Reklama

Stary Figo kontra nowy Figo. Jak daleki od formy jest Śląsk?

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

12 lutego 2016, 12:12 • 4 min czytania 0 komentarzy

Nas oszukacie, przyjaciela oszukacie, mamusię oszukacie, ale życia nie oszukacie. Dlatego mówcie, co chcecie, ale my wiemy, jaka jest prawda. Wiemy, że to wy co tydzień rzucacie kurwami pod nosem, że to wy wypisujecie w sieci „Grajcie na Wawrzyniaka ha ha!” i że to wy w rankingu wszystkich lig świata sklasyfikowalibyście ligę polską na ostatnim miejscu. Ale wiemy też, że dziś pospiesznie wczytujecie się w nowe transfery Termaliki i zacieracie ręce na godzinę 18. No przyznajcie – tęskniliście, prawda?

Stary Figo kontra nowy Figo. Jak daleki od formy jest Śląsk?

Ruch Chorzów z Zagłębiem Lubin, Śląsk Wrocław z Wisłą Kraków… Tak się odzwyczailiśmy od przygotowywania do takich meczów, myślenia w tych kategoriach, że nawet nie wiemy, jak zacząć. Zaczniemy więc najprościej: w kilku pytaniach, o obu piątkowych spotkaniach.

Czy Stępiński potwierdzi klasę?

Waldemar Fornalik, trener Ruchu, mówi z pełnym przekonaniem: – Nikt nie może być pewien miejsca w składzie, nawet Stępiński.

Rzecz jednak w tym, że Niebieskich bez tego piłkarza chyba najtrudniej sobie dziś wyobrazić. Bo jeśli nie Stępiński, to kto? Spoglądamy w kadrę pierwszego zespołu – z napastników są jeszcze Efir, Setla i Siedlik. No cóż, trochę bieda… 20-latek jesienią wyrósł na pierwszoplanową postać, tak istotnej roli nie odgrywał nigdy wcześniej, również w Widzewie, z którego wyjechał do Niemiec. Jesień miał znakomitą: jedenaście goli, powołanie do reprezentacji Polski, miejsce numer 3 w klasyfikacji strzelców Ekstraklasy. Jeśli nikomu nie da się wyprzedzić i machnie pięć bramek, zostanie drugim najlepszym strzelcem ligi. Ale takich oczekiwań wokół jego osoby – bez przypominania, że jeszcze młody i jeszcze ma czas – wcześniej nie było.

Reklama

Czy napastnicy Zagłębia w końcu się obudzą?

Być może niektórzy już zapomnieli, ale my wciąż pamiętamy. Krzysztof Piątek i Michal Papadopulos, napastnicy Zagłębia, w fatalnym stylu kończyli rundę jesienną. Ten pierwszy – licząc wszystkie rozgrywki – nie trafił do siatki od ponad dwunastu godzin, ten drugi – od ponad szesnastu!

Czy w Lubinie jest więc nowa strzelba? Nie ma. Są za to Luis Carlos i Starzyński, którzy mają jeszcze lepiej dogrywać piłki, kreować więcej akcji i szukać szans napastnikom, ale czy to jakkolwiek rozwiązuje problem? Zagłębie w sześciu meczach sparingowych zdobyło siedem bramek, z czego z gry jedna była autorstwa Piątka i jedna Papadopulosa (drugą dorzucił z rzutu karnego). Najlepiej wypadł Arkadiusz Woźniak, który uzbierał trzy trafienia.

Figo z Chorzowa czy Figo z Lubina?

Filip Starzyński, w Ekstraklasie znany jako „Figo”, właśnie odbił się od ściany w lidze belgijskiej i wraca z podkulonym ogonem. W rozmowie z oficjalną stroną Zagłębia, mówi, że nie zamierza szukać usprawiedliwień. I wylicza: „trener nie widział mnie w składzie”, „dostawałem mało szans na grę”, „nie czułem się słabszy”, „czasem się zdarza, że trenerowi ktoś bardziej pasuje do koncepcji budowy drużyny, bo ma jakieś dodatkowe cechy”. Jedną z tych cech, o czym Starzyński już nie wspomina, mogą być np. wyższe umiejętności piłkarskie konkurentów w belgijskim średniaku.

Ale skoro z punktu widzenia zawodnika wszystko było w porządku – nic, tylko przypomnieć sobie najlepsze czasy w Ekstraklasie. Jego dyspozycja to jednak spora niewiadoma, do Lubina też trafił dopiero pod koniec stycznia. Co innego Patryk Lipski, który chorzowskiego „Figo” zastąpił w Ruchu. Dziś mówi, że jego sytuację przede wszystkim odmieniło odejście Starzyńskiego. Ale odmienił ją i on sam, spłacając jesienią kredyt zaufania z nawiązką.

Reklama

Gdyby dziś trenerzy Ekstraklasy mieli wybierać pomiędzy tą dwójką, chyba większość wybrałaby Lipskiego.

Czy dziwna atmosfera wpłynie na Śląsk?

Nie ukrywajmy, we Wrocławiu dzieje się ostatnio sporo. Tematem przewodnim: Flavio Paixao. Trener i kilku zawodników stanęło w opozycji do Portugalczyka, Mariusz Pawełek stwierdził, że czuje się oszukany, a Piotr Celeban przyznał, że jego zdaniem odsunięcie od pierwszego zespołu było „bardzo dobrą decyzją”.

Dochodzą do tego dość nietypowe, staromodne przygotowania u Romualda Szukiełowicza, które budzą mnóstwo wątpliwości, a i sam trener niewiele ma argumentów. Śląsk nie wyjechał na zagraniczne zgrupowanie, bo uznano, że szkoda czasu na podróże i regeneracje z nią związane, łącznie trzy dni. Zespół został też sprawdzony tylko w trzech sparingach. – Do tego, żebym mógł powiedzieć, że jesteśmy optymalnie przygotowani, zabrakło może dwóch tygodni – przyznaje Szukiełowicz. A liga przecież rusza już teraz.

W jakiej formie jest Kamil Biliński?

A może: w jakiej musiał być? Wypowiedź Szukiełowicza dla sport.pl: – Cały czas szukamy napastnika. Kamil Biliński wygląda znacznie lepiej niż wtedy, kiedy przychodziłem do klubu. Zarówno pod względem szybkościowym, motorycznym, jak i wolicjonalnym. Brakuje mu tylko skuteczności. Niemniej jednak Biliński z jesieni a Biliński teraz to dwaj zupełnie inni piłkarze. Jestem pewien, że będziemy z niego wiosną zadowoleni.

I teraz zaczynamy się zastanawiać: skoro dziś Śląskowi Biliński nie wystarcza (szukają napastnika), a i tak zdążył zrobić duży progres od przyjścia nowego trenera, to co musiał sobą reprezentować na początku? W tym sezonie trafia w Ekstraklasie średnio co 302 minuty.

Kiedy Wisła zejdzie na ziemię?

Arkadiusz Głowacki po zakończeniu rundy jesiennej przyznawał otwarcie: „jesteśmy zagrożeni spadkiem, a drużyna wymaga zmian”. Zmiany, owszem, zaszły – nie ma już Jankowskiego, Cierzniak w rezerwach, zaś po stronie plusów dopisano Bałaszowa, który pozostawał pół roku bez klubu, Drzazgę z czwartego poziomu rozgrywek, Pietrzaka z drugiego poziomu, Ondraska (on wygląda naprawdę ciekawie) z Norwegii, no i wiecznie poszukującego dawnej formy Małeckiego.

Mimo to, prezes Dunin-Sulgostowski patrzy na świat przez różowe okulary i opowiada o europejskich pucharach. Taaa…

12

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...