Reklama

Barcelońska myśl szkoleniowa. Enrique i Guardiola wśród najlepszych

redakcja

Autor:redakcja

30 listopada 2015, 21:51 • 3 min czytania 0 komentarzy

Trójka trenerów nominowanych do tytułu tego najlepszego w ubiegłym roku nie powinna zaskakiwać. Jedynie niedzielni kibice mogą być poruszeni obecnością na niej Jorge Sampaoliego, ale ten – przypomnijmy – poprowadził Chile do triumfu w Copa America. Josepa Guardioli i Luisa Enrique, czyli produktów szkoleniowej kuźni Barcelony, spodziewał się chyba każdy.

Ciekawe jednak, że Guardiola niemal od początku uważany był za wielkiego i nieprzeciętnego. Z Barceloną zdobył wszystko, co tylko było w zasięgu. Szansę na jej poprowadzenie dano mu po krótkim przeszkoleniu w rezerwach, obdarzając gigantycznym zaufaniem. Luis Enrique na swoją kolej musiał pracować i nie była to droga usłana różami. Też, podobnie jak Guardiola, zaczynał w rezerwach, ale później trafił do Romy, która to wypluła go z niesmakiem. Chciał zrobić z niej drugą Barcelonę, wprowadzić rządy autorytarne. Eksperyment okazał się kompletną, ale to kompletną klapą. Giallorossi nie załapali się nawet do Ligi Europy, a Enrique już na dzień dobry z trenerskim fachem przypięto łatkę nieudacznika. Łatkę, którą zmuszony był spierać dobrymi wynikami w Celcie Vigo. Dobrymi, ale nie jakimiś przesadnie cudownymi. W momencie zatrudnienia go w Barcelonie nie wszyscy byli jego zwolennikami, ale bycie gorszym niż Tata Martino, byłoby osiągnięciem nadzwyczajnym.

Barcelońska myśl szkoleniowa. Enrique i Guardiola wśród najlepszych

Z faceta we Włoszech wyśmianego i oplutego, przez wspomnianą Celtę, trafił do Barcelony, gdzie w pierwszym sezonie zdobył potrójną koronę. Też bywało różnie, też mówiło się o niesnaskach w szatni i piłkarzach nieakceptujących jego metod. W pewnym momencie hiszpańskie gazety były nawet przekonane, że straci pracę, ale dziś nikt już o tym nie myśli. Znalazł nić porozumienia, obronił się wynikami. To on jest zdecydowanym faworytem. Nominacja Sampaoliego to raczej sposób przyjaznego ukłonu w jego stronę, a Guardiola sięgnął zaledwie po mistrzostwo Niemiec, co przy dorobku byłego kumpla z boiska, wygląda mimo wszystko dość mizernie.

Co łączy wszystkich kandydatów? Na pewno indywidualne, szczególne podejście do futbolu, który bardziej niż dziedziną sportu stał sią dla nich dziedziną nauki. Ciekawą zależność zabserwował też francuski dziennikarz, Daniel Riolo, który zwrócił uwagę na to, że wszyscy trzej w mniejszym lub większym stopniu, czerpali od Marcelo Bielsy.

Reklama

Ciekawą, wartą zacytowania zależność, zauważył dziennikarz „Marki”, Marcos Lopez. Słusznie zwraca uwagę, że nieprzerwanie od pięciu lat najlepszym trenerem zostaje uznany fachowiec o usposobieniu ofensywnym. Ostatnim, który zgarnął statuetkę, a lubił parkować autobus, był – tu chyba nie będzie zaskoczenia – Jose Mourinho. Jego zdaniem filozofia Mourinho umiera, a piłka stopniowo kieruje się w stronę korzeni, gdzie w jednym szeregu z wynikami idzie też beztroska i dobra zabawa.

W szerszym gronie nominowanych byli też Massimiliano Allegri, Jose Mourinho i Laurent Blanc. Dwóch pierwszych kompletnie skwasiło ostatnie miesiące, a sukces trzeciego, czyli dublet we Francji z mocarnym Paris Saint-Germain okazał się sukcesem zbyt małym. Prawdę mówiąc, jeśli 11 stycznia Guardiola i Sampaoli będą mieli coś pożytecznego do roboty, to do Zurychu nie ma się nawet po co fatygować. Wygrany może być tylko jeden.

Guardiola i Enrique to produkty trenerskiej szkoły Barcelony, a o prowadzonym przez Sampaoliego Universidad de Chile, mówiło się: Barcelona z Ameryki. Dziś startują do konkursu na najlepszego trenera ubiegłego roku na świecie. Przypadek?

Najnowsze

Polecane

Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Szymon Szczepanik
0
Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Komentarze

0 komentarzy

Loading...