Reklama

Trzeciak publicznie składa CV. Chce wracać do Polski

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

03 sierpnia 2015, 07:41 • 11 min czytania 0 komentarzy

W III-ligowej Gwardii Koszalin debiutowałem w wieku 15 lat, grałem w czołowych klubach ekstraklasy, wystąpiłem w europejskich pucharach. Znam realia naszego futbolu. W reprezentacji Polski wystąpiłem we wszystkich możliwych kategoriach wiekowych. Grałem zagranicą, zobaczyłem i poznałem futbol na każdym poziomie. Wiem, czego potrzebują piłkarze i jakie są oczekiwania klubów oraz właścicieli. Tak, jestem gotowy wrócić do Polski – mówi Mirosław Trzeciak w rozmowie z Przeglądem Sportowym, ewidentnie zdeterminowany, żeby znaleźć sobie jakąś robotę w kraju. Oto nasz przegląd prasy.

Trzeciak publicznie składa CV. Chce wracać do Polski

FAKT

Poniedziałkowe wydanie zdominowane przez relacje z ligowych spotkań. W Legii długo czekali na takiego snajpera – no, trudno ten fakt ukryć.

Berg znowu wystawił dwójkę napastników i na pewno tego nie żałował. Wysoki Aleksandar Prijović rozbijał stoperów z Łęcznej, a wszędobylski, pracowity jak mrówka Nikolić z tego korzystał. Jak przy pierwszym strzelonym golu, kiedy po ogromnym błędzie Tomasza Nowaka piłkę przechwycił Guilherme i zagrał do Prijovicia. Szwajcar serbskiego pochodzenia mógł sam wykończyć akcję, ale podał do kolegi i Sergiusz Prusak był kompletnie bez szans. Druga bramka zdobyta przez gości to już obraz wysokich umiejętności trzykrotnego króla strzelców ligi węgierskiej. Dobra centra Michała Kucharczyka to jedno, ale wykończenie jej tak, by bramkarz mógł tylko popatrzeć jak piłka wpada do siatki, to drugie. Nikolić idealnie dostawił głowę i mógł ucieszyć się po raz drugi.

Zrzut ekranu 2015-08-03 o 08.03.11

Reklama

Cracovia szturmuje ligę i rekord.

Szósta z rzędu wygrana do zera na wyjeździe i 12. kolejny mecz bez porażki. Cracovia staje się postrachem ligi i bije rekordy sprzed ponad pół wieku (…) Piłkarze Pasów wygrywając w Bielsku – Białej wyrównali rekord z… 1949 roku. – Za tydzień ustanowimy nowy rekord – podkreśla Mateusz Cetnarski. Pomocnik Pasów przyczynił się do wygranej z Podbeskidziem, dorzucając piłkę do Miroslava Covilo. – Zaliczanie asyst przy bramkarz Miro nie jest specjalnie trudne. To najlepiej grający zawodnik w lidze – tłumaczy Cetnarski.

W ramkach odważnie:

– Mistrz Polski najsłabszy od lat – statystycznie

– w Jadze transfery potrzebne są natychmiast

– Śląsk przełamał się w meczu z Termaliką.

Reklama

Zupełnie nie ma czego cytować. Może o Lewandowskim i superpucharze.

W dwóch poprzedni sezonach Superpuchar Niemiec sprzed nosa mistrzom kraju zabierała Borussia Dortmund, a teraz o niespodziankę zadbali piłkarze VFL Wolfsburg, którzy po rzutach karnych ograli Bawarczyków. Nastroje wokół monachijskiego klubu na dwa tygodnie przed startem ligi nie są najlepsze, co doskonale przeczuwał przed meczem już sam Guardiola. – Jeśli wygramy, to będzie nieważne trofeum, jeśli przegramy to bardzo ważne – stwierdził szkoleniowiec.

Zrzut ekranu 2015-08-03 o 08.03.14

Przeciętnie zaczął również Szczęsny. W debiucie w Romie, Wojtek dwa razy dał się pokonać zawodnikom Sportingu Lizbona. Chociaż niczego wprost nie zawalił.

Wypożyczony z Arsenalu do AS Roma Szczęsny wszedł w drugiej połowie sobotniego meczu Sporting – Roma. W 63. minucie, po jednym z rzutów rożnych, obrońcy Romy nie upilnowali w polu karnym Slimaniego, ten precyzyjnym strzałem pokonał polskiego bramkarza. Lizbończycy poszli za ciosem i po sześciu minutach zdobyli kolejną bramkę. Z prawej strony dośrodkowywał Carrillo, Szczęsny zdołał wybić piłkę, ale niestety trafiła ona pod nogi Menego, a ten mocnym uderzeniem powiększył prowadzenie gospodarzy. Przy obu trafieniach Szczęsny nie miał większych szans na obronę.

GAZETA WYBORCZA

Poniedziałkowa GW to zawsze dobra propozycja, ale akurat dziś niekoniecznie dla fanów piłki, lecz np. kolarstwa. Nie taki brzydki kryzys Wisły.

Dziś fani i Cupiał mogą tylko pomarzyć o regularnym wygrywaniu. Po latach sukcesów widzą szklankę do połowy pustą, ale może czas, aby dostrzegli, że jest też do połowy pełna? Wisła nie zbrzydła tak bardzo, jak się powszechnie mówi. Z niewielkimi przerwami od dwóch lat krakowianie wciąż grają najładniejszy futbol. Wisła po raz ostatni męczyła widza w jej pierwszym kryzysowym sezonie 2012/13. Po nim na ławkę trenerską Wisły powrócił Franciszek Smuda i nadał drużynie rozmachu. Już jesienią 2013 r. powszechnie mówiono, że krakowianie grają najładniejszą piłkę w kraju, i ten stan trwa do dziś, choć od marca już z nowym trenerem. Wiosną stylem ekipy Kazimierza Moskala zachwycali się eksperci, w maju świat obiegł gol Jeana Barrientosa w Gdańsku zdobyty po sekwencji zagrań z pierwszej piłki i strzale piętą. Wisła zdołała oczarować nawet obcokrajowców. Ondrej Duda z Legii mawia, że to mecze z krakowianami sprawiają mu największą radochę. W tym sezonie Wisła dalej cieszy oczy. Ładnie grała w 2. kolejce w derbach Krakowa (1:1), w sobotę na własnym stadionie efektownie rozbiła Lecha, nareszcie łącząc ładny styl z dobrym wynikiem. W tym meczu tylko 13 proc. podań piłkarze w czerwonych koszulkach zagrali do tyłu.

Zrzut ekranu 2015-08-03 o 07.51.03

W dalszej kolejności musimy odwołać się do felietonu Wojciecha Kuczoka.

Nie będzie nas w Lidze Mistrzów. Dwudziesta rocznica ostatniego awansu ani nie okazała się szczególnie motywująca (zwłaszcza że Lech w ten sposób celebrowałby jubileusz awansu Legii), ani też nie wyzwoliła żadnych magicznych sił, które mogłyby poznaniakom umożliwić zwycięstwo. Polacy byli o dwie klasy gorsi od grającej na pół gwizdka Bazylei, która choć wystawiła cokolwiek przerzedzony skład – demonstrowała przy Bułgarskiej wprost obrzydliwą pewność siebie. Jej najlepszy strzelec Albańczyk Shkëlzen Gashi pozwalał sobie na jawną kpinę z powinności napastnika i strzelał tak, jakby testował nowe buty (skoczkowie tak skaczą, kiedy eksperymentują z nowym kombinezonem). Mimo to mecz nie pozostawił żadnych złudzeń co do tego, kto był lepszy, i jedyne, na co może liczyć Lech w rewanżu, to albańscy kibice, choć należy przypuszczać, że ci z Bazylei zdążyli się zasymilować na tyle, że nie rzucają już kamieniami w piłkarzy przeciwnika, jak to czynią ich rodacy na ojczystych stadionach. Skądinąd po tirańskim ekscesie przypomniał mi się dowcip rysunkowy, na którym dwóch islamskich fanatyków wyraża podziw dla urody nie dość zasłoniętej Europejki słowami: „Kamienowałbym”.

SUPER EXPRESS

Więcej dziś w Superaku. Lewandowski mówi, że Wolfsburg będzie walczył z Bayernem o mistrza, a forma i świeżość przyjdą w odpowiednim czasie.

Chyba najbardziej boli cię to w jaki sposób Bayern przegrał Superpuchar…

– Było dwie minuty do końca i daliśmy sobie strzelić bramkę, która okazał się decydująca. Szkoda. Zaważyło ostatnie 15-20, kiedy już trochę mniej staraliśmy się o strzelenie gola. To się mogło zemścić i zemściło. Mieliśmy wszystko pod kontrolą, a tu jedna akcja rywali i zwycięstwo uciekło.

O co macie do siebie największe pretensje?

– Było kilka sytuacji, w których jeśli trochę lepiej byśmy się zachowali, to mogliśmy podwyższyć na 2:0. Przez to, że w końcówce się cofnęliśmy, nie było po prostu z czego zaatakować. Niestety, drugi raz z rzędu nie udało nam się zdobyć Superpucharu. Ale cóż, może to złe dobrego początki.

Zrzut ekranu 2015-08-03 o 07.54.56

Bebeto szuka nowego Nakoulmy – kawałek o tym, że Bogusław Baniak pracuje jako doradca federacji Burkina Faso. Fajna ciekawostka, do poczytania.

Jak to to się stało, że trafił pan do Burkina Faso?

– Federacja tego kraju rozpisała konkurs na trenera kadry olimpijskiej i do niego przystąpiłem. W marcu pojechałem do Burkina Faso i zrobiłem prezentację. Starałem się również o angaż w Kazachstanie, ale nic z tego nie wyszło.

W Burkina Faso ostatecznie nie odpowiada pan jednak za kadrę olimpijską.

– Jestem doradcą reprezentacji U-20 i U-17. Ponadto mam stworzyć od podstaw zespół do lat 15. Podobnie jak w Polsce, tak i tu zwracają się do mnie per „Bebeto”. Nie wiem, skąd wiedzieli o tym przydomku, ale gdy po raz pierwszy spotkałem się z szefami związku, powitali mnie słowami „dzień dobry, panie Bebeto”.

Zrzut ekranu 2015-08-03 o 07.54.52

A dalej to już relacje z Ekstraklasy. Nikolić dał (L)idera. I Kadarstrofa Lecha. Widzimy, że określenie całkiem mocno się już przyjęło.

Najpierw dostali lanie w eliminacjach do Ligi Mistrzów (1:3 z Basel), a teraz polegli w Ekstraklasie. W ligowym klasyku piłkarze Lecha przegrali 0:2 z Wisłą. Oba gole padły po fatalnych błędach beznadziejnego Tamasa Kadara (25 l.), które wykorzystał Rafał Boguski (31 l.). – Czasem tak jest, że zawodnik popełnia błąd, a trener daje mu drugą szansę. Ten czasem to wykorzystuje, czasem nie – stwierdził trener Lecha Maciej Skorża pytany o kolejny słaby występ Kadara. Węgierski obrońca ostatnio w każdym meczu zawala co najmniej jednego gola. W starciu z Wisłą wygłupił się dwa razy – na początku i na samym końcu. To wystarczyło, żeby „Kolejorz” przegrał już drugi mecz w ligowym sezonie.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Mistrz najsłabszy od lat.

Zrzut ekranu 2015-08-03 o 08.14.23

Wreszcie odpaliła Wisła

Pod kierunkiem Kazimierza Moskala Wisła często była chwalona za styl, ale nie przekładało się to na wyniki. W tym roku Biała Gwiazda odniosła tylko trzy zwycięstwa, a ostatnie 8 maja z Górnikiem Zabrze. Niepowodzenia irytowały kibiców, piłkarzy i szkoleniowca. W końcu jednak przyszło przełamanie, i to w najbardziej pożądanym momencie, Do Krakowa przyjechał mistrz Polski, ale Biała Gwiazda udowodniła, że potrafi walczyć jak równy z równym z najlepszymi zespołami w kraju. Gospodarze, jak to mają w zwyczaju w tym sezonie, świetnie weszli w mecz i szybko zdobyli bramkę. To była ładna akcja, zapoczątkowana przez Arkadiusza Głowackiego. Kluczowe podanie wykonał głową Paweł Brożek, a piłkę do siatki wpakował Rafał Boguski, choć obrońca Tamas Kadar mógł popisać się lepszą interwencją. W pierwszym kwadransie Wisła była wyraźnie lepsza. Akcje krakowian miały rozmach i finezję. 

Zrzut ekranu 2015-08-03 o 08.14.47

Zdaniem Głowackiego, na Legię to jednak za mało.

Teraz przed wami Legia.

– To zespół, który złapał niesamowitą pewność siebie. Podobnie było w poprzednim sezonie, gdy po trudnym początku potem pokonywali kolejnych rywali, jak chcieli, zarówno w lidze, jak i w pucharach. Jeśli chcemy myśleć o jakichkolwiek punktach w Warszawie, musimy zagrać lepiej niż z Lechem.

Mają taką pewność siebie, jak Wisła kilka lat temu?

  To silna mentalnie drużyna. Mimo olbrzymiej fali krytyki, która często dotyka jej zupełnie niezasłużenie, Legia potrafi się podnosić, grać bardzo dobrze i widowiskowo. To cechuje dobre zespoły.

A skoro o nim mowa – wicemistrz zdjął kolejny skalp.

Legia miała to, co po przyjechała, prowadziła, przy odrobinie wyższej skuteczności mogła strzelić więcej goli. Mogła po przerwie dać pograć w piłkę gospodarzom. Ci bardziej ochoczo ruszyli na rywala. Komplet widzów na stadionie w Łęcznej w końcu mógł się emocjonować. Szkoda, że gracze Jurija Szatałowa nie mieli cierpliwości, często zbyt szybko kończyli swoje akcje strzałami z dystansu, które głównie mijały bramkę przyjezdnych. Z tymi celnymi bez problemu radził sobie Dušan Kuciak. Legioniści wyraźnie odpuścili, bez Nikolicia ich gra w ofensywie nie wyglądała tak dobrze. Ondrej Duda, który grał z raną w głowie, preferuje inny styl. W zasadzie stołeczna drużyna nie zagroziła gospodarzom w drugiej połowie.

Zrzut ekranu 2015-08-03 o 08.16.54

Czy są tu jeszcze jakieś smaczki?

– Gajos mówi: czas by inni strzelali karne

– Beniaminek na dnie, więc Stano na ratunek

– Cracovia wyrównuje klubowy rekord

Piastowi wypaliły transfery.

Latem śląski zespół opuściło 13 piłkarzy, a zakontraktowano w ich miejsce 12 nowych. Co prawda nie wszyscy pozyskani zawodnicy zdążyli już zadebiutować w pierwszej drużynie Piasta, ale ci którzy grają od pierwszych minut, stanowią o obliczu gliwiczan. Piast wygrał z Termalicą i Górnikiem Zabrze, w zdobywając cztery bramki. Przy każdym z nich największy udział mieli nowi. Dwoma bramkami może się pochwalić czeski napastnik Martin Nešpor, a Słowak Patrik Mraz ma na swoim koncie gola i asystę. – Mam wymarzony początek w nowej drużynie. Gole i asysty cieszą, ale najbardziej to, że wygraliśmy dwa mecze. Naprawdę solidnie pracujemy na treningach i nasz wysiłek nie idzie na marne. Mam nadzieję, że regularnie będzie nam przybywało punktów – przyznał po wygranych derbach z Górnikiem Mraz. W piątkowym spotkaniu wreszcie pokazał się następca Kamil Wilczka, jak mówi się o Josipie Barišiciu.

Zrzut ekranu 2015-08-03 o 08.20.20

Mirosław Trzeciak, aktualnie trener IV-ligowej hiszpańskiej drużyny Oberena, mówi: jestem gotów wrócić do kraju. Najlepiej do Ekstraklasy, prawda?

Oberena ma być dla pana trampoliną do lepszego klubu?

– Wszędzie, gdzie pracuję, nie kalkuluję. W periodyzacji taktycznej, o której mówiłem, perspektywa zawęża się do jednego tygodnia – meczu, który za nami i meczu, który przed nami. Podobnie myślę w pracy. Dotąd trenowałem juniorów Osasuny. Pięciu-sześciu graczy trafiło do pierwszego zespołu, trzech-czterech kolejnych trafi. Jako trener pokonałem Barcelonę, Real, Atletico, Sevillę, Villareal, Celtę czy Bilbao. Wygrałem najważniejszy w Hiszpanii turniej 15-letnich kadetów, w którym Osasuna startowała bez powodzenia 30 lat. W wygranym 3:1 meczu z Realem, gola wbił nam Borja Majoral – król strzelców ostatnich mistrzostw Europy do lat 19. Teraz pracuję z ludźmi dorosłymi, ale wspomniane cele – wynik i rozwój są dla mnie nietykalne.

Do Polski by pan wrócił?

– Żadne zadanie nie byłoby problemem. Z przeciętnej polskiej drużyny nie da się zrobić kopii Barcelony, samo próbowanie byłoby błędem. W zależności od poziomu drużyny i jej piłkarzy, można czerpać z hiszpańskich rozwiązań, wprowadzać je szybciej lub wolniej, tak, by poprawiły funkcjonowanie zespołu i przyspieszyły rozwój zawodnika. Jako piłkarz przeszedłem wszystkie poziomy. W III-ligowej Gwardii Koszalin debiutowałem w wieku 15 lat, grałem w czołowych klubach ekstraklasy, wystąpiłem w europejskich pucharach. Znam realia naszego futbolu. W reprezentacji Polski wystąpiłem we wszystkich możliwych kategoriach wiekowych. Grałem zagranicą, zobaczyłem i poznałem futbol na każdym poziomie. Wiem, czego potrzebują piłkarze i jakie są oczekiwania klubów oraz właścicieli. Tak, jestem gotowy wrócić do Polski.

Krótko mówiąc – Trzeciak publicznie składa CV.

Zrzut ekranu 2015-08-03 o 08.36.06

Na koniec możemy poczytać też rozmówkę z Arkadiuszem Milikiem. Taką trochę o wszystkim – Ajaksie, reprezentacji, celach na najbliższe miesiące.

Zamiast Lewandowskiego jest pan obok Leo Messiego na okładce najpopularniejszej piłkarskiej gry świata.

– To dziwne uczucie się tam zobaczyć. Dużo gram na konsoli z dziewczyną lub chłopakami na zgrupowaniach, ale rzadko wybierałem drużyny z Milikiem w składzie, bo nie gramy całych sezonów, tylko szybkie mecze towarzyskie. Jeśli już to do sławy prowadziłem się w Football Managerze. Sprowadzałem siebie do najlepszych zespołów świata i trochę na siłę wciskałem do pierwszego składu. Teraz czas przełożyć to na rzeczywistość. Marzy mi się zagrać w Realu Madryt czy Manchesterze United.

Ostatnio łączono pana z AS Romą.

– Przez zdjęcie wrzucone do mediów społecznościowych. Zaczęli się odzywać kibice Romy. Witali mnie w klubie i życzyli powodzenia. Szaleństwo. Dlatego potem bałem się podpisywać miejsca, które zwiedzałem, żeby znów nie wywołać zamieszania.

Najnowsze

Polecane

Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Szymon Szczepanik
0
Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Komentarze

0 komentarzy

Loading...