Reklama

Ojrzyński: Jeśli ktoś się dąsa o prawdę, jest za miękki na ten sport

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

06 maja 2015, 08:55 • 13 min czytania 0 komentarzy

– Słyszałem, że zawodnicy byli niezadowoleni po tym, jak na Puchar Polski z Legią wystawiłem rezerwy. Ktoś miał niby rzucać butami, wychodzić z szatni, więc spytałem ich czy to prawda, że są niezadowoleni. Nikt nie odpowiedział, więc dla mnie temat jest zamknięty. Podbeskidziu chyba potrzeba chemika, bo cały czas tylko o chemii się mówi. Nie wiem czy nie chcieli za mnie umierać. (…) Ale nie było konfliktów. Od początku uczulałem zawodników na takie kwestie jak wzajemny szacunek, szczerość odwagę. Jeśli ktoś się dąsa o prawdę, to jest za miękki na uprawianie tego sportu. Pewne rzeczy trzeba prostować szybko, a błędy to ludzka sprawa – mówi w wywiadzie z Przeglądem Sportowym Leszek Ojrzyński.

Ojrzyński: Jeśli ktoś się dąsa o prawdę, jest za miękki na ten sport

FAKT

Pojedynek wieczoru, czyli Messi kontra Lewandowski.

Image and video hosting by TinyPic

Gotowy na nowe wyzwanie – napisał na swoim Twitterze Robert Lewandowski (27 l.), prezentując maskę, w której zagra przeciwko Barcelonie. Polskiego napastnika na Camp Nou czeka jednak znacznie więcej niż jedno nowe wyzwanie. „Lewy” będzie musiał zmierzyć się z – będącym ostatnio w wybornej formie – Leo Messim (28 l.). Argentyńczyk w tym sezonie strzelił już 51 goli. Lewandowski trafia znacznie rzadziej, Polak zdobył w tym sezonie „tylko” 23 bramki.

Reklama

O Lewym będzie jeszcze wiele w innych tytułach. Żyro też będzie miał maskę, po którą jedzie do Niemiec – nic odkrywczego. Natomiast Lech chce reprezentanta Kamerunu.

Reprezentant Kamerunu Raoul Loe (26 l.) może trafić do Lecha. Agent piłkarza Eoin Tuckey rozmawiał już z władzami klubu o przejściu do nich Kameruńczyka. Grający w Osasunie Pampeluna Loe ma ciekawe CV. Jeszcze w styczniu występował w podstawowym składzie reprezentacji swojej ojczyzny podczas Pucharu Narodów Afryki. Rok temu był o krok od transferu do West Hamu.

Image and video hosting by TinyPic

Lechia z kolei chce Muchę.

Mucha obecnie występuje w Rosji, gdzie broni barw Arsenału Tuła. Do tego klubu jest wypożyczony z Krylji Sowietow Samara, gdzie w czerwcu kończy mu się kontrakt. – Będę wolnym graczem. Mam dwie oferty z Polski, odzywali się też przedstawiciele klubów z Rosji. Jednak zbyt wcześnie na ostateczną decyzję – mówił niedawno słowacki bramkarz w rozmowie z dziennikarzem „Pravdy”. Szefowie Lechii sondowali możliwość zatrudnienia Muchy od nowego sezonu, choć nie wiadomo, czy przeszkodą nie okażą się oczekiwania finansowe byłego golkipera Evertonu.

Na treningu Śląska niezłe jaja. Dobra dla tabloidu historia.

Reklama

Walka w górnej ósemce ekstraklasy jeszcze się nie zaczęła, a w Śląsku już odprawiono czary, by zakończyła się dla wrocławian pomyślnie. Bartosz Machaj (30 kwietnia skończył 22 lata) i Krzysztof Ostrowski (3 maja skończył 33 lata) zostali zaatakowani po zakończeniu treningu przez kolegów z drużyny jajkami i mąką. Po zajęciach piłkarze Śląska zebrali się an treningu w kółeczko. Machajowi i Ostrowskiemu odśpiewano „Sto lat”, po czym na głowach zaskoczonych solenizantów wylądowało kilka kilogramów składników na ciasto.

RZECZPOSPOLITA

Robert w masce, Pep w domu. Krótko i na temat.

Zagra czy nie zagra? Powinien ryzykować zdrowie czy lepiej, żeby jeszcze odpoczął i pomógł kolegom w rewanżu w Monachium? Odkąd tydzień temu Robert Lewandowski złamał nos, kość górnej szczęki i doznał wstrząśnienia mózgu, sprawa jego powrotu na boisko w tak ważnym meczu w mało komfortowej masce stała się tematem numer jeden nie tylko w Polsce. Głos zabrał nawet Leo Messi. – Nie sądzę, by sprawiło mu to jakiekolwiek kłopoty – twierdzi Argentyńczyk. Lewandowski przekonuje, że nie ma powodu do obaw, od klubowych lekarzy dostał zielone światło, ale ostateczna decyzja należeć będzie do Pepa Guardioli. Trener Bayernu może nie mieć wyjścia, bo to przeklęte spotkanie z Borussią Dortmund, w którym wydawało się, że jego drużyna panuje nad sytuacją i spokojnie awansuje do finału Pucharu Niemiec, przyniosło jeszcze jedną ofiarę – z gry wypadł ponownie Arjen Robben. A kontuzjowani są wciąż Franck Ribery i David Alaba. Po rewanżowym meczu Bayernu z Porto jeden z hiszpańskich dziennikarzy napisał o polskim napastniku: „El Big Lewandowski”.

GAZETA WYBORCZA

Przebudzenie Juve. Tekst po wczorajszym meczu, ale dość ciekawy, nie w formie lakonicznej relacji.

Image and video hosting by TinyPic

Niegdyś te dwie słynne firmy toczyły równorzędne batalie, teraz zwycięstwo piłkarzy z Turynu nad Realem Madryt (2:1) jest sensacją. I dzieli ich 90 minut od finału Ligi Mistrzów Poprzednią edycję rozgrywek „Królewscy” wygrali pomimo Ikera Casillasa. Trener Carlo Ancelotti wpadł wówczas na karkołomny pomysł, by legendarnego bramkarza wpuszczać między słupki w LM, a w lidze hiszpańskiej wystawiać Diego Lópeza. I niewiele brakowało, by słono za to zapłacił. Casillas reagował niepewnie, notorycznie myląc się zwłaszcza przy wyskakiwaniu do dośrodkowań. I np. zanim piłkarze Realu rozbili w półfinale Bayern, sami mogli stracić kilka goli. Z jego winy. Casillas ma przydomek „Święty”, ale stał się bardzo ludzki. Wciąż popełnia sporo błędów, wciąż należy do najsłabszych w podstawowej jedenastce Realu. Gdyby był dawnym Ikerem, czyli bramkarzem wybitnym, pewnie złapałby piłkę po strzale Carlosa Téveza. Nie jest, więc odbił ją pod nogi Álvaro Moraty. Wychowanek Realu przystawił nogę i jest teraz w LM jej uczestnikiem najbliższym obrony trofeum. Kto by to wymyślił przed sezonem, gdy przenosił się z Madrytu do Turynu, czyli przeżywał sportową degradację? Gospodarze zaczęli mecz lepiej i ze zdumiewającą pewnością siebie. Zdumiewającą, bo ich w półfinale nie było od 12 lat, a madrytczycy zabawiają się w nim bez przerwy od 2011 r. Bo jesienią bukmacherzy wyżej stawiali nie tylko Real, Barcę czy Bayern, ale też Atlético, Chelsea, Man City, PSG. I wiecznie przegrany w Europie Arsenal!

Dziś ciąg dalszy Ligi Mistrzów. Lewandowski doczekał się Barcelony.

Dwa lata temu, gdy polski napastnik dotarł do półfinału LM z Borussią Dortmund, powiedział, że Barcelonę wolałby zachować sobie na finał. Klub z Dortmundu trafił na Real, któremu Lewandowski wbił cztery gole. Kiedy zmieniał pracodawcę, zabiegały o niego oba najbogatsze kluby Hiszpanii. Polak wybrał Bayern, który dwa lata temu rozbił Barcelonę w półfinale 7:0, a potem sięgnął po trofeum. Latem 2014 r. Lewandowski przeszedł do obozu zwycięzców, by spełnić marzenie o zdobyciu Pucharu Europy. W końcu doczekał się meczu przeciw Katalończykom. Do finału w Berlinie została ostatnia przeszkoda. W minionej dekadzie Barcelona znacząco urosła w oczach kibiców. Stąd pomysł, by Pep Guardiola stworzył w Bawarii niemiecką wersję tiki-taki. Do kwietnia 2009 r. Barça nigdy nie pokonała Bayernu. Z czterech meczów trzy wygrali Bawarczycy, jeden skończył się remisem. Aż wreszcie drużyna Guardioli rozbiła zespół Jürgena Klinsmanna na Camp Nou 4:0 w ćwierćfinale LM. Pep stawał się wtedy wschodzącą gwiazdą wśród trenerów, zdobywając dwa razy Puchar Europy. W trzy lata podwoił zdobycz klubu ze 110-letnią tradycją. Przy tym styl gry jego drużyny był rewolucją. W Barcelonie Pep zapracował na uznanie także szefów bawarskiego klubu. Dziś wraca na Camp Nou, by stoczyć rodzaj bratobójczej walki z Luisem Enrique, dawnym kolegą z Barcelony i reprezentacji. Nowy szkoleniowiec Barçy zmodyfikował to, co robił Guardiola, uczynił grę drużyny bardziej wszechstronną. Dziś Barcelona umie wykorzystywać stałe fragmenty gry i okazje do kontrataku. Posiadanie piłki nie jest już dla niej sprawą doktrynalną. Co nie znaczy, że wyrzeka się dominowania. Pytanie, kto dziś zapanuje nad piłką, jest jednym z najbardziej frapujących.

SUPER EXPRESS

Chirurg ortopeda Robert Śmigielski mówi, że Bayern nie zaryzykuje zdrowiem Lewego.

Image and video hosting by TinyPic

Jeśli „zwykły” człowiek ma złamaną szczękę i nos, to dostaje od lekarza miesięczne zwolnienie z pracy. To jak to możliwe, że już tydzień po takim urazie Lewandowski miałby zagrać kolejny mecz? Przecież na piłkarzu nie goi się szybciej.
– To nie do końca prawda, na piłkarzu właśnie goi się szybciej! Dlaczego? Bo nikt na takim poziomie nie oszczędza na leczeniu. ZUS nie wyda kilku tysięcy dolarów na szybką kurację pacjenta, bo nie ma ani takiej potrzeby, ani takich możliwości. Za to wielkie kluby nie liczą się z pieniędzmi w takich sytuacjach.

To według pana Robert zagra czy nie zagra?
– Tylko sztab medyczny Bayernu wie dokładnie, jak wygląda zdrowotna sytuacja Roberta. Jestem jednak pewien, że klub nie zaryzykuje jego zdrowia. Jest zbyt cenny w dalszej perspektywie. Jeśli więc zagra, to będzie oznaczało, że lekarze są ABSOLUTNIE pewni, iż nie ma najmniejszego zagrożenia. Jestem teraz w Londynie, przegadałem kilka godzin z lekarzami Chelsea właśnie o kontuzjach. Wszyscy są zgodni: na tym poziomie piłkarz jest zbyt cennym „towarem”, aby ryzykować jego zdrowie w jednym meczu.

Stano. Wielka Stopa. Obrońca Podbeskidzia opowiada o sobie i dużej stopie… Serio?!

– Żyję na wielkiej stopie – śmieje się Pavol Stano (38 l.), posiadacz. największych stóp w Ekstraklasie, który nosi buty numer 48! Obrońca Podbeskidzia Bielsko-Biała wyróżnia się nie tylko wielkością obuwia. Jest też liderem defensywy „Górali” i niezłym snajperem (22 gole w 202 meczach). – Zgadzam się z trenerami, że zawodnikom z małymi stopami lepiej „leży” piłka, szczególnie przy strzałach z daleka. Nie pamiętam, żebym zdobył jakiegoś gola uderzeniem z dystansu. Strzelałem albo z pola karnego, albo głową – opowiada Pavol Stano. (…) – Nie mam z powodu swoich stóp kompleksów, ale może porozmawiajmy o piłce – sugeruje. – O stopach też? No dobra. Mój numer buta to 47 albo 48. W zależności czy sportowe, czy galowe. Sportowe noszę mniejsze. W młodości były problemy z kupnem obuwia w moim rozmiarze. Na szczęście tata często był wysyłany na szkolenia do Francji i zawsze przywoził mi jakieś fajne buty. Już jako junior grałem w adidasach czy nike’ach – opowiada Pavol. Słowak bardzo dużą wagę przywiązuje do diety i zdrowego trybu życia. – Nie piję, nie palę, wcześnie kładę się spać – twierdzi „Panocek”.

Image and video hosting by TinyPic

Messi nie utrze nosa Lewemu.

Jeśli Robert Lewandowski (27 l.) zagra dziś na Camp Nou w półfinale Ligi Mistrzów, to będzie to jego pierwszy mecz w karierze przeciwko Barcelonie. Hiszpańska prasa rozpisuje się o polskim napastniku, zapowiadając jego wielki pojedynek z Leo Messim (28 l.). Czy zamaskowany kapitan reprezentacji Polski przyćmi „Atomową Pchłę” w stolicy Katalonii? (…) – Nie byłoby problemów z wykupieniem go wtedy z Lecha. Kosztowałby najwyżej 4 miliony euro – opowiada na łamach „El Mundo Deportivo” były szkoleniowiec Polonii Warszawa i Lecha. Propozycja Bakero nie padła jednak na podatny grunt. Barca nigdy nie była zainteresowana sprowadzeniem tego piłkarza. – To jedyny wielki klub, z którym nie rozmawiałem wtedy, gdy Robert odchodził z Dortmundu – powiedział nam Cezary Kucharski, menedżer „Lewego”. Napastnik Bayernu, jeśli chodzi o statystyki Ligi Mistrzów w tym sezonie, prowadzi (wspólnie z Ronaldo i Mandżukiciem) w klasyfikacji „aerial master”, czyli „powietrzny mistrz”. W bieżących rozgrywkach Champions League Robert strzelił już trzy gole głową. Niestety, ten wielki atut może dziś odpaść, bo grając w masce, z połamaną szczęką i nosem, w powietrzu może być mniej skuteczny niż zazwyczaj. W pełni formy jest za to Messi, który dziś zagra setny mecz w europejskich pucharach.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Oto okładka.

Image and video hosting by TinyPic

Ale, wybaczcie, o Lidze Mistrzów więcej czytać już nie chcemy. Szukamy tematów tylko ligowych. Na początek zwariowany rok Kuciaka.

Zagrały dwie równe drużyny, ale tylko jedna miała bramkarza – tak w swoim stylu, trochę złośliwie, ale celnie Zbigniew Boniek podsumował finał Pucharu polski, w którym Legia wygrała z Lechem (2:1). Jeśli ktoś miał jeszcze wątpliwości, komu należy się miejsce pomiędzy słupkami stołecznej drużyny, po starciu gigantów na Stadionie Narodowym musiał zmienić zdanie. Dusan Kuciak znowu jest zdecydowanym numerem jeden, pewnym w swoich interwencjach, skoncentrowanym zawodnikiem, który gwarantuje stały, wysoki poziom. Ten sezon był chyba najbardziej zwariowanym rokiem w karierze Słowaka. W ciągu 10 miesięcy przeżył wiele. Najbardziej nie mógł sobie darować walkowera z Celtikiem Glasgow, bo dzięki niemu można było tego uniknąć. Przeżywał analogiczną sytuację w 2011 roku, kiedy rozwiązał kontrakt z Vaslui i podpisał umowę z Legią. Trafił do Warszawy z czerwoną kartką z poprzednich rozgrywek na koncie. Nie był zgłoszony do 3. rundy eliminacji Ligi Europy z Gaziantepsporem (1:0 i 0:0), ale wówczas wystosowano zapytanie do UEFA, czy odcierpiał karę. Przyszłą odpowiedź odmowna, a więc w pierwszym spotkaniu ze Spartakiem Moskwa (2:2) nie znalazł się nawet na ławce rezerwowych. Zagrał dopiero w meczu rewanżowym. Tę historię opowiadał wielu osobom w stołecznym klubie, nawet w samolocie do Edynburga prosił, by jeszcze raz sprawdzono, czy Bartosz Bereszyński może być wpisany do protokołu. Bezskutecznie.

Image and video hosting by TinyPic

Łatwo wpaść w psychozę – mówi Leszek Ojrzyński.

Faktycznie zawodnicy Podbeskidzia nie chcieli już za pana umierać?
– Słyszałem, że zawodnicy byli niezadowoleni po tym, jak na Puchar Polski z Legią wystawiłem rezerwy. Ktoś miał niby rzucać butami, wychodzić z szatni, więc spytałem ich czy to prawda, że są niezadowoleni. Nikt nie odpowiedział, więc dla mnie temat jest zamknięty. Podbeskidziu chyba potrzeba chemika, bo cały czas tylko o chemii się mówi. Nie wiem czy nie chcieli za mnie umierać. Zawodnik powinien z szacunkiem podchodzić do pracy, bo jest szczęściarzem, gdyż uprawia najlepszy zawód na świecie. Może zarabiać, poznawać ludzi, zwiedzać kraj i być idolem dla innych. Robi najpiękniejsze, co może być, a odpowiedzialność i tak spada na trenera. Powinien więc mieć szacunek do tego, co robi. Kiedy wygrywa, może kupić córce coś lepszego czy zapewnić jej lepsze życie. Wiadomo, że w szatni są zgrzyty, bo jest w niej 20-kilku gości, z których ponad połowa jest niezadowolona, bo nie gra. Piłka jest najtrudniejszą dyscypliną, bo są tylko trzy zmiany i nie ma zmian powrotnych. Ale nie było konfliktów. Od początku uczulałem zawodników na takie kwestie jak wzajemny szacunek, szczerość odwagę. Jeśli ktoś się dąsa o prawdę, to jest za miękki na uprawianie tego sportu. Pewne rzeczy trzeba prostować szybko, a błędy to ludzka sprawa. Ale kibicuję tym zawodnikom. Dzięki nim byłem dwa razy nominowany do nagrody trenera roku. Wtedy mówiło się o chemii, teraz jestem bezrobotny, to mówi się o braku chemii.

(…)

Podbeskidzie osiągała pod pana wodzą wyniki ponad stan?
– Gdyby tu przed sezonem przyszedł szejk, wykupił klub, 12 zawodników i stworzył świetne warunki, to rozumiałbym, że trzeba wymagać sukcesu. Ale tak nie było. Podbeskidzie nigdy nie miało 39 punktów po 30 kolejkach. To jest historyczny wynik. Jeśli prezes w zeszłym roku nazwał dziesiąte miejsce mistrzostwem Polski, to awans do ósemki byłby jak wygranie Ligi Europy. Dzień przed meczem z Lechem musieliśmy przerwać trening, bo staliśmy w wodzie po kostki. Takich sytuacji było kilkanaście w tym sezonie. Grupa mistrzowska to byłoby coś fantastycznego, ale jak chcesz zyskać, to musisz włożyć, a tego wkładu w Bielsku zabrakło. Nie mieliśmy zapewnionych podstawowych warunków, dlatego śmieszy mnie, że zaraz zwalnia się trenera. Nienawidzę nie dokańczać roboty. Zwłaszcza, że cel był wciąż do zrealizowania.

Image and video hosting by TinyPic

Tani, ale czy dobry? PS pyta o Lacnego ze Śląska.

Na siedem kolejek przed końcem sezonu w Śląsku maja problem: już wiedzą, że nie zatrzymają Marco Paixao, który oczekuje podwyżki przewyższającej możliwości finansowe klubu, a sportowo wciąż nie zweryfikowali jego następny Milosa Lacnego. Jego próbny kontrakt wygasa już 30 czerwca. Coraz więcej wskazuje na to, że także Słowak pożegna się z Wrocławiem. Lacny został sprowadzony do Śląska zimą jako odpowiedź na problemy z namówieniem Marco Paixao do przedłużenia kontraktu. Ponieważ Słowak był po ciężkiej kontuzji, Śląsk zawarł z nim jedynie półroczną umowę z klauzulą przedłużenia, jeśli się sprawdzi. Jest o wiele tańszy niż Paixao. Portugalczyk zarabia w Śląsku 40 tys. zł miesięcznie. Lacny na okresie próbnym ma około 10 tysięcy (gdyby przedłużył umowę, zarabiałby kilkanaście tysięcy). Finansowo to typowy piłkarz na trudne czasy, problem w tym, że prawie wcale nie gra.

Image and video hosting by TinyPic

Ostatni tekst dziś: Krakowska młodzież w odwrocie.

Młodzi piłkarze Białej gwiazdy wiązali duże nadzieje ze zmianą trenera. Tymczasem przyjście Kazimierza Moskala nie poprawiło ich sytuacji. Alan Uryga u Franciszka Smudy grał regularnie. Podobnie było zaraz po zmianie trenera, ale w ostatnich dwóch spotkaniach piłkarz przebywał na boisku przez 1 minutę. – Przychodzą takie okresy, szczególnie w młodym wieku, że następują wahania formy. Daliśmy Urydze odpocząć, bo wcześniej regularnie grał od pierwszej do ostatniej minuty. Myślę, że dobrze mu zrobi, kiedy popatrzy na naszą grę z boku. Powinien wyciągnąć z tego pewne wnioski – dodaje Moskal. Na występy liczył także 20-letni Mariusz Stępiński, ale i on rzadko podnosi się z ławki rezerwowych. W podstawowym składzie zagrał tylko w debiucie Moskala z Legią (2:2). Potem wchodził na ostatnie minuty. Do jedenastki nie wskoczył nawet wtedy, kiedy z powodu choroby w meczu ze Śląskiem nie mógł zagrać Paweł Brożek. – Mariusz jest napastnikiem i potrzebuje regularnej gry właśnie na tej pozycji, a my mamy Pawła. W meczu ze Śląskiem postawiłem na Rafała Boguskiego, bo dyspozycja Stępińskiego nie była taka, jakiej oczekiwałem – mówi Moskal.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...