Reklama

„Grałem w Legii, nie żałuję, ale czuję się hanysem”

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

23 kwietnia 2015, 08:28 • 14 min czytania 0 komentarzy

Nie jestem hipokrytą i jeśli jestem pytany o Legię, to nie odpowiem przecież: Nie. To nie miało miejsca. Tam nie grałem. Urodziłem się na Śląsku. Od 7 do 28 roku życia mieszkałem w Chorzowie. Tutaj chodziłem do szkoły, w Katowicach studiowałem. Czuję się Hanysem. Czy to się komuś podoba, czy nie. Klubem, w którym grałem najdłużej, był AKS Chorzów. To było jedyne takie miejsce w mojej karierze, gdzie miałem do czynienia z prawdziwym sportem. To było sto procent przyjemności, ale i wiele poświęceń – przekonuje Jacek Bednarz w wywiadzie dla katowickiego „Sportu”. Zapraszamy na przegląd najciekawszych materiałów piłkarskich w prasie codziennej.

„Grałem w Legii, nie żałuję, ale czuję się hanysem”

FAKT

Tylko Messi i Ronaldo lepsi od Lewego. Fakt na początek rozpisuje statystyke, która już od przedwczoraj krąży po sieci. Polak ma już na koncie 22 gole w Lidze Mistrzów i biorąc pod uwagę trzy ostatnie sezonu jest pod tym względem trzeci po Ronaldo i Messim. Można powiedzieć, że jest najlepszym napastnikiem pośród śmiertelników, bo jednak tamta dwójka to trochę inna galaktyka.

Zrzut ekranu 2015-04-23 o 08.42.24

Real i Juventus w półfinale LM – o tym dokładniej poczytamy w Wyborczej i Przeglądzie Sportowym. Teraz o irlandzkim dziennikarzu, który pogrążył Grenia.

Reklama

W czwartek przed Komisją Dyscyplinarną PZPN, która bada aferę biletową Kazimierza Grenia, stanie irlandzki dziennikarz Tom Tuite, po którego artykule w „Irish Examiner” sprawa wyszła na jaw i dotarła do Polski. Jego zeznania mogą pogrążyć barona Podkarpackiego Związku Piłki Nożnej. 30 marca Tuite był obecny na sali sądowej w trakcie rozprawy Kazimierza Grenia i jego znajomej Niny Błasik. Sędzia Michael Walsh uznał, że oboje oskarżeni brali udział w nielegalnym handlu biletami na mecz Irlandia – Polska, ale postanowił odstąpić od wymierzenia kary ze względu na niską szkodliwość czynu i przyznanie się oskarżonych do winy. Greń musiał jedynie zapłacić za prawnika. W przeciwnym razie, korzystając z adwokata z urzędu, musiałby przedstawić irlandzkiemu wymiarowi sprawiedliwości swoje dochody. A to przedłużałoby sprawę. Tuite potwierdził ten przebieg wydarzeń w wywiadzie dla „Przeglądu Sportowego”. – Takie są fakty. To samo powiem przed Komisją PZPN – powiedział nam irlandzki dziennikarz sądowy.

Luka Marić – wolał polskę od Ameryki.

– Luka przez kilka miesięcy leczył kontuzję więzadeł krzyżowych. Z tego co wiem, miał kilka propozycji, w tym z USA. Wybał Zawiszę i teraz dopiero widać, jak wielkie to wzmocnienie – tłumaczy szef Zawiszy Radosław Osuch. Chorwat, który w swoim klubie był czołowym graczem i zarabiał 300 tys. euro rocznie, pierwszy raz wyruszył z Chorwacji. W przypadku utrzymania się Zawiszy, kontrakt z Mariciem zostanie automatycznie przedłużony.

W innych ramkach:

– Beniaminek z Łęcznej strzela najmniej
– Wisła odwołała się od kary za zachowanie kibiców
– Niemcy i Anglicy chcą Glika.

Zrzut ekranu 2015-04-23 o 08.42.30

Reklama

Na koniec zostaje nam z kolei wywiad z Guilherme. Straszna nuda, sorry.

– Uważam, że fani kupujący bilety na nasze mecze przychodzą, by zobaczyć efektowny spektakl. Staram się im go zapewnić. Mam repertuar sztuczek, których jeszcze nie wykorzystałem. Zapewniam jednak, że nie robię tego by ośmieszać rywali. To nie sprawia mi żadnej przyjemności. Robię to dla kibiców i swojej drużyny. Jeśli takie akcje są korzystne dla zespołu, to trener Berg je pochwala (…) Jako dziesiątka mam najwięcej swobody. Z występu przeciwko Zawiszy jestem zadowolony przede wszystkim dlatego, że wygraliśmy. Taktycznie rozegraliśmy świetnie to spotkanie.

GAZETA WYBORCZA

Na łamach GW dziś tylko Liga Mistrzów. Real odzyskał władzę.

Javier Hernandez – zasuwał z pasją, ale też pudłował na potęgę – wturlał piłkę do bramki na kilkadziesiąt sekund przed ostatnim gwizdkiem, gdy goście biegali już osłabieni, po czerwonej kartce dla Ardy Turana. Piłkarza symbolu dla ich środowego stylu gry. Agresywnego do przesady, często bardziej zainteresowanego wyrządzeniem rywalom fizycznej krzywdy niż czystym futbolem. Kilkadziesiąt sekund dzieliło nas też od dogrywki (tydzień temu było 0:0). Udręka Realu trwała. Owszem, oblegał pole karne gości, ale to wciąż była trwająca od miesięcy derbowa udręka. Jak długo można strzelać w powietrze lub rękawice bramkarza?! Jedna ze scenek z najnowszych odcinków madryckiej wojny domowej pochodzi z finału krajowego pucharu sprzed dwóch lat. Ponieważ był rozgrywany na stadionie Realu, trener Diego Simeone poprosił, by połowę chłopców do podawania piłki stanowili chłopcy przysłani przez Atlético. – Jeśli będziemy prowadzili 1:0, to będą się ociągać, a nie śpieszyć. To zapewni równowagę obu drużynom.

Zrzut ekranu 2015-04-23 o 08.18.52

Monachium coraz bliżej Berlina.

Czy Pep zawodzi? Nie, to zbyt mocno powiedziane – mówił kilka dni temu Franz Beckenbauer. Samo to, że usłyszał takie pytanie, pokazuje, jak bardzo Bayern potrzebował takiego meczu jak rewanż z Porto. Guardiola nie przesadzał, gdy mówił, że „awans był sprawą życia i śmierci”. Hiszpan nie przybywał do Monachium, by bić rekordy Bundesligi, zbierać kolejne mistrzostwa i Puchary Niemiec. Dominacja w kraju to niezbędne minimum. Od szkoleniowca, który na starcie kariery trenerskiej sięgnął po dwa Puchary Europy, wymagano budowy jednego z najlepszych zespołów w historii. Takiego, który będzie można postawić obok Ajaxu z lat 70., Milanu przełomu lat 80. i 90. oraz jego Barcelony z końca poprzedniej dekady. Bayern miał nie tylko kolekcjonować trofea, ale też zachwycać, jego mecze mieliśmy wspominać miesiącami. Przez półtora roku pracy Guardioli najmocniej w pamięć zapadały jednak nie tyle efektowne triumfy, ile spektakularne wpadki. Jak z Borussią Dortmund pod koniec ubiegłego sezonu, gdy Hiszpan pierwszy raz w karierze przegrał trzema golami. Jak z Wolfsburgiem na początku wiosny, gdy Bawarczycy ulegli 1:4. Albo jak w ubiegłorocznym półfinale Ligi Mistrzów zakończonym klęską 0:5 z Realem. Zdarzyła się też zespołowi Guardioli dawno w Bawarii niewidziana seria bez zwycięstwa.

SPORT

Okładka katowickiego dziennika.

Zrzut ekranu 2015-04-23 o 08.20.19

Tu ominiemy relacje z Champions League, zajmiemy się swojskimi tematami z Polski. Najpierw Sport zastanawia się, co przyniosła reforma rozgrywek Ekstraklasy.

Podział punktów sprawia, że podnosimy tylko atrakcyjność ligi, a nie jej poziom. Trochę przypomina to pudrowanie, ewentualnie zastosowanie photoshopa dla średniej urody artystki. Nie tędy droga. Czy dzięki temu, że wszyscy grają o stawkę, któryś z meczów – niech będzie, że weekendowej kolejki – był lepszy? Górnik – Bełchatów nijaki, Korona – Ruch podobnie, Łęczna – Lech… Wszystko to typowa młócka. Decydują umiejętności, choć w przewrotnie w obecnej sytuacji obroniłoby się twierdzenie, że stawka paraliżuje. Generalnie każdą słabość można wytłumaczyć.

Miała wzrosnąć frekwencja. I co? Liczby ponoć nie kłamią. Dwa lata temu – kiedy grano 30 kolejek – 28. serię spotkań zobaczyło około 68 tysięcy ludzi. Rok temu, kiedy miało nie być meczów o nic, 66 tysięcy, a kilka dni temu o kolejnych pięć mniej. Wynik sprzed roku byłby jeszcze słabszy, gdyby nie rozegrany wtedy hit Legia – Lech. Frekwencja nie podnosi się też po podziale ligi i punktów. Na przykład 32. kolejkę przed rokiem obejrzało zaledwie 32 tysiące ludzi.

Zrzut ekranu 2015-04-23 o 08.21.01

Cezary Kulesza optuje za ligą 18-zespołową, ale potwierdza, co pisaliśmy wczoraj…

– Przy obecnej pozycji Jagiellonii pewnie jestem zadowolony. Ale gdybym był prezesem klubu z miejsc 9-16, pewnie bym zbyt uśmiechnięty nie był. Po podziale punktów niemal wszyscy w walce o utrzymanie będą mieli równe szanse, będą startować z tego samego poziomu. Zarówno ci, którzy przez cały rok grali bardzo stabilnie, jak i ci, którym tej stabilności brakowało. Teraz ci drudzy – dzięki podziałowi punktów – doskakują do tych pierwszcyh, a wszystko wyjaśni się w siedmiu kolejkach (…) Dziś jestem z obecnego systemu punktów zadowolony, za rok mój nastrój może być zupełnie inny.

Zrzut ekranu 2015-04-23 o 08.30.59

Jeśli chcecie czytać o tym czy Rafał Kurzawa zagra w pierwszym składzie Górnika – śmiało, macie na ten temat całe pół strony. Kolejne pół to rozmowa z Jarosławem Araszkiewiczem o lidze. Też słabo. Chyba jednak trzeba poczytać obszerny wywiad z Jackiem Bednarzem, przekonującym, że… Jest hanysem.

Pana powrót na Cichą wzbudził duże kontrowersje. Na portalu niebiescy.pl opublikowano sondę, w której aż 76 procent jej uczestników było przeciwnych pana pracy w Chorzowie. Był też nieprzyjemny incydent, kiedy podczas meczu piłki ręcznej kibice wywiesili transparent z napisem „Bednarz raus”!
– Szanuję prawo każdej osoby do własnego zdania. A że w tej ankiecie dobrze nie wypadłem… Cóż, tak już bywa. Z ludźmi sportu, a z piłkarzami w szczególności, jest tak, że często ocenia się ich nie poprzez pryzmat wiedzy, doświadczeń i umiejętności, ale tego, dla jakich klubów pracowali, a zwłaszcza w jakich grali. To trochę niepoważne, bo jednak w życiu każdego z nas przychodzi taki moment, że powinno się liczyć to, co się potrafi, a nie to, gdzie się akurat grało. Nie jestem hipokrytą i jeśli jestem pytany o Legię, to nie odpowiem przecież: Nie. To nie miało miejsca. Tam nie grałem. Urodziłem się na Śląsku. Od 7 do 28 roku życia mieszkałem w Chorzowie. Tutaj chodziłem do szkoły, w Katowicach studiowałem. Czuję się Hanysem. Czy to się komuś podoba, czy nie. Klubem, w którym grałem najdłużej, był AKS Chorzów. To było jedyne takie miejsce w mojej karierze, gdzie miałem do czynienia z prawdziwym sportem. To było sto procent przyjemności, ale i wiele poświęceń. Potem przyszedł czas na Ruch, w którym byłem już zawodowym piłkarzem. Spędziłem na Cichej cztery wspaniałe lata. Przyszedł jednak taki moment, że trener nie widział mnie w składzie i odszedłem. Postawiłem na Legię i wcale tego nie żałuję. Zostałem tam znakomicie przyjęty. Ale pracuję teraz dla Ruchu i wykonuję swoją pracę najlepiej, jak potrafię.

Na pewno wpływ na tę ankietę miał pański konflikt… z kibicami Wisły.
– Na takim już świecie żyjemy, że nic nie jednoczy tak mocno, jak nienawiść. Nie oczekuję się, że będę kochany, czy też podziwiany. Zawsze podejmuję się pracy i nowych wyzwań, żeby coś zrobić, zmienić na lepsze. Trafiłem kiedyś na swój wywiad z początków kariery. Byłem młodszy i głupszy, a jednak też powiedziałem wtedy, że nie chcę być podziwiany, a szanowany, za to jak gram. I teraz też wykonuję swoją pracę tak, żeby zasłużyć na szacunek. Niektórzy jednak pojmują świat inaczej. Z nimi nie wygram. Takie osoby będą mnie lżyć. W czasach, gdy grałem w piłkę, słyszałem obelgi co dwa tygodnie. Kiedyś się tym emocjonowałem. Dziś już mnie to nie rusza.

SUPER EXPRESS

Czy Krychowiak uchroni Warszawę przed wojną? Grubo poszedł Superak.

Na razie mówi się o tym mało. Po dzisiejszych rewanżach w 1/4 finału Ligi Europy może być już bardzo głośno. Szanse na awans do półfinałów mają Zenit St. Petersburg, Dynamo Kijów i Dnipro Dnipropietrowsk. Potem już tylko krok do rosyjsko-ukraińskiego finału na Stadionie Narodowym? Stolicę Polski może obronić Grzegorz Krychowiak! Po wybuchu konfliktu na wschodzie Ukrainy władze UEFA podjęły decyzję (w lipcu 2014 r.), że kluby z tego kraju nie mogą trafić w losowaniu na rywali z Rosji. Obawiały się, że takie rywalizacje mogłyby doprowadzić do gwałtownych starć kibiców i politycznych demonstracji. Do tej pory bez problemu udawało się odpowiednio sterować kolejnymi losowaniami. Dobra postawa rosyjskiego Zenitu oraz ukraińskich Dynama i Dnipro wytworzyła jednak kłopotliwą sytuację. Jeśli w półfinałach wciąż będą grały kluby z obu państw, znów uda się uniknąć takiego starcia. Jeżeli jednak do finału awansują Zenit i Dynamo (lub Dnipro)… – Wtedy UEFA będzie miała już związane ręce. Bo co mogłaby w takiej sytuacji zrobić? – przyznaje Michał Listkiewicz, delegat UEFA.

Zrzut ekranu 2015-04-23 o 08.36.18

Miroslav Covilo nie chce do Legii. A czy Legia chce Covilo?

Miałeś w swojej karierze sytuacje, gdy musiałeś wykorzystywać swoje umiejętności karate?
– Nigdy. W Serbii jest spokojnie. Nikt mnie nie zaczepiał, nie dążył do bójki na ulicy. Na boisku zdarzają się różne momenty, często emocje biorą górę, ale też nie było nigdy tak zapalnych sytuacji, żebym choćby pomyślał o użyciu technik samoobrony.

Masz na koncie pięć goli w Ekstraklasie. Tyle samo trafień skompletował as Legii Warszawa Ondrej Duda. To twoim zdaniem najlepszy piłkarz polskiej ligi?
– Duda mimo młodego wieku już wiele umie, ale mnie najbardziej podoba się gra Semira Stilicia. Jak się na niego patrzy, to można odnieść wrażenie, że ma oczy dookoła głowy. Widzi wszystko. Technika super, dobrze ułożona noga. To kawał piłkarza.

Zapytałem o Dudę nieprzypadkowo, bo krążą plotki, że Legia zaoferowała za ciebie dwóch zawodników i mocno zachęca na przeprowadzkę do stolicy.
– Nic o tym nie wiem i nigdzie się nie wybieram. Dobrze mi w Cracovii. Kraków to piękne miasto, a poza tym nie wyobrażam sobie dnia bez pysznej kawy na Rynku w towarzystwie mojego serdecznego druha z drużyny Sretena Sretenovicia (śmiech).

PRZEGLĄD SPORTOWY

Hokej na okładce PS.

Zrzut ekranu 2015-04-23 o 08.55.12

Bayern celuje w potrójną koronę. Taki tekst ma wam do zaproponowania na drugiej stronie PS. My poczytamy, co o Bawarczykach mówi Tomasz Hajto.

– Tyle lat grałem w Niemczech i nauczyłem się jednego: im większa presja, tym lepiej się czujesz. Oliver Kahn, legendarny bramkarz Bayernu, mówił kiedyś, że jego klub jest stworzony do gry pod wielkim ciśnieniem. A kto nie umie sobie radzić z presją, znika stamtąd po paru miesiącach. Bayern to jeden z niewielu klubów na świecie, który ogromne oczekiwania pozytywnego wyniku potrafi przekuć w koncentrację i dobrą energię. We wtorek przy stanie 3:0 Porto miało pierwszy rzut rożny i było widać, jak przed jego wykonaniem Thomas Mueller biegał po polu karnym i napominał kolegów, aby uważali, by się nie zdekoncentrować. Bawarczycy byli świetnie nastawieni.

Lewandowskiemu łatwiej błyszczeć, kiedy na skrzydłach nie grają Robben z Riberym?
– Nie szukajmy drugiego dna. Największe klubu po to sprowadzają gwiazdy, by umiejętnościami potrafiły wygrywać mecze. Lewandowski zagrał świetnie i skutecznie, choć obrońcy są coraz bardziej agresywni przeciwko niemu. W Monachium wszystkie ruchy są przemyślane i szaleństwem byłoby stwierdzić, że z Holendrem i Francuzem w składzie Bayern jest słabszy.

Trochę nuda dziś.

Zrzut ekranu 2015-04-23 o 08.56.41

Dalej relacje z wczoraj i tekst o Teodorczyku…. Najskuteczniejszym Polaku.

Teodorczyk szczególnie upodobał sobie te drugie rozgrywki. W pięciu meczach, z których tylko dwa zaczął w pierwszym składzie, strzelił już trzy gole, w tym dwa w fazie pucharowej, odbywającej się wiosną. Jego formę w końcu dostrzegł trener Serhij Rebrow. W pierwszym meczu z Fiorentiną (1:1) Polak zagrał pełne 90 minut. Teraz jego szanse na występ w rewanżu wzrosły, ponieważ w kadrze na to spotkanie nie znalazł się inny napastnik, kontuzjowany Dieumerci Mbokani. W tej sytuacji jedynym konkurentem Polaka do miejsca w składzie jest Ukrainiec Artem Kraweć. Tyle że on też jest w dobrej dyspozycji. W ostatnich dwóch meczach ligowych strzelił trzy gole. Dla Dynama dzisiejszy mecz jest ważny, ale chyba jeszcze istotniejsze spotkanie kijowianie rozegrają w niedzielę, gdy zmierzą się w lidze z Szachtarem Donieck. To mecz, który może zdecydować o tytule mistrzowskim. Dynamo ma pięć punktów przewagi, ewentualne zwycięstwo rozstrzygnie sprawę.

Rozmówkę z Guilherme sobie podarujemy, wam też to radzimy. Dalej:

– Rusov nie potrafi ustabilizować formy w Piaście
– Luka Marić wybrał Zawiszę zamiast USA
Lech Poznań porządkuje kontrakty

Kebba Ceesay i Kasper Hämäläinen właśnie dostali propozycje nowych kontraktów. Klubowi zależy na zatrzymaniu Gambijczyka ze szwedzkim paszportem oraz Fina, więc działa z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem. Podobnie było niedawno z Tomaszem Kędziorą czy Łukaszem Trałką – obaj związali się z Kolejorzem na lata długo przed wygaśnięciem obowiązujących ustaleń. Pytanie jednak, co z kilkoma piłkarzami, którym umowy kończą się w czerwcu? Cisza negocjacyjna nie wróży dobrze (…) Jasna jest sytuacja Krzysztofa Kotorowskiego, który skłania się ku zakończeniu kariery oraz Arnaud Djouma, który ma klauzulę przedłużającą pobyt w Poznaniu, ale musi na to zasłużyć dobrymi występami, a na razie głównie siedzi na ławce rezerwowych. W przypadku Zaura Sadajewa klub się zastanawia, czy wykupić go z Tereka Grozny. Kto jeszcze? Luis Henriquez i Vojo Ubiparip. Z jednym i drugim nie rozmawiano i ich przyszłość w Lechu stanęła pod wielkim znakiem zapytania. W tej chwili mają minimalne szanse…

Zrzut ekranu 2015-04-23 o 09.02.47

Na koniec zacytujemy jeszcze dwa materiały. Najpierw Jacek Zieliński, typowa rozmówka o tym jak nie obawia się przejęcia Cracovii…

Jest pan odważnym człowiekiem?


- Zależy, co nazywamy odwagą. Chodzi panu o przyjęcie propozycji z Cracovii? Nie przesadzajmy. To propozycja pracy w fajnym klubie z tradycjami, który znajduje się w trudnej sytuacji. Ale za dwie kolejki, gdy liga zostanie podzielona, w równie trudnej sytuacji znajdzie się sześć innych zespołów.

Lista trenerów, którzy połamali sobie na Cracovii zęby jest długa.


- Trenerzy łamią sobie zęby na wielu klubach. Pracowałem w paru miejscach i jestem odporny na tego typu opowieści. Dla mnie najważniejsze jest to, że gdy wszedłem do szatni, u chłopaków zobaczyłem błysk w oku i powiew optymizmu. Ważne, by przekuć to na wyniki.

W przeszłości podejmował się pan trudnych zadań – ratował Odrę albo Polonię. Czy ta decyzja była najtrudniejsza?


- W Odrze mówili, że to mission impossible i że nawet Mourinho nie pomoże. A jednak udało się nam utrzymać. Powrót do Polonii również był ryzykowny, ale nie miałem z tym problemów. A Cracovia? Jakie to ryzyko? W lidze jest 16 drużyn, to oczywiste, że kilka z nich musi znaleźć się w trudnej sytuacji. Wierzę w siebie i wierzę w chłopaków.

Zrzut ekranu 2015-04-23 o 09.08.01

Antoni Bugajski rozmawia z kolei z Andrzejem Buncolem. Niezbyt obszerny wywiad, ale o wszystkim – o nim samym, o lidze teraz i kiedyś. Misz-masz.

Rozwija się Arkadiusz Milik, który jeszcze niedawno nie radził sobie w pańskim Bayerze Leverkusen.
– Faktycznie, kiedyś się nim opiekowałem trzy miesiące, bo zaraz po przyjściu z Górnika nie znał języka. W związku z tym zostałem nawet dołączony do sztabu pracującego z pierwszym zespołem, choć normalnie opiekuję się młodzieżą. Szybko się uczył i potem nie byłem już niezbędny. Arek jakoś nie mógł odpalić, lecz jestem pewien, że dzisiaj miałby miejsce w składzie Bayeru. Czasami tak jest, że w jednym klubie nie potrafisz zaistnieć, a w innym niekiedy nawet mocniejszym, możesz być gwiazdą.

(…)

Został pan uznany niemal za zdrajcę Polski.
– To była wyjątkowo ciężka obelga, na którą nie zasłużyłem. W oficjalnej propagandzie pojawiły się informacje, że Buncol został Niemcem i wyrzekł się Polski. Co za bzdura! Nie mogłem przebić się z informacją, że tylko przyjąłem drugie obywatelstwo i oczywiście zachowałem polski paszport. Nikt w Polsce nie chciał słuchać. Starałem się bronić, tłumaczyć, aż wreszcie machnąłem na to ręką. Spływały po mnie te oszczerstwa, choć w głębi serca mnie bolały.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...