Reklama

Mirosław „Możecie sprzedawać Lewandowskiego, mamy Arruabarrenę” wchodzi do gry

redakcja

Autor:redakcja

22 stycznia 2016, 10:40 • 2 min czytania 0 komentarzy

Prawdopodobnie najgorszy dyrektor sportowy w historii polskiej piłki dokładnie dziewięć lat temu objął swój stołek. Facet, który odpala przyszłego piłkarza Bayernu a bierze jakiegoś Arrucośtam… Wizjoner? Jeśli uznamy, że na mecie tej wizji jest ligowa szarzyzna – no to tak. Ostatnio wyznał, że chętnie wróciłby do Ekstraklasy. Nasza liga – owszem – lubi przyjmować z otwartymi ramionami synów marnotrawnych, ale aż tak ślepi to chyba w niej nie pracują.

Mirosław „Możecie sprzedawać Lewandowskiego, mamy Arruabarrenę” wchodzi do gry

Lewy – out, Arru – zapraszamy. To zdarzyło się tak dawno, a nadal śmieszy. To mniej więcej tak jakbyście stali na placu wypełnionym po brzegi przeróżnymi furkami i ktoś wam powiedział: – Weźcie sobie, którą chcecie. A wy… – Okej, to niech będzie Ford Escort! Owszem, ma swój urok, jest dość wygodny i tani w eksploatacji, no ale to Ford Escort. Mogliście wziąć Audi, Beemkę czy innego Merola.

Kiedy wszyscy wkoło już wiedzieli, że to patafian, który potyka się o własne nogi, Trzeciak nadal wierzył. – Jeszcze da radę, pokaże, na co go stać! – odgrażał się mniej więcej w tym stylu. No i odpalił, ale po odejściu z Legii. Hiszpański ogór to taki symbol nieudanego transferu, ale przecież było ich znacznie więcej. Pozostali hiszpańscy muszkieterowie – Inaki Descarga i „Tito” – okazali się szrotem podobnego kalibru, taki Balbino nie zagrał ani minuty, Martins Ekwueme także prawie nie odnosił się z ławki, a Krzysztof Ostrowski… Cóż, wszyscy wówczas wiedzieli, że to nie ten rozmiar kapelusza. Wszyscy poza Trzeciakiem, rzecz jasna.

Okej, były też celne strzały jak Takesure Chinyama czy Inaki Astiz, ale raczej robota Trzeciaka polegała na ściąganiu lewusów i kombinowaniu, jak tu się ich później pozbyć. Długo nie mieliśmy pojęcia, jak to możliwe, żeby człowiek, który całe życie spędził przy piłce, mógł pogonić Lewandowskiego z Legii, ale potem Trzeciak złapał za mikrofon i cała prawda wyszła na jaw – ten gość zwyczajnie nie ma pojęcia o piłce. Wygadywał, że Di Natale to zawodnik bez żadnej techniki (no umówmy się), Messi przy tempie Realu dałby radę co najwyżej 30 minut (hahaha), no i  – klasyk – że Lampard to piłkarz wypalony (po tych słowach zdobył jeszcze 72 gole, zanotował 39 asyst, wygrał Ligę Mistrzów i Ligę Europy).

Panie Trzeciak, wypalone – a raczej spalone – to ma pan mosty w ekstraklasie.

Reklama

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...