Reklama

Kiedyś król życia, a dziś 529 złotych. Baran nie ma na protezę

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

22 maja 2015, 09:51 • 14 min czytania 0 komentarzy

– Nie śpię ponad trzy lata, tylko zamykam oczy. Człowiek się położy, żeby ulżyło, a ból się jeszcze nasila. Noga zaczyna skakać. Ile można brać środki przeciwbólowe? – to fragment historii Krzysztofa Barana. Byłego piłkarza, kiedyś – jak sam mówi – króla życia. A dziś życie za 529 złotych i brak pieniędzy na protezę. Zdecydowanie warto zajrzeć do Faktu i Przeglądu Sportowego, by poznać tę historię.

Kiedyś król życia, a dziś 529 złotych. Baran nie ma na protezę

FAKT

Zaczynamy tematem kadry. Lewandowski cieszy się z powrotu Kuby.

Image and video hosting by TinyPic

Jako pierwsi dotarliśmy do informacji, że Jakub Błaszczykowski wraca do kadry. Czy to dla pana radosna wiadomość? Chyba Kuba przyda się wam na kolejne mecze eliminacji Euro 2016?
– Cieszę się z powrotu Kuby, to zawodnik, który może pomóc reprezentacji. W reprezentacji potrzebujemy bocznych pomocników, Kuba może okazać się więc bardzo przydatny. Mimo kilku kontuzji innych reprezentantów nie możemy się poddawać.

Reklama

Lewy bardzo dyplomatyczny, nie mówi nic ciekawego. Ciekawiej wygląda tekst, zatytułowany Skandal po meczu w Warszawie.

Przekleństwa przed kamerą, zaatakowana rzeczniczka prasowa, szalejący Jakub Kosecki – po meczu Legia-Jagiellonia doszlo do wielkiej awantury. Po końcowym gwizdku spotkania niezdrowe emocje były tak wielkie, jak pod koniec meczu, gdy sędzia Paweł Gil (39 l.) najpierw nie podyktował karnego, gdy w polu karnym padł Przemysław Frankowski (20 l.), a potem przyznał „jedenastkę” gospodarzom za zagranie ręką Giorgiego Popchadze (29 l.). Najgorzej zachował się obrońca Jagiellonii Igors Tarasovs (27 l.), który kopnął z całej siły mikrofon i trafił nim rzeczniczkę prasową Legii Izabellę Kuś (26 l.). Potem jednak przeprosił za swoje zachowanie, zrobił to najpierw na stadionie, a potem jeszcze w nocy wysłał jej także SMS-a z przeprosinami.

Poza tym:
– Duda przestał grać
– Co dalej z Gilem?
– Krychowiak, jak wygra Ligę Europy, postawi pierogi
– Koniec sezonu dla Teodorczyka
– Osuch ośmieszył kibiców

Ciąg dalszy tematów ligowych. Zieliński zrobił z Jendriska skrzydłowego.

Image and video hosting by TinyPic

Był o krok od tego, aby uznano go największym niewypałem zimowego okna transferowego. Ale już mu to nie grozi. Erik Jendrisek (29 l.) jest w formie i zaczął strzelać gole dla Cracovii. – Nie boję się presji, bo ode mnie zawsze wymagano więcej – mówi Słowak. Piłkarza z takim życiorysie w Cracovii nie było dawno. Jendrisek ma za sobą lata występów w Bundeslidze, grał w barwach reprezentacji Słowacji na mistrzostwach Świata w RPA. To wszystko było parę lat temu, ale oczekiwania i tak były wielkie. – Erik ma taki życiorys, że był pierwszym winnym i pierwszym, którego chciano wywieźć na taczkach. Od początku go broniłem. Ten chłopak ma umiejętności nieprzeciętne jak na naszą ligę – mówi trener Pasów Jacek Zieliński (54 l.). W Jendriska wierzył też Robert Podoliński (40 l.), ale wiara powoli gasła. Słowak zaczął przygodę z Cracovią w podstawowym składzie, ale później coraz więcej czasu spędzał na ławce. Aż przyszedł Zieliński i znalazł dla niego nową pozycję.

Reklama

Krzysztofa Barana, byłego piłkarza, nie stać na protezę. Przykra historia.

Najbliższe prawdy będzie, gdy powiem, że karierę przetańczyłem, a talent roztrwoniłem. Alkohol był. Zawsze. Ale powiem o czymś jeszcze straszniejszym. O samotności po zakończeniu kariery. Wydawało mi się, że będę wiecznym piłkarzem, a zostałem z ręką w nocniku. Żyję za te 529 złotych. Czasem opieka społeczna dopłaci na dożywianie, w ramach możliwości. Różnie dają – 40 złotych, 60, 100. Przed świętami Bożego Narodzenia, kiedy im coś zostanie, dorzucą więcej. Ale to wyjątki. Szkoda, że święta nie wypadają co miesiąc. Jaki byłem? Król życia. Tak się czułem. Z rodziną żyliśmy na poziomie niedostępnym dla zwykłych ludzi. Nie zastanawiałem się nad przyszłością, myślałem, że tak będzie zawsze. Była tylko kwestia, gdzie jutro kupujemy i brało się z kupki. Średnia pensja w Polsce wtedy była od 3 do 5 tysięcy złotych, górnik zarabiał 10–11 tysięcy, a w Górniku Zabrze za wygrany mecz za trzy punkty dostawaliśmy 300 tysięcy. Na głowę! Pod koniec sierpnia miałem kolejną operację, czwartą już. Tym razem wszczepili mi endoprotezę. Nadal są takie bóle, że trudno wytrzymać. Mam nową kobietę, ona mówi: „Człowieku, ty mnie wciskasz w ścianę. Weź się, połóż z brzegu, bo kopiesz”. Takie odruchy mam. Nie śpię ponad trzy lata, tylko zamykam oczy. Człowiek się położy, żeby ulżyło, a ból się jeszcze nasila. Noga zaczyna skakać. Ile można brać środki przeciwbólowe? (…) Wierzę, że trafię szóstkę w totolotka. Gram od ponad 30 lat i zawsze skreślam te same numery. Wybrał je tata, przejąłem te liczby po jego śmierci. Wszystko lata obok, a nigdy nie ma tych upragnionych numerów. Piątki nigdy nie trafiłem, tylko czwórkę. Oczywiście gram, gdy mam pieniądze. Nie puszczałem kuponu w każdym losowaniu. Gdy nie miałem za co, to nie grałem. Może wpadło. Na wszelki wypadek nie sprawdzałem. Głównie to mam długi. Z mieszkania mnie wyrzucili albo – jak to się ładnie mówi – zostałem eksmitowany. Zadłużenie będzie w granicach 50 tys. zł.

Już teraz nie mamy wątpliwości: to materiał numer 1 w piątkowej prasie.

RZECZPOSPOLITA

Kiedy futbol traci sens. Jedyny tekst traktuje o Ekstraklasie.

Środowe zwycięstwo Legii nad Jagiellonią, po kontrowersyjnym rzucie karnym podyktowanym w ósmej minucie doliczonego czasu, sprawiło, że wyścig o mistrzostwo jeszcze się nie skończył. Prezes PZPN Zbigniew Boniek złożył wniosek o natychmiastowe zawieszenie Pawła Gila i jego asystenta Piotra Sadczuka. Szef kolegium sędziów Zbigniew Przesmycki przyznał, że jego podwładni popełnili błąd, ale straconego punktu Jagiellonii to nie wróci. – W takich sytuacjach sportowa rywalizacja traci sens – nie ukrywał Michał Probierz. W sobotę do Białegostoku przyjeżdża Wisła. Probierz trenował ją przez pół roku, mówi, że to jego największa porażka. Przegrał z doświadczonymi piłkarzami, którzy nie zaakceptowali jego zasad. Wisła walczy o europejskie puchary, ale gdyby wiosną kilka razy nie wypuściła w samej końcówce z rąk prowadzenia, tak jak w środę z Pogonią, dziś grałaby o tytuł. Miesiąc temu w Białymstoku też była o krok od zwycięstwa. Pogoń w meczu przyjaźni spotka się w sobotę z Legią (kibice tych klubów żyją w zgodzie), która chyba nikogo poza Żyletą nie przekonała, że zasługuje na trzecie mistrzostwo z rzędu. Jeśli w sobotę w Szczecinie wygra, odzyska pozycję lidera. Przynajmniej do niedzieli, kiedy Lech zmierzy się w Gdańsku z Lechią. Pokonał ją w tym sezonie dwa razy, ale w Poznaniu zdają sobie sprawę, że teraz nie ma to żadnego znaczenia.

GAZETA WYBORCZA

Na początek i zarazem na koniec rozmowa z Michałem Probierzem. Jego zdaniem, Berg zapomniał o etyce trenerskiej.

Image and video hosting by TinyPic

Na konferencji rzucił pan: „Przyjadę do domu i sobie whisky pier…, tylko tyle mi zostało”. Whisky smakowała?
– Tak, trochę posiedziałem… Spałem może dwie godziny. I dalej zastanawiam się, jaki to wszystko ma sens? Co jeszcze mogę zrobić, żeby wygrać? Jak powiedzieć takiemu Pawłowskiemu, który zaczyna karierę… (Probierzowi łamie się głos). Jako trener robisz wszystko najlepiej, jak możesz, a na koniec powiedzą ci, że nie masz sukcesów? Nie masz gdzie trenować, kombinujesz ze wszystkim, scalasz to, jak możesz, marzysz o tytule, jesteś blisko… A potem wszystko pryska jak bańka mydlana. Odebrano nam marzenia.

Trenowaliście dzień po meczu?
– Nie. Po co trenować, po co się spotykać? Co mam powiedzieć piłkarzom? Fajnie, jesteście ciągle oszukiwani, ale dalej trenujcie?

Mówi pan, że w 14 meczach sezonu sędziowie mylili się na szkodę Jagiellonii. Że to najwięcej w lidze.
– Teraz się zastanawiam, czy to jest przeciwko mnie – Probierzowi.

SUPER EXPRESS

Wychowaliśmy Grzesia na twardziela. Czyli fajna opowieść z rodzinnej miejscowości Krychowiaka.

Image and video hosting by TinyPic

– Ja za niego to wojsko odsłużyłem. On miał się uczyć i skończyć studia. „Ale przecież Ronaldo nie umie czytać” – mówił mi Grzesiek. „Mnie Ronaldo nie obchodzi. Masz się uczyć. Ja mam byle jakie wykształcenie, ale ty masz mieć normalne” – nie dawałem za wygraną. I tak go gnębiłem, że w końcu zrobił tego magistra. Miał się poświęcać nauce i grze. A czas na rozrywki będzie miał w innym terminie – zaznacza. Pan Edward miał z Grzegorzem również trochę problemów wychowawczych. – Najgorzej było w internacie w Gdyni. Jak się dorwał tam do towarzystwa gwiazdor z reprezentacji, to trudno było nad nim zapanować. Pan w internacie nie będzie mu przecież uwagi zwracał. Rozstawiał wszystkich, chciał skład ustalać. Lekcje sobie sam wybierał, nie chciał na wszystkie chodzić. Pani wychowawczyni w końcu zadzwoniła, że nie daje sobie z nim rady. Wsiadłem w samochód i tam pojechałem. Przez tydzień z nim w pokoju mieszkałem! No i doprowadziłem go do porządku, szybko się zmienił. Bałem się alkoholu, narkotyków i innych rzeczy. Chłopak był nieprzygotowany do życia w mieście. Takich sytuacji, że przez całą noc nie spałem, bo się o niego martwiłem, było mnóstwo – wspomina Krychowiak senior i dodaje: – Wychowywaliśmy go na twardego chłopa, więc nawet ostatnie złamanie nosa nie zrobiło na nim wielkiego wrażenia. Nie płacz, tylko ciężka praca i samodzielność. Dlatego wszędzie daje sobie radę – kończy pan Edward.

Jaga żąda kar dla sędziów.

Image and video hosting by TinyPic

Prezes Jagi Cezary Kulesza (53 l.) domaga się kary dla arbitra meczu Pawła Gila (39 l.). – Szef sędziów Zbigniew Przesmycki musi z tym zrobić porządek, bo nie może być tak, że wysiłek całego sezonu jest wypaczany przez takie pomyłki! – grzmi. (…) – Największy żal mam o to, że bardzo ważny mecz prowadził tak słaby sędzia jak Paweł Gil. Przecież lista jego pomyłek popełnionych we wcześniejszych spotkaniach jest bardzo długa – mówi „Super Expressowi” prezes Jagiellonii Cezary Kulesza. Kulesza nie wierzy, żeby interwencje PZPN przyniosły jakiś skutek. – Nie będziemy składać żadnego odwołania. Kiedy zawodnik gra słabo albo trener zawodzi, to są odsuwani od drużyny. A u nas słabi sędziowie w nagrodę jadą na Ligę Europy.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Okładka z Lewym i Błaszczykowskim.

Image and video hosting by TinyPic

Kuba pomoże – utrzymuje Lewandowski. Cytujemy inne fragmenty rozmowy.

Spotkanie z Gruzją i blisko, i daleko. Sezon klubowy kończy pan w sobotę, a do meczu na Narodowym trzeba utrzymać formę. Jaki jest sekret, który pozwoli w dobrej dyspozycji zacząć mecz z Gruzinami?
– Jaki to będzie sekret, to dopiero się okaże. Potrzebuję kilku dni odpoczynku. Muszę dojść do siebie po ostatnich przejściach ze zdrowiem, mam tu zwłaszcza na myśli nieszczęsne starcie z Mitchellem Langerakiem w półfinale Pucharu Niemiec. Muszę to wszystko doleczyć, by być w stu procentach gotowy. Mam nadzieję, że treningi z reprezentacją pozwolą mi wrócić do formy i poprawić obecną dyspozycję.

Czy zwycięstwo nad Gruzją będzie oznaczało awans do mistrzostw Europy we Francji?
– Awans jeszcze na pewno nie, ale będzie już bardzo blisko. Dopiero wygrane w następnych meczach – ze Szkocją i Irlandią mogą dać upragniony udział w mistrzostwach. Ale, jak znam naszą drużynę, to musimy być skoncentrowani w każdym momencie, również i teraz, bo te spotkania po zakończeniu sezonu ligowego są dla nas bardzo ciężkie. Na szczęście gramy u siebie, mam nadzieję, że na dobrym boisku. Na szczęście, przed naszym meczem zostanie rozegrany na Stadionie Narodowym finał Ligi Europy, więc cieszę się, że murawa nie będzie zmieniana tydzień czy dwa przed meczem. A tak trawa dobrze się zakorzeni i to nam pomoże.

Czy specjalna maska ortopedyczna bardzo panu przeszkadzała w grze?
– Idealnie nie było.

Image and video hosting by TinyPic

Zaglądamy w piątkowy ligowy dodatek. Tam przeważnie jest, co czytać.

Kuciak przyznaje: Legia zasłużyła na krytykę.

Zostawmy już mecz z Jagiellonią. Wiosną o Legii za dużo dobrego nie da się powiedzieć, prawda?
– Nie chcę patrzeć na to, co było. Prawda, wiosna nie należy do nas. Forma z jesieni gdzieś odeszła. Czy odeszła wraz z Rado, czy z jakiejś innej przyczyny – nie wiem. Wymówek byłoby milion, ale one są bez sensu. Trzeba spojrzeć na to, co przed nami. Cztery mecze do końca, trzeba odnaleźć formę. W środę mieliśmy dużo szczęścia, kibice nam pomogli, bo przerwali ten mecz (śmiech).

Pan też się wkurza na krytykę?
– Za dużo było krytyki takiej bezsensownej: żeby tylko nas skrytykować. Zgadzam się, było kilka nieudanych meczów. Jestem tego świadomy. Tak, wiosną zasługiwaliśmy na krytykę, bo nie gramy tego, co potrafimy.

Piłkarze Legii nie najlepiej znoszą krytykę?
– Nie wydaje mi się. To tylko takie gadanie, że my się obrażamy. Wiemy, że musimy rozmawiać po meczach, ale wy też czasami potraficie się przyczepić, zdenerwować nas, szukacie podtekstów. Ja też po meczu z Lechem, tym ostatnim, za szybko wyszedłem z szatni i powiedziałem kilka głupich słów.

Sędziowski bałagan do posprzątania.

– Byłem na meczu, ale niczego nie chcę komentować. Czy przy karnym dla Legii został popełniony błąd? Można było nie gwizdać – niechętnie przyznaje Zbigniew Przesmycki. W czwartek prezes Zbigniew Boniek udzielił mu nagany za „brak nadzoru nad sędziowską obsadą” . To na Przesmyckiego spadła fala krytyki, bo przecież arbitrzy trzy dni wcześniej poważnie mylili się w meczach Lech – Jagiellonia (1:3) i Śląsk – Legia (1:1). Co ciekawe – wtedy również na korzyść mistrzów Polski i na niekorzyść Jagi. W meczu we Wrocławiu głównym arbitrem był Adam Lyczmański, który w przeszłości popełniał wiele spektakularnych błędów i regularnie miał kłopoty z nadwagą. Miał też problem ze wzrokiem i bynajmniej nie jest to złośliwa uwaga. Poddał się nawet zabiegowi operacyjnemu, by widzenie poprawić. Podobno udało się, choć akurat na przykładzie meczu, w którym nie zauważył faulu na obrońcy Śląska, co skutkowało golem dla Legii, trudno w to uwierzyć. Permanentny kłopot z utrzymaniem dopuszczalnej wagi ma też Piotr Sadczuk, który był asystentem Gila w meczu z Legią. Jeszcze większym problem było to, że w kwietniu oblał testy wytrzymałościowe w Spale. Po bieżni miał przebiec w cyklu interwałowym 10 okrążeń, ale zszedł już po kilku, tłumacząc się kontuzją łydki. Nie było go też na testach poprawkowych dwa tygodnie temu. A mimo to wrócił do sędziowania. Bo zaliczył test indywidualnie w poprzedni czwartek. W Radomiu egzaminował go były lekkoatleta Grzegorz Krzosek, który odpowiada za przygotowanie biegowe sędziów. Egzamin „w cztery oczy” odbywał się więc wtedy, gdy Sadczuk był już wyznaczony do meczu Ruch – Piast. Na wniosek Bońka sędziowie Gil i Sadczuk zostali zawieszeni do czasu wyjaśnienia wszystkich wątpliwości. Szef sędziów Zbigniew Przesmycki musi się tłumaczyć, dlaczego do kluczowych w walce o mistrzostwo Polski meczów wyznacza sędziów, których dyspozycja budzi kontrowersje.

Image and video hosting by TinyPic

Karny dla Legii z kapelusza. O sprawie wypowiada się Tomasz Frankowski.

Jagiellonia po raz kolejny w tym sezonie na skutek błędu arbitra została bez punktu. Jak liczą białostoczanie, pomyłki sędziów pozbawiły ich kilkunastu punktów. Z tą opinią zgadzają się nie tylko sympatycy klubu z Podlasia.
– W Poznaniu po błędzie sędziego piłkarze Michała Probierza zdążyli się podnieść, w Warszawie pomyłka dotknęła ich w chwili, kiedy nie mogli już odwrócić losów meczu. To była przecież 97 minuta.

Ta porażka sprawiła, że Jagiellonia odpada z wyścigu o mistrzostwo?
– Tak bym sprawy nie stawiał, ale to czy Jagiellonia pozostanie w grze o tytuł odpowiedź da sobotni mecz z Wisłą. W razie wygranej białostoczan sprawa mistrzostwa będzie jeszcze otwarta.

Co bardziej nerwowi kibice uważają, że sędziowie pomagają Legii w zdobyciu tytułu.
– Jestem daleki od szukania spisku. Wydaje się, że czasy sędziów typu Fujarczyk czy Fijarczyk już minęły. Wtedy brałem udział w meczach sędziowanych co najmniej dziwnie. Brałem czynny udział, a jak się po latach okazało w ustawianych meczach. Sądzę, że te czasy są za nami. Decyzja w 97 minucie meczu z Legią, z całym szacunkiem dla pana Pawła Gila, jest mocno zastanawiająca. Tyle na ten temat.

Sporo ligowych wątków:
– Sebastian Murawski, piłkarz Pogoni, wyciągnięty z rezerw
– Wiosenna niemoc Dudy
– Uryga wraca do gry
– Od Barrientosa wymagają więcej

Piłkarzy Jagiellonii czekają kary, bo puściły im nerwy.

Łotewski obrońca z całej siły kopnął w mikrofon Canal+. Trafił w stojącą tuż obok rzeczniczkę Legii Izabelę Kuś. Miał też w stosunku do niej użyć wulgarnych słów, czemu jednak zaprzecza. – Jest mi wstyd za to, co zrobiłem po końcowym gwizdku. Emocje we mnie buzowały, nie udało mi się ich powstrzymać. Od razu ją przeprosiłem, potem zrobiłem to jeszcze dwa razy, ale nie chciała podać mi ręki. Rozumiem to, na jej miejscu też byłbym wściekły – powiedział nam łotewski obrońca. Jego zachowanie doprowadziło do dużej awantury. Za pracownicą klubu ujęli się bowiem m.in. członkowie sztabu szkoleniowego, kierownik Konrad Paśniewski, spiker Wojciech Hadaj, a także piłkarze, głównie Jakub Kosecki, który chciał nawet wywołać Tarasovsa z szatni Jagiellonii. – Dawać mi k… tego z długimi włosami – krzyczał. – To chyba nie był najlepszy pomysł, bo chodzimy w zupełnie innych kategoriach wagowych – skomentował to piłkarz Jagiellonii. – Rozumiem, że bardzo trudno opanować tak ogromne emocje, jakie pojawiły się po ostatnim gwizdku sędziego, ale powiem szczerze, że jest to skandaliczne zachowanie – powiedziała nam zaś rzeczniczka Legii. Zaraz po meczu została wezwana przez delegata PZPN Michała Dołożenkę i opowiedziała mu o tym zdarzeniu. Delegat opisał ten incydent w raporcie pomeczowym, podobnie jak zniszczenie drzwi do szatni przez piłkarzy gości. Dziś Komisja Ligi podejmie decyzję w sprawie wszczęcia postępowanie wobec Tarasovsa i drugiego z piłkarzy Jagiellonii, który niewłaściwie zachował się po meczu – Bartłomieja Drągowskiego. 17-letni golkiper pokazywał kibicom środkowe palce.

Image and video hosting by TinyPic

Kownacki odszedł od komputera i zaczął strzelać.

Mimo młodego wieku, napastnik Kolejorza nie ma najmniejszych problemów w kontaktach z dziennikarzami. Niezależnie od wyniku spotkania zawsze bardzo chętnie stawał przed kamerami oraz mikrofonami i wypowiadał się na tematy związane z grą poznańskiego zespołu. Zmiana nastąpiła zaledwie kilka dni temu. – Przepraszam, nie mogę – powiedział Kownacki, kiedy został poproszony o podzielenie się wrażeniami po niedzielnym starciu z Jagiellonią Białystok (1:3). Okazało się, że w kluczowym momencie sezonu sztab szkoleniowy zdecydował, żeby piłkarz odpoczął jakiś czas od zgiełku medialnego wokół niego, a w zamian za to ma skoncentrować się na grze w piłkę i na finiszu ligi pomóc drużynie w wywalczeniu mistrzostwa Polski. 18-latek od jakiegoś czasu coraz mniej publikuje na portalu społecznościowym Twitter, gdzie był najaktywniejszy z lechitów. Chętnie zaangażował się np. w akcję #DychaKownasia, która była zakładem z kibicami, że wiosną wbije 10 goli. Jeśli to się nie uda, wpłaci pieniądze na cel charytatywny. Teraz odpoczynek od aktywności medialnych wychodzi mu na dobre, bo właśnie trafił w dwóch kolejnych meczach meczach Lecha: przeciwko Jagiellonii i po trzech dniach ze Śląskiem Wrocław (3:0) w minioną środę. Wcześniej taka seria w pierwszym zespole przytrafiła mu się tylko raz – jesienią w odstępie czterech dni pokonał bramkarzy Piasta Gliwice (4:0) oraz Kalju Nomme (3:0).

Jest jeszcze trochę czytania, m.in. dłuższa historia Krzysztofa Barana, którą cytowaliśmy już w Fakcie. Piątkowy PS mocno na plus.

Najnowsze

Ekstraklasa

Kibice Radomiaka przywitali piłkarzy po przegranych derbach. „Mamy dość”

Szymon Janczyk
2
Kibice Radomiaka przywitali piłkarzy po przegranych derbach. „Mamy dość”
1 liga

Comeback Wisły Kraków! Z 0:2 na 3:2 ze Zniczem Pruszków

Bartosz Lodko
5
Comeback Wisły Kraków! Z 0:2 na 3:2 ze Zniczem Pruszków
Anglia

Kluby z niższych lig sprzeciwiają się zmianom w FA Cup

Bartosz Lodko
4
Kluby z niższych lig sprzeciwiają się zmianom w FA Cup

Komentarze

0 komentarzy

Loading...