Reklama

Xabi Alonso. Generał środka pola

redakcja

Autor:redakcja

25 listopada 2015, 11:54 • 2 min czytania 0 komentarzy

Uwielbiany w Sociedad. Uwielbiany w Liverpoolu. Uwielbiany w Madrycie, teraz uwielbiany w Monachium. Nawet w Eibarze niezwykle ceniony, bo może grał tam krótko, ale gdy wybiła czarna godzina, a Eibar mógł stracić miejsce w La Liga, włączył się w zbiórkę pieniędzy. Umiejętności, charakter, klasa. Xabi Alonso, generał środka pola.

Xabi Alonso. Generał środka pola

Co tu dużo kryć – gdy przestanie grać, będzie go brakować. Nie jest może bajecznie uzdolnionym technicznie magikiem muraw, ale ma w sobie coś, co sprawia, że ciężko go nie lubić, a praktycznie nie da się nie szanować. Jego talent błyskawicznie dał o sobie znać: pamiętacie jeszcze, że w sezonie 02-03 Real Sociedad zdobył wicemistrzostwo Hiszpanii? Nie? No właśnie, a wylądowali raptem dwa punkty za Galacticos. Oczywiście Xabi już odgrywał wówczas kluczową rolę w drużynie, której jest wychowankiem. I tylko ojciec mógł być lekko rozczarowany, bo sam dwukrotnie wygrywał ligę z baskijskim klubem, grając w reprezentacji (jedyny gol w kadrze – na ŁKS-ie z Polską), a później zarabiając na transfer do Barcy.

6447277_football_382634c

Xabi wkrótce poszedł na Anfield, gdzie ściągnął go Rafa Benitez. To były jeszcze czasy, gdy Benitez nie był dyżurnym trenerskim pośmiewiskiem, w którego talent wątpią niemal wszyscy, ale jednym z najbardziej szanowanych szkoleniowców kontynentu. Ściągnięcie Alonso było strzałem w dziesiątkę: wkrótce odnieśli wspólnie swój słynny triumf w Lidze Mistrzów, bijąc Milan w Stambule. Xabi powiedział wówczas: to najlepszy moment w swojej karierze.

Co ciekawe, dziś mocno spekuluje się, że z Anfield nie chciał odchodzić. To różnica zdań z Benitezem miała sprawić, że poprosił o transfer. Jeśli to prawda, kibice „The Reds” nigdy Rafie nie wybaczą.

Reklama

Wciąż miał nosa do bramek – tu kapitalny gol z własnej połowy

Pięknych chwil do rozpamiętywania miało być wkrótce więcej. Należał do kręgosłupa reprezentacji, która niepodzielnie rządziła na świecie, wygrywając dwa mistrzostwa starego kontynentu i jeden mundial. Klubowo? Krocie zapłacił za niego Real, a na Bernabeu szybko stał się jedną z ikon nowej ery „Królewskich”. Sukcesy? Przede wszystkim wyczekiwany triumf numer dziesięć w Lidze Mistrzów, ale smak zwycięstwa w La Liga dla każdego Hiszpana też jest wyjątkowy. Do tego „mniejszej” wagi puchary, jak choćby Copa del Rey czy Superpuchar Europy.

Potem wziął go Pep do Monachium i Xabi błyskawicznie się wpasował. Mierzy w kolejny skalp w Lidze Mistrzów, w Bundeslidze zdążył zostać kolekcjonerem. Pytanie „co potem, czy wróci do Sociedad na stare lata” jeszcze nie musi wchodzić w życie, wydaje się, że mamy do czynienia z graczem wyjątkowo długowiecznym. I bardzo dobrze, bo to jeden z najlepszych pomocników swojego pokolenia, niech cieszy swoją grą jak najdłużej.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...