Reklama

Siedem par oczu Emery’ego. Praca, praca, praca, aż zabraknie popcornu

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

28 maja 2015, 14:23 • 3 min czytania 0 komentarzy

„Spędziliśmy trzy dni pracując nad tym, jak was powstrzymać. Najpierw przy analizach wideo, później na treningach”. Takimi słowami Unai Emery miał pożegnać Joaquina po wygranej z Fiorentiną 5:0 w dwumeczu. Ten, kilka dni wcześniej, pytany o współpracę z Emerym w Valencii powiedział: „Puszczał nam tyle filmików, aż mi zabrakło popcornu. To świetny trener. Pracowałem z nim przez trzy lata. Czwartego bym chyba nie przeżył”.

Siedem par oczu Emery’ego. Praca, praca, praca, aż zabraknie popcornu

Jeśli przyjmiemy, że każdy klasowy trener ma to „coś”, co go odróżnia od reszty, to u szkoleniowca Sevilli jest to obsesja na punkcie detali. „W tym aspekcie jest absolutnym wariatem”, mówią jego współpracownicy. „Analizy wideo statystyki, procenty – czuje się w tym, jak ryba w wodzie”.

Niby normalka, każdy teraz tak robi, nawet w Legii czy w Lechu. W największych klubach zatrudniają zewnętrzne firmy, całe piłkarskie laboratoria. Jednak Emery mówi o tym… Jak o swojej religii.

„Przed każdym meczem mogę spędzić nawet 12 godzin na samej analizie wideo. To bardzo ważne. Piłkarze w ciągu godziny powinni zrozumieć wszystko, co ty zobaczyłeś w ciągu tych dwunastu”, mówi „Guardianowi”. Victor Manas, który współpracuje z Emerym niemal od samych jego początków, przyznaje, że zasada jest prosta: „Jeśli gramy w środku tygodnia, obserwujemy cztery mecze najbliższego rywala. Jeśli nie, to sześć, w wyjątkowych przypadkach dziesięć”.

Emery przewiduje nie tylko seanse w grupie, ale też indywidualne projekcje. W Valencii każdy z piłkarzy dostawał od niego własnego pen-drive’a, jako pracą domową. Pewnego dnia, kiedy podejrzewał, że jeden z zawodników go nawet nie włączył, zapytał kontrolnie:

Reklama

– Oglądałeś?
– Tak, bez obaw, szefie.

Tylko że pen-drive tym razem był pusty.

Lubi puszczać kilkuminutowe fragmenty w ostatnich godzinach przed meczem. Pod tym względem jest trochę jak, nie przymierzając, Nawałka, męczący współpracowników nocnymi odprawami.

Dział analizy w Sevilli aktualnie liczy siedem osób. Dla przykładu: Sergio Domínguez pracuje na dostępnych danych liczbowych dotyczących rywala. Trener bramkarzy ma obowiązek przyjrzeć się zachowaniom napastników oraz bramkarzy. Pablo Villa przygotowuje raporty indywidualne nt. zawodników grających przeciw sobie na poszczególnych pozycjach. José Luis Carcedo, pierwszy asystent trenera, skupia się na własnych piłkarzach, a Jesús Olivera musi dostarczyć nagrania rozegranych meczów w systemie panoramicznym, umożliwiającym analizę formacji. Jeden z nich mówi: „Tablet w szatni Sevilli nieraz przydaje się nawet w przerwie spotkania”. Dzięki specjalnej aplikacji zrzuca krótkie, pięciominutowe fragmenty prosto do bazy.

„Czasem mam wrażenie, że wiemy o przeciwniku więcej niż on sam o sobie”, to już Fernando Navarro.

Emery dobrze czuje się wśród algorytmów, macierzy i arkuszy Excela. W Polsce jeszcze niedawno pewnie zrobiono by z niego wariata. Ot, Stefan Majewski ze swoim laptopem, uznał, że wszystkich przechytrzy i wszystko policzy. I wiadomo, że w lidze hiszpańskiej też te zabiegi nie wszystkim pasują – vide komentarz Joaquina albo że niektórzy z tego żartują.

Reklama

Banalne stwierdzenie, że piłkarze chcą grać w piłkę, a nie oglądać filmiki, jednak do Emery’ego nie trafia. „To, co jedni uznają za szczęście, dla innych oznacza godziny pracy” – uważa. Idealny przykład – Deulofeu, który jego zdaniem wciąż nie zrozumiał, że trzeba się maksymalnie poświęcić. Ma wielki potencjał, ale jeszcze nie pracuje, jak trzeba. Mówi mu: „Są piłkarze, którzy aspirują do kontraktów, jak twój, ludzie o mniejszym talencie, ale większym głodzie piłki. Iborra, Carriço, Vitolo”.

Poza tym, Emery po prostu to lubi i tego samego wymaga.

„Zawsze powtarzam: pamiętam czasy, kiedy chodziłem do szkoły i po kolei przez sześć godzin miałem lekcje łaciny, matematyki, historii, filozofii, angielskiego… Nie wiem, czego jeszcze. Wy przychodzicie tutaj i macie godzinę futbolu. Godzinę! Futbolu! Przecież też go lubicie”.

Paweł Muzyka

Najnowsze

Hiszpania

Hiszpania

Media: 60 milionów to za mało. Barcelona odrzuciła ofertę za Raphinhę

Antoni Figlewicz
1
Media: 60 milionów to za mało. Barcelona odrzuciła ofertę za Raphinhę

Komentarze

0 komentarzy

Loading...