Reklama

Dziewiąta odsłona ligowej kaszanki Pawła Brożka. Wnioski po kolejce

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

03 marca 2015, 12:49 • 6 min czytania 0 komentarzy

Czy jest w lidze drugi zawodnik, który równie często jak Paweł Brożek udane mecze przeplata całkiem fatalnymi? Dokąd zmierza Pogoń Kociana i jak mogła jej się przytrafić domowa poraża akurat z Łęczną? Co w następnej kolejce wylosuje nam Ryszard Rembiszewski? Czy w Krakowie wreszcie wyrośnie trawa, a Radek Dejmek również na własnym boisku zacznie trafiać do tej bramki, co trzeba? Podobnie jak tydzień i dwa tygodnie temu, niezależnie od wszystkich innych podsumowań – niewydrukowanej tabeli, Poligonu Andrzeja Kałwy, badziewiaków, kozaków – jeszcze kilka luźnych wniosków po ligowej kolejce. Zapraszamy. 

Dziewiąta odsłona ligowej kaszanki Pawła Brożka. Wnioski po kolejce

brozek1. Kraków w odwrocie. 

Ani Wisła, ani Cracovia nie wygrały tej wiosny jeszcze choćby jednego spotkania. Pasy trzy punkty zdobyły, tylko że z samych remisów – co najmniej jakby zasad nie znały.

Wiecie, że lubimy zabawy na liczbach. Statystyki, tendencje, nawet jeśli czasem znaczą niewiele. W przypadku Wisły akurat coś mówią. Na przykład to, że ekipa Franka Smudy jest najsłabiej punktującym zespołem na wiosnę. A można by to rozszerzyć nawet na pięć ostatnich kolejek. Wówczas byłaby – co ciekawe – najgorsza eq-aequo z GKS-em Bełchatów, z którym właśnie przegrała. Fatalnie wygląda zwłaszcza Paweł Brożek. I ogólnie mamy wrażenie, że jak na czołowego strzelca ligi, rozgrywa ostatnio rekordową liczbę kiepskich meczów. Według not Weszło – 9 razy w tym sezonie (na 20) został oceniony bardzo nisko albo wręcz żenująco nisko, czyli na dwójkę lub trójkę.

2. Jeśli zaczynamy od najsłabszych, to warto wspomnieć też o Pogoni. I nie… Tym razem nie o Michale Janocie. Byliśmy ciekawi, jak będzie wyglądać runda rewanżowa w wykonaniu Portowców – z prostego powodu: żeby zweryfikować swoje opinie o Janie Kocianie. Mamy wrażenie, że jego gwiazda już lekko w Ekstraklasie przygasła, a przecież jeśli cofnąć się o dosłownie siedem, osiem miesięcy to wówczas aspirował wręcz do miana cudotwórcy. Nie wyciągaliśmy pochopnych wniosków z jesieni. Wtedy to jeszcze nie była „jego drużyna”. Ale z wiosny – kiedy już musi być jego – z całą pewnością będziemy. Wczorajsza domowa porażka z Łęczną, legitymującą się rekordową liczbą wyjazdowych porażek – tą samą Łęczną, na którą tydzień wcześniej nie dało się patrzeć w meczu z Górnikiem – to dramat.

Reklama

ryszard3. Inna rzecz, że znowu w tej lidze wszystko na odwrót…

Ryszard Rembiszewski z Totalizatora Sportowego zapakował kule do maszyny losującej i wypluwa coraz to dziwniejsze wyniki. Pogoń prawie ogrywa Lecha, to za moment przegrywa u siebie z Łęczną. Jagiellonia ogrywa na wyjazdach Śląska i Legię, to oczywiście na własnym stadionie, przy 15 tysiącach kibiców, musi zebrać lanie od Korony. Większości pojedynczych piłkarzy i stabilności ich formy to też zresztą się tyczy… Idealnym symbolem całej tendencji jest drużyna Piasta Gliwice, która od połowy października nie zanotowała dwóch takich samych wyników. Wygrana, porażka, wygrana, porażka, wygrana… I tak przez dziewięć kolejnych ligowych tygodni. Nie mogą się zdecydować – słabi czy mocni.

4. No dobra, wreszcie kogoś pochwalmy… To kogo? Może Radka Dejmka? Przez cały poprzedni sezon Czech kopał sobie spokojnie w Koronie. Niczym się specjalnie nie wyróżniał, nie stał się też pośmiewiskiem, jak paru innych obrońców. I nagle w ostatnich tygodniach zrobił się dziwnie nadaktywny. Właściwie – pakuje, jak leci. 10 kolejek, 5 goli. Aby było jeszcze ciekawiej, na wyjeździe strzela jak trzeba i za każdym razem kiedy to robi, zapewnia punkty Koronie. Ale na własnym boisku ładuje tylko do swojej – dwa razy. W meczu z Łęczną dorzucił też czerwoną kartkę (za dwie żółte) w 29. minucie.

piech

5. Piech też – jak zaczął trafiać, tak skończyć nie ma zamiaru. 4 gole w trzech meczach, miejsce w składzie Bełchatowa od pierwszej do niemal ostatniej minuty. Nawet zarobił od nas notę ósemkę. No i co zrobić z tym Piechem? Zdarzają się czasem tacy piłkarze – w sam raz na przeciętne kluby. Wrzucisz takiego do Bełchatowa, Zagłębia, do Ruchu – będzie błyszczał. Ale spróbuj wytransferować gdzieś dalej, za granicę wysłać – przepadnie. Choćby się paliło, waliło, na miejscu trenerów i dyrektorów klubów naprawdę topowych nie zaufalibyśmy mu ponownie. Nie i już. Gwiazda Świdnicy i najbliższych okolic.

Czyli na Bełchatów – całkiem dobry piłkarz.

Reklama

6. Dwie sprawy w związku z Lechem nam chodzą po głowie…

Zastanawiamy się mianowicie czy Karol Linetty nie rozstaje się powoli z myślą o dużym, letnim transferze. Zakładając, że chłopak chciałby trafić wyłącznie do Anglii – jak mówi on i jego agenci – powinien wyjeżdżać z Polski z absolutnie kryształową opinią, bez rysy. Po takim sezonie, żeby naprawdę kapcie z butów spadały i nikt nie miał wątpliwości, że on gdzieś tam, w tej trudnej i siłowej lidze jest sobie w stanie poradzić. Wyżej niż w Derby County. Na razie minęły trzy wiosenne kolejki, do końca sezonu ledwie piętnaście, a Linettego jak na boisku nie było, tak nie ma. Cała zima minęła, a on niestety zamiast robić siłę, kondycję i formę piłkarską, mógł w tym czasie najwyżej nogi na kozetce masować.

7. Sam Lech – to też ciekawostka – przerwał właśnie passę 15 kolejnych meczów ze strzeloną bramką. Kto by pomyślał? Mając tego niesfornego i nieprzewidywalnego Sadajewa w ataku, Ubiparipa w odwodzie, Hamalainena trochę z musu – Kolejorz w tym sezonie nie trafiał tylko tam, gdzie na zdrowy rozum właśnie należało się tego spodziewać. Z anonimami z Nomme Kalju i Stjarnan w pucharze, z Ruchem, kiedy ten był jedną z najsłabiej punktujących drużyn w tabeli, no i teraz z Cracovią.

Serb Sretenović zanosi się na całkiem solidne wzmocnienie. Twardy przecinak.

bloto8. Boisko dużo wycierpiało. Trawa męczyła się równo z nami – tak właśnie o piątkowym meczu w Krakowie mówił Robert Podoliński, przyznając, że cała taktyka (najwyraźniej obu zespołów) skupiała się na tym, żeby ominąć strefę środkową. Jakie to piękne. Hobby-football w najlepszym wydaniu. Grać piłką się nie da, bo trawa przeszkadza. To nic że w Krakowie akurat mieliśmy kilka suchych dni i na zdrowy rozum powinna ta murawa jako tako wyglądać, Trawę ponoć zaatakowała choroba i niewiele można z tym zrobić. Niewiele poza konkursem – gdzie gorsza: czy w Cracovie, czy Gdańsku.

Z silnym wskazaniam jednak na byłą stolicę.

9. Mecz kolejki tym razem umiałby wskazać nawet niewidomy korzystający tylko z audiodeskrypcji. Zachodzimy w głowę jak to się dzieje, że Górnik Zabrze – drużyna, która jak na poziom organizacyjny tego klubu, ma całkiem sporo niezłych piłkarzy – może grać aż tak badziewiasto na własnym boisku? Nie wygrać domowego meczu w lidze od sierpnia? Może to jakaś forma protestu? W sobotę Górnik badziewiasty i był, i nie był – trudno się w sumie określić, bo z jednej strony całkiem sporo jego piłkarzy podjęło rękawicę i walczyło nawet o miano najlepszego zawodnika spotkania. Ale z drugiej, mając poważne nazwiska w obronie (na co zwracaliśmy uwagę przed tygodniem) dał sobie strzelić trzy gole.

probierz10. Legia bez ostrzeżenia wróciła do organizowania ligowej masakry.

Dużo bardziej fair – o czym zdaliśmy sobie sprawę jednak dopiero po fakcie – zachował się Michał Probierz. Przed domowym meczem z Koroną, w którym mógł zapewnić sobie trzecie wiosenne zwycięstwo, a przy odrobinie szczęścia nawet fotel lidera tabeli, ogłosił, że Jagiellonia w dalszym ciągu walczy o utrzymanie i to jest podstawowym celem jego zespołu.

Grzegorz Mielcarski zrobił dziwną minę, trochę się skrzywił, a kilkadziesiąt minut później… Sprawdziło się co do joty. Jaga zagrała tak, jakby pretendowała do miejsca pomiędzy Cracovią a Ruchem.

Najnowsze

Anglia

Awans z perspektywy drona. Po 12 latach Portsmouth znowu zagra w Championship

Szymon Piórek
0
Awans z perspektywy drona. Po 12 latach Portsmouth znowu zagra w Championship

Komentarze

0 komentarzy

Loading...