Reklama

Mają jechać na mundial, choć nie stać ich na autobus. Piłkarze z państwem na plecach

redakcja

Autor:redakcja

09 września 2015, 18:50 • 10 min czytania 0 komentarzy

Sudan Południowy, najmłodszy kraj świata, państwo wielkości Półwyspu Iberyjskiego liczące sobie dwanaście milionów obywateli. Niepodległość wywalczyli po pięciu dekadach krwawych wojen na tle ideologicznym, religijnym, etnicznym, dostępu do bogactw naturalnych, w tym ropy. Ta niepodległość jest kwestionowana nieustannie przez możniejszego sąsiada z północy, ale też zagrożona przez wojnę domową, która już wstrząsnęła krajem. To jest chyba najsmutniejsze, bo w 2011, gdy świętowano uwolnienie się od Sudanu, przede wszystkim świętowano koniec wojen. A tymczasem okazało się, że pozostawieni sami sobie południowcy przelewają własną krew.

Mają jechać na mundial, choć nie stać ich na autobus. Piłkarze z państwem na plecach

Mówimy o kraju, gdzie w niektórych regionach przypada jeden lekarz na sto tysięcy ludzi, kraju, który znajduje się w czołówce pod względem wcielania dzieci do wojsk, gdzie miliony mają problemy z dostępem do wody i żyją tylko z pomocy humanitarnej. Kraju nadzwyczajnego paradoksu: jednego z najbiedniejszych na świecie choć mającego ogromne bogactwo zasobów naturalnych, ze wspomnianą ropą na czele.

Rzadko znajdują się tutaj powody do masowej radości, ale kilka dni temu zdarzyła się ku temu okazja. Reprezentacja Sudanu Południowego wygrała swój pierwszy mecz o stawkę, pokonując Gwineę Równikową 1:0 w eliminacjach do Pucharu Narodów Afryki. Wiwatowali jednomyślnie rząd i rebelianci, chrześcijanie i muzułmanie, wszelkie skłócone klany. W tym piekle na ziemi, niestabilnym tworze przez wielu skazywanym na pożarcie przez sąsiadów, wewnętrzne konflikty i łase na zasoby wielkie korporacje, to futbol jest jedną z niewielu materii, które dają nadzieję.

ImageHandler.ashx

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Reklama

***
„Byli bardzo dumni ze swojego pochodzenia. Zawsze mówili: jesteśmy z Sudanu Południowego. Nigdy, że są po prostu z Sudanu.”

Stephen Constantine, były trener kadry Sudanu.
***

O podziale zadecydowało referendum, w którym 98% południowców zagłosowało za suwerennością. Oczywiście bez szeroko pojętego czuwania innych krajów (ONZ) północ nie pozwoliłaby na taki obrót spraw, ale tak nie miała wyjścia. Trzeba dodać, że północny Sudan jest zdominowany przez muzułmanów, podczas gdy południe to w 62% chrześcijanie, 32% wyznawcy afrykańskich wierzeń, a dopiero potem islamiści.

Święta niepodległościowe trwały pięć dni, a jednym z ich najważniejszych elementów były mecze. Po pierwsze, mecz piłkarski: naprędce zebrana kadra strzeliła sobie dwa samobóje i dostała 1:3 z kenijskim klubem Tusker FC, prowadził ją najbarwniej nazywający się selekcjoner świata Dr Sally Samuel Lolako, ale otwarte w 1962 roku Juba Stadium i tak pękało w szwach. Ludzie włazili na mury, okoliczne drzewa, nawet billboardy. Później odbył się też mecz koszykówki, co specjalnie nie dziwi – to stąd wywodzi się Manute Bol, najwyższy gracz NBA w historii, a także Luol Deng dziś grający w Miami Heat.

dsc_0637

BqVzOwPIQAEyY-QManute Bol mierzył 231 cm wzrostu

Reklama

Święta, święta i po świętach, a sytuacja na granicy wciąż napięta.  Zwróćmy uwagę na paliwowy pat: południe ma złoża, a północ rafinerie, port i wszystko co potrzeba, by ropę sprzedawać. Nienawidzące się kraje chcąc zarabiać muszą współpracować, choć częściej jest to szantaż i próba sił. Najgorzej jednak, że sami Sudańczycy z południa tłuką się między sobą – dopiero w ostatnich dniach wprowadzono zawieszenie broni chwilowo kończące blisko dwuletni konflikt między rządem, a rebeliantami. Jak w takich warunkach można odbudowywać nieprawdopodobnie przeorany wojną kraj, mający milion fundamentalnych problemów, skoro wciąż największe nakłady idą na zbrojenia i wybijanie się nawzajem? Koszmar.

Istotny też jest przypadek browaru SABMiller, posiadającego pod swoimi skrzydłami takie marki jak Pilsner Urquell czy Foster. 72% zysków tej firmy pochodzi z krajów rozwijających się, a więc ich tradycyjną niemalże formą inwestycji są biedniejsze państwa – na tym zbili kasę.

Ale w Sudanie Południowym polegli całkowicie. Ich przykład służy teraz jako czerwony alarm dla wszystkich innych, którzy chcieliby tu inwestować. Skoro specjaliści od handlu w trudnych warunkach przegrali, to znaczy, że nie da się uprawiać biznesu.

2013121818736152734_20Prezydent Salvar Kiir wszędzie chodzi w kapeluszu, który dał mu kiedyś George Bush

machar-604x360Riek Machar, dawniej wiceprezydent, dziś dowódca rebeliantów

Do litanii problemów dodajmy kwestię klanów. W wielu regionach wciąż silniejsze są więzy klanowe, a nie narodowe – ludzie w pierwszej kolejności identyfikują się jako Dinka czy Neur, a nie jako południowi Sudańczycy. Stąd nieustające konflikty. Samozwańcze wojsko klanu Neur potrafiło na przykład oficjalnie ogłosić, że nie spocznie, dopóki nie zatrze z powierzchni ziemi klanu Murle. Łącznie w Sudanie Południowym jest ponad 60 klanów.

Jak tu w ogóle myśleć o futbolu, skoro gdzie nie spojrzysz tam węzeł gordyjski? Otóż o futbolu myśleć wręcz trzeba, bo okazuje się, że reprezentacja to jedna z niewielu instytucji, która działa ponad podziałami. Grają wspólnie gracze z różnych klanów, grają pod banderą Południowego Sudanu, pomagają więc budować narodową tożsamość, bez czego do przodu się nie ruszy. No i zwycięstwa autentycznie dają masom radość, a to w tym zapomnianym przez świat miejscu prawdziwa rzadkość.

Chabur Ali, prezydent federacji po zwycięstwie z Gwineą: – Reakcja narodu sobotniej nocy była niesamowita, cały Sudan Południowy na jeden dzień stał się jednością. Do dziś dostaję gratulacyjne wiadomości od osób, które nie są ani z mojego klanu ani z politycznego zaplecza. Nawet rebelianci radowali się ze zwycięstwa, bo było to zwycięstwo Sudanu Południowego, na ie jakiegoś klanu czy partii. To był prezent piłkarzy dla całego państwa i mamy nadzieję go powtórzyć, bo to naprawdę może wydatnie pomóc przywracać pokój i harmonię.

To ci presja na zawodnikach, co? Na twoich barkach nie jakiś awans, nie wygrany mecz, nie pieniądze, uwielbienie bądź nienawiść, ale pomyślność ludzi, walka o brak podziałów i świszczących nad uchem kul.

***

Sudan0909-3178-2

„Śmierć stała się w Sudanie codziennością i częścią życia. Nie jesteśmy politykami, jesteśmy piłkarzami, ale sport może przynieść pokój do naszego wypełnionego wojną państwa”.

Jeden z graczy reprezentacji.

***

Screen Shot 09-07-15 at 12.28 PM

Członkiem CAF zostali 10 lutego 2012, trzy miesiące później byli też w FIFA. Szybko poszło, bo i centrala bardzo dba o dobre stosunki z Afryką, a raczej z tutejszym betonem. Wiecie jaka była pierwsza obietnica FIFA złożona Sudańczykom z południa?

Że za milion dolarów zbudują im nową siedzibę związku.

Brakuje piłek, nie ma sensownie zorganizowanej ligi, nie ma szkoleń dla sędziów, nie ma szkoleń dla trenerów, nie ma akademii, nawet reprezentacja miewała problemy ze sprzętem czy biletami na wyjazd, a tymczasem dziewiczą inwestycją FIFA ma być budynek federacji za cały milion dolarów! Nieprawdopodobne. Ale skuteczne. Tak się właśnie pozyskuje ludzi w regionie. Betonowi działacze z Sudanu Południowego dozgonnie byliby wiernymi żołnierzami Blattera.

Coach-Zoran-and-His-African-Tigers-2014

Najbardziej realia tamtejszej piłki mogliśmy poznać dzięki filmowi Sama Bensteada „Zoran and His African Tigers„. Opowiada on historię reprezentacji Sudanu Południowebo na przestrzeni mniej więcej roku między 2012 a 2013, kiedy do Afryki ściągnięto Serba, Zorana Dordevicia, który potrafił osiągać sukces na piłkarskich peryferiach. Pracował w dziesiątkach dziwnych miejsc, a w wielu się sprawdzał, choćby wygrał Puchar Południowej Azji z Bangladeszem, co do dziś pozostaje największym triumfem tamtejszego futbolu.

Benstead przyznał, że tak barwnego ananasa jak Zoran jeszcze nie widział. – Poznałem go na statku. Wręczył mi swoje CV, które miało 62 strony długości. Gdy spotkaliśmy się ponownie, urządził mi test ze znajomości owego CV.

***

– Chcę żebyśmy zagrali na mundialu.

– Nie mam pieniędzy na autobus.

Rozmowa między prezesem federacji Chaburem Alim a Zoranem uchwycona na filmie.

***

Zoran musiał zacząć od absolutnych podstaw i naprawdę potraktujcie to dosłownie: zlecił spawanie bramek, bo nawet tych nie uświadczył. Niedługo później widzimy go w rozmowie z Riekiem Macharem, wiceprezydentem kraju, którego przerwa między jedynkami, wielki złoty zegarek oraz nieodparcie fałszywy uśmiech zapadają w pamięć. Przytaczam tę rozmowę, bo jest wymowna: Riek stawia przed Zoranem cel wygrania Pucharu Narodów Afryki, awans na mundial, a w perspektywie mistrzostwo świata. Zoran tymczasem tylko przyszedł poprosić o samochód, bo musi szukać zawodników albo jeżdżąc motocyklową taksówką albo publicznym autobusem.

p01sf4m0

Machar obiecuje, obiecuje, wykonuje kilka telefonów i szerokich uśmiechów. Ostatecznie Zoran i tak jeździ autobusem. Dziś ten sam Machar jest liderem rebeliantów, a więc jednym z głównych dyrygentów wojny domowej.

Problemy jakie Zoran napotyka są naprawdę niecodzienne. Gdy chce pojechać do innych regionów poszukać talentów, okazuje się, że nie ma nie tylko map, ale i …dróg. W całym Sudanie Południowym jest nieco ponad sto kilometrów asfaltowej szosy, do tego około dwustu kilometrów torów kolejowych.

Serb znajduje w końcu swoją perełkę, Hassana Ismaila Kony’ego, chłopca pochodzącego z rodziny wielodzietnej, a to dość delikatnie powiedziane – Hassan ma 26 sióstr i 35 braci, bo jego ojciec ma kilka żon. Zoran uważa, że Kony to materiał na gwiazdę. Obiecuje młodemu, że w przyszłości będzie grał w Liverpoolu, Barcelonie, Realu Madryt.

Ostatecznie Kony trafia na testy do North York Astros w Toronto. Oblewa je. Wraca do domu. Marzenia zostają strzaskane. Tak samo jak marzenia prezesa Chabira o mundialu, bo Zoran skłócił się z oficjelami, toczył z nimi otwartą wojnę. Ci w końcu nie wpuszczali nawet drużyny na stadion, nie miała gdzie trenować. Serb później otwarcie narzekał, że działacze są leniwi, niesprawiedliwi i myślą tylko o swoim interesie, a nie o piłkarzy. Typowa charakterystyka związkowego betonu.

Coach-Zoran-PostSzaman, drużyna i Zoran. Piękne zdjęcie

Film doskonale okazuje w jakich oparach absurdu toczy się życie w Sudanie Południowym, wszystko przez pryzmat piłki, ale pokazując uniwersalne schematy. Być może te opary absurdu są zaraźliwe biorąc pod uwagę absurdalne proroctwa Zorana wobec Kony’ego, a także fakt, że Serb kupił owcę jako maskotkę drużyny, nazwał ją Champion i powiedział o niej: to mój najlepszy przyjaciel w całym Sudanie Południowym.

***

– Jeśli skończy nam się jedzenie, zawsze możemy zabić Championa i go zjeść.

Hassan Ismail Kony.

***

Jaka jest faktyczna skala zwycięstwa z Gwineą Równikową? Tak czysto sportowo, bo o polityczno-społecznych aspektach mówiliśmy.

Lata mijają, a wciąż Sudan nie ma choćby amatorsko zorganizowanej centralnej ligi (nic tylko nagrodzić związek siedzibą za milion baksów). Do afrykańskich pucharów wchodzi zdobywca krajowego pucharu – tegoroczny triumfator, Malakia FC, musiał wygrać całe trzy mecze. Nieporównywalnie mniejszy wysiłek zorganizować taki turniej, a regularną ligę.

Talenty jednak w kraju są, bo rok temu Atlabara potrafiła rzucić wyzwanie drużynie z Ghany, a więc jednej z silniejszych lig Afryki – Sudańczycy z południa odpadli dopiero po karnych.

Na kadrę poza krajowymi amatorami przyjeżdża paru graczy z w miarę silnej lokalnie ligi Sudanu Północnego, do tego kilku z rozsianych po świecie emigrantów bądź farbowanych lisów – ot, ktoś wywędrował do niższej ligi Australii, ktoś do niemieckiej Oberligi itd. Tak, tu nie ma i nigdy nie było wielkich futbolistów, nawet w reprezentacji Sudanu zwykle grali ci z północy, w lidze też nie było żadnego klubu z południa. James Moga uchodzi za jednego z wybitniejszych piłkarzy w historii południowców, a i on zagrał raptem 13 razy dla kadry „wspólnego” kraju. Inni w najlepszym wypadku zaliczyli epizody.

W futbolu, tak samo jak w innych dziedzinach życia, równości między regionami na pewno nie było.

Villa United and Atlabara Football Club players before the start of a footballMecze krajowe na takich murawach

Tym bardziej zbicie CZWARTEJ drużyny poprzedniego Pucharu Narodów Afryki to dla Sudanu Południowego powód do dumy. Dzielne chłopaki. Zwycięskiego gola strzelił Atak Lual, gość o prawidłowym piłkarskim imieniu, na co dzień grający w lidze Sudanu Północnego. Gracze są bardzo związani z krajem, potrafią – jeśli grają za granicą – lecieć z drugiego końca świata za własne pieniądze, byleby zagrać, choć tej kasy nikt tu mnie ma wiele.

***

?????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????

Sudan Południowy to kraj, którego obywatelom można tylko po ludzku współczuć. Zasoby naturalne okazują się przekleństwem, przyczyną przelewania krwi, a nie szansą na wydobycie się z bagna. Kraj jest przeorany wojnami, uciskany przez muzułmańskiego sąsiada, który najchętniej by południe zwasalizował, do tego rozdzierany wewnętrznymi tarciami klanów. Nie ma infrastruktury, nie ma gruntu pod inwestycje dla firm zewnętrznych, nie stwarza perspektyw mieszkańcom. Politycznie są między młotem a kowadłem, czyli szaleńcem u władzy, który zdążył choćby zagrozić śmiercią każdemu dziennikarzowi, który napisze coś nieprzychylnego o rządzących, a rebeliantami, których szef to stary oportunista i kombinator.

Jakby tego było mało, może być jeszcze gorzej – ropa, mimo że dają się orżnąć, stanowi 98% budżetu kraju, a prognozy są takie, że do 2020 posiadane przez Sudan Południowy zasoby w połowie się wyczerpią. Wiecznie ta kroplówka istnieć nie będzie, bo choć już jest skrajnie nieefektywna, to trudno wyobrazić sobie co będzie bez niej.

I tylko futbol pozostaje, futbol, który jest w powijakach, któremu też rządzący strzelają w kolana, futbol zdezorganizowany, rozbity, a mimo to mogący (muszący?)e budować skuteczniej niż jacykolwiek politycy, przy tym niosący trochę ukojenia umęczonemu narodowi.

Reprezentacjo Sudanu Południowego, oby ci się wiodło. Chyba żadna kadra na świecie od czasów nie wychodzi na boisko z takim ciężarem na plecach.

Leszek Milewski

 

Najnowsze

Weszło

EURO 2024

Yma o Hyd! Jak futbol pomaga ocalić walijski język i tożsamość [REPORTAŻ]

Szymon Janczyk
8
Yma o Hyd! Jak futbol pomaga ocalić walijski język i tożsamość [REPORTAŻ]
Inne kraje

Sto lat za Anglikami. Dlaczego najlepsze walijskie kluby nie grają w krajowej lidze?

Michał Kołkowski
10
Sto lat za Anglikami. Dlaczego najlepsze walijskie kluby nie grają w krajowej lidze?

Komentarze

0 komentarzy

Loading...