Reklama

Stępiński, Drągowski, Kownacki, nawet Nikolić – wszyscy do poprawki!

redakcja

Autor:redakcja

26 stycznia 2016, 19:47 • 6 min czytania 0 komentarzy

Jako że właśnie trwa najdłuższa przerwa pomiędzy meczami Ekstraklasy w całym roku, dla naszych ligowców jest to najlepszy moment na szlifowanie własnych umiejętności i pracę nad mankamentami, których przecież nie brakuje. Jak przypuszczamy, wielu piłkarzy może mieć problem z obiektywną oceną własnych umiejętności i wskazaniem obszarów wymagających pilnej poprawy, więc postanowiliśmy przyjść im z pomocą. Podpierając się raportem InStat przygotowaliśmy spersonalizowaną listę braków i niedociągnięć, które w wielu przypadkach są dosyć kompromitujące. Innymi słowy, wypunktowaliśmy aspekty futbolowego rzemiosła, które nasi ligowcy niezwłocznie muszę poprawić. Kogo i co mamy na myśli?

Stępiński, Drągowski, Kownacki, nawet Nikolić – wszyscy do poprawki!

– Bartłomiej Drągowski musi popracować nad grą nogami, bo aż 1/4 wszystkich jego podań ląduje w krzakach lub pod nogami przeciwnika. Jesienią golkiper Jagiellonii ze skutecznością podań na poziomie 75 procent zaliczył najgorszy wynik spośród wszystkich ligowych bramkarzy.

 Grzegorz Sandomierski musi poprawić grę na przedpolu, gdzie zaledwie 79 procent jego interwencji jest skuteczna. Innymi słowy, co piąta piłka, do której bramkarz Cracovii próbuje wyjść, stanowi ogromne zagrożenie pod jego bramką. Sandomierski powinien tu brać przykład z Marko Maricia z Lechii Gdańsk, który na przedpolu praktycznie się nie myli i skutecznie interweniuje w 98 procentach przypadków.

– Sebastian Przyrowski powinien poprawić grę na linii, bo w rundzie jesiennej bronił ze zmiennym szczęściem. Czyli raz udało mu się obronić strzał rywala, a raz wyciągał piłkę z siatki. Zanim udał się na zasłużony odpoczynek na ławce rezerwowych obronił dwanaście strzałów i… dwanaście strzałów przepuścił. Jakkolwiek patrzeć, 50 procent skuteczności na linii to pełna kompromitacja. Wydaje się, że pomiędzy Słowikiem z Pogoni (który obronił 83 procent strzałów), a Przyrowskim na dziś jest większa różnica, niż pomiędzy Przyrowskim i stojącym w bramce manekinem.

Reklama

– Bartosz Bereszyński powinien popracować nad dośrodkowaniami. O tym, że jest to jego największy mankament wiedzą absolutnie wszyscy, z samym legionistą włącznie. Wydaje się, że z tego powodu Bereś zwyczajnie unika tego elementu gry, bo średnio posyła tylko 2,3 piłki w pole karne rywala w meczu. Co więcej, większość z tych zagrań nie trafia do adresata, a na każde pełne 90 minut gry przypada tylko jedno celne podanie Beresia w szesnastkę przeciwnika.

– Mateusz Cichocki musi popracować nad większą aktywnością w grze i agresywnością. Jak dotąd bierze udział w zaledwie dziesięciu pojedynkach w defensywie w meczu, a w dodatku przeszło jedną trzecią z nich przegrywa. Środkowy obrońca Ruchu powinien brać przykład z Igora Lewczuka z Legii, który średnio 17 razy w meczu ściera się z atakującymi rywala i wygrywa 70 procent tych pojedynków.

– Boban Jović, co pewnie dla wielu będzie zaskoczeniem, musi poprawić grę w defensywie. Na dziś to obrońca z najgorszym współczynnikiem w całej lidze, bo – na każde dziesięć pojedynków w obronie – przegrywa aż sześć. Jeżeli dodamy do tego fakt, że Jović podejmuje ledwie osiem interwencji defensywnych w meczu, rysuje nam się pełen obraz nędzy i rozpaczy.

– Michał Koj, pomimo dwóch goli strzelonych głową, musi poprawić grę w powietrzu. Ten mierzący 188 centymetrów obrońca Ruchu jesienią wygrał ledwie 58 procent wszystkich pojedynków powietrznych.

– Adam Kokoszka musi poprawić grę w defensywie, w której przegrywa niemal połowę pojedynków (48 procent). Jak na środkowego obrońcę jest to niespotykany wręcz wynik. Dla porównania, Gerson z Lechii Gdańsk przegrywa ledwie 24 procent starć defensywnych.

– Ariel Borysiuk, jeżeli już koniecznie chce wierzyć, że ma dobry strzał z dystansu, musi nad tym elementem solidnie popracować. Jesienią oddał 43 uderzenia na bramkę, z czego aż przy 35 próbach bramkarz rywali mógł na przykład rozwiązywać sudoku.

Reklama

– Patryk Lipski powinien popracować nad bardziej odpowiedzialną grą, bo dotychczas – co raczej niespotykane u piłkarzy ofensywnych – w każdym spotkaniu tracił średnio 2,2 piłki na własnej połowie. Innymi słowy, pomocnik Ruchu stwarzał jesienią zagrożenie pod obydwoma bramkami.

– Mariusz Stępiński powinien popracować nad utrzymywaniem się przy piłce, bo w każdym meczu notował średnio aż dwadzieścia strat, co jest niechlubnym rekordem całej ligi.

– Patryk Małecki powinien poćwiczyć w Wiśle tzw. krakowską grę, bo jak dotąd 41 procent wszystkich jego podań nie trafiało do adresata. Przyznacie sami, że jest to wynik absolutnie kompromitujący.

– Gergo Lovrencsics powinien popracować nad dryblingiem, bo jesienią legitymował się skutecznością zwodów na poziomie 38 procent. Innymi słowy, mniej więcej na każde trzy próby dryblingów dwa razy tracił piłkę. Dla porównania, Deniss Rakels skończył rundę z 70 procentami udanych zwodów.

– Alekasndar Prijović również musi nauczyć się kilku nowych zwodów. Co prawda Szwajcar nie jest skrzydłowym i ta umiejętność nie jest mu niezbędna, ale… ledwie osiemnaście procent udanych zwodów to wynik zatrważający. Jak podpowiada nam matematyka, nasz lokalny Zlatan na każde pięć prób czarowania z piłką notował cztery niepowodzenia.

– Nemanja Nikolić, pomimo fantastycznej rundy i dwóch bramek zdobytych głową (pamiętacie genialne uderzenie w Łęcznej?), mógłby poprawić grę w powietrzu. Węgier nie jest ułomkiem, bo mierzy 180 centymetrów, a mimo to przegrywa 84 procent wszystkich górnych starć. Dla porównania, ledwie cztery centymetry wyższy Nespor jesienią potrafił wygrać większość powietrznych pojedynków.

– Roman Gergel, jako ofensywnie usposobiony pomocnik, powinien nauczyć się zagrywać w pole karne rywala. Jesienią w każdym meczu wykonywał średnio 1,7 takich zagrań, podczas gdy przykładowy Krzysztof Janus z Zagłębia notował aż dziesięć takich podań.

– Karol Mackiewicz powinien poćwiczyć dośrodkowania, bo jesienią jedenaście razy udało mu się celnie wrzucić piłkę w pole karne, a o pozostałych 56 próbach zarówno on, jak i kibice Jagiellonii, powinni jak najszybciej zapomnieć.

– Mateusz Matras powinien popracować nad poziomem agresji w grze, bo aktualnie jest on stanowczo zbyt wysoki. Dość napisać, że jesienią popełnił aż 59 fauli. Dla porównania, Ariel Borysiuk, który też jest defensywnym pomocnikiem, na boisku spędził więcej minut i ma łatkę ostro grającego piłkarza, popełnił ledwie 24 przewinienia.

– Dawid Kownacki powinien popracować nad celnością strzałów, bo jesienią ledwie 26 procent jego uderzeń zmierzało w światło bramki. Czyli na każde cztery strzały Kownasia aż trzy szły w maliny. Dawid zdecydowanie powinien brać tu przykład z najlepszego napastnika ligi, Nemanji Nikolicia, który oddał aż 68 procent celnych strzałów.

– Martin Nespor powinien poprawić grę na linii spalonego. Dość napisać, że w rundzie jesiennej aż 34 razy dał się złapać na ofsajdzie, przez co okazał się w tym aspekcie lepszy nawet od Nikolicia. Pod tym względem Czech jest niechlubnym rekordzistą całej ligi.

– Kamil Sylwestrzak również powinien poświęcić trochę czasu linii spalonego i wcale nie mamy tu na myśli gry w defensywie. Obrońca Korony zaliczył aż pięć ofsajdów, co na tej pozycji jest wynikiem naprawdę rzadko spotykanym. Gdzie Sylwestrzak mógłby wziąć korepetycje? Chociażby u kumpla z zespołu , Cabrery, który – mimo gry na szpicy – jesienią tylko raz dał się złapać na spalonego.

MICHAŁ SADOMSKI


Fot. FotoPyK

Najnowsze

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Daniel Szczepan: Pracowałem na kopalni. Myślałem, by się poddać i rzucić piłkę [WYWIAD]

Jakub Radomski
2
Daniel Szczepan: Pracowałem na kopalni. Myślałem, by się poddać i rzucić piłkę [WYWIAD]

Komentarze

0 komentarzy

Loading...