Reklama

Siedemdziesiąte urodziny klubu fanatyków. Belgrad znów zapłonie?

redakcja

Autor:redakcja

04 października 2015, 10:22 • 3 min czytania 0 komentarzy

Zakończenie drugiej wojny światowej to nie tylko koniec długich sześciu lat zapełnionych nieludzkim bestialstwem i tragediami milionów ludzi w całej Europie. To także nowy początek dla wielu narodów, wielu państw, wielu projektów, tak tych politycznych, jak i choćby… sportowych. Na Bałkanach z mroków drugiej wojny wyłoniło się z jednej strony komunistyczne państwo zjednoczonej Jugosławii, z drugiej – szereg klubów, które kilkadziesiąt lat później okazały się o wiele trwalsze niż ponadnarodowy „sojusz” pod berłem Josipa Broza Tity. Jednym z nich była założona w marcu Crvena Zvezda Belgrad. Jednym z nich był również świętujący dziś siedemdziesiąte urodziny Partizan Belgrad.

Siedemdziesiąte urodziny klubu fanatyków. Belgrad znów zapłonie?

Od samego początku Partizan był mocno powiązany z wojskiem – jego nazwa to hołd dla komunistycznych partyzantów walczących w drugiej wojnie światowej, stadion, który przebudowano specjalnie na potrzeby belgradzkiego klubu, nosił zaś imię „Jugosłowiańskiej Armii Narodowej”. Inwestycja szybko się spłaciła. Partizan momentalnie stał się jednym z najważniejszych klubów w tej części Europy – w debiutanckim sezonie zgarnął dublet, a już dekadę później zaczął zbierać owoce swojej szkółki młodzieżowej, która do dziś dostarcza klubowi dziesiątki utalentowanych zawodników. Trzy mistrzostwa z rzędu w latach sześćdziesiątych to według historyków futbolu właśnie zasługa doskonałego szkolenia. Szkolenia, którego późniejszymi „produktami” mieli się stać choćby Savo Milosević czy Danko Lazović.

Najlepsza generacja wychowanków Partizana zresztą dopiero przebija się do futbolu na światowym poziomie. Aleksandar Mitrović, Adem Ljaić, Stefan Jovetić, Lazar Marković… Wymieniać można długo, by skończyć choćby na „naszym” Vukoviciu. W prestiżowym raporcie CIES Partizan zajmuje trzecie miejsce pod względem liczby wychowanków stanowiących o sile zespołów w europejskich ligach – pod względem liczby zawodników „dostarczonych” Europie, czarno-białych prześciga jedynie Ajax i Barcelona. Oczywiście, absolwenci akademii Partizana na razie nie konkurują z Messim i Iniestą z La Masii czy Sneijderem lub Bergkampem z amsterdamskiej szkółki młodzieżowej. Kluczowe w tym zdaniu jest jednak użycie zwrotu: „na razie”.

Skoro już słodzimy Partizanowi na siedemdziesiąte urodziny, nie wypada nie wspomnieć o kolejnym wielkim powodzie do dumy dla Belgradu, Serbii i chyba całego regionu. Kibice. Słynni „Grobari”, których sława wykracza daleko poza mury Fudbalskiego hramu, czyli „świątyni futbolu”, jak nazywają stadion JNA fanatycy Partizana. O nich jednak nie będziemy się rozpisywać – obraz powie zdecydowanie więcej.

Reklama

Sukcesy? Choćby finał Pucharu Europy w 1966 roku, przegrany 1:2 z wielkim Realem Madryt. Niezliczone mistrzostwa Jugosławii i Serbii. Stworzenie najbardziej cenionego przez fanatyków wydarzenia w Europie – „Wiecznych Derbów” z Crveną Zvezdą, na które drzwiami i oknami walą turyści z całego świata spragnieni obejrzenia na żywo fanatyzmu z obu stron belgradzkiej barykady. Do tego wspomniana akademia. Partizan to bez wątpienia jeden z najważniejszych klubów w Europie, nawet jeśli ostatnie sukcesy w europejskich pucharach odnosił, gdy na świecie nie było jeszcze nawet ojców dzisiejszych zawodników.

Czego życzyć na siedemdziesiąte urodziny? Na pewno nie stu lat – w końcu derby Belgradu, a przez to i sam Partizan to coś „wiecznego”. Chyba najrozsądniej byłoby winszować utrzymania w klubie wszystkich talentów, które obecnie rozjeżdżają się po świecie przed 21. urodzinami. Jeśli udałoby się tego dokonać – sukcesy przyjdą same.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...