Widzieliśmy już w świecie wiele absurdów, ale to co dzieje się teraz w Leyton Orient to zdecydowane czołówka. O co chodzi? Otóż właściciel angielskiego klubu postanowił zorganizować sobie piłkarską wersję X-Factora. W ramach reality show kilku młodych piłkarzy przez parę miesięcy będzie rywalizowało ze sobą o podpisanie profesjonalnego kontraktu z Leytonem, a wszystko to pod czujnym okiem kamer. Piłkarski cyrk.
Zastanawiacie się w której angielskiej telewizji będzie to można obejrzeć? Odpowiedź brzmi: w żadnej. Jak tylko usłyszeliśmy o tym projekcie, od razu zapachniało nam Włochami, bo już przyzwyczailiśmy się, że tego typu absurdy to domena włoskiej piłki. Okazuje się, że mieliśmy nosa – właścicielem Leyton jest Francesco Becchetti, który przy okazji posiada także własną stację telewizyjną. No i tutaj pojawia się kolejna bzdura – angielskie ‘zostań piłkarzem’ zostanie wyświetlone… we Włoszech, a uczestnikami programu będą Włosi. Pomieszanie z poplątaniem. Oczyma wyobraźni już widzimy jak rośnie w słonecznej Italii liczba kibiców Leyton Orient.
Na wieść o tym programie postanowili zastrajkować sami piłkarze angielskiego klubu i w sumie im się nie dziwimy – my też nie chcielibyśmy brać udziału w takim cyrku. Jednak ostatecznie ugięli się i program ruszył, a jego widzowie będą mieli okazję obejrzeć w telewizji jak wygląda Leyton Orient od środka i jak radzą sobie podczas treningów uczestnicy programu.
Reakcje? Z pewnością nie podoba się to kibicom – według nich to farsa i robienie z porządnego klubu cyrku. Natomiast sam Becchetti jest wniebowzięty, opowiada o tym, że klub trafił na usta wszystkich w Europie. Cóż, jest w tym trochę racji, jednak nie jesteśmy pewni czy to, że wszyscy mają bekę z jego klubu dobrze wpływa na reputację Leyton Orient. Natomiast jeśli Włochowi zależy przede wszystkim na rozgłosie, to mamy dla niego kilka propozycji:
– może wzorem Kaliguli mianować trenerem konia. Skoro mógł być koń-generał, to czemu nie koń-trener?
– może wystawić w meczu jedenastkę złożoną z kibiców. Będzie zabawnie i medialnie, a może przy okazji Leyton pobije rekord w kategorii ‘najwyższa przegrana w historii’. Sam profit.
– niech bramkarz broni z zasłoniętymi oczami.
– niech piłkarze Leyton grają w gumiakach.
– …i strzelają karne stojąc plecami do bramki
Dobra, my tu sobie śmieszkujemy, a to przecież porządny klub, który prężnie działa w social mediach. Ostatnio stworzyli nawet własnego lip-duba…
Nic nie mamy do lip-dubów, niektóre z nich są nawet całkiem spoko. A raczej były, jakieś dwa, trzy lata temu, bo w tej chwili nikt normalny już ich nie robi. Jednak jako że właściciel angielskiego klubu na normalnego nam nie wygląda, to spodziewamy się kolejnych genialnych produkcji. Z niecierpliwością czekamy na zaległe Harlem Shake, Celebrity splash, Ai Se Eu Tu Pego i Ice Bucket Challenge. Wydaje nam się, że zwłaszcza lodowaty prysznic mógłby się przydać włoskiemu prezesowi…
Aha, co do samego telewizyjnego poszukiwania talentów – na miejscu Bechettiego nie liczylibyśmy na to, że znajdzie jakieś sensowne wzmocnienie dla drużyny. Przypominamy jak potoczyła się kariera zwycięzcy ‘Piłkarskiego Diamentu’ – od dołączenia do zespołu Niecieczy pojawił się na boisku tylko na 28 minut. Pamiętacie jeszcze jak się nazywał?
Nie? No właśnie.