Reklama

Nowy system premii. Zarobią miliony, ale najpierw awans

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

05 marca 2015, 10:28 • 11 min czytania 0 komentarzy

Tym razem prezesowi udało się przekonać piłkarzy, by nie liczyli na wysokie „startowe”, czyli stałą kwotę wypłacaną za sam przyjazd na mecz. Teraz będzie ona wynosić tylko 1 tys. złotych i dotyczy już nawet nie meczu, ale obecności na zgrupowaniu, podczas którego przecież rozgrywane są często dwa spotkania. Ta kwota ma jednak przede wszystkim umożliwiać związkowym działaczom pobieranie od piłkarzy pieniędzy za wydatki poniesione z ich winy. W uchwale PZPN są one nawet wyszczególnione. Chodzi o „koszty zmiany rezerwacji biletów lotniczych last minute z winy zawodnika, mini baru, ponadlimitowej liczby biletów na mecze, opłat za rozmowy z telefonów hotelowych”. – Teraz sprawa jest jasna: zarobią działacze związku i piłkarze, ale tylko wtedy, gdy będzie sukces – piszą dziś Fakt i Przegląd Sportowy. Zapraszamy na czwartkowy przegląd najciekawszych materiałów w prasie.

Nowy system premii. Zarobią miliony, ale najpierw awans

FAKT

Przeglądamy na początek cztery strony Faktu. Piłkarze reprezentacji Polski ustalili ze Zbigniewem Bońkiem nowe zasady premiowania. Warunek: muszą awansować na Euro.

– Zarobią niezłe pieniądze, ale pod warunkiem, że awansują do finałów Euro 2016. Jeśli nie awansują, wypłaty nie będzie – mówi prezes Boniek. Jak ustalił Fakt, premia zostanie uzależniona od kwoty, jaka wpłynie z konta UEFA na konto PZPN w formie bonusu za awans. Do kieszeni piłkarzy trafiłoby ok. 20-25 proc. tej sumy. Wcześniej ustalenia były inne. Piłkarze mieli dostać 3 mln złotych niezależnie od tego, czy awansują plus 5 mln za awans, a więc w sumie 8 mln. Teraz premia może być wyższa pod warunkiem, że działacze UEFA przekażą na konto naszej federacji co najmniej 8 mln euro. Przy nieco większej kwocie zawodnicy mogą się spodziewać ok. 10 mln złotych do podziału. Tym razem prezesowi udało się przekonać piłkarzy, by nie liczyli na wysokie „startowe”, czyli stałą kwotę wypłacaną za sam przyjazd.

Zrzut ekranu 2015-03-05 o 09.57.28

Reklama

W ramkach:

– Paulus Arajuuri się rozchorował
– Nie żyje Wojciech Wąsikiewicz
– Miasto Bydgoszcz wesprze Zawiszę
– Henriquez został ojcem.

Sami widzicie, drobnica. Druga strona to zapowiedź dzisiejszego meczu Legii ze Śląskiem w Pucharze Polski i wzmianka o wpadce Cracovii w Stargardzie Szczecińskim.

Oto jest dzień, oto jest dzień, który dał nam pan! – zaintonowali Błękitni po wygranej 2:0 nad Cracovią w 1/4 finału rozgrywek o Puchar Polski. Piękny sen zawodników ze Stargardu trwa dalej. Trener Pasów Robert Podoliński zapowiadał, że chce widzieć na boisku różnicę w umiejętnościach, która powinna dzielić piłkarzy ekstraklasy i drugoligowców, ale jego życzenie nie zostało spełnione. – Jaka różnica? Niczego nie zauważyłem – zdziwił się Bartłomiej Zdunek, który wypracował dwie bramki dla gospodarzy. – Nie baliśmy się Cracovii. Darzyliśmy ich szacunkiem, jednak nie było mowy o strachu – przekonywał najlepszy w ekipie trenera Krzysztofa Kapuścińskiego, Bartłomiej Poczobut. – Dla mnie to nie jest żadna sensacja – dodał Piotr Wojtasiak. – Skoro wygraliśmy, jutro odpuszczę zajęcia na uczelni.

Fajne, pozytywne.

Pół miliona za Czeczena. Lech musi się zdecydować czy wykupi Sadajewa.

Reklama

Przed Lechem twardy orzech do zgryzienia. Musi bowiem zdecydować, czy warto wydać 500 tys. euro za transfer definitywny Zaura Sadajewa z Tereka Grozny. Napastnik swoją kapitalną postawą w ostatnim meczach dał sporo do myślenia szefom klubu… Gdyby decyzja miała zapaść w styczniu, byłaby oczywista – Czeczen pożegnałby się z Kolejorzem. Jesienią miał bowiem tylko przebłyski dobrej formy. Wtedy nie skupiał się tylko na grze, ale też na dyskusjach i przepychankach z przeciwnikami. W głupi sposób zarabiał kolejne żółte kartki, po których musiał zasilać klubową kasę karami finansowymi. Trenerzy starali się z nim cierpliwie rozmawiać. I przyniosło to efekt…

Zrzut ekranu 2015-03-05 o 09.57.33

Krystian Bielik musi czekać. Arsene Wenger poinformował, że młody Polak raczej nie zagra w tym sezonie w pierwszej drużynie Arsenalu – nie jest na to gotowy. Zdaniem Cezarego Kucharskiego, sukcesem będzie jeśli Bielik zostanie podstawowym zawodnikiem Arsenalu w ciągu trzech dnia. Kto oczekiwał tego wcześniej, jego zdaniem jest laikiem.

Na koniec – wielki powrót Kuby Błaszczykowskiego. Po 402 dniach przerwy zagrał w wyjściowym składzie Borussii Dortmund i w końcówce zaliczył asystę.

Nie będziemy się tym zajmować.

GAZETA WYBORCZA

Zrzut ekranu 2015-03-05 o 09.25.13

Na łamach Wyborczej nie znajdziemy niczego, co tyczy się piłki. Musimy zajrzeć do dodatku stołecznego, a tam rozmówka na niecałą stronę z Portugalczykiem Orlando Sa.

Co oznaczał twój gest po tym, jak strzeliłeś gola na 3:0?
– Można powiedzieć, że symbolicznie chciałem zrzucić z siebie negatywną presję. Jestem piłkarzem wielkiego klubu, gdzie oczekiwania są ogromne. Kiedy nie strzelasz gola przez kilka spotkań, to zaczynają się spekulacje na temat słabszej formy i kryzysu. Gorsze chwile zdarzają się każdemu – jesteśmy tylko ludźmi. Przyznam jednak, że po tym golu poczułem ulgę.

Czytasz komentarze w mediach dotyczące twojej osoby?
– Nie zawsze, ale zdarza mi się. Czasami lubię wiedzieć, co pisze się na mój temat, ale niespecjalnie wpływa to na moją postawę.

W rundzie jesiennej byłeś bardzo skuteczny, ale mimo to Henning Berg widział cię tylko w roli rezerwowego. Jak bardzo było to frustrujące dla ciebie?
– Żaden piłkarz nie lubi siedzieć na ławce rezerwowych. W poprzedniej rundzie, kiedy grałem, to nie zawodziłem. Uważam, że gdybym miał więcej szans pokazania się na boisku, to tych goli miałbym jeszcze więcej. Z tego powodu czuję się lekko rozczarowany.

SPORT

Na łamach Sportu dziś sporo o Pucharze Polski. Swoją drogą, paskudna okładka:

Zrzut ekranu 2015-03-05 o 09.44.37

Angel Perez Garcia mówi: – Wynik z Podbeskidziem jest niesprawiedliwy.

– Wiedzieliśmy, że ten mecz będzie dla nas trudny. Mimo to, mieliśmy wiele sytuacji strzeleckich, lecz nic nie chciało wpaść. Uważam, że też powinniśmy dostać rzut karny. Brakowało skuteczności i szczęścia. Pod tym względem Podbeskidzie było lepsze. Rezultat jest niesprawiedliwy, ale taka jest piłka. Absolutnie się nie poddajemy i zrobimy wszystko aby odwrócić losy tego dwumeczu – zadeklarował szkoleniowiec.

Piotr Malinowski mówi, że zdobył najpiękniejszą bramkę w karierze. Faktycznie, zwłaszcza, że nie ma specjalnie w czym wybierać. Na poziomie ekstraklasowym widzieliśmy trzy, może cztery.

– To z całą pewnością była najpiękniejsza bramka w mojej karierze. Uważam, że za rzadko decyduję się na takie strzały z dystansu, co działa na moją niekorzyść. Muszę się w tym względzie poprawić – przyznał „Malina”, który walnie przyczynił się do wygranej 2:1, stawiającej Podbeskidzie przed domowym rewanżem w komfortowej sytuacji. – Mamy dobrą zaliczkę przed rewanżem, ale szkoda straconej bramki, przez co w drugim spotkaniu będziemy musieli być ostrożni – przestrzegał Piotr Malinowski.

Zrzut ekranu 2015-03-05 o 09.33.21

Nerwowo znów jest w Zabrzu, bo nie wiadomo czy Górnik zdąży z ukończeniem jednej trybuny przed procesem licencyjnym, czy będzie musiał się przenieść na inny stadion.

Możliwości są tylko dwie, o czym pisaliśmy już kilka tygodni temu. Oddanie do użytku przynajmniej części jednej z trybun, ewentualnie przeprowadzka z Zabrza. Górnik jest już po pierwszych rozmowach z władzami Katowic i dostał zgodę na skorzystanie z obiektu na Bukowej. Kolejne rozmowy w stolicy województwa będą prowadzone w piątek. Stadion był też już wizytowany przez zabrzańskich działaczy. Wnioski są pozytywne. Co prawda trzeba byłoby wykonać kilka prac, by obiekt spełniał wymogi licencyjne, ale ich koszty są stosunkowo niewysokie i sięgają kilkunastu tysięcy złotych. Co ważne, Katowice nie chcą za ewentualne wynajmowanie stadionu wysokiej opłaty. Kluczowa może być jednak decyzja przedstawicieli firmy Ekstraklasa Live Park odpowiedzialnej za transmisje meczów ekstraklasy. Jej potrzeby mogą być trudne do pokonania. Dlatego wariantem absolutnie rezerwowym byłoby wpisanie do wniosku licencyjnego obiektu Podbeskidzie Bielsko-Biała…

Możemy dziś poczytać również wywiad z Wojciechem Kowalczykiem, który wali jak w bęben w Henninga Berga. Twierdzi m.in., że Norweg przesadził z rotacją zawodników.

– Walenie w piłkarzy, którym brakuje umiejętności, mija się z celem. Największym przegranym jest Henning Berg. W Amsterdamie nie wystawił do gry piłkarza, który miał ważny kontrakt, tylko odesłał go na trybuny. W rewanżu też się nie popisał. Za Janka Urbana legioniści dostali dwie bramki od Steauy Bukareszt w niecałe 10 minut i było „po ptakach”. Norweg o tym wiedział…

(…)

Policzmy wszystkie jego porażki od początku sezonu. Jedna w Superpucharze, sześć w lidze i trzy w Lidze Europy – to razem okrągłe dziesięć. To zdecydowanie za dużo jak na mistrza kraju, a sezon jeszcze się nie skończył. Większość porażek – inaczej niż twierdzi Berg – wynika moim zdaniem z monstrualnych rotacji kadrowych. Można wymienić 2-3 zawodników. Ale jedenastu? Niezrozumiałe. Nawet Alex Ferguson nie robił tylu zmian, kiedy prowadził Manchester United z Bergiem w składzie. To nigdy nie wpływa korzystnie na stabilizację formy.

Zrzut ekranu 2015-03-05 o 09.33.30

Na kolejnych stronach doszukacie się też rozmówki z Marcinem Malinowskim z Ruchu. Narzeka, że polskie media dostrzegają tylko mankamenty w tyłach. Kiedy drużyna przegrywa, zawsze winni stoperzy: Stawarczyk i Malinowski, kiedy wygrywa – chwaleni są napastnicy. Nie ma tu nic ciekawego.

SUPER EXPRESS

Zrzut ekranu 2015-03-05 o 09.48.16

Mamy dziś w Super Expressie kilka drobiazgów – relację z pucharowej kompromitacji Cracovii, króciutką rozmówkę z Ondrejem Dudą, dosłownie trzy pytania. Ale z nadających się do zacytowania materiałów wybieramy dwa. Rozmowę z Miroslavem Radoviciem o Chinach:

Jak pierwsze wrażenie z pobytu w Chinach?
– Sympatyczne, choć… jeszcze nie byłem w Qinhuangdao. W Hongkongu miałem badania i tam podpisałem dwuletni kontrakt. Następnie przeniosłem się do Korei Południowej. Zgrupowanie mojego zespołu odbywa się w Busan, w tym samym ośrodku, który podczas mistrzostw świata w 2002 roku był bazą reprezentacji Korei. Zgrupowanie potrwa do 8 marca. Sezon staruje 14 marca i od razu dwa mecze gramy u siebie. Dobrze byłoby się przywitać z kibicami…

Właścicielem twojego klubu, Hebei China Fortune, jest miliarder Wang Wenxue. Poznałeś go?
– Jeszcze nie. W Hongkongu obecny był dyrektor generalny, który przedstawił mi wizję rozwoju klubu. Projekt jest bardzo ambitny. Hebei China Fortune chce równać do najlepszych i awansować do pierwszej ligi. Wzorem jest Guangzhou Evergrande. To najlepszy klub w Chinach, który cztery lata z rzędu zdobywa tytuł mistrzowski. To taki chiński Real Madryt. Zatrudniają najlepszych piłkarzy za duże miliony i oferują im milionowe pensje.

Warto rzucić okiem.

Zrzut ekranu 2015-03-05 o 09.48.33

Szesnastolatek Tomasz Kucz, kandydat na bramkarza, przebywa z kolei na testach w Manchesterze United. Na łamach Superaka opowiada o nich i deklaruje, że chce zostać diabłem.

Jego trenerzy mówią, że zawodnik Polonii Warszawa to największy bramkarski talent w Polsce. Nie gra z rówieśnikami, których umiejętnościami wyraźnie przerasta, a w drużynie do lat 19. Jest także młodzieżowym reprezentantem Polski. Przez skautów Manchesteru został wypatrzony w zeszłym roku po jednym z meczów kadry. W Manchesterze przebywa od poniedziałku i ma tydzień na przekonanie do siebie trenerów „Czerwonych Diabłów”. – Klubowa akademia zrobiła na mnie kolosalne wrażenie. Ogromne budynki, kilkanaście boisk treningowych, od razu widać, że to jeden z największych klubów na świecie – tłumaczy Kucz, który rozmawiał już z samym Louisem van Gaalem. – Szedł razem z Ryanem Giggsem i gdy ich zobaczyłem, zamurowało mnie. Do tej pory widziałem ich tylko w telewizji, a teraz mogłem się z nimi przywitać i chwilę porozmawiać – zachwyca się młody bramkarz, który w przeszłości był na testach w Liverpoolu, Bayerze Leverkusen i Glasgow Rangers. 

PRZEGLĄD SPORTOWY

10 milionów za awans – na okładce PS.

Zrzut ekranu 2015-03-05 o 10.11.12

Czyli jeszcze raz o pieniądzach w reprezentacji.

Tym razem prezesowi udało się przekonać piłkarzy, by nie liczyli na wysokie „startowe”, czyli stałą kwotę wypłacaną za sam przyjazd na mecz. Teraz będzie ona wynosić tylko 1 tys. złotych i dotyczy już nawet nie meczu, ale obecności na zgrupowaniu, podczas którego przecież rozgrywane są często dwa spotkania. Ta kwota ma jednak przede wszystkim umożliwiać związkowym działaczom pobieranie od piłkarzy pieniędzy za wydatki poniesione z ich winy. W uchwale PZPN są one nawet wyszczególnione. Chodzi o „koszty zmiany rezerwacji biletów lotniczych last minute z winy zawodnika, mini baru, ponadlimitowej liczby biletów na mecze, opłat za rozmowy z telefonów hotelowych”. – Teraz sprawa jest jasna: zarobią działacze związku i piłkarze, ale tylko wtedy, gdy będzie sukces. Nie ma mowy o płaceniu zawodnikom za pojedyncze mecze, nawet jeśli byłoby to spotkanie z Niemcami. Wielu piłkarzom nie chodzi nawet o te pieniądze, tylko o przejrzysty system. Zresztą niektórzy z nich mogą przeznaczyć to, co zarobią w kadrze, na jakiś szczytny cel – tłumaczy prezes Boniek.

Zrzut ekranu 2015-03-05 o 10.21.23

Na dwóch kolejnych stronach to samo, co w Fakcie – najpierw Legia – Śląsk, później Błękitni – Cracovia. Lekką buraczanką popisał się ponoć Damian Dąbrowski.

Cracovia zaprezentowała się fatalnie, a dobitnie postawę Pasów w Stargardzie Szczecińskim podsumowuje zachowanie Damiana Dąbrowskiego, który schodząc do szatni wyzywał kibiców gospodarzy. – K….a, u nas dostaniecie trójkę – warknął w stronę fanów piłkarz gości i trzasnął drzwiami. – Zostaliśmy zamordowani. Drugi raz nie zagramy tak fatalnie – stwierdził Podoliński. Najlepszą okazję do zdobycia bramki ekipa z Krakowa miała na kwadrans przed końcem meczu, kiedy Marcin Budziński znalazł się niepilnowany na szóstym metrze, ale słaby strzał głową pewnie złapał Marek Ufnal. Chwilę wcześniej sam na sam z bramkarzem Błękitnych mógł wyjść Deniss Rakels, jednak Łotysza bez problemów dogonił Maciej Liśkiewicz. – Byłem spokojny. Przecież jestem szybki – powiedział środkowy obrońca, który w rewanżu nie wystąpi z powodu nadmiaru żółtych kartek. – Bez nerwów. 

Smuda boi się rewolucji? W bramce.

Niewiele brakowało, aby to właśnie Miśkiewicz bronił w pierwszym tegorocznym meczu Wisły z Lechią w Gdańsku. Podczas obozu w Turcji Buchalik doznał kontuzji. Prognozowano, że czeka go kilka tygodni przerwy, ale zdołał się wyleczyć na start ekstraklasy. – Na razie nie przewiduję zmian w bramce – twierdzi Smuda. – Buchalik nie przepuścił mi żadnej pachówy, a gdyby Miśkiewicz zaliczył takiego babola jak rok temu w Lubinie, to byście mnie zabili – przekonuje szkoleniowiec. Według Smudy problemem Wisły nie jest obsada bramki, ale słaba skuteczność. – Potrzeba większego zaangażowania i koncentracji przy wykańczaniu akcji. Jak się to uda, to i bramki zaczną padać. Mam nadzieję, że tak się stanie już w sobotę – twierdzi Smuda, który nie zamierza też robić rewolucji w składzie na mecz z Zawiszą. – Kolejną szansę dostaną ci, którzy do tej pory trochę zawodzili. Jeśli zawiodą i tym razem, to wtedy się zastanowimy.

Zrzut ekranu 2015-03-05 o 10.19.46

Dalej:

– Andre Micael wraca do dawnej formy
– w Górniku mają rezerwowych do zadań specjalnych
– Lech myśli czy płacić za Sadajewa.

Teraz przed Kolejorzem twardy orzech do zgryzienia, choć w czerwcu ma zagwarantowane prawo pierwokupu Sadajewa z Tereka Grozny po zakończeniu wypożyczenia. Kosztuje to jednak aż 0,5 mln euro. Taka kwota została zapisana, kiedy Lechia Gdańsk rezygnowała z piłkarza w końcówce letniego okienka transferowego. Anulowany został wówczas transfer czasowy do Trójmiasta i podobna umowa została zawarta między klubem ze stolicy Czeczenii a Kolejorzem. – Zaur na razie niech spokojnie gra, a jak przyjdzie pora, to zdecydujemy – uspokaja wiceprezes Lecha Piotr Rutkowski. Poznaniacy będą musieli rozważyć wszystkie za i przeciw, bo kwota jest wysoka – tylko nieco więcej kosztowali najdrożsi sprowadzeni na Bułgarską…

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...