Reklama

Grosicki: Ja chciałem i Legia chciała. Weto postawili Francuzi

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

09 lutego 2016, 08:33 • 10 min czytania 0 komentarzy

Ja chciałem, i Legia chciała, rozmawialiśmy od kilku dni. Pomysł podsunął mój menedżer, Mariusz Piekarski. Wiadomo, że chodziło o EURO, żebym wiosną mógł spędzić jak najwięcej czasu na boisku. W Legii miałbym na to ogromne szanse, dlatego byłem za. No ale nie wyszło – mówi Kamil Grosicki w rozmowie z Super Expressem.

Grosicki: Ja chciałem i Legia chciała. Weto postawili Francuzi

FAKT

f1

Dariusz Marzec, prezes Ekstraklasa SA, mówi: Nie zmniejszymy ligi.

Czy podoba się panu podział punktów po 30 kolejkach?

Reklama

– Nie odbiera się wszystkich punktów, tylko połowę. To jeden z fundamentów systemu, dzięki któremu poprawiła się atrakcyjność ligi. Za dziewięć kolejek, kiedy różnice jeszcze się zmniejszą, emocje urosną. System jest logiczny i przemyślany. Podczas trudnej, pucharowej jesieni spiętrzenie terminów było ogromne, bo w tle mamy mistrzostwa Europy i do nich dostosowany został terminarz. Ligę musimy skończyć w połowie maja, a nie w czerwcu.

Ale czy podział punktów nie jest absurdalny? Może się okazać, że mistrzem zostanie zespół, który w 37 kolejkach nie zdobył największej liczby punktów, a spadnie zespół, który powinien się utrzymać.

– W ligach różnych sportów w USA tak to właśnie działa. Nie jest powiedziane, że lider po fazie zasadniczej MLS, NBA czy NHL zostanie mistrzem. Kluby wiedzą, na co i jak się przygotować. Zbroją się kadrowo i technologicznie. Nasz system jest innowacyjny na skalę europejską, ale wcale nie ekstremalny i jestem przekonany, że wspomniany Francuz wolałby teraz mieć podział niż znać mistrza w styczniu.

Dalej:
– Vranjes posadzi na ławce dwa miliony (czyt. Borysiuka)
– Karasausks nie jest jeszcze gotowy do gry
– Haraslin bliski składu Lechii, poznał taktykę 3-5-2 już wcześniej
– Kontuzje przeszkadzają Podbeskidziu
– Lechia wykupiła Flavio ze Śląska
– W Koronie zapomnieli, jak się strzela

f2

W Lechu wypożyczeni są przeklęci.

Reklama

Wypozyczenie do innego klubu to w przypadku Lecha w przytłaczającej większości przypadków bilet w jedną stronę. Czy ten trend przełamie w końcu Maciej Wilusz (27 l.), który wrócił zimą z Korony? „Chcesz zaistnieć w Kolejorzu, nie daj się namówić na wypożyczenie” – takie hasło powinni wziąć do serca wszyscy piłkarze trafiający na Bułgarską. Poznaniacy stosują ten mechanizm w dwóch przypadkach – żeby młodzież, która nie ma szans na wskoczenie do pierwszego zespołu, miała okazję się ogrywać, i dla starszych zawodników, którzy nie łapią się do składu. Sęk w tym, że nikt (NIKT!) z wracających w ostatnich pięciu latach nie był w stanie zaistnieć w klubie.

RZECZPOSPOLITA

Legia bez wizji. Rozmowa Piotra Żelaznego z Dariuszem Dziekanowskim.

Królem zimowego polowania została ogłoszona Legia. Słusznie?

– Transfery Legii robią wrażenie, ale raczej ich liczba niż jakość. Legia sprowadziła zawodników, których kilka lat temu sprzedawała. Mowa o Arturze Jędrzejczyku i Arielu Borysiuku. Czy któryś z nich zrobił karierę poza Polską? Tak naprawdę wypadałoby postawić w tym miejscu wielki znak zapytania, i to raczej tylko przy nazwisku Jędrzejczyka. Bo Borysiuk z pewnością kariery nie zrobił, nie był w stanie się przebić w żadnym zagranicznym klubie. Jędrzejczyk początek miał niezły, ale teraz wrócił do Warszawy, by przed Euro regularnie grać. Nie wiem, czy uzasadnione są zachwyty nad tym powrotem Legii do przeszłości.

(…)

Pan, urodzony w Warszawie, grał w Widzewie, by z niego przenieść się do Legii. Doświadczył pan nienawiści kibiców. Hamalainen w Poznaniu też stał się wrogiem…

– To zupełnie inna sytuacja. Fin jest obcokrajowcem, to najemnik. Nie urodził się w Poznaniu, nie wiąże go z tym miastem nic specjalnego. Fakt, że Lech nie był w stanie go zatrzymać, a on przystał na ofertę Legii, świadczy raczej źle o klubie z Poznania niż o Hamalainenie. Znaczy, że coś w Lechu nie funkcjonuje. A Fin zachował się fair. Do końca, do ostatniego meczu w barwach mistrza Polski był jednym z najlepszych zawodników drużyny.

Ale kibice zarzucają mu, że nie zachował się fair, gdyż opowiadał, że wyjeżdża z Polski.

– I co z tego? Miał prawo zmienić zdanie.

GAZETA WYBORCZA

gw

Barcelona wszech czasów?

Spojrzę na te cyfry dopiero wtedy, gdy na koniec sezonu zmienią się w trofea – mówi Luis Enrique, który w 100 meczach za sterem Barcelony poprawił osiągnięcia Pepa Guardioli. (…) Tak się składa, że drużyna Enrique wyrównała rekord słabym meczem z Levante, w niedzielne południe męczyła się bardzo, by wbić dwa gole ostatniemu zespołowi Primera Division. To był mecz numer 100, w którym Enrique poprowadził Barcelonę. Od strony statystycznej efekt jest piorunujący nawet w zestawieniu z Guardiolą, nie mówiąc o legendarnym Johanie Cruyffie, twórcy Dream Teamu. 80 zwycięstw, 11 remisów i tylko dziewięć porażek, Guardiola miał w 100 meczach o dziewięć zwycięstw mniej, o osiem remisów i jedną porażkę więcej (Cruyff 60-23-17). Najdobitniej przemawia jednak bilans bramkowy. Pep przejął władzę nad rozbitym zespołem latem 2008 r., odbudował go ze zgliszczy, podejmując tak trudne decyzje jak pozbycie się Ronaldinho i Deco. Gdy się rozpędzili, rozgniatali na miazgę kolejnych rywali, dominując ich totalnie od pierwszej do 90. minuty. A jednak w 100 meczach wbili tylko 242 bramki, tracąc 76. Drużyna Enrique, choć nie rządzi na boisku tak bezdyskusyjnie, nie śrubuje rekordów posiadania piłki, a nawet wydaje się, że trener ten aspekt traktuje jako całkowicie drugorzędny, zdobyła aż o 40 goli więcej i o cztery mniej straciła. Wobec początków Dream Teamu różnica jest jeszcze bardziej spektakularna – 81 goli więcej zdobytych i 15 mniej straconych.

gw2

I w wydaniu stołecznym: Kto rozumie Wisłę Kraków?

W Krakowie mówi się, że kara dla zawodnika jest nie tyle za podpisanie kontraktu z Legią, ale za zrobienie tego za plecami Wisły. Dla krakowskiego klubu to sprawa honorowa, o zerwaniu negocjacji dotyczących wykupu decydował sam Cupiał. W klubie z Reymonta przypomina się sytuację z grudniowej Wigilii, w czasie której Cierzniak miał mówić i obiecywać właścicielowi i pracownikom Wisły, że zostanie w Krakowie do czerwca. A jeśli odejdzie gdzieś zimą, to za granicę. – Taka była sytuacja w grudniu. Zainteresowany był nim jeden z klubów Championship – tłumaczy Magdziarz. Obecnie nie ma żadnych rozmów między Wisłą a Legią, Cierzniak zostaje w Krakowie. Przedstawiciele warszawskiego klubu mówią, że są zdumieni takim podejściem krakowian, piłkarskie środowisko zwraca uwagę, że Wisła taką decyzją sporo traci. Po pierwsze: pieniądze, klub lekką ręką pozbywa się kilkuset tysięcy złotych – przede wszystkim w kwocie odstępnego, którą Legia mogłaby zapłacić, ale też w pensji samego zawodnika. Po drugie: Wisła zniechęca do siebie innych zawodników – w sprawie już zainterweniował Polski Związek Piłkarzy, który przypomniał, że pokrzywdzeni mają prawo do odesłania sprawy do Izby ds. Rozwiązywania Sporów Sportowych. Po trzecie: w drużynie popsuła się atmosfera – Cierzniaka wspiera cały zespół Wisły, który stoi murem za bramkarzem i jest zaniepokojony przedmiotowym traktowaniem bramkarza. I z obawą podchodzi do zmian w klubie.

SUPER EXPRESS

se

Wczoraj wyszło na jaw, że Kamil Grosicki był bliski przenosin na Łazienkowską. Chciałem iść do Legii, ale w Rennes mnie kochają – mówi.

Jak to było z tym przejściem do Legii?

– Ja chciałem, i Legia chciała, rozmawialiśmy od kilku dni. Pomysł podsunął mój menedżer, Mariusz Piekarski. Wiadomo, że chodziło o EURO, żebym wiosną mógł spędzić jak najwięcej czasu na boisku. W Legii miałbym na to ogromne szanse, dlatego byłem za. No ale nie wyszło. Choć co do warunków, to z Legią dogadałem się w kilka minut.

Dlaczego transfer upadł?

– Weto postawił francuski klub. Dziś dostałem smsa od dyrektora sportowego, Mickele’a Silvestre o takiej treści: My cię kochamy, nigdzie nie odejdziesz. Trochę ta treść mnie rozbawiła…

se2

Chińczycy dadzą Rooneyowi 100 milionów euro. O nowej modzie opowiada Dragomir Okuka.

Piłkarski świat z niedowierzaniem patrzy na transferową inwazję chińskich klubów, które w tym okienku transferowym wydały już 250 milionów euro. Za Wielkim Murem zaczął się boom na futbol, jakiego Azja jeszcze nie widziała. – A to nie koniec. Chińczycy chcą ściągnąć Wayne’a Rooneya, proponując mu 100 mln euro za trzy lata gry! – mówi nam Dragomir Okuka (62 l.). Były trener Legii pracuje w chińskiej ekstraklasie. Gervinho za 18 mln euro, Ramires za 27, Martinez za 42 i Teixera za 50 mln euro – te gwiazdy powędrowały już do Chin tej zimy. Skąd takie szaleństwo, skoro kilka lat temu to była upadła liga? Zaczęło się od zepsucia, czyli korupcji i hazardu. Władze miały jej dość, posypały się kary dla nieuczciwych sędziów i działaczy. Komunistyczna wierchuszka uznała, że Chiny nie mogą sobie pozwolić, aby tak popularna w świecie dyscyplina u nich praktycznie nie istniała. Sygnał do zmian dał przewodniczący Chińskiej Republiki Ligowej – Xi Jinping, wielki kibic futbolu. Na jego zlecenie opracowano plan, który zakłada zorganizowanie jednego z najbliższych mundiali i budowę do 2017 roku 20 tysięcy szkółek piłkarskich. Ich cel to „wyprodukowanie” w najbliższych latach 100 tysięcy piłkarzy.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Liga nie zostanie zmniejszona.

ps

Ekstraklasa za 20 mln zł. Wracamy na chwilę do rozmowy z Dariuszem Marcem.

Nie obawia się pan, że przy 18-zespołowej ekstraklasie, od pewnego momentu będzie wiele meczów o nic?

– To argument za obecnym systemem, który ten problem rozwiązuje. Powiększenie ligi niekoniecznie byłoby zmianą na lepsze. Majstrowanie przy regulaminie co kilka lat nie wnosi niczego dobrego. Potrzeba stabilizacji – finansową osiągnęliśmy dzięki prawom medialnym i marketingowym, rozwijamy się w internecie, co w przyszłości może zapewnić dodatkowe środki. Na Zachodzie reklamy w sieci przynoszą porównywalne zyski do tych z innych mediów. Kluby coraz lepiej sobie radzą ze sprzedażą i dystrybucją biletów. Naszym celem nie jest modyfikowanie systemu, ale praca nad poprawą frekwencji, zwiększaniem wpływów, umacnianiem wizerunku marki ekstraklasa.

Przekleństwo wypożyczonych z Lecha. Tutaj też spoglądamy w inny fragment tekstu.

Owszem, tacy piłkarze jak Kamil Drygas czy Szymon Drewniak dostawali drugą szansę, ale kończyło się to dokładnie w taki sam sposób, jak przy pierwszym, czyli kolejnym czasowym transferem. Po powrocie jeden i drugi zaliczył w Lechu już tylko epizody – odpowiednio dwa i pięć meczów na poziomie ekstraklasy. A trwonienie piłkarskiego życia na siedzenie na ławce rezerwowych lub nawet trybunach im się nie uśmiechało. Drewniak teraz jest na kolejnym wypożyczeniu, w pierwszoligowym Chrobrym Głogów i już sygnalizuje, że nie ma zamiaru wracać do Poznania. Chciałby bowiem wreszcie ustabilizować swoją karierę i na dłużej zatrzymać się w jednym klubie, a nie ciągle przepakowywać walizki. (…) Powyższe przykłady to złe wieści dla takich zawodników jak Denis Thomalla, Muhamed Keita, Dariusz Formella czy młodych Jakuba Serafina i Bednarka. – Darek poszedł do klubu, gdzie może grać od deski do deski. Liczymy, że w sierpniu wróci do nas jako lepszy piłkarz – mówi wiceprezes Lecha Piotr Rutkowski, choć powyższe przykłady każą postawić przy tej tezie poważny znak zapytania.

ps2

Jak naprawić Gecova? Śląsk ma pomysł.

Marcel Gecov w tej chwili traktowany jest jako niedoszła gwiazda wrocławskiej drużyny. Trener Romuald Szukiełowicz twierdzi, że kluczem do sukcesu jest znalezienie mu właściwego miejsca na boisku. – Dla mnie to klasyczna „szóstka”. Żaden ofensywny pomocnik czy skrzydłowy, a przecież jesienią na takich pozycjach się pojawiał. U mnie w sparingach sprawdzał się właśnie jako defensywny pomocnik. Obiecująco to wygląda, choć i tak wcale nie może być pewny miejsca w podstawowym składzie, bo przecież na tej pozycji mam choćby Toma Hateleya – przyznaje szkoleniowiec. Gecov w Śląsku to wciąż wielka zagadka. Zawodnik, który kiedyś zagrał kilka meczów w Fulham, a w czeskiej kadrze w jednej drużynie z takimi tuzami jak Petr Čech, Jaroslav Plašil, Tomaš Rosicky i Milan Baroš, w Polsce w ciągu pół roku zasłynął głównie tym, że… był krytykowany.

Karol Danielak, czyli magister z zaskoczenia.

Jako dziecko Karol Danielak miał dwa cele – debiut w pierwszym zespole Jaroty Jarocin i ukończenie Akademii Wychowania Fizycznego. Kiedy tuż przed 18. urodzinami osiągnął pierwszy z nich, zaczął marzyć o występach w ekstraklasie. Gdy sześć lat później trafił do najwyższej klasy rozgrywkowej, od zdobycia tytułu magistra dzieliło go sześć miesięcy. (…) Skrzydłowy nie miał na studiach problemów z zaliczeniem nawet najbardziej skomplikowanych ćwiczeń gimnastycznych, dzięki nabytej w dzieciństwie ogólnej sprawności. Tańczył break dance, trenował gimnastykę, jeździł na deskorolce, skakał w dal. Nawet grał w szkolnej reprezentacji siatkówki i piłki ręcznej, mimo że mierzy tylko 170 centymetrów. –Chwytałem się chyba wszystkiego i dlatego teraz jestem bardzo sprawny. Trener Czesław Michniewicz nadał mi z tego powodu przydomek „Rosyjski gimnastyk” – śmieje się zawodnik.

ps3

Wiem, co potrafię… Wielokropek grozy zapowiada rozmowę z Dariuszem Formellą.

Ile w tym prawdy, że poznański Lech chciał się pana po prostu pozbyć?

– Nie, nikt mnie z Lecha na siłę nie wypychał. Rozmawiałem z trenerem Urbanem o różnych możliwościach. To ja zadecydowałem, że przyjdę do Gdyni.

Arka to dobre miejsce na odbudowanie formy?

– Pragnę zauważyć, że jest to dopiero mój drugi w pełni poważny sezon w seniorskiej piłce. W pierwszym zdobyłem mistrzostwo Polski, a przedtem grałem tylko ogony. Jesienią z Lechem występowałem w europejskich pucharach, mam na koncie dużo meczów w ekstraklasie. Trenowałem z dobrymi piłkarzami. Walczyłem z Lechem o najwyższe cele. Mam nadzieję, że to doświadczenie zaprocentuje w Arce.

Ma pan coś do udowodnienia?

– Nie muszę niczego udowadniać tym, którzy mnie skreślili. Jeśli ktoś mnie zakopał, to jego sprawa. Mam zaledwie 20 lat. Wiem, co potrafię. Na siłę niczego nie muszę pokazywać. Powstała w Arce bardzo fajna ekipa. Koncentruję się na walce o ekstraklasę.

Najnowsze

1 liga

Misiura: Na Ekstraklasę byłem gotowy już w 2020 roku

Szymon Piórek
0
Misiura: Na Ekstraklasę byłem gotowy już w 2020 roku

Komentarze

0 komentarzy

Loading...