Reklama

Topielec wykonuje nerwowe ruchy. Tym razem z Gostomskim…

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

06 października 2015, 13:48 • 2 min czytania 0 komentarzy

Lech Poznań się topi. I jak to zwykle bywa w takich niewesołych sytuacjach – nieważne czy mówimy dosłownie o problemach w wodzie czy też w przenośni – wykonuje szereg nerwowych, nie zawsze potrzebnych ruchów, byle pozostać jakoś na powierzchni. Na rozmaitych portalach czytamy dziś, że ostatnim z nich jest przesunięcie do rezerw i decyzja o zakończeniu współpracy zimą z Maciejem Gostomskim, który beznadziejnie zagrał w Krakowie. W sumie nihil novi, bo wcześniej na pożarcie został rzucony sprowadzony latem Thomalla, ale cóż, jakoś ciężko nam przejść z tym ot tak do porządku dziennego. 

Topielec wykonuje nerwowe ruchy. Tym razem z Gostomskim…

Nie chodzi tu nawet o samego bramkarza. To raczej on powinien bronić, a niekoniecznie powinno się bronić jego. Przeciętny zawodnik na swojej pozycji. Coś tam zawalił (np. finał Pucharu Polski), coś tam uratował (mecz w Gdańsku z Lechią poniekąd o mistrzostwo). W ostatecznym rozrachunku jest pewnie pod kreską, ale to w sumie nieważne. Trzeba spojrzeć szerzej, na zarządzenie Lecha sytuacją kryzysową, które polega w dużej mierze na jedynie pozorowaniu działań lub wykonywaniu tych niewiele znaczących. Taki jest przypadek Gostomskiego.

Gdyby po beznadziejnych meczach wysyłać wszystkich skompromitowanych piłkarzy do rezerw, skład Lecha na następne spotkanie wyglądałby mniej więcej tak:

Kotorowski – wakat, wakat, wakat, wakat – Trałka, wakat – Gajos, wakat, Pawłowski – Kurbiel.

Rezerwy wygrywałyby mecz za mecz… stop, biorąc pod uwagę ostatnią formę wątpliwe. W obronie w Ekstraklasie graliby chyba Dariusz Żuraw, Tomasz Rząsa i Maciej Skorża. Każdy z przeszłością w defensywie, choć Skorża tylko na poziomie Radomiaka.

Reklama

Oczywiście wymaganie konsekwencji w tej polityce byłoby absurdem. Ale samo wymaganie konkretnych działań od władz już absurdem nie jest. Do jasnej cholery – ktoś tych facetów ogląda i wybiera, ktoś ustala warunki oraz podpisuje się pod kontraktem i w końcu ktoś dba o ich formę/rozwój, a na końcu wysyła na boisko. Może towarzystwo wzajemnej adoracji, powinno zapomnieć na chwilę o gorącym uczuciu i zabrać się za rozliczanie poszczególnych ludzi z wykonywanych obowiązków?

Kibice już żądają spotkania z Jackiem Rutkowskim i nie sądzimy, by po rzuceniu im na pożarcie Thomalli czy Gostomskiego, wydarzenie miałoby skończyć się wzajemnym klepanie po plecach.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...