Reklama

Urodziny człowieka z blizną. Ribery’emu stuknęły 32 lata

redakcja

Autor:redakcja

07 kwietnia 2015, 10:56 • 2 min czytania 0 komentarzy

Siedział na tylnym siedzeniu. Miał zaledwie dwa lata. Doszło do zderzenia z tirem. Jego siła była tak wielka, że wystrzelił, przelatując przez przednią szybę. To, że przeżył, można traktować w kategorii małego cudu. Na poskładanie twarzy małego Francka lekarze musieli wykorzystać ponoć blisko sto szwów, pozostawiając głębokie blizny. Nieatrakcyjny wygląd w żaden sposób nie przeszkodził mu jednak zostać jednym z najlepszych piłkarzy na świecie. Dziś 32. urodziny obchodzi Franck Ribery.

Urodziny człowieka z blizną. Ribery’emu stuknęły 32 lata

I szczerze? Żałujemy, że przed nim może już tylko dwa czy trzy sezony gry na wysokim poziomie. Jest skrzydłowym, bazuje na szybkości, zwrotności. Na odjechaniu przeciwnikowi, czyli cechach, które wraz z upływającym czasem bezpowrotnie zanikają. Żałujemy nie dlatego, że jakoś bardzo go lubimy czy kibicujemy Bayernowi. Chodzi o to, że oprócz szpetnej blizny na twarzy ma jeszcze jedną cechę, odróżniającą od całej reszty. Mowa o naprawdę przeogromnych, wrodzonych umiejętnościach.

Poza tym to ponoć wyjątkowo skromny facet. Samo to, że nie ma zamiaru przechodzić żadnych operacji plastycznych. Dlaczego? Bo jego zdaniem blizny nie są żadnym problemem. Krzywo zrośnięty nos również. Jako dziecko – jak możecie się domyśleć – miał kompletnie przerąbane. Nazywali go Frankensteinem. Stać go na usługi najlepszych chirurgów plastycznych, ale w czasach, kiedy ludzie potrafią załamywać się najmniejszymi defektami urody, Ribery grzecznie odmawia. Mąż i ojciec. Dla żony przeszedł na Islam i zmienił imię na Bilal Yusuf Mohammed. Chciałoby się napisać, że przykładny, ale jego życiorys też ma głęboką bliznę. Chodzi o seks z prostytutką, do tego nieletnią.

Kariera Ribery’ego ma dość dziwny i nietypowy przebieg. W czasach, gdy wielkie kluby nie mają problemów z wykładaniem milionów na nastolatków, wydaje się to nieprawdopodobne, że tak wielki talent w wieku dwudziestu lat do Metz trafił na zasadzie wolnego transferu. Potem krótki, nieudany epizod w Galatasaray (nie płacili mu), powrót do Francji i świetny okres w Olympique Marsylia. W międzyczasie został jednym z odkryć mistrzostw świata w 2006 roku, kierując na siebie wzrok największych. Arsenal dawał piętnaście milionów, Real ponoć nawet trzydzieści.

Do Bayernu, za 25 baniek, przeniósł się jednak dopiero rok później. Numer siedem przejął po odchodzącym na emeryturę Mehmecie Schollu. Mimo cyklicznie powtarzających się plotek o odejściu do Madrytu czy Barcelony, pozostaje wierny Bawarczykom. W zamian za jakieś 10 milionów dolarów rocznie. Zdaniem niemieckich mediów jest najlepiej zarabiającym zawodnikiem Bayernu w historii.

Reklama

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...