Reklama

„Ruch w transferach będzie spory i to w obie strony”

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

10 sierpnia 2015, 08:19 • 11 min czytania 0 komentarzy

Kwoty, które chce Górnik za Litwina są kosmiczne. Pół miliona euro to kwota nierealna dla większości klubów Ekstraklasy. Takie pieniądze są w stanie wyłożyć tylko Lech, Legia i może Lechia. Mogę jednak powiedzieć, że do końca sierpnia będzie w Białymstoku w transferach spory ruch i to w obie strony – między innymi tak o sytuacji w Jagiellonii mówi dziś w wywiadzie dla Przeglądu Sportowego Cezary Kulesza. Zapraszamy na przegląd najciekawszych materiałów w prasie codziennej.

„Ruch w transferach będzie spory i to w obie strony”

FAKT

Fakt obszernie, na czterech stronach, komentuje weekendowe wydarzenia. Lokomotywa ciągle bez pary. A tymczasem Bayern pyta o Drągowskiego.

Ludzie z Bayernu byli u nas na stadionie. Obserwowali Drągowskiego. Ich wysłannik powiedział, że gdyby Bartek był Niemcem, to pewnie byłby już ich zawodnikiem – ujawnia jeden ze współwłaścicieli białostockiego klubu. Do konkretnych rozmów transferowych z mistrzem Niemiec jednak nie doszło. – Sprawa rozbiła się gdzieś na samej górze. Z tego co wiem, skaut Bayernu wystawił rekomendację na transfer. Władze klubu chcą jednak stawiać na rodowitych niemieckich golkiperów.

Zrzut ekranu 2015-08-10 o 08.44.08

Reklama

Dlaczego Turcy nie przyjechali po Zwolińskiego?

Nie ma mowy, żebyśmy sprzedali Zwolińskiego do Bursasporu za mniej niż dwa miliony euro. Jeżeli faktycznie zależy im na pozyskaniu Łukasza, nie powinien to być dla nich żaden problem. Turcy ładują w futbol ogromne pieniądze. Taka kwota to dla nich bułka z masłem – mówi dyrektor sportowy Pogoni Maciej Stolarczyk. Turcy zapowiedzieli swoją wizytę na sobotnim meczu Pogoni. – Twierdzili, że chcą na żywo zobaczyć Łukasza, ale do Szczecina nie dotarli. Nie wiem więc czy można brać ich poważnie.

Dalej kolejne reakcje ligowe – Lechia jest słaba, Śląsk nieskuteczny. Coraz częściej słychać, że posada Jerzego Brzęczka wisi na włosku.

Są mecze, w których drużyna ma świadomość, że od niej zależy los trenera. Tak było we Wrocławiu z Lechią. Szefowie klubu mogą się zaklinać, żarliwie deklarować, ale rzeczywistością tym nie zmienią. Posada Jerzego Brzęczka wisiała na włosku, a meczem ze Śląskiem mógł sobie pomóc lub całkowicie się pogrążyć. Remis niczego nie rozstrzyga, raczej tylko odkłada decyzje. Warsztat szkoleniowca przed szefów klubu w ostatnich dniach został zresztą wzięty pod lupę. Badano przygotowanie piłkarzy do sezonu, przeprowadzono testy, więc mogło wyglądać to na szukanie powodów uzasadniających ewentualną dymisję. Dowody winy nie zostały odnalezione, więc Brzęczek wyjechał na południe Polski na piłkarski tryptyk – dwa mecze w lidze i jeden pucharowy. Pierwszą kłody rzucono mu pod nogi we Wrocławiu.

Odnośnie meczu Legia – Wisła: to nie był dzień kapitanów.

Gdyby ktoś pomyślał, że wygrana Wisły z Lechem była przypadkiem, wczoraj dostał odpowiedź: nie. Faworyt, czyli Legia, nie dał rady ambitnym, grającym widowiskowo wiślakom. Obie drużyny stworzyły bardzo dobre widowisko, a to, że strzeliły tylko po jednym golu, jest zasługą bramkarzy. Gospodarze utrzymali pozycję lidera, oddali punkty przeciwnikowi po raz pierwszy w tym sezonie. Goście grali o pełną pulę, ale z jednego punktu mogą i powinni być zadowoleni. W Wiśle pokazują, że za niewielkie, rozsądne pieniądze, można zbudować drużynę, na którą dobrze się patrzy. Wiślacy zaskoczyli legionistów. Od początku podeszli bardzo wysoko, starając się jak najszybciej odzyskać piłkę. Stołeczna drużyna na początku nie była sobą. Zagubiona, zdekoncentrowana, popełniająca niewymuszone błędy. Trwało to kwadrans, w którym gracze Białej Gwiazdy spokojnie mogli objąć prowadzenie. W rubryce „strzały” w przypadku gospodarzy liczba zero stała dość długo.

Reklama

W jeszcze kilku ramkach:

– Jakub Kowalski odegra się na byłym klubie

– Cracovia bez wzmocnień w ataku.

– Fabiański wywiózł punkty z Londynu

Zrzut ekranu 2015-08-10 o 08.44.13

Grzegorz Krychowiak deklaruje z kolei: Superpuchar będzie nasz. We wtorek Sevilla zmierzy się o Superpuchar Europy z FC Barceloną.

Wtorkowy mecz gracie w Gruzji na stadionie, który panu dobrze się kojarzy…

– Zgadza się. Chyba wystąpię w roli eksperta od strzelania goli na stadionie w Tbilisi. Mogę dać parę rad swoim kolegom jak to się robi (śmiech). A poważnie to oczywiście mam z tego obiektu świetne wspominania. Strzeliłem tam swojego pierwszego gola dla reprezentacji. Wygraliśmy z Gruzją wysoko 4-0. Teraz liczę, że dobra passa zostanie podtrzymana i pokonamy Barcelonę.

Będzie ciężko. Barcelona to Barcelona.

– Światowa klasa. Klub z najwyższej półki i rywal, który na pewno sprawi nam mnóstwo problemów. Ale to tylko 90 minut. Finał. Wszystko może się zdarzyć. Wiemy jak to jest grać o najwyższe cele.Mamy już swoje doświadczenie. Jesteśmy głodni kolejnych sukcesów. Po tym jak wygraliśmy finał Ligi Europy w Warszawie wspaniale kończąc sezon, byłoby super rozpocząć nowy od podniesienia kolejnego trofeum. Myślimy i skupiamy się na tym celu. Wierzymy, że Barcelona jest do ogrania.

GAZETA WYBORCZA

Sportowy poniedziałek w Wyborczej. Najpierw zastanowimy się czy Ekstraklasa jest śmieszna. To odnośnie niedawnych słów Michała Probierza.

„Nam się wydaje, że jesteśmy pępkiem świata. Ciągle opowiadamy historie, jacy jesteśmy mocni. A jesteśmy słabi, megasłabi” – powiedział Michał Probierz w wywiadzie dla Canal+ i dodał, że polska liga jest śmieszna. Uzasadniał swoją tezę tym, że trener po sukcesie w ekstraklasie natychmiast traci czołowych zawodników: „Piłkarze za granicą dostają po 400 tys. euro rocznie, w Polsce nikt nie jest w stanie tyle zapłacić”. Probierza śmieszy to, że liga nie ma więcej pieniędzy. Mnie, jej obserwatora od lat, śmieszy co innego. Czesi otrzymują z praw telewizyjnych 4,5 mln euro rocznie, ich mistrz Viktoria Pilzno potrafił wtargnąć do Ligi Mistrzów z piłkarzami, których podstawowe pensje wynosiły po kilka tysięcy euro miesięcznie. Ekstraklasa dostaje 33 mln euro rocznie z telewizji, zawodnicy jej kolejnych mistrzów dostają nawet trzy razy wyższe wypłaty. Czesi są obecnie na 13. miejscu w rankingu UEFA, ekstraklasa zaś – na 19. pozycji. Mam spory problem z wypowiedzią Probierza, bo jest ona całkowicie prawdziwa jedynie w odniesieniu do Jagiellonii, którą autor słów trenuje. W poprzednim sezonie zajęła 3. miejsce w ekstraklasie, co było wynikiem ponad stan.

Zrzut ekranu 2015-08-10 o 08.35.39

Anglicy wyjdą z cienia?

Nie jest już najlepsza, wciąż osuwa się w europejskiej hierarchii, ale gwiazd i emocji na Wyspach nie brakuje. W sobotę wystartowała angielska Premier League. Sezon zaczął się dla wyspiarzy tak, jak skończył poprzedni. Wiosną pierwszy raz od 22 lat żaden reprezentant Premier League nie dotarł do ćwierćfinału europejskiego pucharu, latem w II rundzie eliminacji Ligi Europy West Ham potrzebował rzutów karnych, by wyeliminować maltańską Birkirkarę, a w III odpadł z rumuńską Astrą Giurgiu (3:4 w dwumeczu). Liga angielska spadła właśnie na trzecie miejsce w rankingu UEFA (prowadzi hiszpańska przed niemiecką), coraz bardziej zbliża się do niej włoska Serie A. Słowem: minęły czasy, gdy fani z Wysp oklaskiwali najlepsze rozgrywki Starego Kontynentu.Tę zapaść doskonale widać w kraju. Skoro podupadły drużyny, zmarniały też hity. Żaden szlagier Premier League nie rozpala emocji w całej Europie, najlepsze spektakle oferuje dziś hiszpańska La Liga. Tam w ostatnich dwóch sezonach na szczycie usadowiły się drużyny niemal bez wad (Barcelona, Real i Atlético), w Anglii mocarze pełni są niedoskonałości. Nawiasem mówiąc, Hiszpanie mają udział w tej zapaści, Liverpool przestał rosnąć, gdy stracił Luisa Suáreza (75 mln funtów zapłaciła Barcelona), Tottenham musiał wymyślać się na nowo po sprzedaży Luki Modricia i Garetha Bale’a (118 mln funtów płacił Real).

SUPER EXPRESS

Zrzut ekranu 2015-08-10 o 08.40.06

W Superaku dziś same reakcje na weekendowe wydarzenia. Fabiański zatrzymał mistrza Anglii twarzą.

Łukasz Fabiański (30 l.) zaczął sezon Premier League od mocnego uderzenia. Choć właściwie to on sam został uderzony, i to w twarz. Swansea zremisowała 2:2 na wyjeździe z Chelsea, a polski bramkarz w 75. minucie ofiarnie obronił potężny strzał Edena Hazarda (24 l.) z kilku metrów – właśnie twarzą. Broniąca tytułu Chelsea była murowanym faworytem starcia z „Łabędziami”, ale pod koniec meczu broniła się przed porażką, grając w osłabieniu po czerwonej kartce dla bramkarza Thibaulta Courtois. Goście nie zdołali strzelić zwycięskiej bramki, ale i tak są zadowoleni z wywalczonego na boisku mistrzów Anglii punktu.

Zrzut ekranu 2015-08-10 o 08.40.00

W Poznaniu Szpital na PYRYferiach.

W ostatnich minutach uraz mięśnia zgłosił także Szymon Pawłowski, który jednak z powodu wykorzystania już przez gospodarzy limitu zmian zmuszony był wytrwać do końca. Truchtał na boisku, ale jako statysta, z wielkim opatrunkiem na udzie. – Mamy swoje problemy – kręcił głową Skorża, którego zespół już we wtorek zmierzy się w 1/16 finału z Olimpią Grudziądz. – To dla nas trudny czas. Martwią te kontuzje, bo wypadli kluczowi gracze – przyznał kapitan „Kolejorza” Łukasz Trałka. – Jednak zwycięstwa poniosą nas do góry – zapewnia. Poznańskiej drużynie nie pomógł Dariusz Dudka, który w drugiej połowie po brutalnym faulu wyleciał z boiska i będzie pauzował za czerwoną kartkę. Są jednak i dobre wiadomości dla fanów Lecha. Do gry wrócił kontuzjowany ostatnio Dawid Kownacki.

Do tego „japońskie rękodzieło”, czyli wiadomo – Murayama. I na ostatniej stronie coś, czego też nie trzeba cytować: Kucharczyk chybił jak trampkarz.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Nie taka Legia straszna.

Zrzut ekranu 2015-08-10 o 08.55.29

Wisła dostała nagrodę za odwagę.

Jakub Rzeźniczak przypadkowo zagrał ręką we własnym polu karnym, Daniel Stefański nie miał innego wyjścia, jak podyktować rzut karny. Słowak wyczuł intencję Rafała Boguskiego i odbił piłkę. W kolejnej sytuacji nie miał już nic do powiedzenia. Boban Jović zacentrował do Donalda Guierriera, ten wygrał pojedynek główkowy z Łukaszem Broziem i z bliska pokonał Kuciaka. Wisła swoją grą na tę bramkę zasłużyła. Walczyła, starała się, została nagrodzona. W tym momencie role się odwróciły. Legia chcąc kontynuować swoją serię, bo wygrała poprzednich 7 meczów, musiała zaatakować. Odważniej, bo w tym dobrym spotkaniu ataki z obu stron mieliśmy praktycznie przez cały czas. Każdy z zespołów dążył do zwycięstwa, nie satysfakcjonował go jeden punkt. Już w doliczonym czasie minimalnie chybił Nikolić, zakończyło się sprawiedliwym remisem, po bardzo emocjonującym meczu. Piłkarzy pożegnały zasłużone brawa, bo dostarczyli kibicom wielu emocji.

Płakać nie będziemy – mówi Dominik Furman.

Stracone dwa punkty, czy jeden zdobyty?

– Zdecydowanie dwa stracone. Choć na początku przeważała Wisła, to mecz się dobrze nam ułożył, prowadziliśmy, mieliśmy kolejne szanse na 2:0, a zamiast podwyższyć prowadzenie, straciliśmy bramkę. Nie jesteśmy zadowoleni, ale też płakać nie będziemy.

Brak trzech punktów to tylko nieskuteczność?

– Wisła potrafi grać w piłkę, to dobra drużyna. W lidze nie będzie tak, że ktoś się przed nami położy. My musimy swoje wywalczyć. Szkoda tych okazji Michała Kucharczyka i Nemanji Nikolicia, byli bardzo blisko. Cóż, taka jest piłka. Dziś jesteśmy zawiedzeni.

Zrzut ekranu 2015-08-10 o 08.55.34

Sytuacja w PS jest podobna do tej w kilku poprzednich tytułach, dlatego nie będziemy cytować wszystkiego po kolei. Skupimy się na paru ciekawostkach. Może jeszcze raz na tym jak Jerzy Brzęczek balansuje na linie.

Lechia wciąż gra jak na zaciągniętym ręcznym hamulcu, a posadzenie na ławce Sebastiana Mili wyglądało na oznakę słabości. Piłkarz miał szczególne powody, by pokazać się na Stadionie Miejskim, ale Brzeczek uznał, że samo „chciejstwo” nie wystarczy, a zderzanie się w środku pola z Tomaszem Hołotą i Tomem Hateleyem dla kapitana Lechii może być traumą, której lepiej uniknąć. Goście zgodnie z przedmeczowymi deklaracjami nie forsowali tempa, ale i Śląsk nie szalał. Szybko jednak okazało się, że drużyny są w stanie podkręcić tempo do całkiem przyzwoitych obrotów, na dodatek nie było zabaw w gierkę na małej przestrzeni i wymieniania tysiąca podań. Często były to zagrania z pominięciem drugiej linii, co dawało pole do sprinterskich popisów, które jak na dłoni weryfikowały, kto jest odpowiednio przygotowany do gry w ekstremalnych warunkach.

Zrzut ekranu 2015-08-10 o 09.00.38

Japoński cwaniak przegrał z telewizją.

Zwoliński był w sobotę w centrum zainteresowania, ale sporo dyskusji wzbudził też wybryk Takuyi Murayamy. W 34. minucie Japończyk sprzątnął… ręką piłkę sprzed nosa bramkarza Górnika Sergiusza Prusaka i strzelił gola. Ani arbiter główny, ani asystent nie dostrzegli cwaniackiej zagrywki piłkarza Pogoni. Mariusz Złotek wskazał na środek boiska, na szczęście zdecydował się jeszcze na konsultację z sędzią technicznym Pawłem Kantorem. Ten otrzymał informację, że telewizyjne powtórki wychwyciły nieuczciwe zagranie Japończyka. Złotek ostatecznie bramki nie uznał i ukarał Murayamę żółtą kartką. – Mam o tę sytuację pretensje do Murayamy. Zamiast kombinować, powinien uderzyć piłkę głową. Miał szansę uprzedzić Prusaka i zdobyć prawidłowo bramkę – irytował się Michniewicz.

Dalej:

– Mistrzowi zacięły się armaty

– Zamiast święta w Zabrzu była stypa

– Zapowiedź meczu Ruch – Podbeskidzie

No to może jeszcze kilka słów od Cezarego Kuleszy nt. transferów.

– Nie chcemy w pośpiechu robić transferów. W realiach naszej piłki każdą złotówkę trzeba oglądać kilka razy. Zawodnik musi pasować do zespołu nie tylko sportowo, ale i charakterologicznie. Nowi piłkarze muszą być lepsi od tych, których mamy. Jeżeli mamy zapłacić gotówkę, musimy być pewni. Konsultujemy wszystko z trenerem Probierzem.

Podobno rozmawia pan w sprawie pozyskania Fiodora Cernycha.

– Faktycznie poruszyliśmy temat tego piłkarza. Kwoty, które chce Górnik za Litwina są kosmiczne. Pół miliona euro to kwota nierealna dla większości klubów Ekstraklasy. Takie pieniądze są w stanie wyłożyć tylko Lech, Legia i może Lechia. Mogę jednak powiedzieć, że do końca sierpnia będzie w Białymstoku w transferach spory ruch i to w obie strony (…) O Gajosa pytały Lech i Lechia. W rozmowach nie padały jednak kwoty, które by nas interesowały.

Zrzut ekranu 2015-08-10 o 09.00.57

Zakończymy jeszcze jednym fragmentem z wywiadu z Krychowiakiem.

W klubie są m.in. nowi pomocnicy – Michael Krohn-Dehli i Steven N’Zonzi.

– To naprawdę świetni piłkarze. Dehli to przede wszystkim doskonała technika. Jest szybki, bardzo dobrze panuje nad piłką, potrafi się z nią obrócić i wyjść na pozycję. N’Zonzi ma kapitalne warunki fizyczne. Jest wysoki i dobrze zbudowany więc bazuje na swojej fizyczności, ale również nie można odmówić mu umiejętności jeśli chodzi o panowanie nad futbolówką. Obaj będą bardzo ważnymi zawodnikami podczas długiego sezonu.

Pomaga pan nowym? Zwłaszcza tym, którzy rozmawiają po francusku jak N’Zonzi czy Kakuta?

– Trochę robię za tłumacza i nie mam problemu z pomaganiem nowym kolegom. Sevilla lubi sprowadzać francuskojęzycznych zawodników. Jest nas teraz w klubie bodajże dziewięciu, a więc pokaźna grupa. Pomagam im, aby szybko złapali odpowiedni klimat i czuli się w zespole jak najlepiej. To w interesie nas wszystkich. Ułatwiam nowym piłkarzom życie jak mogę, ale też radzę, żeby szybko wzięli się za naukę języka hiszpańskiego. Oprócz ciężkiej pracy na treningach to podstawa, aby dobrze czuć się w nowym klubie. Ułatwia komunikację z trenerem, piłkarzami i kibicami. Wiem po sobie.

Najnowsze

Piłka nożna

Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Szymon Piórek
1
Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...