Reklama

George Best wypiłby ich zdrowie. Irlandia Północna czeka na Euro

redakcja

Autor:redakcja

10 października 2015, 13:40 • 11 min czytania 0 komentarzy

Irlandia Północna piłkarsko jest i będzie w cieniu Georga Besta. Tym razem jednak ci wyrobnicy zrobili coś, za co sam Best wzniósłby toast, przepił szampanem, a potem zaprosił wszystkich zawodników na całonocną balangę z nim w roli wodzireja. Nieco ponad półtora miliona mieszkańców, ogromne tarcia wewnętrzne na tle polityczno-wyznaniowym, za plecami lata masakr i zamachów. Ale teraz, po trzech dekadach czekania na wielki turniej, czternastu nieudanych eliminacjach, piłkarze dali Ulsterowi chwilę wytchnienia i radości, proponując pojednanie. Mało kto będzie grał na Euro o taką stawkę, co oni.

George Best wypiłby ich zdrowie. Irlandia Północna czeka na Euro

Map_of_predominant_national_identity_in_the_2011_census_in_Northern_Ireland

Najważniejsza mapa Ulsteru: podział polityczno-religijny. Kto za przyłączeniem do Irlandii, kto za pozostaniem przy Wielkiej Brytanii, kto katolik, kto protestant.

20148178429430734_20

***

Reklama

Josh Magennis był na tyle obiecującym bramkarzem, by łapać się do kadr młodzieżowych Irlandii Północnej, a nawet w wieku 17 lat usiąść na ławce Cardiff w Pucharze Ligi na mecz z Liverpoolem.

Był 2007 rok. Dwa lata później został napastnikiem.

Podobno Neil Ardley, ówczesny szef akademii Cardiff, wprost powiedział młokosowi, że ten nie ma potencjału na zostanie profesjonalnym bramkarzem, ale ma inklinacje do gry w ataku. Brzmi to skrajnie nieprawdopodobnie, ale cała historia młodego, który w wieku niemal seniorskim zmienia pozycję w tak radykalny sposób, taka właśnie jest, więc cholera ich wie. Tak czy inaczej wkrótce Magennis otrzymywał szanse w Championship – epizodyczne, ale jednak 130 minut uzbierał.

Nie okazał się drugim Bestem – garść występów, nieudane wypożyczenie do Grimsby, pożegnanie z Walią. Trenerzy Cardiff polecili go Aberdeen, dzięki czemu załapał się w Szkocji, ale tam wsławił się głównie samobójem i przyłożeniem ręki do rekordowego 0:9 z Celtikiem.

Wkrótce chciano go pożegnać. Problem w tym, że nikt go nie chciał. Z braku laku zaczęto próbować chłopa na innej pozycji i okazało się, że całkiem niezły z niego boczny defensor. Rozkręcił się, grywał i na boku obrony, na prawej pomocy, ale czasem wracał na atak.

Dziś jest ważnym punktem Kilmarnock, znowu najczęściej występując roli „dziewiątki”. W tym sezonie strzelił już cztery gole, ale przede wszystkim – zaczął strzelać też dla reprezentacji. To jego gol na 2:0 pozbawił złudzeń Greków na Windsor Park i właściwie przypieczętował Euro. Tak jest: historyczny awans Irlandii Północnej klepnął facet, który jeszcze niedawno był bramkarzem.

Reklama

„The moment they waited a generation for” po golu Magennisa – mocna sprawa, pewnie przejdzie do historii tamtejszego komentarza sportowego. Od 1:30

***

„Gdy myślę o swojej karierze zawsze mam ten sam wniosek: to niemożliwe. Wręcz surrealistyczne.”

Josh Magennis

***

Takich Magenissów w kadrze Irlandii jest więcej – spokojnie, nie wypuszczają w pole zastępu byłych golkiperów, ale jednak to nie są piłkarze, którzy urodzili się z bożą iskrą.

Gwiazdą ataku jest Kyle Lafferty, który wkurzał wszystkich na Ibrox, którego pogoniono z Rizesporu, a który teraz siedzi na trybunach Norwich. Wieczna primadonna, która jednak w barwach narodowych zasuwa aż miło i jest bezcenna dla drużyny O’Neilla.

ROX Nicola Mimnagh 3Cóż, pewnie trudno skupić się na boisku, jak ma się za żonę miss Szkocji

Idźmy dalej: na bramce McGovern z Hamilton Academical, szkockiego średniaka. Na stoperze trzydziestopięcioletni McAuley z WBA, typowy wyrobnik, a który zapisze piękny ostatni rozdział swojej kariery. Są Cathcart z Watford, Brunt z WBA, Dallas z Leeds, Norwood z Reading, kojarzyć możecie młodego McNaira, któremu Van Gaal dał trochę pograć w United. Pierwszy skład jeszcze jak cię mogę, ekipa – mniej więcej – rodem z Championship, ale dalej? Kadrowicze z MK Dons, Luton, Notts County. Goście z League One, League Two. Wciąż abonament na powołania ma nawet stuletni Roy Carroll, który dekadę temu siedział na ławie w Man Utd.

tumblr_lu571tbXSH1qcs3bmo1_1280Niezła paka, co? I wśród nich Carroll

To nie jest złote pokolenie, ta kadra nijak się ma jakościowo do tej, którą Irlandia Północna miała w latach osiemdziesiątych, gdy awansowała na dwa mundiale. Można zaryzykować twierdzenie, że podobnej klasy reprezentacje już im się trafiały, ale to teraz zaiskrzyło. Czynników jest wiele – łatwiejsza droga do awansu, grupa śmiechu, właściwy trener, a także doskonała atmosfera, bo jak stwierdzają sami piłkarze: to właściwie nie szatnia, a paczka kumpli, którzy trzymają się też ze sobą poza boiskiem.

***

„Popłakaliśmy się na koniec z Hughsiem. Znam go odkąd mam dziesięć lat, to mój najlepszy kumpel, więc osiągnąć awans wspólnie to naprawdę coś wyjątkowego”.

Gareth McAuley o Aaronie Hughesie.

***

Jeśli kogoś w tej ekipie trzeba by określić mianem gwiazdy, to jest na nią tylko jeden materiał: Steven Davis, kapitan. Od dziecka fanatyku Glasgow Rangers,  klubu w Ulsterze z religijno-politycznych przyczyn uwielbianego, bo to także symbol protestantów i unionistów. Davis dorobił się nawet opaski kapitańskiej ekipy z Ibrox – fakt, który napawał dumą wiadomą część Belfastu i okolic.

Northern Ireland v Greece - UEFA Euro 2016 Qualifying Group F

Dziś gra w Southampton, a więc klubie nieprzypadkowym. Nieprzypadkowy jest też fakt, że jedyną porażkę eliminacji Irlandia Północna zaliczyła, gdy musiała wystąpić bez niego. Wszyscy podkreślają: ten środkowy pomocnik to dusza, serce i płuca drużyny, nie mówiąc już o tym, że czysto piłkarsko umie najwięcej.

To on strzelił dwa gole Grekom na Windsor Park. Trafienia zadedykował zmarłej mamie: – Nie planowałem tego, po prostu poniosły mnie emocje i jakoś zacząłem myśleć o niej. Była moją najwierniejszą fanką, chodziła na mój każdy mecz na Windsor, a tej historycznej chwili nie widziała.

***

Screen Shot 10-10-15 at 09.56 AM

Michael O’Neill objął stołek trenera kadry Irlandii Północnej mając w CV wprowadzenie Shamrock Rovers do fazy grupowej Ligi Europy. Trzeba jednak powiedzieć bez ogródek: pierwsze eliminacje pod jego wodzą, te do brazylijskiego mundialu, były katastrofą.

Wyniki tragiczne. Jedno zwycięstwo na dziesięć meczów. A wszystko po obiecujących kwalifikacjach do Euro 2012, gdzie promocji nie było, ale udało się wygrać ze Słowacją na wyjeździe czy zremisować na Windsor Park z Włochami. Po takich meczach porażki z Azerbejdżanem i Luksemburgiem miały wyjątkowo gorzki smak.

Domagano się głowy O’Neilla, ale federacja nie ugięła się. Ich zdaniem zespół choć nie miał wyników, to szedł w ciekawą stronę. Okazało się, że działacze mieli rację, bo dziś podkreśla się, że Irlandia Północna nie tylko awansowała na Euro, ale zrobiła to również prezentując bardzo fajną piłkę.

O’Neill to trener nowoczesny, raczej naukowiec zagrzebany w tabelkach excela niż Smuda analizujący wchodzenie po schodach. Nie znaczy to jednak, że jest oderwany od szatni i liczy się dla niego tylko statystyka – wydaje się, że łapie właściwy balans, bo wyrósł na lidera szatni, który ma nie tylko posłuch, ale który jest też zwyczajnie po ludzku lubiany przez podopiecznych. Udało mu się nawet wykrzesać pełnię motywacji od Lafferty’ego, co nie udało się wcześniej chyba nikomu. Miewa niebanalne pomysły, jak choćby zaproszenie na spotkanie z piłkarzami słynnego golfisty Rory’ego McIlroya albo bokserskiego mistrza Carla Framptona.

PANews BT_P-f080262a-92b7-43c7-9904-9752fe8b60f6_I1

Trwają negocjacje na temat nowego kontraktu – bieżący wygasa po Euro. Pewnie O’Neill znalazłby zatrudnienie w Anglii, w najgorszym wypadku w ambitnym zespole Championship. Sam chce pracować dalej, ale stawia warunek: czteroletnia umowa. Federacja chce krótszej, dwuletniej. Właściwie powinni mu zaufać i koniec pieśni, długofalowe myślenie już raz się opłaciło, prawda? Może obawiają się pomysłów O’Neilla, który zdążył już przyznać, że dla niego kolejne eliminacje byłyby poligonem doświadczalnym pod te o Euro 2020.

***

To, co zrobiliśmy jest ogromną sprawą dla całego kraju i miejmy nadzieję, że pomoże nas zjednoczyć.

Steven Davis

***

Nigdy nie kibicowałbym Irlandii Północnej bo wiem, że nie jestem mile widziany na Windsor Park ze względu na to, że jestem katolikiem. Neil Lennon otrzymywał groźby śmierci, to co ja mam powiedzieć?

***

21 września 2002, w federacji Irlandii Północnej odbierają telefon. Treść rozmowy krótka i rzeczowa: jeśli Neil Lennon wyprowadzi Irlandię Północną jako kapitan na mecz z Cyprem, zostanie zabity.

Telefon odbył się raptem kilka godzin po kolejnym wybuchu bomby-pułapki w Belfaście, a także poprzedzony został dziesiątkami gróźb malowanych na murach w rodzinnym mieście Lennona, Lurgan. W takich warunkach, pamiętając o tym co się wówczas działo w Ulsterze, trudno zlewać pogróżki. Lennon skończył karierę reprezentacyjną będąc bez dwóch zdań jednym z najlepszych piłkarzy Irlandii Północnej swojego pokolenia, jeśli nie najlepszym.

Neil_Lennon-n-irel_1876945i

Lennon to katolik, nacjonalista, ale nie przeszkadzał trybunom (i pewnym organizacjom) aż tak, dopóki grał w Leicester. W przeszłości zdarzało się, że katolik był kapitanem kadry – takim był choćby Martin O’Neill, jednak on nie grał wówczas dla znienawidzonego przez unionistów Celtiku Glasgow, to ten transfer Lennona zmienił wszystko. Nieustanne wyzwiska ze strony własnych kibiców jeszcze znosił, ale przed Cyprem miarka się przebrała.

***

Nie kibicuję Irlandii Północnej. W piątek rano nie włączyłem nawet radia jadąc do pracy, bo miałem dość słuchania o awansie. Kibicuję Irlandii w rugby, boksie, hokeju, kibicuję Irlandii we wszystkim.

***

Ed27-FootballRiotsŹródło: Illustrated London News

Boxing Day 1948 roku. Elektryzujące starcie na szczycie pomiędzy katolickim Belfast Celtic i protestanckim Linfield na Windsor Park. Przy stanie 1:0 dla Linfield, sędzia gwiżdże karnego dla Celtiku. Harry Walker podchodzi do jedenastki, ale nie zdąży strzelić – setki kibiców gospodarzy przełamują policyjny kordon i wdzierają się na boisko w makabrycznym pitch invasion.

Niektórzy piłkarze Celtiku zdołają zbiec i schować się w szatni, ale wielu oberwie. Jeden z nich, Jimmie Jones, zostanie skatowany. Jimmie był dwudziestolatkiem, któremu wróżono wielką przyszłość – najlepszy strzelec mocnego Celtiku, lokalny gwiazdor. W rzeczonym meczu jedno z jego wejść było tak ostre, że Bob Bryson z Linfield złamał nogę. Trybuny odpłaciły Jimmiemu pięknym za nadobne, bo został tak zbity, że już nigdy nie zdołał wrócić na boisko. Ironii dodaje fakt, że Jimmie był… protestantem.

Na boisko nie wrócił też utytułowany, mający na koncie kilkanaście mistrzostw Belfast Celtic, który rozwiązał działalność – po części argumentowano to niechęcią do funkcjonowania w tak toksycznych warunkach, po części mówiło się o problemach finansowych. Prawda, jak zwykle, leży pewnie po środku.

Oczywiście inne katolickie ekipy wciąż grały w lidze, więc do zajść od czasu do czasu dochodziło

 ***

Donal Gray w wieku 15 lat podpisał kontrakt z Portadown, w wieku 17 trafił do szkockiego Partick Thisle, a w wieku 19 wrócił ze Szkocji do Glenavonu – zmarła mu mama, a ojciec potrzebował pomocy w domu. Donal zawsze marzył o reprezentowaniu Celtiku albo Liverpoolu, pewnie szanse na realizację marzeń miał nikłe, ale nie musiał wcale kończyć kariery przed dwudziestką, a jednak tak się stało i wszystko przez przekonania polityczne oraz religię.

„Było ich sześciu, wszyscy w kominiarkach. Wdarli się do domu, jeden przystawił mi pistolet do głowy i kazał wyjść. Nie myślałem, że mnie zabiją, ale bałem się, że już nigdy nie zagram w piłkę. Bili mnie pałkami i metalowymi prętami. Po wszystkim byłem oszołomiony, leżałem półmartwy, aż sobie poszli”.

Screen Shot 10-10-15 at 10.10 AM

Oberwał między innymi nabijaną gwoździami pałką, miał wiele ran kłutych, połamane doszczętnie nogi. W żaden sposób nie sprowokował napastników – w latach 90tych „karne pobicia” na tle wyznaniowo-politycznym były na porządku dziennym.

„Byłem w formie i miałem nadzieję wrócić do Szkocji albo znaleźć angielski klub. To będzie musiało zaczekać, ale zrobię to”.

Donal nigdy nie wypłynął. Lekarze już tuż po zajściu dawali mu złe prognozy, mówili, że doznał kontuzji, które w większości przypadków kończą wyczynową karierę.

***

„Każdy katolik idący na Windsor Park uprawiał dawniej hazard. Gdybyś pechowo dobrał trybunę, mogliby cię zabić.”

David Hassan, ekspert od historii sportu Irlandii Północnej z Uniwersytetu Ulster.

***

Ostatnia kolejka eliminacji World Cup 1993, starcie Irlandii i Irlandii Północnej na Windsor Park. W najgorętszym okresie, tylko tamtego roku w różnych zamachach zginęły 23 osoby. Irlandia trenowała pod osłoną policji, wszędzie witały ją wyzwiska i najbardziej obraźliwe przyśpiewki, jakie tylko miejscowi byli w stanie wymyślić. Nienawiść parowała nad stadionem.

Południowcy potrzebowali remisu by awansować na mundial, ale reprezentanci Ulsteru objęli prowadzenie. Sam selekcjoner Irlandii Północnej, Billy Bingham, nie potrafi opanować emocji i prowokująco machał ręką trybuny, by te jeszcze bardziej dopiekły rywalom. „Podpalone” sektory zaczynają śpiewać z jeszcze większą niż zwykle zajadłością.

David Hassan: – Wtedy wzmocniło się tylko przekonanie katolików, że Irlandia Północna nie jest miejscem, w którym są mile widziani, a reprezentacja piłkarska nie jest ich drużyną.

Pokrzyczeli, ponadawali, wielkie mi halo! Tak chciałoby się powiedzieć. Ale to były upiorne i cholernie niebezpieczne czasy. Podczas rzeczonego mundialu, na który Irlandia ostatecznie awansowała, sześciu ludzi zostało zastrzelonych w pubie podczas oglądania meczu południowców.

Podczas czy raczej należy powiedzieć: „za”?

***

Nie oglądałbym reprezentacji Irlandii Północnej nawet gdyby grała na moim podwórku.

***

Sectarian violence in Northern IrelandWybite szyby w autobusie wiozącym fanów na mecz

To tylko kwestia czasu aż kogoś zabiją. Żaden mecz nie jest tego wart.

Gary Arthurs, kibic Cliftonville po zamieszkach, które wybuchły podczas meczu z Portadown w 1996. Fani przyjezdnych zostali obrzuceni kamieniami, zaatakowano też ich autobus.

***

Jest pomysł, by utworzyć wspólną reprezentację obu Irlandii. Pod wspólnym szyldem grają rugbiści, boksują pięściarze, więc jak widać można można, a byłby to zdecydowanie krok ku zakopaniu topora wojennego, krok mający szeroki oddźwięk. W futbolu jednak jest silniejsza opozycja na starty pod wspólną banderą – dla jednych kibicowanie to kwestia niemal tożsamościowa, inni równie ostentacyjnie zlewają kadrę. Owszem, są też głosy, że byłby to dobry pomysł, co jakiś czas poddaje się to pod dyskusję, ale póki co trochę na takiej zasadzie, na jakiej Janek Tomaszewski regularnie raz do roku wyciąga z szafy propozycję fuzji ŁKS-u i Widzewa.

Ciekawostką fakt, że niektórzy kadrowicze Ulsteru uciekają na południe reprezentować barwy Irlandii. Każdy obywatel Irlandii Północnej ma prawo wybrać czy chce mieć paszport irlandzki czy brytyjski i kilku piłkarzy – choćby Darren Gibson, James McClean – również skorzystało z tego prawa, zarazem zmieniając kadrę.

 

large

***

„It’s just like watching Brazil!” – często spotykana przyśpiewka na na Windsor Park. Czasem używana w celach ironicznych, ale czasem – jak po hat-tricku Healy’ego z Hiszpanią – zupełnie serio, pochwalnie. Najsłynniejszą przyśpiewką jest jednak osławione „Billy Boys” („Fenian” to określenie dotyczące irlandzkich nacjonalistów):

Hello, Hello
We are the Billy Boys
Hello, Hello
You’ll know us by our noise
We’re up to our knees in Fenian blood
Surrender or you’ll die

***

Ulster się zmienia. Wiele z przytoczonych wyżej historii dotyczy może nie zamierzchłych czasów, ale jednak dość odległych. Wszystkie trendy pokazują, że idzie ku lepszemu, ku może nie zasypaniu dzielących obie stron przestrzeni, ale chociaż położeniu nad tą przepaścią kilku solidnych mostów. Szczególnie najmłodsze pokolenia, nie pamiętające mrocznych lat 90tych, idą tym torem, choć oczywiście sytuacja pozostaje patowa. Można jednak sprawić, by codzienne życie drzwi w drzwi zwaśnionych społeczności odbywało się na nieco normalniejszych zasadach i reprezentacja już zrobiła sporo, by nieco te procesy przyspieszyć, a na Euro znowu walczyć będzie o cud nie tylko boiskowy.

Leszek Milewski

Najnowsze

Ekstraklasa

Trela: Gotowi na czarną godzinę. Dlaczego kluby muszą dać sobie prawo do gorszego sezonu

Michał Trela
0
Trela: Gotowi na czarną godzinę. Dlaczego kluby muszą dać sobie prawo do gorszego sezonu

Komentarze

0 komentarzy

Loading...