Reklama

Falstart Argentyny, czyli Copa America zaczyna się rozkręcać

redakcja

Autor:redakcja

14 czerwca 2015, 07:39 • 3 min czytania 0 komentarzy

Zaczęło się. Copa America zapewniła to, co obiecała. Wciąż liczymy, że Latynosi dostarczą nam wielu pełnych piłkarskiego mięcha meczów, z tego tytułu jesteśmy gotowi zapomnieć im koszmarki w stylu Boliwia – Meksyk D. Dla odmiany dzisiejszy pojedynek Argentyna – Paragwaj to był spektakl z najwyższej półki. Kto zarwał pół nocki i nie zraził się po jednostronnej połowie, załapał się na kawał widowiska.

Falstart Argentyny, czyli Copa America zaczyna się rozkręcać

Zaczęli w dwunastu na dziesięciu. Nie dość, że Argentyna wyszła naładowana, nie dość, że Paragwaj nie potrafił się w żaden sposób wicemistrzom świato przeciwstawić i oddał rywalom klucze do meczu, to jeszcze defensor Samudio zwariował. Postanowił dać się zauważyć w najgorszy możliwy sposób. Najpierw wspaniała asysta, ale do Aguero, potem faul w polu karnym (przyznajmy, że wątpliwy) i 2:0. W tamtym momencie nikt nie postawiłby na Paragwaj złamanego grosza. Nie grali zupełnie nic, przegrywali 0:2, nie mieli w arsenale ludzi, którzy jakościowo byliby w stanie zmienić obraz meczu.

A jednak to zrobili. Oto właśnie futbol.

Celne zmiany argentyńskiego szkoleniowca Ramona Diaza, zarówno taktyczne ale i personalne, dały nam kapitalny pościg. Pościg daleki od jednostronnego, bo ciągle Albicelestes potrafili się przebić wielokrotnie, ale to już była wymiana ciosów, a nie egzekucja. A przy takiej wymianie ciosów gdzie jak gdzie, ale w futbolu może wszystko potoczyć się różnie. Tak też się stało: Argentynie stówki nie chciały wchodzić, a po drugiej stronie Valdez puścił bombę z dystansu, wpadło. W ostatnich minutach zamieszanie pod polem karnym, Barrios i 2:2, niemożliwe stało się możliwe. Wielki szacunek dla Paragwaju, wspięli się na swoje wyżyny. Mówimy przecież o drużynie, która w ostatnich eliminacjach MŚ zajęła ostatnie miejsce na kontynencie, z dziesięcioma przegranymi na 16 starć, a której największe gwiazdy to schodzące ze sceny znane niegdyś nazwiska. A jednak się udało.

Martino oczywiście smaży się w ogniu krytyki. Jakże kwaśno musi mu smakować ten remis – przecież to z Paragwajem odnosił sukcesy, z finałem Copa America w 2011 włącznie, a teraz tak się dał zagonić do kąta przez dawnych podopiecznych. Argentyńczycy krytykują zmiany, które wytrąciły drużynę z rytmu, krytykują to jak zespół pozwolił się zdezorganizować. No i zwracają uwagę, że przecież i przy obu bramkach wielki udział mieli Paragwajczycy (a konkretnie jeden Paragwajczyk), a gdzie jakiś gol całkowicie własnego autorstwa? Może ostro, przecież falstart to jeszcze nie koniec, ale nikt tu nie chce wpaść na Brazylię w kolejnej rundzie. Nikt nie przyjmuje myśli o porażce, bo i na triumf kontynentalny Argentyna czeka już ponad dwadzieścia lat! Z Urugwajem w kolejnej kolejce zapowiada się najeżony podtekstami szlagier.

Reklama

To nie był dzień faworytów. Niby nic się nie stało, niby Urugwaj zdobył trzy punkty, ale słabo to wyglądało. Raczej nikt w Urugwaju nie będzie chciał pamiętać o tym meczu dłużej, niż do jutra – pozytywem są głównie trzy punkty i to musi wystarczyć. No i fakt, że nie grał Suarez, z nim mogłoby to wyglądać znacznie lepiej. Bo opierać ofensywę na Cavanim coraz częściej przypomina nawet nie loterię, ale samobójstwo.

Jamajka udowodniła, że nie jest taka słaba, jak ją niektórzy malowali. Mogą powalczyć, każdemu rzucić wyzwanie. Naprawdę jesteśmy ciekawi ich kolejnych popisów, następny mecz z Paragwajem kluczowy – jeśli skradną punkty, to jeszcze w zasięgu pozostaje nawet wyjście z grupy. To marzenie, ale pewne jest, że nie położą się przed nikim.

 

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...