Reklama

Pudło za półtora miliona, trąby, piszczele, klauni i ciacho

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

14 kwietnia 2015, 13:18 • 8 min czytania 0 komentarzy

W 27. kolejce zawodnicy mieli protestować przeciwko zaległościom finansowym, opóźnieniom w wypłatach i czemuś tam jeszcze. Znakiem rozpoznawczym protestujących miały być seledynowe sznurówki. W ostatniej chwili musieli chyba zmienić zasady, bo seledyn w oczy się nie rzucał, za to ogólne wyczesanie na emocje i wrażliwość widzów – i owszem. Do oglądania nadawała się zazwyczaj tylko jedna połowa ligowego meczu, bramek było niewiele, nie zawiódł tylko Zawisza, czołówka dała ciała, było zimno, wiało… Podobno w 28. kolejce w proteście przeciwko grze piłkarzy seledynowe sznurówki założyć mają członkowie zarządów.

Pudło za półtora miliona, trąby, piszczele, klauni i ciacho

RUCH CHORZÓW – CRACOVIA 3:0

Jeśli ktoś nie znał zwrotu „wypłacić trzy szybkie”, to powinien obejrzeć pierwsza połowę meczu w Chorzowie, bo to właśnie zrobił Ruch z Cracovią: popatrzył, ustawił, popatrzył jeszcze raz i wypłacił. A potem już tylko patrzył, choć tak naprawdę nie było już na co patrzeć: z Cracovii powietrzu uchodziło szybciej niż z marzeń prezesa Filipiaka o Lidze Mistrzów Lidze Europejskiej podium stworzeniu z Cracovii klubu walczącego o cokolwiek poza utrzymaniem.

Ale Cracovia miała swoje sytuacje – zauważyła Opinia Publiczna – Mogła strzelić bramkę.

Mogła. Ale wtedy Ruch wypłaciłby jej kolejne trzy. Żytko, Marciniak, Rymaniak, Sretnenović… W piątek „Pasy” mogły chorzowianom jedynie nagwizdać.

Reklama

Przepraszam, że się wtrącam – wtrącił się Głos Wewnętrzny – Ale jeśli Żytko, Marciniak, Rymaniak, Sretenović, to nie nagwizdać, tylko zatrąbić.

WISŁA KRAKÓW – GÓRNIK ZABRZE 1:1

Ligowe paradoksy – niby sporo się działo, a w mecz w sumie nędzny. Niby nędzny, a gdyby tak policzyć sytuacje i przyjrzeć się ilu-procentowe były…

Pokuszę się o takie stwierdzenie na gorąco, że mieliśmy nawet chwilową przewagę – cieszył się asystent trenera Wisły.

Pokazaliśmy kawał dobrego futbolu – powiedział Łukasz Madej.

Momentami mecz wyglądał jak dobry futbol, momentami tylko jak kawał. Ale za to bramki były efektowne i Donald Guerrier nie był z kosmosu, i nie padało…

Reklama

LECHIA GDAŃSK – LEGIA WARSZAWA 1:0

Nuda… nuda… nuda… Duda!

Tylko bez polityki, proszę!

Po zejściu Dudy pozostali piłkarze Legii postanowili sprowokować Grzelczaka, który miał już jedną żółtą kartkę i wyrównać szanse. Grzelczak nie dał się sprowokować. „Niestety”, jak mogłoby napisać regionalne wydanie pewnej gazety lub „na szczęście:, jak mogłoby napisać kilka innych jej regionalnych wydań. Mecz ożywił się po wejściu Antonio Colaka, Jakub Rzeźniczak wykazał się hartem ducha, kręgosłupa i piszczeli, sędzia Frankowski dał popis meczowego „Ich weiss nicht”, a frekwencja miała wymiary 95-60-90.

Lechia sobie nie stworzyła sytuacji – pocieszyli się legioniści i resztę wieczoru spędzili na czepianiu się sędziów.

PIAST GLIWICE – ŚLĄSK WROCŁAW 2:0

Uderzamy… fajnie, żeby coś wpadło – powiedział w przerwie Tomasz Hołota.

W drugiej połowie Śląsk nadal uderzał głową w mur (bo na bramkę udało mu się uderzyć tylko raz i to w końcówce), a na boisko wpadł Łukasz Hanzel i pozamiatał.

To wszystko przez sędziego! – uznali kibice Śląska.

A może by tak zmienić trenera? – podsunął złośliwie Głos Wewnętrzny.

Zapadła krępująca cisza, która zasugerowała mu, że w pewnych sprawach lepiej nie żartować.

POGOŃ SZCZECIN – JAGIELLONIA BIAŁYSTOK 2:0

To jest rozpoczęcie bezpiecznego tyłu? – zapytała zmoknięta reporterka zmokniętego piłkarza.

Piłkarz, o dziwo, zrozumiał pytanie. Kibice usiłowali zrozumieć to, co widzą: Pogoń grała jak Jagiellonia sprzed miesiąca, Jagiellonia grała jak Pogoń sprzed tygodnia, w Pogoni przebudził się Michał Janota, w Jagiellonii nie przysypiał jedynie Patryk Tuszyński, a zarząd Pogoni w uznaniu zasług i słuszności swoich decyzji nucił pod nosem „Łubudubu łubudubu” i na wszelki wypadek zastanawiał się, kto powinien być następcą Czesława Michniewicza.

GKS BEŁCHATÓW – ZAWISZA BYDGOSZCZ 1:4

Bez podań Wacławczyka?krzywiła się Opinia PublicznaNie widzę tego.

Zobaczyła, gdy Michał Mak dośrodkowywał do Arkadiusza Piecha.

To co? Skończył się piękny sen Zawiszy?

Piękny sen Zawiszy dopiero się zaczynał. Jedna bramka, druga, trzecia…

Yesssss!ucieszył się trener Rumak, ściskając się ze współpracownikamiCo powiedziałem? Co powiedziałem?

Powiedział pan „Yessss!”usłużnie podpowiedział asystent.

W drugiej połowie padł tylko jeden celny strzał – to Mica strzelił czwarta bramkę dla gości. Kibice GKS-u wpadli w czarną rozpacz, a kibicki zastanawiały się, kim jest to ciacho z chorągiewką biegające wzdłuż „górnej” linii bocznej. Ciachem był sędzia Marek Arys ze Szczecina.

LECH POZNAŃ – KORONA KIELCE 1:1

Niespodzianka? Aaaaależ!… Niby gdzie? Korona grała ambitnie – jak zwykle. Lech grał z rozmachem – jak zwykle. Sadajew marnował świetne sytuacje – jak zwykle. Golański symulował – jak zwykle. Jovanović strzelał z dystansu – też jak zwykle. Lovrencisics także – jak zwykle. I jak zwykle tym lepiej im bardziej bokiem był zwrócony do bramki i im większy skręt musiał wykonać przy strzale. Jak zwykle niezastąpiony w Lechu był Łukasz Trałka. Jak zwykle Lech nie wytrzymał presji psychiczne i stracił szanse na objęcie fotela lidera.

Jak zwykle? Ile razy Lech miał taką szansę?

Jak zwykle także pan sędzia Przybył starał się być groźny i sprawiedliwy, ale jak zwykle mu to nie wychodziło. Ale przynajmniej mecz był wysoce oglądalny, a akcja Korony przy golu wyrównującym zasługuje na wielkie brawa.

GÓRNIK ŁĘCZNA – PODBESKIDZIE BIELSKO-BIAŁA 0:0

W 77. minucie z boiska schodził Filip Rudik

Po twarzy Białorusina widać, że ma dość – powiedział komentator.

Dość mieli przede wszystkim widzowie… Tylko trener Ojrzyński szalał przy linii bocznej, a jego mina zapowiadała piłkarzom Podbeskidzia ciężki wieczór i koszmarny senne.

5 minut przed końcem Maciej Korzym nie trafił w bramkę. 1,4 mln złotych – tyle mogło kosztować to pudło. Tyle mają obiecane piłkarze Podbeskidzia za awans do „górnej” ósemki. Przed nimi jeszcze mecze z Wisłą, Piastem i Lechem…

BRAMKA KOLEJKI

W kategorii zespołowej bramka Korony przegrywa z bramką Ruchu na 3:0, bo kielczanie korzystali z gapowatości obrony, a chorzowianie obronę rozklepali sami. W kategorii indywidualnej Erik Grendel rywalizował z Donaldem Guerrierem, Gergo Lovrencsicsem i Łukaszem Zwolińskim, ale z przyczyn, dla wyjaśnienia których margines „Poligonu” jest zbyt wąski (zresztą autor „Poligonu” nie zna odpowiednich wzorów, a tangens myli mu się z Tangerine Dream) wygrywa Mica i jego gol na 1:4

KIKS KOLEJKI

Piotr Żemło usprawiedliwiam, bo „młode to… płoche…” Robert Jeż marnujący „sam na sam” z Michałem Buchalikiem to nie kiks, tylko żenada, Mateusz Wdowiak i Zaur Sadajew trafiający w boczną siatkę, to żałość, smutek i realia Ekstraklasy. Powinienem wybrać kogoś z wiślackiej dwójki Rafał Boguski (70’) – Mariusz Stępiński (81’), ale postawię na Heberta, który blokując Lukasowi Droppie dostęp do bramki, pomyślał, że zawodnik Śląska, szukając miejsca do strzału, pobiegnie dwa metry w prawo, pobiegł więc tam pierwszy, a Droppa, krztusząc się ze śmiechu skorzystał z wolnego miejsca i strzelił tuż-tuż nad poprzeczką.

ASYSTA KOLEJKI

Olivier Kapo do Luisa Carlosa przy golu na 1:1. Choć podania Grzegorza Kuświka i Rolanda Gigołajewa w akcji na 3:0 imponowały celowością, a podanie Arkadiusza Głowackiego do Pawła Brożka (92’) i Michała Maka do Arkadiusza Piecha – celnością.

INTERWENCJA KOLEJKI

Michał Buchalik w pojedynku z Robertem Jeżem czy noga Grzegorza Sandomierskiego w 37. minucie meczu w Bełchatowie? Chyba jednak noga Sandomierskiego.

RANKING SĘDZIOWSKO-OKULISTYCZNY

Pan sędzia Raczkowski (RCh-C) raz nie odgwizdał spalonego, co zrzucam na liniowego i daję zero dioptrii.

Pan sędzia Kwiatkowski (WK-GZ) minus dwie dioptrie za brak żółtej kartki dla Łukasza Madeja, bo raz mógł, a raz powinien, a raz wręcz musiał.

Pan sędzia Frankowski (LG-LW) gwizdał nieco niekonsekwentnie (żółte kartki powinni zobaczyć także Rzeźniczak, Nazario i Vrdojak), a to co odstawił przy nieuznanym golu to już była czysta parodia. Nie dlatego, że nie uznał – dlatego, że nie wiedział, co ma zagwizdać, więc gwizdał wszystko po kolei w nadziei, że trafi. Minus siedem dioptrii.

Pan sędzia Musiał (PG-ŚW) macha żółtymi kartkami tak ochoczo, że wziąłem go za sędziego Frankowskiego, bo co najmniej dwie były nie potrzebne łamane przez błędne. Plus tradycyjne problemy ze spalonym. Minus trzy dioptrie.

Pan sędzia Marciniak (PSz-JB) jakby wracał do formy. Błędów niewiele, parę „można było”… Minus dwie dioptrie.

Pan sędzia Złotek (GKS_B-ZB) zero dioptrii, bo nie warto czepiać się drobiazgów.

Pan sędzia Przybył (LP-KK) nieuznany gol Porcellisa, żółte kartki pokazywane widzimisiowo, rozpaczliwe nieco próby wypracowania sobie autorytetu przy pomocy poważnych min, ostrych gestów i pulsującej żyły… Minus sześć dioptrii.

Pan sędzia Lyczmański (GŁ-PBB) prowadził mecz nerwowo i chyba z lekką nadwagą, ale za bardzo nie ma się do czego przyczepić – ot, zestaw obowiązkowy. Minus dwie dioptrie.

CYTAT KOLEJKI

Wojciech Jagoda: „Grzegorz Kuświk przypomina mi 6-letniego chłopca, który poszedł z rodzicami do wesołego miasteczka i dobrze się bawi”
Jacek Kleyff w piosence „Cyrk” śpiewał „Dwaj obdarci klauni wyszli…”, ale nie odniosę tego do obrońców Cracovii, bo tych było czterech i nie byli obdarci.

Marcin Broniszewski: „Pokuszę się o takie stwierdzenie na gorąco, że mieliśmy nawet chwilową przewagę”
…moralną.

Zbigniew Przesmycki: „Wszystkie sytuacje z pierwszej rundy poddaliśmy analizie – tak dla zabawy”
W myśl zasady „Bawiąc – uczyć” czy tylko „Weź puść, pośmiejemy się, a oceny się rozlosuje”?

Ondrej Duda: „Miałem wrażenie, że arbiter Frankowski czekał na pokazanie mi kartki.
…a fakt, że pokazał ją za wjazd Słowaka w piszczel Polaka świadczy o tym, że spisek jest międzynarodowy.

Marcin Baszczyński: „W końcu znalazł się w tej bliskości ulubionej przez niego”
…i mgła pragnienia z mu wzrok. Była tak blisko… Jego pierwsza… Jego pierwsza strzelona bramka…

Robert Skrzyński: „Strzelcowie bramek…”
…zanim zmierzą się z bramkarcami często muszą walczyć z obrońcarzami.

„Poligon” w „Ustaw Ligę”

Oczywiście, tak się musiało stać: LZS Poligon awansował na miejsce 7837 (pani Jadzia kupiła Kuświka i zrezygnowała ze sprzedaży Lovrencsicsa), rezerwy awansowały na pozycję 6200 (trener kupił Alvarinho i zrobił go kapitanem), więc…

– Liga „poligonowa” spadła w klasyfikacji lig prywatnych? – odgadł Głos Wewnętrzny.

Na dziewiąte. Do NC+Ligi tracimy 113 punktów. Ba! Nasz dotychczasowy lider, MacMar 9 prezesa Gwozdza nie tylko nie jest już naszym dotychczasowym liderem (w lidze „poligonowej” (kod: 307590499) spadła na miejsce 5.), ale w klasyfikacji generalnej spadł na miejsce 17.
– Aha, czyli wciąż mamy pięć drużyn w pierwszej dwudziestce „generalki”? – dedukowała Opinia Publiczna.

Ano mamy: Stałe Fragmenty prezesa Mateusza Rokuszewskiego są na siódmym, TPBoys prezesa KarczesioWTF – na dziesiątym, Brazyl1ana Błażeja Szafarza – na jedenastym, a Majstry Michała Perskiego – na piętnastym.

– Jakieś wnioski? Odczyty czarnych skrzynek? Przecieki?

Stawiałbym na legionistów – miałem w składzie Brzyskiego, Kucharczyka i Sa, a zarobiłem na całej trójce w sumie minus dwa punkty, a jeśli ktoś miał Dudę – wtopił jeszcze bardziej. Zawiódł Robak, zawiódł Hamalainen, lechici, wiślacy… Nic to – w piątek następna kolejka, 1438 drużyn ligi „poligonowej” (kod: 307590499) zmieni składy i jeszcze pokażemy wszystkim, gdzie raki zimują.

Andrzej Kałwa

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Trela: Napastnicy drugiego wyboru. Kto w Ekstraklasie ma w ataku kłopoty bogactwa?

Michał Trela
1
Trela: Napastnicy drugiego wyboru. Kto w Ekstraklasie ma w ataku kłopoty bogactwa?

Komentarze

0 komentarzy

Loading...