Reklama

Grupa spadkowa rozklepana. Zieliński jednym z bohaterów wiosny

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

02 czerwca 2015, 22:33 • 3 min czytania 0 komentarzy

W Krakowie przy ulicy Kałuży spotkały się ze sobą: drużyna, która utrzymanie ma w kieszeni i drużyna, którą od „raju” dzieliło naprawdę niewiele – wystarczyły korzystne wyniki na innych stadionach. Mieliśmy więc całkiem solidne podstawy, by obawiać się, że mecz przybierze charakter towarzysko-festyniarski. Pojedyncze pokrzykiwania z trybun i pojedyncze zrywy piłkarzy, którzy w większości są pewni swojej przyszłości. Ot, spotkanie musi się odbyć, więc gramy. Kamień z serca – zarówno gospodarzom, jak i gościom, jednak na czymś zależało.

Grupa spadkowa rozklepana. Zieliński jednym z bohaterów wiosny

Cracovii na godnym pożegnaniu z własnym stadionem, a Ruchowi na tym, by być kowalem własnego losu. Wystarczyło, by spotkanie można było określić mianem zjadliwego.

Typowy mecz Ekstraklasy kojarzy nam się z wyczekiwaniem. Dość rzadko jesteśmy świadkami ostrego pierdolnięcia chwilę po gwizdku, początek meczu to z reguły czas „badania się” itd. Pod tym względem mecz Cracovii z Ruchem typowy na pewno nie był. Trzy minuty, dwie sytuacje bramkowe i jedna bardzo ciekawa akcja. Sporo szczęścia miał Matus Putnocky, bo po strzale Damiana Dąbrowskiego piłka odbiła się od dwóch słupków, a następnie poleciała wzdłuż linii bramkowej.

Cracovia, ekipa bardziej zdeterminowana, dopięła swego po dwudziestu minutach. Bramka dość kontrowersyjna. Piłkę w siatce po dośrodkowaniu z rzutu rożnego umieścił Polczak. Tyle tylko, że przy walce o pozycję obcesowo potraktował Grodzickiego. Sytuacja ciężka do oceny, komentatorzy chyba siedemnaście razy odwołali się do słynnego stereotypu i wspomnieli, że w „Anglii, by to uszło”, ale u nas… nie wiadomo. Sędziego w przerwie poniekąd rozgrzeszył… sam poszkodowany, mówiąc, że owszem ma guza po tym starciu, ale sytuacja mieściła się w ramach boiskowej walki.

No i spotkanie nam siadło. To by było zbyt piękne, gdyby cały mecz obfitował w sytuacje bramkowe tak jak jego początek. Ruch niby dążył do wyrównania, świadczyły o tym m.in. zmiany Fornalika, lecz atakował nieśmiało. Otworzył się dopiero w końcówce i przez to mógł zostać skarcony, bo Rakels, Zjawiński i Budziński doczekali się piłek na wolną przestrzeń. Zabrakło im jednak pomysłu. Jeszcze w doliczonym czasie gry zrobiło się ciepło pod bramką Pilarza po strzale Oleksego, ale skończyło się na strachu.

Reklama

Warto odnotować postawę Jacka Zielińskiego, który ewidentnie grał na przypilnowanie wyniku. Umówmy się – mógł dać pograć młodym, mógł wprowadzić na murawę tych, którzy nie dostawali ostatnio wielu minut. Czy to źle? Oczywiście, że nie. Cenimy to pragmatyczne podejście. Gra toczyła się przecież o jak najwyższe miejsce w tabeli, a co za tym hajs dla klubu. Jego Cracovia, choć nie wygrała efektownie, potwierdziła, że nie do końca pasuje do ogórkowego krajobrazu grupy spadkowej.

Rzućcie jeszcze okiem na jedną tabelę. Tak zgadliście – od momentu rozpoczęcia pracy Jacka Zielińskiego. Apetyty przed przyszłym sezonem rosną.

Ruch? Dzięki pozostałym wynikom ma zapewnione utrzymanie. Tyle.

vmkN12G

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...