Reklama

Sergio Rico księciem Andaluzji, a słupek jego giermkiem. Barcelona pokonana

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

03 października 2015, 17:15 • 3 min czytania 0 komentarzy

3-4-3? 3-5-2? 4-3-3? Przed meczem to były najczęściej powtarzające się wśród kibiców Barcelony kombinacje cyfr. Po nim – bardziej już lakoniczne 1-2, bo wczesnym popołudniem Blaugrana przegrała na Estadio Ramon Sanchez Pizjuan z Sevillą prowadzoną przez Unaia Emery’ego, który jeszcze nigdy Barcelony nie pokonał. Andaluzyjczycy od dna odbili się przeciwko Rayo, a teraz jeszcze mocniej wzbili się w powietrze.

Sergio Rico księciem Andaluzji, a słupek jego giermkiem. Barcelona pokonana

Od początku sezonu Barcelona niemal w każdym meczu się męczy. Dla większości drużyn te męczarnie byłyby szczytem formy, ale w przypadku katalońskiego zespołu to okazja do rozdrapywania ran, debat i dyskusji. Może to nie kryzys, ale na pewno trudna sytuacja, walka w każdym spotkaniu o przetrwanie z coraz głośniejszym pomijaniem stylu. Ten schodzi na plan dalszy tym bardziej, że brakuje kluczowych wykonawców – Messiego i Iniesty. Dlatego spekulowano, że Luis Enrique postawi na trzech środkowych obrońców, że przeorganizuje ustawienie zespołu, ale nawet to była jakby narracja idąca bocznym torem. Tak naprawdę liczy się tylko wynik.

Barcelona zwycięstwa w Sewilli była i bliska, i daleka. Stworzyła sobie wystarczająco dużo sytuacji, ale albo w boskiej formie był Sergio Rico, albo na drodze strzałów Suareza czy Sandro stawał słupek. Znakomicie zagrał też Neymar, jeden z lepszych meczów Brazylijczyka w Europie, ale nawet to nie pomogło. Niekiedy strzały blokowali też ofiarnie obrońcy i pomocnicy drużyny Emery’ego. Jeden z takich meczów, który mógłby trwać jeszcze dwa tygodnie, a kolejna bramka dla Katalończyków by nie padła. Detale, milimetry na stopie czy piłce zdecydowały, że to Sevilla wygrała.

Bo gdy miała własne okazje, była diabelnie skuteczna. Najpierw, skrzydłem zaatakował Kevin Gameiro dostając piłkę ze środka pola (kamyczek do ogródka pomocników Barcelony, tam tracić posiadania nie można), dograł wzdłuż bramki, a całą akcję pewnie wykończył Krohn-Dehli, który rozgrywał zawody jak prawdziwy profesor. Schludnie, bez zbędnych popisów, ale zawsze potrafił znaleźć miejsce do podania. A jeszcze kilka dni temu hiszpańska prasa pisała o nim, że jest bardziej odseparowany od zespołu niż Katalonia od Hiszpanii.

Później znowu najważniejszy był Krohn-Dehli. Dograł z boku w światło bramki, piłkę przedłużył głową jeszcze Iborra i było 2-0. I nie było to zaskoczenie. Choć Barcelona atakowała i stwarzała sytuacje, to Sevilla naprawdę mogła się podobać. Była agresywna, zdecydowana, szybka i silna. Wiedziała, co ma robić na boisku.

Reklama

W piłce nożnej najważniejsze światło na daną sprawę zawsze rzuca wynik. Teraz przed Barceloną trudne godziny, dni, może nawet tygodnie debaty o przyczynach dołka w tej części sezonu. Czy to tylko brak Messiego i Iniesty czy może coś więcej? Czy naprawdę jest tak duża różnica jak gra Ter Stegen, a jak gra Bravo. I wreszcie – jak dotrwać do stycznia z tak słabą ławką rezerwowych.

A w Andaluzji święto, bo takiego zwycięstwa potrzebowała Sevilla, by znów uwierzyć w siebie. Nie dostała go w Turynie, ale cierpliwość popłaciła – to przeciwko Barcelonie smakuje jeszcze lepiej. A jak zagrał Grzegorz Krychowiak? Stabilnie i całkiem dobrze – jak na klasowego defensywnego pomocnika przystało. 2 odbiory, 5 przechwytów, 4 wybicia, 2 zablokowane strzały. Tak się właśnie wychodzi z kryzysu.

Najnowsze

Hiszpania

Hiszpania

Media: 60 milionów to za mało. Barcelona odrzuciła ofertę za Raphinhę

Antoni Figlewicz
1
Media: 60 milionów to za mało. Barcelona odrzuciła ofertę za Raphinhę

Komentarze

0 komentarzy

Loading...