Reklama

Transfer Fina wciąż budzi emocje – kto mija się z prawdą?

redakcja

Autor:redakcja

29 stycznia 2016, 14:28 • 4 min czytania 0 komentarzy

Przejście Kaspera Hamalainena do Legii to dla Lecha spory problem. Skoro najlepszy piłkarz w drużynie zdecydował się na taki ruch, to niejako przetarł szlak, którym w przyszłości podążać mogą kolejni. W Poznaniu doskonale zdają sobie z tego sprawę, co doskonale widać po pierwszych reakcjach. Przede wszystkim uporczywie budowany jest przekaz, że Fin nie był wart pieniędzy, jakie zaoferowała mu Legia, i że warszawianie zwyczajnie przepłacili. A naturalną konsekwencją takiej strategii jest też dyskredytowanie samego zawodnika.

Transfer Fina wciąż budzi emocje – kto mija się z prawdą?

Do akcji przystąpili niemal wszyscy najważniejsi ludzie w klubie, między innymi trener i obaj prezesi. Problem w tym, że ich wypowiedzi nie do końca są spójne, a gdzieś między wierszami można wyczytać coś nieco innego. Przed dwoma tygodniami do tematu finansowego mocno odwołał się wiceprezes Lecha, Piotr Rutkowski. W rozmowie z Radosławem Nawrotem ze sport.pl padły następujące słowa:

– Legia sprowadziła Kaspra Hamalainena, na którego was nie było stać. 400 tysięcy euro rocznego kontraktu, podaje się nieoficjalnie. Nie mieliście pieniędzy, żeby spełnić jego żądania?
– Mieliśmy. Dysponujemy takimi pieniędzmi.

– No to o co chodzi?
– O to, że oznaczałoby to, iż Kasper zarabiałby dwa i pół raza więcej niż nasi najlepsi gracze. A czy jest dwa i pół raza lepszy od swoich kolegów?

Przyjmujemy więc, że Lech miał pieniądze, ale nie chciał tworzyć kominów płacowych. A przynajmniej uznano, że Hamalainen nie był na tyle dobry, by taki komin stworzyć właśnie dla niego. Rutkowski potwierdził też przy okazji, ile zarabiają najlepsi piłkarze Lecha. Jak podpowiada najprostsza matematyka, najwyższe pensje oscylują w granicach 160 tysięcy euro rocznego kontraktu.

Reklama

***

Wczoraj w audycji Radia Merkury gościł prezes Lecha Poznań, Karol Klimczak, a my poznaliśmy kolejne finansowe szczegóły. Przytoczmy fragment wypowiedzi:

Mówią, że jesteśmy skąpi i za mało płacimy zawodnikom, dlatego oni nie chcą do nas przychodzić i grać za „czapkę gruszek”. Ale prawda jest taka, że zaoferowaliśmy Kasprowi około 360 tysięcy euro rocznie i uważam, że są to bardzo dobre zarobki.

Mogliśmy dołożyć Hamalainenowi te 100 tysięcy, nasze przychody spokojnie na to pozwalają. Sprawiłoby to jednak, że byłby jedynym piłkarzem w kadrze, który ma aż tak wysokie zarobki, dużo wyższe od przeciętnej pensji w zespole, a tego nie chcieliśmy. Nie uważaliśmy, żeby był dwa razy lepszy od reszty zawodników.

No to mamy pełen obraz sytuacji. Hamalainen dostał propozycję rocznego kontraktu na poziomie 360 tysięcy euro, a – jak pamiętamy ze słów Rutkowskiego – najlepsi w drużynie zarabiają w granicach 160 tysięcy euro. W związku z tym nasuwają nam się dwa pytania:

– Czy 360 tysięcy euro wobec rzeczonych 160 tysięcy to nie jest komin płacowy?
– Skoro Klimczak nie uważa, by Fin był dwa razy lepszy od reszty zawodników, dlaczego zaoferował mu przeszło dwa razy wyższy kontrakt?

Reklama

Kupy się to nie trzyma.

***

Dzisiejszy Przegląd Sportowy zamieścił rozmowę z Janem Urbanem, w której oczywiście nie mogło zabraknąć tematu Hamalainena. Szkoleniowiec Lecha podzielił się swoimi wątpliwościami:

Niepokoi mnie jeszcze coś innego: że takie pieniądze fruwają w powietrzu. Piłkarz dostaje kontrakt powiedzmy na 400 tysięcy euro rocznie, więc ofertę przyjmuje. A ja się zastanawiam, czy zawodnicy których klasę znamy i którzy z polskimi drużynami nie zdołali awansować do Ligi Europy powinni mieć aż takie gaże? To jest droga w ślepy zaułek.

Zastanawiamy się, czy Urban nie stosuje tu przypadkiem podwójnych standardów. Czy to nie on był jednym z najbardziej naciskających na przedłużenie umowy z Finem? Doskonale pamiętamy, jak wychwalał Hamalainena na konferencjach prasowych i jak podkreślał jego rolę w drużynie. Wreszcie pamiętamy jego wypowiedź dla Dziennika Polskiego: „Wydaje mi się, że jest szansa, by przekonać Kaspra to pozostania. Oczywiście wiele będzie zależało od tego ile klub będzie mu w stanie dać”.

Kiedy więc Lech – między innymi pod naciskiem Urbana – zaoferował Hamalainenowi rzeczone 360 tysięcy euro, sam szkoleniowiec musiał nerwowo zaciskać kciuki, by odpowiedź była pozytywna. Wystarczyło jednak kilka tygodni, by niewiele wyższa kwota zaczęła mu śmierdzieć. Dziś to już droga w ślepy zaułek, bo przecież Fin nie pomógł drużynie w Europie, a jego klasa jest ogólnie znana i – w domyśle – nie rzuca na kolana.

***

Mamy wrażenie, że im więcej ludzi związanych z Lechem wypowiada się na temat Hamalainena, tym więcej powstaje niejasności. Przekaz zdaje się rozjeżdżać, a słowa jednych zaprzeczają wypowiedziom drugich. A przy okazji widać też jak na dłoni, jak bolesna okazała się decyzja Fina i jak trudno będzie się niektórym z nią pogodzić.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Ekstraklasa

Nestorzy kontra młode wilczki na ławkach trenerskich Ekstraklasy

AbsurDB
0
Nestorzy kontra młode wilczki na ławkach trenerskich Ekstraklasy

Komentarze

0 komentarzy

Loading...