Reklama

Finlandia, czyli mocne zderzenie Beenhakkera z polskimi piłkarzami

redakcja

Autor:redakcja

02 września 2015, 09:21 • 2 min czytania 0 komentarzy

„Oh God” – pomyślał Leo Beenhakker, zastanawiając się w jak niewygodnym znalazł się położeniu i ukrył twarz w rękach, rwąc z głowy resztki siwych włosów. Pierwsze dwa mecze niby nie powinny być żadnym wyznacznikiem, ale po takim początku można było się konkretnie zniechęcić. Towarzysko z Danią, potem w eliminacjach do Euro 2008 z Finlandią. Zero do dwóch i jeden do trzech. Dziś mija dziewięć lat od drugiego z tych meczów. 

Finlandia, czyli mocne zderzenie Beenhakkera z polskimi piłkarzami

Czy Leo Beenhakker wreszcie zrozumiał, na co się porwał? – pytali dziennikarze. Fakt, mecz z Finlandią był wielowymiarowo fatalny. Nie grało nic. Nic oprócz przeciętnych z założenia Finów. Błędy popełniał każdy, na wszystkie możliwe sposoby. W pomeczowych relacjach królowały słowa: żenada, kompromitacja, dramat i blamaż. Piłkarze zostali solidnie zgnojeni, ale zasłużyli. Gdyby wtedy istniało Weszło, to gwarantujemy, że z przeciążenia padłyby nam serwery.

Najlepszy na boisku był 35-letni dziadek, Jari Litmanen – zdobywca dwóch bramek. Polacy w pierwszej połowie oddali jeden celny strzał, Finowie żadnego. Ale paradoksalnie to przeciwnicy byli bliżej zdobycia bramki. Niesamowicie oberwało się Kubie Błaszczykowskiemu, dla którego był to chyba najgorszy mecz w narodowych barwach. Pisano, że był beznadziejny i w sumie to niech wraca do młodzieżówki, bo dorosłej kadrze na nic się nie przyda. Podobnie oceniono grę Dudka.

O ile pierwsza połowa była beznadziejna, ale bez konsekwencji, o tyle w drugiej zaczęły padać bramki. Pierwsza – po beznadziejnym wybiciu Jerzego Dudka. Druga z rzutu karnego, po faulu Arka Głowackiego, który na dodatek został wyrzucony z boiska. Później lobik zafundował jeszcze Mika Vayrynen i było po meczu. Gol Łukasza Garguły nawet w niminalnym stopniu nie wpłynął na poprawę nastrojów. Kibice pożegnali piłkarzy gwizdami. Niektórzy krzyczeli „do domu!”, inni „Paweł Janas!”.

Reklama

W takich okolicznościach rodziła się kadra, która nie przegrała żadnego z dziesięciu kolejnych meczów.

Najnowsze

Polecane

W objęciach Skarbu Państwa. Sprawdzamy wkład państwowych spółek w polskie kluby

Szymon Szczepanik
5
W objęciach Skarbu Państwa. Sprawdzamy wkład państwowych spółek w polskie kluby
Polecane

Safety first? Nie tym razem, panie Pertile. Ryoyu Kobayashi walczy o skok… na 300 metrów

Sebastian Warzecha
0
Safety first? Nie tym razem, panie Pertile. Ryoyu Kobayashi walczy o skok… na 300 metrów

Komentarze

0 komentarzy

Loading...