meczem potwierdza, że Thomas Tuchel podjął właściwą decyzję, ustawiając go na prawej obronie kosztem Matthiasa Gintera. W sześciu meczach tego miesiąca – grając z Porto, Bayerem czy Herthą – Borussia straciła tylko jednego gola. Piszczek ma duży wkład w dobrą grę defensywną, ale jednocześnie dużo daje z przodu. Z Hoffenheim zanotował kapitalną asystę: wydawało się, że dostał zbyt mocne podanie, a on nie dość, że zdążył do piłki, to z linii końcowej idealnie dorzucił ją na głowę napastnika. Do tego gol w Lidze Europy.

Zgodnie z oczekiwaniami, wciąga ten ranking nosem. Cztery mecze w lidze i cztery gole plus asysta, jeden mecz w Pucharze Niemiec i dwa gole oraz jeden mecz w Lidze Mistrzów i asysta. Czy naprawdę musimy tutaj cokolwiek uzasadniać? Lewy w tym roku robi prawdziwy show, rozczarował jedynie z Juventusem, a na koniec miesiąca stał się najlepiej ocenianym piłkarzem Bundesligi przez Kicker. Ha, jakich pięknych czasów dożyliśmy!

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...