Reklama

„Brazylijczyk uratował Conte”. Holendrzy mówią wprost: nie jesteśmy topem

redakcja

Autor:redakcja

29 marca 2015, 11:56 • 3 min czytania 0 komentarzy

Scenariusz podobny, zakończenie także. Już powoli godzili się z porażką i remis ratowali w ostatnich minutach. W przypadku Holendrów z Turkami, chodziło już nawet o sekundy. Włochów z Bułgarami uratował z kolei Eder – Brazylijczyk. Farbowany lis, ale nie do końca, bo jego dziadkowie to włoscy emigranci, którzy lata temu wyprowadzili się z Veneto, by przemierzyć Ocean. Co po wczorajszych wpadkach pisze tamtejsza prasa?

„Brazylijczyk uratował Conte”. Holendrzy mówią wprost: nie jesteśmy topem

Holendrzy nie mają wątpliwości. Muszą pogodzić się ze smutną rzeczywistością i przywyknąć do tego, że wypadli z europejskiego topu. Zaledwie niecały rok po mundialu, na którym byli jedną z najskuteczniejszych i grających najbardziej efektowny futbol ekip. Teraz zajmują trzecie miejsce w grupie, ustępując Islandii i Czechom. Szanse na bezpośredni awans na mistrzostwa są raczej iluzoryczne. Pozostała walka o baraże.

„Prawie połowa Europy załapie się na mistrzostwa we Francji, a my możemy mieć z tym spory problem. Gdyby prawo do gry na Euro 2016 miało tylko szesnaście drużyn, to praktycznie bylibyśmy upieczeni. Zmiana formuły to nasze szczęście.” – żalą się dziennikarze ad.nl.

Najlepsze jest to, że postawą zaskoczeni są nawet sami piłkarze. Sprawiają wrażenie oszołomionych. Większość powtarza, że trzecie miejsce wcale nie jest takie złe. Że to piłka. Że wszystko się może zdarzyć i stertę podobnych banałów. – Trudno to wyjaśnić, naprawdę, ale jesteśmy przekonani, że awansujemy. Dlaczego? Bo ciężko na to pracujemy. Nie możemy pozwolić sobie na stratę punktów już do samego końca, to jasne – mówił Stefan De Vrij i była to jedna z bardziej sensownych wypowiedzi. Ciekawe zdanie rzucił też selekcjoner Guus Hiddink, słusznie fundując piłkarzom, ale chyba i całemu narodowi, brutalny ice bucket challenge. – Przesadzamy mówiąc, że Holandia powinna dominować w Europie. Nie jesteśmy topem. Trzeba spojrzeć prawie w oczy – powiedział.

Clipboard02

Reklama

Włosi są w lepszej sytuacji, bo jeszcze nie przegrali, ale selekcjoner Antonio Conte wciąż znajduje się pod ostrzałem. Sam styl – a raczej jego zupełny brak – pali w oczy. Niech przemówią wyniki poprzednich meczów, choćby 1:0 z Maltą czy 2:1 z Azerbejdżanem. Wczoraj byli o krok od przegranej z Bułgarami, co jeszcze kilka lat temu kompletnie nie mieściłoby się w głowie. Remis uratowali w ostatnich minutach, dzięki bramce rezerwowego Edera. Kolegi Pawła Wszołka z Sampdorii, dla którego był to reprezentacyjny debiut.

Ostatnio we Włoszech, podobnie jak kiedyś w Polsce, zaczęto narzekać na „oriundich”, czyli reprezentantów z korzeniami, ale urodzonych w innych krajach. Tym razem jeden z nich okazał się wybawcą. To właśnie Ederowi prasa poświęciła najwięcej miejsca. Przez lata był średniakiem, balansował pomiędzy Serie A i Serie B, aż doszedł do reprezentacji. Cóż, prawda jest taka, że wciąż jest średniakiem, a dla Azzurrich gra wyłącznie z powodu niebywałej bryndzy.

Conte ostatnio stroi fochy, udziela opryskliwych wywiadów. Generalnie nie jest postacią najbardziej lubianą i do tego nie ma wyników. Oficjalnie federacja stoi za nim murem, ale nieoficjalnie już rozglądają się za następcą. Na koniec symboliczny obrazek. Radość z bramki… dającej Włochom remis… przeciwko Bułgarii. Takie czasy.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...