Reklama

Boniek broni sędziego Gila: Karny Legii się należał

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

23 maja 2015, 07:26 • 10 min czytania 0 komentarzy

Czy karny dla Legii był? – Oczywiście, że był. Piłkarz broniący dostał piłką w rękę, która powiększała obrys ciała. Do strzelającego było ze cztery metry, a więc odpada argument, że nie zdążył tej ręki schować. Emocje spowodowane są tym, że działo się to w polu karnym, w doliczonym czasie gry, przy stanie 0:0 – odpowiada Zbigniew Boniek w Fakcie i Przeglądzie Sportowym. Zapraszamy na sobotni a prasówkę.

Boniek broni sędziego Gila: Karny Legii się należał

FAKT

Jedziemy z Ekstraklasą. Skorża odczaruje miejsce klęski?

Maciej Skorża (43 l.) wraca na stadion, na którym jako trener Legii przegrał mistrzostwo Polski w 2012 roku. Czy teraz PGE Arena okaże się dla niego szczęśliwa i jako szkoleniowiec Lecha zrobi duży krok w kierunku tytułu? (…) – W niedzielę będzie wszystko jasne. Dowiemy się, czy mentalnie jesteśmy gotowi do tego, żeby zdobyć mistrzostwo – mówi pierwszy bramkarz Kolejorza Jasmin Burić (28 l.). Lechici w tym sezonie mają świetny bilans z Lechią, którą pokonali dwa razy. W sierpniu w Gdańsku 2:1 i w grudniu u siebie 1:0. – Lechia? Trudny rywal, ale w tej rundzie finałowej tylko tacy są – mówi pomocnik Lecha Szymon Pawłowski (28 l.), bohater środowego spotkania ze Śląskiem (3:0).

Image and video hosting by TinyPic

Reklama

Sa uratował Berga.

W meczu Legii z Jagiellonią (1:0) Orlando Sa (27 l.) wykorzystał rzut karny w ostatniej minucie i uratował skórę trenerowi Henningowi Bergowi (46 l.). Teraz jego sytuacja w klubie może się odmienić. Kilka tygodni temu zawodnik podjął decyzję o odejściu latem z Legii. Wszystko przez złe relacje z Bergiem i kolegami. Jak dowiedział się Fakt, władze mistrza Polski po sezonie chcą spotkać się z Sa i namówić go na pozostanie, choć prowadzone są zaawansowane rozmowy z Nemanją Nikoliciem (28 l.) z Videotonu. Prezes Bogusław Leśnodorski (40 l.) i dyrektor Michał Żewłakow (39 l.) cały czas chcą, by Sa został.

Z kolei Śląsk gra na oparach.

Śląsk ma korzystny terminach, ale wąziutką kadrę. Po piłkarzach coraz częściej widać, że podpierają się nosem. Trener Tadeusz Pawłowski (62 l.) zapewnia jednak, że drugi taki występ jak w Poznaniu się nie powtórzy. – Badania zmęczenia robione po tym spotkaniu wypadły nieźle, dlatego jesteśmy optymistycznie nastawieni do sobotniego meczu – zapewnia szkoleniowiec.

Cytujemy jeszcze jeden materiał. Boniek przyznaje: Karny należał się Legii.

Image and video hosting by TinyPic

Reklama

Z polskimi sędziami jest aż tak źle, że prezes PZPN musiał osobiście interweniować po wydarzeniach ze środowego meczu Legia – Jagiellonia?
– Z polskimi sędziami nic złego się nie dzieje. Czasem popełniają błędy, tak jak na całym świecie. Niepokoi mnie, jak łatwo wszyscy ich atakują. Sędzia na boisku jest jak czerwone światło, wszystkim przeszkadza. Tylko on nie ma swoich kibiców, to niestety wspólny wróg.

(…)

Pana zdaniem był karny dla Legii w 99. minucie?
– Oczywiście, że był. Piłkarz broniący dostał piłką w rękę, która powiększała obrys ciała. Do strzelającego było ze cztery metry, a więc odpada argument, że nie zdążył tej ręki schować. Emocje spowodowane są tym, że działo się to w polu karnym, w doliczonym czasie gry, przy stanie 0:0.

Co do sytuacji, którą miała Jagiellonia, Boniek mówi: pół na pół.

RZECZPOSPOLITA

Bezpiecznie przenieść pianino – pisze Piotr Żelazny.

W środę w Warszawie finał Ligi Europejskiej Sevilla – Dnipro Dniepropietrowsk. Podstawowym i bardzo szanowanym graczem hiszpańskiego zespołu jest reprezentant Polski Grzegorz Krychowiak, człowiek od dobrej, ciężkiej roboty. Każdy pamięta to doskonale. Dziecięce marzenia o wielkiej karierze piłkarskiej, prowadzone kolorowymi długopisami i flamastrami zeszyty z wyimaginowanymi rozgrywkami. Staranne rysowanie koszulek i ulubionych goli, wybieranie jedenastek marzeń, no i przede wszystkim rankingi. Całe mnóstwo rankingów. Podwórkowe turnieje, heroiczne boje z sąsiednim blokiem, osiedlem, miasteczkiem, wsią, po których zdarte do krwi kolana obnosiło się dumnie niczym ordery z pola bitwy. I chociaż często słupkami bramki były latarnia i kamień albo tornistry czy worki od kapci, dla nas te boiska były Camp Nou, Maracaną albo Wembley. Pokażcie dzieciaka, który nie miał osiedlowego Wembley… A każdy wygrany mecz był jak zwycięstwo w finale europejskiego pucharu. Można by przysiąc, że nawet „We Are the Champions” grali. Dziś zdecydowana większość tych wyrośniętych już pasjonatów tkwi w korkach, by dojechać do pracy i zasiąść przed komputerami o 9 rano i trwać przy nich do 17, a marzenia dziecięce zostają marzeniami niespełnionymi. Puchar w górze przy wybuchających fajerwerkach i konfetti lecącym z nieba – to już nie dla nich.

GAZETA WYBORCZA

Lechia zdecyduje o mistrzostwie? Zapowiedź ligowa.

Image and video hosting by TinyPic

Lechia wyśmiewana jesienią za 20 transferów, wiosną – po skuteczniejszym zimowym remoncie, gdy przyszło sześciu piłkarzy – wzbudza coraz więcej szacunku. Wygrana z Lechem włączyłaby ją do walki o mistrzostwo. Puzzle poukładał trener Jerzy Brzęczek pracujący w Gdańsku od listopada. Pięciu z sześciu sprowadzonych zimą piłkarzy zagrało w wyjściowym składzie w środowym meczu w Zabrzu. Z letniej dwudziestki w jedenastce mieści się trzech. Kłócąca się na boisku zgraja – jesienią w Poznaniu starł się Piotr Wiśniewski z Brazylijczykiem Bruno Nazario – staje się drużyną. Brzęczek: – Widziałem dużą różnicę w porównaniu z jesienią. Wzrosło zaangażowanie w drużynę – opowiadał po zimowych obozach przed początkiem rundy. Sebastian Mila, lider drużyny, który w środę dał wygraną 1:0, dziś deklaruje: – Zaczynamy mieć drużynowe DNA. Poznaliśmy się, znamy swoje atuty i wady. Gra staje się przyjemnością. Mila, Grzegorz Wojtkowiak, Jakub Wawrzyniak wnieśli doświadczenie. Stąd konsekwencja na boisku. Z każdym tygodniem lepiej współpracują pomocnicy, chociażby Mila ze Stojanem Vranjesem. Na początku wiosny trener kładł większy nacisk na defensywę, dziś widać zgrane akcje ofensywne. W grze Lechii nie ma fajerwerków, ale jest regularność. Tak było w kwietniu z Legią, którą w kwietniu ograła 1:0 w Gdańsku. Lechię czekają jednak dalsze zmiany, choć piłkarze nie będą przyjeżdżać wagonami jak rok temu. Transferowani zawodnicy mają dać jakość. Europejskie puchary – start w eliminacjach Ligi Europy gwarantuje czwarta pozycja, jaką Lechia zajmuje obecnie – mają być wystawą do pokazania zawodników.

SUPER EXPRESS

Czy Zwoliński połknie że(L)kę?

Image and video hosting by TinyPic

Łukasz Zwoliński (22 l.) już dwukrotnie w tym sezonie strzelał gole Legii, a dzisiaj chce to uczynić po raz kolejny. Mocy mają mu dodać …żelki energetyczne. Wybrała je Inez, dziewczyna piłkarza, która studiuje na Wydziale Kultury Fizycznej i Promocji Zdrowia w Szczecinie. Zwolak podobnie jak inni „Portowcy” otrzymują w klubie suplementy w postaci żelków. Łukasz, a raczej Inez zwróciła na nie większą uwagę kilka tygodni temu. – Łukasz przyniósł mi wszystkie cztery rodzaje – mówi Inez, która na trzecim roku studiów (Łukasz jest na I roku tego samego kierunku) ma przedmot: Żywienie w sporcie i suplementacja. – Przyjrzałam się im dokładnie i sprawdziłam co zawierają. Wybrałam te, które mają najwięcej węgowodanów w tym cukru, a także witaminy B oraz sód i potas. Jako, że są w formie żelu, to organizm łatwo je przyswaja – tłumaczy. Taki „słodki zastrzyk” podnosi zawartość glukozy w organizmie, powodując szybki przypływ sił i energii, która musi być spożytkowana, bo w przeciwnym razie glukoza odkłada się w wątrobie. W większości zawodowych klubów piłkarskich lekarze i dietetycy podają takie suplementy. Zwolak postawił na żelki wskazane przez swoją dziewczyne, i tylko te spożywa. Jedną sztukę przed rozgrzewką, drugą tuż przed meczem a trzecią w przerwie.

Nie chcę by, Grzesiek był jak Messi – mówi ojciec Krychowiaka. Chodzi o… tatuaże. Ale historia fajna.

Image and video hosting by TinyPic

– Grzesiek powiedział kiedyś, że chce sobie „dziarkę” zrobić – wspomina Krychowiak senior. – „Chłopie, chcesz mnie zabić?” – wkurzyłem się. „Kiedyś będziesz sławnym piłkarzem, wywiadów w telewizji będziesz udzielał. Będziesz wyglądał jak więzień?”. Co ja się nawalczyłem z tymi tatuażami. Messi jest wspaniałym piłkarzem, a ręka cała wytatuowana. No jak to wygląda?! Kiedyś z Ludo Obraniakiem rozmawiałem, fajny chłop, ale cały w tatuażach. Wziąłem Grześka i mówię: „Weź mu powiedz, niech się może na biało przemaluje”. Co ja poradzę, że nie trawię alkoholu, papierosów, narkotyków i tych tatuaży? Zanim Krychowiak wyjechał z Polski do francuskiego Bor-deaux, jeździł na przeróżne zgrupowania i konsultacje kadry. Jeden z takich wyjazdów przysporzył Edwardowi Krychowiakowi dużo nerwów. – Za to, co Dariusz Dziekanowski nam zrobił, chciałem go udusić. Otóż pewnego razu Grzesiek grał w Krakowie mecz w reprezentacji województwa zachodniopomorskiego. Potem w Bielsku miała go przejąć reprezentacja Polski, z którą miał pojechać na kolejny mecz. Pierwsza drużyna zostawiła go na dworcu w Bielsku o godz. 22. Przyjechał Dziekanowski, dowiedział się, że Grzesiek jest kontuzjowany, więc go tam zostawił! Kiedy syn mi o tym powiedział, aż mnie zmroziło. Nastolatek sam na dworcu w Bielsku w środku nocy, a ojciec nad morzem w Mrzeżynie – łapie się za głowę. Decyzja o wyjeździe do Francji była zdaniem Edwarda Krychowiaka najważniejszą i najtrudniejszą w przygodzie z piłką Grzegorza.

Pozostajemy w temacie ojcowskim, bo Superak znalazł osobę, która wspomina tatę Roberta Lewandowskiego.

Krzysztof Lewandowski (+49 l.), który zmarł dziesięć lat temu, pozostaje w sercach wielu osób. W rozmowie z „Super Expressem” tatę Roberta Lewandowskiego (27 l.) wspomina jego wieloletni kolega z maty i przyjaciel, Wojciech Borowiak (63 l.). – Krzyśka nie dało się nie lubić. Świetnie prowadził swojego syna, który jest dzisiaj piłkarską gwiazdą – mówi trener judo, który wychował mistrza olimpijskiego Pawła Nastulę. (…) Przyjaźń taty „Lewego” z Borowiakiem rozpoczęła się 30 lat temu na studiach na warszawskim AWF. – Należeliśmy do zgranej paczki, w której znajdowało się wielu utytułowanych judoków. Czas spędzaliśmy głównie na sportowo. Często się bawiliśmy. Krzysiek lubił imprezy i towarzystwo. Jak to w czasach studenckich, zdarzały się balangi. Raczej nie szukaliśmy zwady, mimo, że trenowaliśmy sporty walki. Tym bardziej Krzysiek, który był bardzo ugodowy. Ale jak już ktoś do nas zaczynał, kończył na tym źle – wspomina. – W każdą niedzielę graliśmy w piłkę. Krzysiek był zakochany w tym sporcie. Imponował wyszkoleniem technicznym. Koncentrował się na rozgrywaniu piłki, a nie jak syn, na zdobywaniu goli. Trenował trochę w Hutniku Warszawa. Był fanem Legii, która nie poznała się na talencie Roberta. Nie widzieli przed nim perspektyw, dlatego przeszedł do Znicza Pruszków – opowiada.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Legia kusi króla. Czyli napastnika z Węgier.

Image and video hosting by TinyPic

Trudno zaopmnieć Warszawę – przyznaje Rafał Grzyb.

Długo w was siedziało to, co stało się w Warszawie w końcówce meczu z Legią?
– Zostało to w pamięci, ale szybko musimy wyrzucić z głów negatywne emocje. Teraz trzeba pozytywnie nakręcić się przed spotkaniem z Wisłą. Okoliczności meczu w Warszawie temu nie sprzyjają.

(…)

Porażka z Legią przekreśla wasze szanse na mistrzostwo? W jednej z pomeczowych wypowiedzi trener Probierz powiedział, że teraz wątpi w zwycięstwo w rozgrywkach.
– Nasze szanse zmalały. Są jeszcze cztery kolejki do końca sezonu. Teoretycznie w grupie mistrzowskiej każdy może wygrać z każdym. Legia i Lech mogą zgubić z kimś punkty. Dla nas najważniejsze jest to, żebyśmy my wygrywali. Wtedy zobaczymy, co się stanie.

Image and video hosting by TinyPic

Lechia chce zatrzymać Friesenbichlera.

Mecz z Lechem jest dla nas wielką szansą. Jeżeli wygramy, możemy powalczyć nawet o mistrzostwo – uważa napastnik Lechii Gdańsk Kevin Friesenbichler. Umiejętności tego gracza są w gdańskim klubie wysoko cenione. Austriak strzelił już pięć goli dla biało-zielonych, ma też dwie asysty. W trakcie sezonu udowodnił, że jest piłkarzem niezwykle wszechstronnym. W ostatniej kolejce w Zabrzu błysnął kapitalnym prostopadłym podaniem do Sebastiana Mili, którego strzał zapewnił Lechii zwycięstwo (1:0). Ma zmysł do gry kombinacyjnej, widać, że nieprzypadkowo grał w Bayernie Monachium (juniorzy i druga drużyna), z którego trafił do Benfiki Lizbona, a z niej – na zasadzie wypożyczenia – do Lechii. Dlatego właśnie gdańszczanie zaczęli już rozmowy z portugalskim klubem w sprawie zatrzymania napastnika, on sam dobrze czuje się w Gdańsku i też chyba skłania się ku pozostaniu w Lechii.

W mniejszych ramkach:
– Nikolić blisko Legii
– Skorża odczaruje Gdańsk?
– Cacek wywiesił białą flagę
– Zagłębie bez KGHM?

Dzień dobry, tu Manchester United. Felieton Krzysztofa Stanowskiego.

Na początek historia jak najbardziej prawdziwa. Okolice Piaseczna, siedziba dużej polskiej firmy. Pewnego dnia do biura mojego znajomego puka sekretarka.
– Panie prezesie, przyszłą jakaś wielka paczka – powiedziała.
– Nie spodziewałem się żadnej. Skąd? – zapytał.
– Chyba z Manchesteru.
Prezes otwiera pudło, zagląda do środka, a tam koszulka Manchesteru United z jego nazwiskiem, kilka gadżetów i folder. Zaczyna przeglądać foldery i oczom nie wierzy – na licznych zdjęciach są piłkarze Czerwonych Diabłów, ale za nimi w tle bannery reklamowe, na które komputerowo nałożono logotypy jego firmy. Może dokładnie obejrzeć, jak prezentowałaby się reklama na Old Trafford, gdyby postanowił związać się biznesowo z tym właśnie klubem. No i wreszcie list – po zwyczajowych uprzejmościach zaproszenie do Manchesteru w dowolnym terminie. Klub pokrywa koszty przeloty pierwszą klasą, pięciogwiazdkowy hotel oraz oczywiście zaprasza do loży na mecz. Wszystko po to, by na miejscu zaprezentować ofertę dla potencjalnych sponsorów.

Image and video hosting by TinyPic

Pozostałe materiały dotyczą zagranicznej piłki, zostawiamy na inną okazję.

Najnowsze

Polecane

Grają o mistrzostwo w szkolnej hali. ”Słyszę to od 10 lat. To musi się zmienić”

Jakub Radomski
2
Grają o mistrzostwo w szkolnej hali. ”Słyszę to od 10 lat. To musi się zmienić”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...