Reklama

Dziś kontra Osucha i… atak Mazura: Lewe interesy w Górniku Zabrze

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

07 lipca 2015, 09:43 • 12 min czytania 0 komentarzy

– Wiem, kogo podejrzewałem o wyprowadzanie pieniędzy, gdy sam byłem jeszcze w klubie. Wiem też, kto proponował mi dzielenie się pieniędzmi za podpisanie kontraktu z jednym z piłkarzy. Sęk w tym, że jestem człowiekiem nieprzekupnym. do pewnej kwoty (śmiech). Wtedy natomiast zaoferowano mi kwotę mniejszą. Reasumując – są w Górniku ludzie robiący lewe interesy. Pamięta pan chociażby kogoś takiego jak Idan Shriki? Coś niesamowitego, mój ulubiony przykład. Chodzi o człowieka ściągniętego z Izraela, co oczywiście wiązało się z dużymi wydatkami, którego po kilku treningach Adam Nawałka uznał za kompletnie nieprzydatnego – mówi w „Super Expressie” Łukasz Mazur, były prezes Górnika Zabrze.

Dziś kontra Osucha i… atak Mazura: Lewe interesy w Górniku Zabrze

FAKT

Kabaretu ciąg dalszy. Tym razem to Osuch atakuje Ekstraklasę.

Image and video hosting by TinyPic

Przewodniczący Rady Nadzorczej Ekstraklasy SA Maciej Wandzel twierdzi, że wynajął pan agencję detektywistyczną i zaczął go inwigilować. Czy to prawda?
– Bzdura. Jedyne, o co walczyłem od dwóch lat, to o wyjaśnienie gigantycznych kosztów Ekstraklasy SA, która konsumuje 22 miliony złotych. Pieniądze te nie trafiały do biednych klubów, ale ginęły w momencie przerzucania ich między T-Mobile, nc+ a klubami. Gdy powstawała Ekstraklasa SA, koszty jej utrzymania wynosiły milion złotych. Dziś wynoszą 22 mln.

Reklama

Wandzel mówi, że zastrzał go pan, dowodem są SMS-y.
– Jedyne, co miałem na myśli, wysyłając do pana Wandzela SMS-y to, że gdy wyjdę spod jurysdykcji Ekstraklasy SA, zacznę działać ostrzej. W najbliższym tygodniu dokonam zgłoszenia do odpowiednich służb.

Skorża nie chce eksperymentować.

Maciej Skorża (43 l.) postawi na sprawdzony wariant. Trener Lecha w pierwszych meczach sezonu chce w zdecydowanej większości korzystać z piłkarzy, których miał do dyspozycji już w poprzednich rozgrywkach. Z pozyskanych latem zawodników pewny miejsca w wyjściowym składzie może być tylko Marcin Robak (33 l.). (…) Robak może być pewny miejsca w wyjściowym składzie, bo z Kolejozra odszedł Zaur Sadajew (25 l.) i Polak ma zastąpić Czeczena. Jest jeszcze Denis Thomalla (22 l.), który w sparingu z Cypryjczykami wbił swojego pierwszego gola dla mistrzów Polski, ale on na razie będzie rezerwowym. – Marcin jest takim napastnikiem na teraz, natomiast Denis ma czas, żeby się spokojnie dalej rozwijać – tłumaczy wiceprezes Lecha Piotr Rutkowski (31 l.).

Tymczasem Głowacki prostuje sprawy: To nieprawda, że Legia chciała Wiśle zapłacić.

– Dziwię się, że Darek zabiera głos w sprawie, o której niewiele wiedział, bo nie był nawet w kadrze meczowej na ostatni mecz sezonu. My po prostu graliśmy o zwycięstwo w Poznaniu. Dorabianie jakichś teorii wiele dni po meczu, w okresie wakacyjnym, kiedy nie ma o czym pisać, to zwykła fantastyka – skomentował szkoleniowiec. Słów Dudki nie potwierdza też Arkadiusz Głowacki (36 l.). – Mogę tylko powiedzieć, że nie było takiego tematu. Może Darek Dudka wie coś więcej? Jego pytajcie – skwitował kapitan Białej Gwiazdy.

Image and video hosting by TinyPic

Reklama

Jagiellonia wysmiała Lechię. I nic dziwnego, bo…

Lechia Gdańsk złożyła ofertę za 24-letniego pomocnika Jagiellonii Białystok Macieja Gajosa. Ale na razie pieniądze oferowane przez gdański klub są śmiesznie małe. Lechiści zaproponowali Jadze 100 tysięcy euro. – To niepoważne – komentują w białostockim klubie i dodają że za taką kwotę to gdańszczanie mogą kupić Gajosa, ale… buty.

Poza tym:
– Bardzo duże zainteresowanie meczem o Superpuchar
– Wawszczyk z Błekitnych zagra w Cracovii
– Problemy Golańskiego w Rumunii
– Kasperczak trafi do Tunezji?
– W Anglii nie chcą już Majewskiego

Tytoń ma farta.

Pech kolegi wielkim szczęściem Polaka. Od ubiegłego tygodnia nasz bramkarz Przemysław Tytoń (28 l.) przygotowuje się ze swoim nowym klubem VfB Stuttgat do ruszającego w połowie sierpnia sezonu Bundesligi. Polak walczy o miejsce między słupkami z pozyskanym również w tym oknie transferowym Mitchellem Langerakiem (27 l.). Wydawało się nawet, że to Australijczyk, który przyszedł z Borussii Dortmund i kosztował 3 mln euro, ma większe szansę na grę w pierwszej jedenastce od Polaka. Traf chciał, że Langerak już na początku swojej przygody z VfB doznał kontuzji i to Tytoń będzie podstawowym bramkarzem zespołu ze Stuttgartu.

GAZETA WYBORCZA

W Rzeczpospolitej nie ma nic, a tutaj tylko jeden tekst – jeszcze o piłce kobiecej. Amerykanki rządzą futbolem.

Image and video hosting by TinyPic

Doświadczeni polscy kibice nigdy nie zapomną nocy z 11 na 12 czerwca 1986 r. Reprezentacja Antoniego Piechniczka podejmowała wówczas Anglię, która dzięki hat trickowi Gary’ego Linekera prowadziła 3:0 już po półgodzinie gry. To jedna z naszych największych mundialowych traum. Japońscy fani przeżyli to samo, tylko podniesione do kwadratu. Finał oglądali nad ranem czasu tokijskiego, Carli Lloyd wbiła ich drużynie hat tricka w kwadrans. Najszybszego w dziejach MŚ męskich i żeńskich, zwieńczonego cudownym lobem wystrzelonym z połowy boiska. Wcześniej Japonki na turnieju straciły ledwie trzy bramki. Rodacy znają je jako „Nadeshiko”, czyli goździk – delikatny, a zarazem trwały kwiat symbolizujący tradycyjny ideał kobiety. To kibice wymyślili oficjalne przezwisko – w konkursie ogłoszonym przez federację w 2004 r. Wtedy jeszcze wszystkie piłkarki trenowały tylko wieczorami, po wyjściu z pracy, z której żyły. W gwiazdy zmieniły się siedem lat później, zdobywając sensacyjne mistrzostwo świata. Japonia tkwiła wówczas w szoku i depresji wywołanymi trzęsieniem ziemi i katastrofą w elektrowni atomowej w Fukushimie, ale po sukcesie piłkarek zbzikowała. Gdy o 6.22 czasu lokalnego Saki Kumagai strzelała rozstrzygającego o złocie karnego, ludzie płakali ze szczęścia na ulicach, na Twitterze padał rekord wszech czasów – użytkownicy wypluwali z siebie 7,196 rozentuzjazmowanego ćwierknięcia na sekundę – a premier Naoto Kan przygotowywał się do udekorowania ich wysokimi odznaczeniami państwowymi. Teraz w ekstazę wpadły mistrzynie olimpijskie, Amerykanki. One żyją w najbogatszym królestwie kobiecego futbolu. Reprezentację selekcjonują spośród 1,7 mln kandydatek, czyli połowy wszystkich zarejestrowanych na świecie zawodniczek (Japonek jest 30 tys.), a gwiazdy zarabiają fortuny. Najwyższe pensje „Nadeshiko” sięgają 100 tys. dol., tymczasem najpopularniejsza w USA Alex Morgan wyciąga 3 mln – głównie dzięki kontraktom reklamowym z Nike, Coca-Colą czy McDonald’s. Koncerny inwestują w piłkarki, wśród specjalistek od marketingu, dyrektorek generalnych i zwykłych konsumentek dynamicznie przybywa bowiem kobiet, które w szkole same biegały po boiskach.

SUPER EXPRESS

Jest trochę lepiej, bo mamy dwa materiały z krajowego podwórka. W pogoni za zdrowym żywieniem.

Image and video hosting by TinyPic

Organizm piłkarza jest jak samochód, jeśli naleje się słabego paliwa, to po prostu nie pojedzie. Pogoń skończyła poprzedni sezon w grupie mistrzowskiej, więc chyba nasze paliwo jest odpowiedniej jakości – uśmiecha się Katarzyna Piotrowska (29 l.), dietetyk piłkarzy Pogoni Szczecin. Urocza pani dietetyk współpracuje z „Portowcami” od trzech miesięcy i sama przyznaje, że początki nie były łatwe. – Nie u wszystkich świadomość żywieniowa jest na odpowiednim poziomie – mówi Piotrowska, na co dzień właścicielka poradni dietetycznej Dietomedical w Szczecinie. Podstawą diety podopiecznych Czesława Michniewicza są przede wszystkim naturalne wyroby, np. nieprzetworzone produkty, takie jak ryby i mięsa, które najczęściej podawane są z ryżem lub kaszą oraz świeżymi warzywami. Szczecinianie najbardziej lubują się jednak w makaronach. – Przed meczami króluje u nas spaghetti. Nie podajemy zawodnikom gotowych dań, tylko rozstawiamy kilka składników, a piłkarze w dowolnej konfiguracji komponują sobie jedzenie. Dajemy zawodnikom duży wybór, a to podnosi ich świadomość w tym zakresie. Nie narzekają, więc chyba im smakuje – śmieje się sympatyczna pani dietetyk.

Lewe interesy w Górniku – stawia jasno sprawę Łukasz Mazur, jego były prezes.

Górnik wciąż jest klubem miejskim, choć prywatnych inwestorów, którzy chcieliby go przejąć, nie brakuje.
– Ostatnio pewien znajomy powiedział mi tak: „Wiesz, byłbym zainteresowany Górnikiem, ale z taką szajką urzędników nie będę walczył”. Dobrym przykładem jest firma ETL, którą zachęcił Łukasz Podolski. Poważni ludzie. Byli zdecydowani, przylecieli do Zabrza finalizować rozmowy, a pani Małgorzata Mańka-Szulik. nie miała dla nich czasu. Po prostu ich olała. Przejęli więc Lechię Gdańsk i pieniędzy na nią nie żałują. Powiedzmy więc sobie szczerze – Górnika miasto nie chce sprzedać. Nie dla jego dobra, ale dlatego, że oddając go, musiałoby się pożegnać z etacikami dla swoich ludzi. (…)

W „Asie wywiadu” zasugerował pan, że w klubie dochodzi do finansowych przekrętów.
– Wiem, kogo podejrzewałem o wyprowadzanie pieniędzy, gdy sam byłem jeszcze w klubie. Wiem też, kto proponował mi dzielenie się pieniędzmi za podpisanie kontraktu z jednym z piłkarzy. Sęk w tym, że jestem człowiekiem nieprzekupnym. do pewnej kwoty (śmiech). Wtedy natomiast zaoferowano mi kwotę mniejszą. Reasumując – są w Górniku ludzie robiący lewe interesy. Pamięta pan chociażby kogoś takiego jak Idan Shriki? Coś niesamowitego, mój ulubiony przykład. Chodzi o człowieka ściągniętego z Izraela, co oczywiście wiązało się z dużymi wydatkami, którego po kilku treningach Adam Nawałka uznał za kompletnie nieprzydatnego.

Za Nawałką też pan nie przepada.
– (…) Najgorsze jest jednak to, że nie patrzył na dobro klubu. Kiedy poprzedni zarząd uznał, że nie stać Górnika na pewnego piłkarza, to Nawałka poszedł na skargę do pani prezydent, a ta wydała rozkaz, by jego zachciankę spełnić. Bo postawił ultimatum. W ten sposób podpisano kontrakt na 20 tysięcy złotych z zawodnikiem, który niedługo potem trafił do rezerw.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Wtorkowa okładka.

Image and video hosting by TinyPic

Spoglądamy w felieton Dariusza Dziekanowskiego. Przed tygodniem była jazda z Pazdanem, dziś: Przetrącony kręgosłup Legii.

W każdej normalnej, klasowej drużynie mamy zazwyczaj do czynienia z jakimś szkieletem (czy jak kto woli kręgosłupem), wokół którego coś się buduje. I taki Legia jeszcze niedawno miała – Dusan Kuciak, Jakub Rzeźniczak, Miroslav Radović, Ondrej Duda, Ivica Vrdojak, Tomasz Jodłowiec, Michał Kucharczyk, Orlando Sa. A teraz? Nie ma Radovicia, nie ma Sa, odchodzi Duda. Wygląda na to, że Vrdoljak, który leczył kontuzję i kończył sezon na ławce rezerwowych, straci miejsce na rzecz Dominiki Furmana. To akurat tragedią nie jest, bo Polak ma większy potencjał. Problem polega na tym, że ktoś go musi z niego wydobyć. Z kręgosłupa zostały więc dwa twarde kręgi: Rzeźniczak i Jodłowiec, na siłę można dołożyć jeszcze Łukasza Brozia, który wiosną był wyróżniającym się obrońcą ekstraklasy. Kucharczyka do pewniaków już nie zaliczam, bo często zdarzają mu się wahania formy. Celowo pomijam Kuciaka, bo Słowakowi nie wyszła na dobre rywalizacja z Arkadiuszem Malarzem. Kręgosłup przetrącił mu Berg, który zaczął żonglować bramkarzami. Dobrze, że drużynę opuścili Helio Pinto i Dossa Junior. Nie rozumiem jednak, dlaczego w Legii nie sprawdził się tak dobry piłkarz jak Orlando Sa. Po dwóch sparingach daleki jestem od zachwytu nad nowym nabytkiem wicemistrzów Polski Nemanją Nikoliciem. Sukcesem będzie, jeśli Serb z węgierskim paszportem dorówna Sa skutecznością.

Image and video hosting by TinyPic

Ekstraklasa przejadła moje pieniądze – odpowiada Wandzelowi Radosław Osuch.

– (…) Gdy powstawała Ekstraklasa SA, koszty jej utrzymania wynosiły milion złotych, potem wzrosły do dwóch milionów. Dziś wynoszą 22 miliony złotych. To niespotykane na świecie, by 15 procent przekazywanych pieniędzy lądowało poza klubami – zauważa Osuch. Dlaczego mówi akurat o 22 milionach? To różnica pomiędzy przychodami za sezon 2013/14 (137 mln), a wypłatami za sezon dla klubów (115 mln). W poniedziałkowym „Przeglądzie Sportowym” Wandzel tłumaczył, skąd wzięła się ta kwota. Wyjaśnił, że koszty operacyjne spółki to 4,75 mln zł. Reszta to opłaty dla PZPN (5,8 mln zł), bartery, przekaz satelitarny, baza danych kibiców i program bezpieczeństwa, koszty marketingu, obsługi sponsorów oraz negocjacji praw medialnych. Co roku 3-4 mln zostają w spółce, by zwiększyć jej płynność i kapitały własne. – Dwa lata nie mogłem doprosić się informacji, ile zarabia prezes Ekstraklasa SA, ani na co idą te pieniądze – mówi Osuch. Z naszych informacji wynika, że akcjonariusze ESA dostali szczegółowe wyliczenia wydatków na walnym zgromadzeniu we wrześniu 2014 roku. – Po dwóch latach walki dostaliśmy jedynie kartkę papieru, jakby chodziło o handel na straganie z warzywami. Na dodatek nie zgadzały się wypisane na niej kwoty, brakowało 2 milionów złotych. Na pytanie, co się z nim stało, panowie Wandzel i Bogusław Biszof zaśmiali się i stwierdzili, że dwa miliony to żadne pieniądze. Biszof dostał półroczne wypowiedzenie z tego, co mi wiadomo, otrzymał ogromną odprawę, ale nikt nie chce podać, ile. Zarabiał bardzo dobrze, mimo że Ekstraklasa SA nie zajmuje się niczym poza ustalaniem terminarza, a do tego wystarczy wynająć jednego człowieka. Wszelkie negocjacje tego niby genialnego prezesa kończyły się fiaskiem, dziś nie ma nawet sponsora tytularnego. Za dużo dopytywałem, więc otrzymywałem ogromne kary od Komisji Ligi, czyli od kolesi pana Wandzela, pięciu mecenasików, którzy bawią się w sędziów – twierdzi właściciel Zawiszy.

Image and video hosting by TinyPic

Schodzimy do mniejszych spraw. Lech intensywnie szukał bramkarza.

Trener Maciej Skorża chciał, aby do klubu trafił doświadczony golkiper. Działacze mierzyli wysoko. Kolejorz był zainteresowany wypożyczeniem Łukasza Skorupskiego z AS Roma, ale ten ostatecznie trafił do włoskiego Empoli. Podobnie było z Przemysławem Tytoniem, który wybrał 1. Bundesligę i grę w VfB Stuttgart. Mistrz Polski pytał też o ewentualny transfer Tomasza Kuszczaka, ten jednak w minionym tygodniu wrócił na Wyspy Brytyjskie. Nieudane rozmowy spowodowały, że poznaniacy odłożyli plany sprowadzenia zawodnika na tę pozycję do zimy. – Nie znaleźliśmy lepszych od tych, którzy są z nami. Mamy obsadę bramki w zupełności wystarczającą na ekstraklasę, ale z myślą np. o Lidze Mistrzów mogłoby być lepiej. Dlatego ta pozycja będzie priorytetem na zimowe okno transferowe – zaznacza wiceprezes Lecha Piotr Rutkowski. Władze mistrza Polski chciały sprowadzić Polaka, ale jeśli któryś z zawodników z ekstraklasy spełniał wymagania, był nie do kupienia. Jako przykład wystarczy podać Bartłomieja Drągowskiego z Jagiellonii czy Dušana Kuciaka z Legii, który jest Słowakiem, ale w polskiej lidze spędził już sporo czasu.

Głowacki: Coś dobrego w Wiśle.

Jak pana zdaniem będzie wyglądała gra Wisły w nowym sezonie? Trener Kazimierz Moskal wciąż szuka nowych rozwiązań, próbuje nawet ustawiania z dwoma napastnikami.
– W końcu czuję, i to po raz pierwszy od dawna, że w naszej drużynie zaczęło się dziać coś dobrego. A styl gry ma pozostać ten sam. Przynajmniej tak mi się wydaje. Nie porzucimy kombinacyjnego futbolu, będziemy starali się jak najdłużej utrzymać przy piłce.

Nie obawia się pan, że niedługo możecie stracić Maciej Sadloka? Obrońca wezwał klub do uregulowania zaległości w wypłatach, a to może skutkować nawet rozwiązaniem jego kontraktu.
– Każdy pracownik ma prawo oczekiwać, że dostanie wynagrodzenie. Maciek jest profesjonalistą i daje z siebie maksa każdego dnia. Na pewno nie mamy do niego żadnego żalu.

(…)

Ostatnio zrobiło się bardzo głośno o waszym meczu z Lechem Poznań z ubiegłego sezonu. Dariusz Dudka zdradził, że Legia chciała was motywować finansowo, żebyście powalczyli o zwycięstwo. Według Dudki pan jednak odmówił i powiedział, że będziecie grali fair bez żadnych dodatkowych premii.
– Mogę tylko powiedzieć, że nie było takiego tematu. Może Darek wie coś więcej? Jego trzeba zapytać.

Na ile poważna była sprawa pana transferu do Lechii Gdańsk?
– Jak to mawia trener Franciszek Smuda, to jest już stary śnieg. Nie ma o czym już wspominać.

Image and video hosting by TinyPic

Kandydaci są, wzmocnień mało. To o Legii.

Potrzebujemy wzmocnień na kilku pozycjach. Czekam na piłkarzy gotowych do gry – mówił na zakończenie zgrupowania w Austrii trener Legii Henning Berg. Na razie jego zespół wzmocniło dwóch dobrych piłkarzy: stoper Michał Pazdan z Jagiellonii oraz Nemanja Nikolić z Videotonu, trzykrotny król strzelców ligi węgierskiej. Nazwiska robią wrażenie. Psuje je lista zawodników, którzy odeszli: stoperzy Inaki Astiz i Dossa Junior, pomocnik Helio Pinto, skrzydłowy Jakub Kosecki oraz napastnik Orlando Sa. Walizkę spakował Ondrej Duda, choć nie wiadomo, w jakim kierunku podąży. Wczoraj prezes Bogusław Leśnodorski poinformował: „Sądzę, że z transferu do Interu nic nie będzie”. Ale są oferty m.in. z Monaco i Wolfsburga. Na razie Legia więcej straciła niż zyskała. Tomasz Brzyski nie ma konkurencji na lewej obronie, bo trener Berg wystawia Brazylijczyka Guilherme na skrzydle. Po transferze Jakuba Koseckiego i przy okazji problemów zdrowotnych Michała Żyro (nie grał w sparingu z Dynamo z powodu urazu kostki) największa posucha panuje wśród bocznych pomocników. Brakuje kolejnego napastnika. (…) Zakładając, że Legia dotrze do IV rundy el. LE, do końca sierpnia rozegra aż 15 meczów. Jeśli właściciele klubu nie chcą problemów od początku rozgrywek, powinni wzmocnić zespół jak najszybciej. Kandydaci do gry w Legii są, konkretnych działań brak.

Najnowsze

Polecane

Aleksander Śliwka: Po igrzyskach czułem się, jakbym był chory. Nie mogłem funkcjonować [WYWIAD]

Jakub Radomski
0
Aleksander Śliwka: Po igrzyskach czułem się, jakbym był chory. Nie mogłem funkcjonować [WYWIAD]

Komentarze

0 komentarzy

Loading...