Reklama

Jak co środę… JAKUB OLKIEWICZ

redakcja

Autor:redakcja

30 września 2015, 13:06 • 5 min czytania 0 komentarzy

Mam spory problem czytając kolejne artykuły dotyczące sposobu pracy Stanislava Czerczesowa. Autorytarny styl prowadzenia zespołu. Spore obciążenia. Wizja drużyny? Cytując klasyka: „my way or the highway”, w wersji polskiej: „mój sposób, albo sposób się do wyjścia”. Wymagający, zwracający uwagę na dyspozycję na treningach, kompletnie ignorujący przy wyborze składu zasługi, nazwiska, reputację.

Jak co środę… JAKUB OLKIEWICZ

Brzmi to wszystko kapitalnie, ale zastanawiam się – czy jest między nim a Henningiem Bergiem chociaż jeden punkt styczny? Chociaż jedna rzecz, która łączyłaby strategię pracy z drużyną nakreśloną przez Norwega z nowym projektem, którego architektem będzie Czerczesow? Czy jest tu jakikolwiek wspólny obszar? A jeśli nie ma – to dlaczego?

Czytałem sporo o sposobie wybierania nowego szkoleniowca w Barcelonie czy Ajaksie, w Manchesterze United, w wielu innych klasowych zespołach z silniejszych lig. Tę słynną anegdotę o odrzuceniu aplikacji Jose Mourinho w Katalonii znają już chyba wszyscy. Na wszelki wypadek, fragment z książki Grahama Huntera.

Mourinho przygotował olśniewającą prezentację w PowerPoincie. Emanował olbrzymią pewnością siebie. Mimo że kłopotom Barcy przyglądał się z oddalenia, z miejsca błyskotliwie wydedukował, co źle funkcjonuje w klubie. Zaproponował najlepsze sposoby opanowania chaosu i posptrzątania bałaganu. W normalnych okolicznościach i argumenty, i sam człowiek byłyby tak olśniewające i przekonujące, że pozostałoby tylko z miejsca dać mu pracę, tu i teraz. 

Jednak podczas spotkań po prezentacji – Ingla i Begiristain rozmawiali z Moruinho indywidualnie, by potem znów dyskutować w trójkę – pojawiła się kwestia, która zaniepokoiła obu Hiszpanów. Ingla to potwierdza: – W pewnym momencie powiedziałem do niego: Jose, nasz problem z tobą polega na tym, że za bardzo grasz z mediami. Jest w tym zbyt wiele agresji i prowokacji. Trener jest symbolem klubu. Trzy konferencje w tygodniu, rozmowa z mediami przez godzinę, otwieranie ognia w różnych kierunkach – to wszystko jest sprzeczne z naszym stylem”. Odpowiedział na to: „Wiem, ale na tym właśnie polega mój styl pracy i tego nie zmienię. Spójrzcie na Van Gaala. Za jego pierwszej kadencji był twardy, arogancki i odniósł sukces. Za drugim razem zachowywał się w klubie jak matka, zupełnie zmienił styl i poległ.” 

Reklama

(…)

Barca pod wodzą Mourinho trenowałaby pilnie, grała przyzwoicie, pragmatycznie i zdobywała trofeum za trofeum. Jednakże byłyby to zwycięstwa pyrrusowe, bowiem zachowanie Portugalczyka kosztowałoby socios i zarząd utratę międzynarodowej renomy Barcelony i zaprzeczenie wszystkich niematerialnych idei, tak istotnych w klubie. „Mes que un club”? To Mourinho był czymś ważniejszym niż klub.

Oczywiście można od razu odsiać większość bajeczek o wartościach i tak dalej, ale jednak – sposób rekrutacji, w którym poza nazwiskiem sprawdza się też zgodność wizji trenera z długofalową wizją klubu wydaje mi się jakimś absolutnymi minimum. Rozumiem różne Podbeskidzia albo kluby pokroju Korony – biorą co jest na rynku, po „kacie” Ojrzyńskim może przyjść dowolny luzak, po gościu preferującym 4-2-3-1 z dwoma defensywnymi pomocnikami może przyjść fanatyczny wyznawca 4-4-2, z brodą i surdutem z lat osiemdziesiątych. Tam i tak gra toczy się o przeżycie najbliższego sezonu, a dalekowzroczność polega na ewentualnym posadzeniu jednego juniora na ławce rezerwowych w Pucharze Polski.

Ale Legia czy Lech? Patrząc na to, jak daleko posunęły się te dwa kluby w kwestiach marketingu, organizacji klubu, rozwoju akademii młodzieżowych – wypadałoby chyba, by wreszcie i pion sportowy patrzył nieco dalej, niż na najbliższe pięć meczów i pół rundy. W Lechu pięknie mówią o długofalowej strategii, którą klub konsekwentnie podąża od lat, ale nie zdziwię się, jeśli za Skorżę w Poznaniu zatrudnią gościa, który znów zaprowadzi swoje porządki, wywróci organizację klubu do góry nogami i odwróci wszystkie trendy wprowadzone przez obecnego szkoleniowca. Od przygotowań fizycznych, przez ustawienie na boisku, po filozofię dotyczącą wprowadzania młodych zawodników do składu. Zresztą, jeśli chodzi o w miarę rozpoznawalnych ludzi z tego konkretnego klubu – Marek Śledź tworzący Akademię Lecha w latach 2012-2015 dziś jest już w Radomiaku, a Dariusz Motała, wieloletni kierownik drużyny pracuje w GKS-ie Katowice. W klubie nie ma też już Patryka Kniata, faceta, który pracował tam… czternaście lat. Zatrudniono z kolei Paolo Terziottiego, który wywoływał sporo emocji w każdym z klubów, do którego ściągał go Skorża, zmieniono również ludzi odpowiedzialnych za opiekę medyczną. Wszystko pod dyktando trenera, po którego zmianie – jak sądzę – wszystko znów stanie na głowie.

Niedawno na Weszło był fajny tekst o dyrektorach sportowych, o funkcji, która u nas właściwie nie istnieje. Ludzie jak Sammer czy Zorc zapewniają ciągłość pracy, spójną wizję klubu, do której następnie dopasowuje się trenera. On sam ma oczywiście mnóstwo swobody, ale jednak – musi mieć z tyłu głowy, że ktoś nad nim pilnuje, by klubowe DNA nie zostało przez przypadek naruszone w imię ugrania dwóch punktów więcej w ligowej tabeli.

Tymczasem porównując Berga i Czerczesowa, ale nie tylko – wystarczy spojrzeć na innych kandydatów, których rozpatruje Legia – mam wrażenie, że to nie zmiana sternika w łajbie, ale wymiana łajby na gokart. Zmiana o sto osiemdziesiąt stopni. Uważam, że jak najbardziej słuszna – zawsze zresztą byłem fanem trenerów tego typu – ale niemająca nic wspólnego z kontynuacją jakiegoś większego projektu, którego elementem był Berg.

Reklama

Z drugiej strony – może to właśnie teraz rozpoczyna się budowa czegoś większego, po Czerczesowie przyjdzie Ojrzyński, po Ojrzyńskim Di Canio? Dyrektor sportowy Żewłakow zadba o koordynację wszystkich elementów pionu sportowego, a trener – Czerczesow i każdy kolejny, który zostanie zatrudniony po Osetyjczyku – będzie odpowiedzialny przede wszystkim za ogarnięcie szatni i czysto okołomeczowe elementy? Wprowadzony zostanie jasny podział pracy i obowiązków, a zespół ekspertów…

Nie no, bez przesady. Na początek wystarczy mi pewna ciągłość, spójność wizji. Na razie widać ją chyba jedynie… w Białymstoku, w Jagiellonii. I może właśnie dlatego Jaga ma największe szanse zawstydzić obu rodzimych gigantów.

Najnowsze

Felietony i blogi

1 liga

Czyczkan, Kuczko i problemy białoruskich piłkarzy. Dlaczego transfery spoza UE są trudne?

Szymon Janczyk
3
Czyczkan, Kuczko i problemy białoruskich piłkarzy. Dlaczego transfery spoza UE są trudne?
Ekstraklasa

Vusković, czyli pieniądze w piłce nie grają [KOZACY I BADZIEWIACY]

Jakub Białek
17
Vusković, czyli pieniądze w piłce nie grają [KOZACY I BADZIEWIACY]

Komentarze

0 komentarzy

Loading...