Reklama

Kurs rubla zwariował. Rosyjskie kluby przestały kupować, długi rosną…

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

27 stycznia 2015, 14:54 • 6 min czytania 0 komentarzy

– Dinamo zaproponowało mi zarobki w rublach. Jak klub może teraz zaproponować pensję w rublach obcokrajowcowi? – wścieka się Christian Noboa. Ekwadorczyk grał w Rosji bez przerwy od 2007 roku i zawsze sobie chwalił. Nauczył się języka, nawet żonę znalazł w Moskwie, ale na wypłaty w lokalnej walucie się nie zgodził. Wolał odejść do PAOK-u Saloniki. 

Kurs rubla zwariował. Rosyjskie kluby przestały kupować, długi rosną…

– Jeśli piłkarze nie zgodzą się na stały, bezpieczniejszy dla klubów kurs waluty, drugim wyjściem będzie sprzedaż większości obcokrajowców. A wtedy rosyjska piłka znowu znajdzie się w latach dziewięćdziesiątych poprzedniego wieku – uważa Igor Rabiner, dziennikarz Sport Expressu. To jemu przed kilkunastoma dniami Dmitrij Kombarow wypalił w czasie wywiadu, że jeśli Spartak Moskwa nie będzie wywiązywał się z zobowiązań kontraktowych wobec niego, śmiało – on może iść do sądu.

W rosyjskiej piłce idzie nowe.

Jeszcze latem 2012 roku Zenit za pakiet „Hulk & Axel Witsel” płacił 80 milionów euro. Sam Brazylijczyk zgarnia w Petersburgu siedem dużych baniek rocznie, a pośród dwudziestu najlepiej zarabiających graczy w lidze (z czego piętnastu to obcokrajowcy) żaden nie ma mniej niż 2,7 miliona euro. Nowy kontrakt ze Spartakiem negocjuje właśnie Artiom Dziuba. Odrzucił już kilka propozycji – rzekomo oczekuje trzech milionów, ale tym razem o porozumienie trudniej niż bywało kiedyś.

 Zaprosić dobrych zawodników do rosyjskiej ligi zawsze było ciężko. Kluby powinny sobie uświadomić, że cena tego była nieporównywalnie wyższa od efektów. Pokazywały to nasze wyniki w Lidze Mistrzów, ale prezesom najwyraźniej to nie wystarczało – pisze jeden z dziennikarzy. – Widzą dopiero teraz, kiedy tych pieniędzy zaczęło im brakować. Tak, rosyjską piłkę dopadł kryzys. Chwycił za gardło i puścić nie zamierza. Jeszcze latem sakiewki były pełne. Najdroższe transfery robiły wrażenie…

Reklama

Zrzut ekranu 2015-01-27 o 14.31.15

Ale przyszła zima – kurs rubla drastycznie się załamał, podobnie ceny ropy. Cała Rosja znalazła się w gospodarczym potrzasku i świetnie widać to po kondycji klubów. Żaden nie wydał jeszcze na transfery nawet miliona euro. CSKA Moskwa przeznaczyło 300 tysięcy, by odkupić od Szwedów 18-letniego Alibeka Alieva, ale miejscowi nie mają wątpliwości… Tej zimy prawie wszyscy odejmą jedno zero. – Kluby są bezpośrednio uzależnione od sytuacji gospodarczej, także ze względu na silne powiązania sponsorsko – właścicielskie. Przykładowo: jeśli pikuje kurs ropy, szczególnie mocno odbije się to na Spartaku. Jeśli spadnie sprzedaż detaliczna żywności, odczuje Krasnodar – wylicza ekonomista Artem Mironow.

Kiedy pod koniec minionej dekady Europę uderzała pierwsza fala kryzysu, kondycja rosyjskiej piłki nie tyle nie słabła, co nadal rosła, i to w szybkim tempie. Dzisiaj jest inaczej. – Widać jak bardzo zwiększyło się zapotrzebowanie na wolnych zawodników, ile jest wypożyczeń – wyliczają w Sport Expressie.

Prognozuje się, że najlepiej  sprawy mają się w CSKA Moskwa i w Kransodarze Artura Jędrzejczyka. Ten ostatni jakby nigdy nic trenuje na obozie w Emiratach. Najgorzej jest w Amkarze Perm, FK Rostów i Torpedo Moskwa – już w grudniu mówiło się, że w ich kasach taka pustka, że pod znakiem zapytania stoi nawet dokończenie rozgrywek Premier Ligi. Torpedo zamiast na zgrupowanie do Hiszpanii, poleciało do Eupatorii na Krymie. Prezes klubu nie ukrywa: – Będzie o trzydzieści, czterdzieści procent taniej.

Spartak, Dinamo, Zenit, Lokomotiw – to zbyt poważne firmy, żeby nagle przymierać głodem, ale z nimi też trudno się dziś negocjuje. Władze Zenitu deklarują, że nieco zmienią politykę i teraz będą zatrudniać najzdolniejszych graczy z Rosji. Ajrat Gerajew, dyrektor generalny Rubina, który jeszcze pół roku temu ściągał do Kazania zawodnika za 6,5 miliona euro, teraz mówi: – Poczyniliśmy pewne cięcia w personelu. Wiadomo, że do drużyny dołączy ośmiu zawodników z drużyn młodzieżowych. Sytuacji na rynku będziemy się przyglądać, ale przede wszystkich chcemy utrzymać obecną kadrę.

1

Reklama

W czym tkwi największy problem?

– W wartości rubla, bez wątpienia – odpowiada Artem Mironow. Rok temu w Rosji za jedno euro płaciło się 36 rubli. Dziś? Dwa razy więcej. – W jakimś sensie koszty zostały podwojone, przynajmniej w odniesieniu do graczy zagranicznych – dodaje ekonomista. Kontrakty większości obcokrajowców były podpisywane w euro lub w dolarach, ale na co dzień są wypłacane w lokalnej walucie – według aktualnego przelicznika banku centralnego. Mówiąc łopatologicznie: każde obiecane piłkarzowi euro kosztuje dziś dwa razy więcej rubli niż było to rok temu. Wszystkie kluby zgodnie podpisały memorandum, mające prowadzić do „usztywnienia” kursu rubla na poziomie – 45 za dolara i 55 za każde euro. Ale przecież na to najpierw musieliby się zgodzić zawodnicy. – Wyobrażacie sobie działaczy Zenitu, którzy przychodzą do Hulka i mówią: „słuchaj, stary, chcemy ci płacić po sztywnym kursie. Od dziś twoje euro to dla nas 55, a nie 75 rubli, zgoda?”. Usłyszeliby pewnie sporo słów nienadających się do cytowania – ironizują miejscowi dziennikarze, choć dostrzegają powagę sytuacji.

Prezes rosyjskiej federacji, która też zresztą tonie w długach, używa dość abstrakcyjnych argumentów. Mówi, że nawet jeśli obcokrajowcy mieliby na tych zmianach stracić, niech wezmą pod uwagę, że i tak zarabiają dużo. A na dodatek system podatkowy jest w Rosji korzystniejszy niż w wielu innych krajach. Mniej wyrozumiały jest Sąd Arbitrażowy. Jego zdaniem, gdyby w Rosji zdarzył się jakiś kataklizm, trzęsienie ziemi, wtedy można by myśleć o środkach nadzwyczajnych, a tak – to tylko i aż kryzys gospodarczy, z którym trzeba sobie radzić. I kontrakty płacić. Unieważnić się ich nie da.

Zrzut ekranu 2015-01-27 o 14.18.19

Kurs rubla w odniesieniu do euro

– Być może w dłuższej perspektywie trzeba będzie wprowadzić salary cap, jak w USA. A może najlepsi i najdrożsi po prostu będą musieli wyjechać. Póki co każdy klub powinien znaleźć własną drogę, żeby nie zaprzepaścić tego, co już zostało osiągnięte. W moim odczuciu odsetek niepotrzebnych wydatków w tej lidze i tak przekracza 50 procent, więc dałoby się to zrobić – uważa Mironow.

Rosyjskie media nieco zmieniły retorykę. Chwilowo nie nasłuchują kolejnych transferowych hitów. Dziś dla odmiany publikują zestawienie dziesięciu zawodników, których łączna pensja w Premier Lidze wynosi 19 milionów euro, a wszyscy oni niczego nie wygrali.

W międzyczasie pojawiają się pomysły reform. W grudniu zatwierdzono limit zawodników zagranicznych – żaden klub nie może mieć ich więcej niż dziesięciu. Na razie nie ma mowy o tym, ilu będzie mogło występować na boisku równocześnie. Wymyślono również, że zagraniczne transfery – skoro to one stanowią dziś największy problem – można by… obwarować dodatkowym podatkiem. Zachwytów nie słychać. – Co dalej? Podatek od wszystkich obcych? – pyta dyrektor generalny Spartaka. 

Na razie w całej Rosji nie bardzo wiedzą, jak – wobec pikujących wskaźników gospodarczych – poradzić sobie z zobowiązaniami, żeby wyjść na swoje. Zwłaszcza w mniejszych, słabszych klubach. Widać to nawet po zawodnikach z Polski – po Polczaku, który wrócił z Niżnego Nowogrodu bez uregulowanych wypłat czy po Wawrzyniaku, który w podobnej atmosferze rozstał się z Amkarem. Nad nowymi zastanowią się dwa razy. Przyszłość jest niepewna, a każdy obcokrajowiec to potencjalny kłopot.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...