Reklama

Król bilarda poprowadzi watahę? Oto Douglas Costa, nowa gwiazda futbolu

redakcja

Autor:redakcja

30 października 2015, 09:12 • 8 min czytania 0 komentarzy

Mówiono, że wtorek może okazać się dniem, w którym Bayern straci szansę na potrójną koronę. Ubiegłoroczny triumfator DFB Pokal VfL Wolfsburg podejmował Monachijczyków na własnym obiekcie w 2 rundzie pucharu. Rozpoczęła się piętnasta minuta. Przyjęcie, poprawka, zryw niczym Strusia Pędziwiatra uciekającego przed Kojotem i wystrzelenie rakiety ziemia-powietrze. Diego Benaglio bez szans. Później poszło jak z płatka. 

Król bilarda poprowadzi watahę? Oto Douglas Costa, nowa gwiazda futbolu

Daglas Koszta, Duglas Kosta, a może jeszcze inaczej? Słuchając we wtorkowy wieczór wymowy godności naszego dzisiejszego bohatera byliśmy zakręceni jak Héctor Bellerin, usiłujący wysiąść z brazylijskiego rollercoastera. – On jest mistrzem. Bardzo mocno trzyma się na nogach, jest niesamowicie silny, świetnie drybluje, kreuje sytuacje bramkowe w niestandardowy sposób, a jego największą zaletą jest szybkość – mówił po prezentacji w Monachium zakochany w nim na zabój Mircea Lucescu, który ukształtował go jako piłkarza.

Nikt nie zna go jak rumuński trener. Brazylijczyk w meczu otwierającym nowy sezon Bundesligi rozwinął kosmiczną prędkość 32.5km/h.

A zaczęło się w… Hamburgu

Lato 2008 roku. Typowe brazylijskie przedpołudnie w trochę ponad stutysięcznym miasteczku Sapucaia do Sul, położonym na samym południu kanarkowej krainy. Mama Marlene smaży ziemniaki, które będą dodatkiem do ryżu, fasoli i steka. Dzwoni telefon. Anderson, Amanda i Victoria wsłuchują się w telefoniczną rozmowę. Oni już wiedzą, że ich brat nie skończy na ulicy rozdając ulotki. – Jestem dumna, że moim synem zainteresowany jest taki klub jak Manchester United. Nie jest on jednak jeszcze gotowy na przeprowadzkę za ocean. Najważniejsze jest przygotowanie mentalne, a dopiero później pomyślimy o wyjeździe – mówiła wtedy mama 18-latka.

Reklama

Zainteresowanie wkraczającym w dorosłe życie Douglasem mocno wzrosło po młodzieżowym turnieju PUNTA CUP rozgrywanym w urugwajskim Punta del Este. Filigranowy chłopak został wybrany najlepszym piłkarzem turnieju, a dodatkowo na jego głowę nałożono koronę króla strzelców. Kilka miesięcy później zadebiutował w pierwszej drużynie Gremio Porto Alegre, do którego trafił przez młodzieżową ekipę tego klubu, a pierwsze piłkarskie kroki stawiał w EC Novo Hamburgo, oddalonym o 20 km od jego rodzinnej miejscowości. Co ciekawe, Nowy Hamburg został założony przez niemieckich imigrantów, a świat usłyszał o Douglasie mocniej podczas pierwszego ligowego starcia Bayernu z… HSV.


Debiut w seniorskiej piłce, 4.10.2008. Gremio – Botafogo 2:1

2009 rok był przełomowy dla jego kariery. Obserwowali go skauci największych klubów, a z ramienia Realu Madryt podczas mundialu U20 przyglądał mu się Predrag Mijatović. To jednak nie on był największym adoratorem jego umiejętności, a sir Alex Ferguson. – On jest najczystszym talentem w Ameryce Południowej – twierdził z największym przekonaniem.

Coś nam się wydaje, że do tej pory szkocki menadżer pluje sobie w brodę, a wraz z nim kibice z czerwonej części Manchesteru. United kładło na stół 7 milionów funtów plus zmienne, ale zadłużone Gremio nie chciało słyszeć o takiej kwocie. Włodarze angielskiego klubu uznali, że 21 milionów to za dużo na chłopaka, który dopiero stawiał swoje pierwsze kroki w seniorskiej piłce. Najbardziej zdeterminowany był doniecki Szachtar, który pozyskał Douglasa kilka miesięcy później za – uwaga – 8 milionów euro. Da się? – Oglądaliśmy mecz mistrzostw świata U-20 siedząc przy grillu. Jedzenie było ciepłe, ale dopiero oglądając akcje w wykonaniu Douglasa robiło nam się gorąco – mówił skaut Szachtara Franck Henouda, który okazał się kluczowy przy transferze młodego brasileiro.

Mała Brazylia

Szachtar dla młodego chłopaka był miejscem z pozoru idealnym. Grająca efektowny futbol ekipa, mnóstwo rodaków, świetny, kochający futbol na tak trener. – To moja mała Brazylia, praktycznie z każdym mogę rozmawiać po portugalsku – mówił zachwycony początkami.

Reklama

Grało się w piłkę, ale wolny czas trzeba było jakoś spędzać. Można stwierdzić, że ulubionym kolorem Douglasa jest zielony. Niektórzy nazywają go nawet królem bilarda, a także pokera, ale czy gra na zielone, potwierdzić się nie udało. No i trawa, ta na boisku oczywiście. Douglas twierdzi, że wszystkiego nauczył go ojciec. – To chyba przeznaczenie, że wybrałem dla niego takie imię. Z Novo Hamburgu pochodzi inny Douglas, który z Interem zdobył wszystko, co się tylko dało. Wierzę, że to znak, a mój syn osiągnie to co największy bohater naszej ziemi – mówił o Maiconie ojciec Costy.

Foto 2 - DouglasKról bilarda z tatusiem

Cukierkowo było do czasu. – Trochę zimno i ludzie nie są tak otwarci jak w mojej ojczyźnie. Nie mogę się do tego przyzwyczaić, bo tu wszyscy patrzą na ciebie z nieufnością – coraz częściej można było usłyszeć narzekającego Costę.

5 mistrzostw, 3 puchary, tyle samo superpucharów. Młody chłopak na Ukrainie nie wykręcał jakichś spektakularnych liczb, a najwięcej punktów w klasyfikacji kanadyjskiej zdobył w sezonie 2013/14, gdzie strzelił 7 goli i zaliczył 14 asyst. Szerszemu gronu publiczności pokazał się podczas magicznego wieczoru z Champions League, gdzie strzelił 2 gole oraz zaliczył asystę w meczu przeciwko Realowi Sociedad. Później zaczęło robić się dla niego trochę za ciasno, a w dodatku sytuacja polityczna stała się dramatyczna. Po sparingu rozegranym w lipcu 2014 roku we Francji Douglas wraz z kilkoma kolegami przeprowadził próbę ucieczki. – Chłopaki nie chcą wracać na Ukrainę, bo czują strach przed ogarniętym wojną Donieckiem, a w Charkowie czują się źle. Dodatkowo wieści o zestrzelonym malezyjskim samolocie nie mogą być lekceważone. Mają już dość i nie można im się dziwić – pisali wtedy dziennikarze.

Costa miał trafić do AS Monaco w celu zastąpienia Jamesa Rodrigueza, ale ostatecznie skrzydłowy powrócił do Donbasu i grał dalej dla Szachtara. Ostatni sezon na Ukrainie był dla Brazylijczyka słaby, ale w tak sprzyjających do gry okolicznościach, uprawiania futbolu odechciałoby się chyba każdemu. Transfer do Bawarii okazał się dla piłkarza jak i klubu strzałem w dziesiątkę, ale z pozoru malutki niuans sprawił, że Douglas nie biega dziś po angielskich boiskach. Mianowicie Chelsea – o której marzył – nie sprowadziła zimą Costy tylko dlatego, że nie mógłby grać wiosną w Lidze Mistrzów. Szachtar żądał 35mln twardej europejskiej waluty, ale Londyńczycy byli skłonni zapłacić jedynie 18. Fani The Blues do tej pory muszą pukać się w czoło, bo Jose Mourinho postawił na transfer Juana Cuadrado, za którego wyłożył – bagatela – 32mln euro.

Wilk prowadzący watahę?

Rzuć mnie na pożarcie wilkom, a ja stanę na czele by je poprowadzić – tak mniej więcej w luźnym tłumaczeniu brzmi motto życiowe Douglasa. Piłkarz Bayernu wpisuje się idealnie w portret typowego brazylijskiego piłkarza, który hołduje zasadzie ousadia e alegria – czyli coś w rodzaju zdrowej bezczelności i radości z gry. Nietuzinkowy, często ośmieszający rywala drybling, ruchy uderzającego capoeiristy i wieczny banan na twarzy. Po jego pierwszych występach w barwach klubu grającego na Allianz Arena są przesłanki ku temu, by myśleć o Douglasie jako liderze ciągnącym ten wózek w najtrudniejszych chwilach. Jego nieprzewidywalność może okazać się bezcenna w najważniejszych starciach tego sezonu. Francuz Ribbery i Holender Robben w dwóch ostatnich sezonach, albo zostali całkowicie zneutralizowani (patrz dwumecz z Realem z sezonu 2013/14), albo w ogóle nie zagrali przez kontuzje (zeszłoroczne półfinały z Barceloną). Krótko mówiąc – nie było ich, gdy zespół potrzebował ich obecności najmocniej. Coraz głośniej możemy myśleć, że Costa jest osobą, która poprowadzi wygłodniałą watahę Pepa do wszystkich możliwych triumfów.

A chyba nie ma wśród nas wielu osób, które tuż po ogłoszeniu transferu opiewającego na 30mln euro nie poddało tego czynu w wątpliwość. Wiedzieliśmy, że jest w Szachtarze niezły piłkarz z brazylijskiego zaciągu, ale chyba żaden zdrowo myślący człowiek nie pomyślał, że może on zastąpić duet Robben – Ribery. I to w jakim stylu! Nic dziwnego, że Costa nazywany jest drugim Ronaldinho. Teraz nie chodzi już tylko o powiązania związane ze wczesnym stadium ich kariery. – Uwielbiam tego piłkarza, to mój wzór, a ponadto zaczynał grać w Gremio tak jak ja. Znam go osobiście, bo często widuję się z jego bratankiem – mówił Costa.

Pamiętacie te spoty o Joga Bonito? Douglas mógłby być dzisiaj obok Neymara głównym ambasadorem tej filozofii. Oprócz zachwycającej nawet najbardziej zgorzkniałych zwolenników catenaccio efektowności, dokłada niesamowitą na początku sezonu efektywność. Dotychczas strzelił 3 gole i zaliczył 12 asyst w 15 spotkaniach, czyli w protokole meczowym jego nazwisko widnieje statystycznie po każdym meczu. Szklani i co raz starsi Robben i Ribery chyba czują pot na plecach patrząc na grę tego niekonwencjonalnego Brazylijczyka. – Czy Douglas mi się podoba? Ten chłopak ma potencjał do zostania jednym z pięciu najlepszych skrzydłowych na świecie. Ale na chwilę obecną jednak duet Costa – Coman ma się nijak porównując go do pary Robben – Ribery. Przed tymi chłopakami jeszcze ogrom pracy, żeby dorównać swoim starszym kolegom – studzi entuzjazm Pep Guardiola.

Ciekawi nas czy zdanie szefa podzielają fani Bayernu, których Douglas rozkochuje niemalże każdym zagraniem. Na chwilę obecną ceny jakie Manchester City zapłacił za Kevina de Bruyne czy Raheema Sterlinga, albo PSG za Angela di Marię wydają się być ponurym żartem. Ponadto wiele wskazuje na to, że Bayern trafił szóstkę w totka, a za los zapłacił kilka hrywien. – Douglas wie, że nie samą zabawą żyje piłkarz, a poważne traktowanie futbolu pozwala dojść na szczyt. W Doniecku wygrywał bez przerwy i jest zaprogramowany na ciągły sukces. Trafił idealnie, bo jego mentalność jest tożsama z tą Bayernu – mówi o swoim byłym podopiecznym Mircea Lucescu.

Foto 3 - DouglasDouglas naśladuje swojego kolegę z drużyny

Obecnie trudno sobie wyobrazić bawarską ekipę bez Costy, ale czy rolę wilczego prowodyra przybrał już w swojej kadrze? Niekoniecznie. Skrzydłowy Bayernu wystąpił w dwóch ostatnich spotkaniach Seleçao, ale pamiętajmy, że zabrakło zawieszonego Neymara. Brazylijskie media zastanawiają się w jaki sposób Dunga poradzi sobie z ofensywnym kłopotem bogactwa na mecz eliminacyjny z Argentyną. Douglas jeszcze nie przekonał do siebie wszystkich rodaków, ale jest na dobrej drodze. Czytając komentarze na największych brazylijskich portalach dowiemy się, że lepsi są co prawda Lucas Moura czy Roberto Firmino, nie mówiąc o Philippe Coutinho, ale inni twierdzą, że Costa jest poziom wyżej od samego Neymara. Cóż, ile głów, tyle opinii. Jedno jest pewne. Jeśli w dalszym ciągu ten chłopak będzie notował tak spektakularne występy jak na początku sezonu, niedługo zostanie jedną z głównych twarzy brazylijskiego futbolu. Przydałoby się trochę więcej polotu i finezji w tej smutnej ostatnimi czasy reprezentacji.

DAMIAN SOKOŁOWSKI

Najnowsze

1 liga

Zagłębie mogło wygrać po raz pierwszy od września, ale wypuściło dwubramkową przewagę

Bartosz Lodko
0
Zagłębie mogło wygrać po raz pierwszy od września, ale wypuściło dwubramkową przewagę
Tenis

Iga Świątek awansowała do 1/2 turnieju w Stuttgarcie. Nie było łatwo

Kacper Marciniak
0
Iga Świątek awansowała do 1/2 turnieju w Stuttgarcie. Nie było łatwo

Niemcy

Niemcy

Oficjalnie: Julian Nagelsmann nie dla Bayernu. Niemiec zostaje w reprezentacji

Damian Popilowski
2
Oficjalnie: Julian Nagelsmann nie dla Bayernu. Niemiec zostaje w reprezentacji
Niemcy

Była gwiazda Bayernu: Neuer jest na tym samym poziomie co Messi

Maciej Szełęga
7
Była gwiazda Bayernu: Neuer jest na tym samym poziomie co Messi
Niemcy

Polski trener w Leverkusen: Bayer ma wizję, by co sezon grać o mistrzostwo

Damian Popilowski
0
Polski trener w Leverkusen: Bayer ma wizję, by co sezon grać o mistrzostwo
Liga Europy

Trzy wyzwania przed Bayerem. Na realizację jednego ma 9% szans, drugiego nie osiągnął nawet Real

7
Trzy wyzwania przed Bayerem. Na realizację jednego ma 9% szans, drugiego nie osiągnął nawet Real

Komentarze

0 komentarzy

Loading...