Reklama

Tekst czytelnika: Sarri. Z piłkarskiego marginesu na salony

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

16 czerwca 2015, 08:00 • 7 min czytania 0 komentarzy

’Kto?!’ – pomyślała pewnie większość z was, widząc nazwisko nowego trenera Napoli. Wydawało się, że szef Napoli, Aurelio De Laurentiis, zastąpi odchodzącego z klubu Rafę Beniteza innym szkoleniowcem o równie uznanym nazwisku co Hiszpan. Tymczasem ekscentryczny właściciel klubu tradycyjnie wziął sprawy w swoje ręce i po tym, jak jego oferty odrzucili Jurgen Klopp czy Unai Emery, postanowił powierzyć funkcję pierwszego trenera zespołu nieznanemu szerszej publiczności Maurizio Sarriemu.

Tekst czytelnika: Sarri. Z piłkarskiego marginesu na salony

Nowy szkoleniowiec Napoli urodził się 56 lat temu w… Neapolu. Dla sporej części kibiców już samo pochodzenie Sarriego sprawia, że są zadowoleni z tego wyboru, wszak znani z przywiązania do regionu neapolitańczycy najchętniej widzieliby w składzie ukochanego zespołu samych krajanów. Sarri, choć przyszedł na świat w stolicy regionu Kampania, szybko wyjechał z rodziną do Toskanii. Zawsze jednak kibicował klubowi ze swojego rodzinnego miasta, co potwierdził na konferencji prasowej przed rozegranym w zeszłym sezonie spotkaniem Empoli – Napoli: „Dla mnie to naturalna sprawa, że kibicuje się zespołowi z miasta, w którym się rodzisz. Kiedy byłem dzieckiem, wszyscy koledzy uwielbiali największe kluby jak Juventus, Inter, Milan czy Fiorentina. Ja byłem jedynym chłopakiem w Figline Valdarno dumnie kibicującym Napoli.”

Młody Sarri od zawsze pasjonował się futbolem, jednak brakowało mu talentu piłkarskiego i po krótkiej karierze amatorskiej, zdecydował się rozpocząć studia ekonomiczne i podjąć pracę w banku. Prowadził przy tym szereg włoskich odpowiedników naszych Coco Jambo Warszawa czy Farmacji Tarchomin jak Faellese czy Cavriglia. Coś jednak zmieniło się w 2000 roku, kiedy przyjął propozycję prezesa klubu AC Sansovino, lokalnej amatorskiej drużyny występującej w Serie Eccellenza. Na starcie stwierdził, że jeśli nie uda mu się wygrać ligi i wywalczyć awansu do Serie D, rzuca na dobre piłkę i skupia się na karierze zawodowej. Być może ze szkodą dla włoskiego systemu finansowego prowadzona przez niego ekipa zdobyła tytuł i Sarri wyznał, że rzuca robotę w banku i skupia się na pracy trenerskiej, bo jeśli chce odnieść w przyszłości jak najlepsze rezultaty – musi oddać się temu całym sobą.

Sezon 2006/2007 wiąże się z jednym z największych sukcesów w karierze trenerskiej Sarriego. Mimo tego, że jego Arezzo rozgrywki Pucharu Włoch rozpoczynało już od najwcześniejszych faz eliminacyjnych, okazało się być prawdziwą rewelacją tych rozgrywek, dochodząc aż do ćwierćfinału. Dowodzona przez niego drużyna eliminowała po drodze między innymi Perugię, Udinese czy Livorno. Odpadli dopiero z wielkim Milanem, choć i w tym dwumeczu wstydu nie przynieśli – w pierwszym spotkaniu ulegli mediolańczykom 0:2, a w rewanżu niespodziewanie wygrali 1:0 po golu Antonio Floro-Floresa, co ciekawe, podobnie jak Sarri, urodzonego w Neapolu. Szkoleniowiec przez kilka następnych lat tułał się między Serie B a Serie C, aż w 2012 roku objął znudzone kilkuletnim pobytem na zapleczu włoskiej ekstraklasy i marzące o powrocie na salony Empoli, czyli kolejny zespół związany z Toskanią, regionem, w którym Sarri spędził tak naprawdę całe swoje życie.

Niewiele brakowało, a Maurizio Sarri wywalczyłby awans do Serie A już w pierwszym roku pracy z Empoli. Azzurri ulegli jednak w finale play-offów ekipie z Livorno i musieli obejść się smakiem. Co nie udało się jednak od razu, przyszło z kolejnym sezonem – tym razem Empoli zajęło drugie miejsce w tabeli i bezpośrednio awansowało do piłkarskiego raju we Włoszech. Biedny klub z okolic Florencji co prawda nie pozbył się swoich największych gwiazd i utrzymał większość składu z drugoligowych rozgrywek, ale też nie wzmocnił się jakoś szczególnie przed startem kolejnego sezonu i przez ekspertów był zgodnie typowany do spadku. Jak się później jednak okazało wszyscy ci, którzy przewidywali powrót Empoli do Serie B, grubo się pomylili.

Reklama

Niedawno zakończone rozgrywki były dla Sarriego jego pierwszym rokiem w Serie A. Empoli, choć na początku nie imponowało wynikami, szybko dało się poznać jako dobrze zorganizowana w obronie i pomysłowa w ataku drużyna. Przez cały sezon w bramce świetnie spisywał się wypożyczony z Napoli Luigi Sepe, a obronę pewnie trzymali Lorenzo Tonelli i Daniele Rugani, który, jeśli nie wydarzy się nic niespodziewanego, przez najbliższe 15 lat powinien dyrygować obroną Juventusu Turyn i reprezentacji Włoch. Na bokach dobrze wyglądali Mario Rui czy wychowanek Empoli Elseid Hysaj, a w środku pola brylowali Daniele Croce czy imponujący przeglądem pola i prostopadłymi piłkami Mirko Valdifiori, który doczekał się nawet powołania do reprezentacji Włoch. Świetnie grał odkurzony Riccardo Saponara, swoje dołożył też balansujący na granicy ławki rezerwowych i pierwszego składu nasz Piotr Zieliński. Można pokusić się o stwierdzenie, że gdyby Empoli dysponowało większym potencjałem w ataku, który opierał się głównie na 36-letnich Massimo 'BigMacu’ Maccarone i Franceso Tavano, to ich końcowa pozycja w tabeli byłaby jeszcze lepsza.

Ostatecznie sezon 2014/2015 Maurizo Sarri i jego banda skończyli z bilansem 8 wygranych, 18 remisów i tylko 12 porażek, zaledwie jednej więcej niż Napoli Rafy Beniteza. Stracili też 52 gole, podczas gdy walcząca do ostatniej kolejki o awans do Ligi Mistrzów drużyna z Neapolu dała się pokonać rywalom 54 razy. Co ciekawe zespół spod Wezuwiusza nie znalazł w zeszłych rozgrywkach ani razu sposobu na pokonanie Empoli – pierwsze spotkanie pomiędzy tymi ekipami zakończył się remisem 2:2, w rewanżu lepszy okazał się być beniaminek wygrywając 4:2. Włoskie media rozpisywały się wtedy o 'lekcji futbolu’ jaką Sarri dał Benitezowi, mówi się, że to właśnie głównie te dwa rezultaty zaważyły na tym, że niedoceniany do tej pory Włoch został nowym szkoleniowcem Napoli. Zaimponował on bowiem Aurelio De Laurentiisowi, który docenił to, że mimo znacznie mniejszego budżetu i braku medialnych nazwisk w składzie, Sarri tak dobrał taktykę i zmotywował swoich zawodników, że ci na boisku nie dali faworyzowanemu Napoli mniejszych szans.

Warto wspomnieć o nietypowych metodach treningowych jakie stosuje na co dzień następca Rafy Beniteza. Mianowicie wszystkie treningi swojej drużyny Sarri i jego sztab szkoleniowy nagrywają z lotu ptaka za pomocą… dronów. Jak twierdzi szkoleniowiec, nie ma lepszego sposobu na analizę gry defensywnej niż obserwacja zachowań obrońców z takiej perspektywy. Sarri wraz z załogą potrafi przez kilkanaście godzin nie wychodzić z klubowego budynku i dokładnie badać każdy najmniejszy nawet szczegół. Wszyscy ludzie z jego otoczenia zgodnie twierdzą, że Sarri to piłka nożna, a piłka nożna to Sarri. Po prostu pasja, całe jego życie.

Choć Sarri trenerem Napoli został zaledwie kilkadziesiąt godzin temu, dziennikarze już rozpisują się na temat potencjalnych wzmocnień, które idealnie pasowałyby do preferowanej przez niego taktyki 4-3-1-2. Pewniakiem wydaje się być powrót Luigiego Sepe, który ma o miejsce w składzie rywalizować z innym nowym-starym zawodnikiem Napoli, Hiszpanem Pepe Reiną. W obronie były szkoleniowiec Empoli najchętniej widziałby swoich ulubieńców – Elseida Hysaj, Lorenzo Tonellego czy Daniele Ruganiego. O ile pozyskanie dwóch pierwszych jest całkiem realne, o tyle na sprowadzenie stopera należącego do Juventusu nie ma najmniejszych szans, wszak mówi się już o tym, że turyńczycy odrzucili ofertę Arsenalu opiewająca na 20 milionów euro. Wszystko wskazuje na to, że nowym dyrygentem w środka pola Napoli będzie Mirko Valdifiori, którego Sarri doskonale zna z Empoli. Valdifiori, podobnie jak pochodzący z Kampanii trener, w dość późnym wieku trafił do Serie A i jest to dla niego tak naprawdę ostatni dzwonek żeby zrobić większą karierę. W przypadku odejścia Gonzalo Higuaina, jego następcą miałby zostać kolejny neapolitańczyk z krwi i kości, czyli Ciro Immobile, który stworzyłby włoski atak z Lorenzo Insigne czy Manolo Gabbiadinim.

Sam szkoleniowiec podpisał zaledwie roczny kontrakt z opcją przedłużenia o kolejne 12 miesięcy, wynegocjował też trzykrotną podwyżkę w porównaniu z dochodami jakie uzyskiwał w Empoli. W zeszłym sezonie był on najgorzej opłacanym trenerem w całych rozgrywkach, a na pytanie dziennikarza czy jest z tego powodu zły, odpowiedział: „Zły? Nie żartujmy. Płacą mi za coś, co jeszcze niedawno robiłem za darmo, w czasie wolnym od pracy. Jestem szczęściarzem!”. Zatrudnienie Sarriego wydaje się być ze strony Aurelio De Laurentiisa czystym szaleństwem, które można porównać z zagraniem 'all in’ w pokerze, dysponując słabą parą w ręce. Jak się jednak często okazuje, takie właśnie ryzykowne posunięcia mogą okazać się zwycięskimi, a osoba po której nie spodziewamy się niczego szczególnego, ostatecznie osiąga wielki sukces. Kibicom Napoli nie pozostaje więc nic innego jak wierzyć w to, że właśnie tak będzie w tym przypadku i Maurizio Sarri, choć brakuje mu doświadczenia w prowadzeniu klubów na mistrzowskim poziomie czy europejskich pucharach, w błyskawiczny sposób posprząta bałagan, jaki zostawił po sobie nie najlepiej wspominany w Neapolu Rafa Benitez.

Bartek Szulga

Reklama

Najnowsze

EURO 2024

Boniek: Jechanie z nastawieniem, że niczego nie zdziałamy, to strata czasu

Antoni Figlewicz
0
Boniek: Jechanie z nastawieniem, że niczego nie zdziałamy, to strata czasu
Piłka nożna

Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Szymon Piórek
11
Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Weszło

Komentarze

0 komentarzy

Loading...