Reklama

Zdenek Zeman – szaleniec, naiwniak czy idealista?

redakcja

Autor:redakcja

10 stycznia 2015, 17:43 • 13 min czytania 0 komentarzy

Zeman, człowiek bez trofeów, Zeman, pozostający od lat na peryferiach poważnego futbolu, Zeman, z nieodłącznym papierosem w ustach. Swój złoty okres miał dwie dekady temu – ilu w międzyczasie zdążyło błysnąć światłem znacznie mocniejszym, a już zdążyliśmy o nich zapomnieć? Tymczasem Zdenek toczy skuteczną walkę z upływającym czasem i wciąż pobudza wyobraźnię futbolofobów, choć gablota jak była pusta dwadzieścia lat temu, tak pusta pozostaje po dziś dzień.

Zdenek Zeman – szaleniec, naiwniak czy idealista?

***

Gra na wynik to nie to samo co gra w piłkę. Moje drużyny grają w piłkę.

***

Wielki wpływ na karierę Zemana miała, cóż, zimna wojna. To nie żart: gdy w 1968 wojska Układu Warszawskiego najeżdżały Czechy, Zdenek odwiedzał we Włoszech wuja, Cestmira Vycpalka, byłego piłkarza Juve, a wówczas trenera jednego z młodzieżowych roczników Palermo. Gdy wybuchła wojna nie było po co wracać do domu i Zeman został na Sycylii. Siedem lat później miał już włoskie obywatelstwo, a za żonę brał rodowitą Sycylijkę, Chiarę Perricone. Dziś sam mówi o sobie, że jest bardziej Sycylijczykiem, niż Czechem.

Reklama

Image and video hosting by TinyPic

Wuj wziął go pod swoje skrzydła, a te – można powiedzieć – z roku na rok nabierały rozpiętości. Z Palermo Vycpalek przeniósł się do Juve, gdzie prowadził juniorów, a potem, przez bite trzy lata opiekował się pierwszą drużyną, którą doprowadził do dwóch scudetto. Zdenek nie mógł liczyć na lepsze zajęcia praktyczne.

Sam papiery konieczne do samodzielnego szkolenia otrzymał dopiero w 1979. W międzyczasie ukończył dwa fakultety: pierwszy, z medycyny sportowej, drugi, już typowo trenerski, a dyplom z Coverciano, mekki włoskich szkoleniowców, miał swoją wymowę. Na studiach grał w hokeja, piłkę ręczną, baseball, po latach przyzna, że z tych sportów zaczerpnął pomysły na swój autorski futbol.

***

Cinisi. Bacigalupo. Carini. Misilmeri. Esacalza. To nie nazwy włoskich dań ani rzadkich chorób, a pierwsze lokalne klubiki, które prowadził Zeman. Przełomem była czwartoligowa Licata z 30 tysięcznego przybrzeżnego miasteczka, założona w latach trzydziestych przez szwedzkich marynarzy. Tu wszystko się zaczęło.

Image and video hosting by TinyPic

Reklama

Stadion Licaty z murawą jak stół

Zeman miał do dyspozycji praktycznie samych juniorów. W Serie C2 nie stawiał na nich nikt. Może się utrzymają, może nie – kto ich tam wie. A potem wygrali ligę; nikt nie miał wątpliwości – to był triumf na plecach trenera, jego autorskiej taktyki i umiejętności wydobycia ze stosunkowo przeciętnych piłkarzy potencjału, o który nawet siebie nie podejrzewali.

Rok później był już pod obserwacją poważniejszych marek. Właściciel Foggi Pasquale Casillo monitorował Licatę i Zemana. Okazja do bliższej oceny przydarzyła się znakomita: mecz obu zainteresowanych drużyn w lidze.

Licata dostała 0:4, ale Casillo i tak był pod wrażeniem: ot, niewielu drużynom mogą się przydarzać takie oceny ich występów, ale w przypadku Zemana to standard. Casillo imponowała pasja w grze Licaty, energia prezentowana przez 90 minut, bezkompromisowe stawianie na ofensywę.

Wkrótce Zdenek lądował na Stadio Pino Zaccheria, gdzie miał napisać najważniejszy rozdział swojej kariery.

Image and video hosting by TinyPic

****

– 22 października 1983 na Stadio Flamino byłem świadkiem efektownego remisu 2:2 pomiędzy Lodigiani i Licatą. Dziesięć lat później widziałem, jak Atalanta desperacko broniła remisu 1:1 z grającą w dziewiątkę Foggią. Wspólny pierwiastek obu meczów? Zdenek Zeman – Richard Mason.

***

Najpierw zabrał się jednak za prolog. – Czułem się, jakby żona mnie zdradziła – mówił Casillo, gdy Zeman uciekł do Parmy. Tam szybko wyleciał, za jedyny swój sukces mogąc uznać pokonanie Realu w sparingu. Kolejny przystanek: Messina, gdzie poprowadził Schillachego do 23 bramek w sezonie, czym „Toto” zasłużył na transfer do Juve, a potem wyjazd na mundial. Zapamiętajcie ten motyw, powtarza się przez całą karierę Zdenka: młodzi, którzy pod jego okiem wskakują na wyższy poziom. Zebrałaby się naprawdę konkretna jedenastka.

Casillo w 1989 postanowił zaufać Zemanowi raz jeszcze. „Nie wchodź dwa razy do tej samej rzeki” – najwyraźniej w Apulii nie znają tego powodzenia. I dobrze dla nich, bo inaczej Calcio nigdy nie załapałoby się na Zemanlandię.

Trzeba przyznać, że szef Foggi musiał być ślepo zakochany w filozofii swojego pupila. Drugi pobyt Czecha w Foggii bowiem zaczął się tragicznie, kibice domagali się zwolnienia, nie mogli zrozumieć, dlaczego ten mimo kolejnych wtop dostaje aż tyle czasu. Casillo obrywał rykoszetem, wciąż stojąc murem za gościem, który wcześniej już raz wypiął się na jego klub.

Cierpliwość jednak się opłaciła. Gra Foggii wreszcie zaczęła się zazębiać, aż Satanelli zaczęli przypominać maszynę. W dwa lata awansowali z trzeciej ligi do pierwszej, po drodze wygrywając na luzie Serie B, strzelając dziewiętnaście goli więcej, niż ktokolwiek inny. Grali zapierający dech w piersiach futbol, nacierając od pierwszej do ostatniej minuty. Foggia prowadzi 3:0? Nieważne, bije się o czwartego gola tak, jakby przegrywała.

To podejście bierze się stąd, że Zeman czuje się dłużny wobec kibiców przychodzących na stadion. Chce im dać prawdziwy show. Po pierwsze, widowisko, efektowna gra, po drugie dopiero punkty. Prezesi może go za to podejście nie kochają, ale fani?

Znajdźcie drugiego trenera, który jest równie uwielbiany przez kibiców Lazio i Romy.

Znajdźcie drugiego, który może liczyć na transparenty na Giuseppe Meazza, choć nigdy tam nawet nie pracował.

Image and video hosting by TinyPic

O kibicach zafascynowanych Czechem mówi się we Włoszech „zemanini”

***

To nie wstyd przegrać, jeśli zrobiłeś to z godnością.

***

Po awansie Foggii do Serie A zmieniło się tyle, że Zeman mógł dokupić trzech obcokrajowców (w Serie B był całkowity zakaz korzystania z usług stranierich). Ściągnięto Dana Petrescu, Igora Szalimowa, Igora Koływanowa. Wraz z takimi graczami jak „Beppe” Signori, Rimbaudi i Baiano stanowili oni o sile drużyny.

Image and video hosting by TinyPic

To była boiskowa rewolucja. Panowały złote czasy Calcio, ale i złote czasy defensywnego futbolu na Półwyspie Apenińskim, taktycznych szachów. Jakim powiewem świeżości dla ligi musiało być pojawienie się bandy Zemana, chcącej w każdym meczu, na każdym stadionie i przeciwko każdemu atakować? Trudno sobie wyobrazić. Jasne, zdarzało się przez to wtopić, jak choćby 2:8 z Milanem, ale generalnie Foggia, skazywana na spadek, z najniższym budżetem w lidze, stała się rewelacją. Zajęła ósme miejsce, do ostatniej kolejki biła się o puchary, a więcej goli od niej strzelił tylko mistrzowski Milan.

Oczywiście jest druga strona medalu, bo więcej straciło tylko przedostatnie Ascoli.

Najlepszy sposób, by poczuć klimat tamtej drużyny. 2:8 z wielkim Milanem po bezkompromisowej grze

Nazwisko Zeman zaczęło się liczyć. Ale to, co naprawdę przypieczętowało jego markę, miało miejsce rok później. Foggii mówiąc kolokwialnie wybito bowiem latem zęby. Odeszło sześciu graczy pierwszej jedenastki, w tym cała ofensywna trójka: Rimbaudi, Baiano, Signori, a także rozgrywający Szalimow, który poszedł do Interu. I co?

I nic. Zeman przebudował skład, przeładował broń (przyszli Bryan Roy, Gigi Di Biago, Giovanni Stroppa) i dwa lata później powtórzył swój wyczyn. Dziewiąte miejsce, do ostatniej kolejki walka o puchary, porywająca gra. Wtedy nie miano już wątpliwości: największą gwiazdą Foggii jest jej trener. Nie było tak, że akurat udało się zebrać wyjątkowo mocną paczkę w wyjątkowo przeciętnym miejscu – tę historię znamy i słyszeliśmy wiele razy, ale przygoda kończyła się po rozkupieniu składu. W Foggii nie skład jednak chodziło, a autorską pieczęć czeskiego Sycylijczyka.

Cud w Apulii zakończył jednak proces Casillo. Aresztowany, posądzony o korupcję (nie meczową, a prywatnych biznesików), kontakty z mafią. Do dziś wspomnienie po Casillo i Zemanie pozostaje tam jednak żywe: gdy powrócili w 2006 z zamiarem odbudowy Foggii, już pierwszego dnia sprzedano 3000 karnetów, choć rok wcześniej na trzecią ligę średnio chodziło 2500. To tam  legendy i nic nie może im tego odebrać.

***

Foggia i tak stawała się za ciasna na talent Zemana, czas było zmierzyć się z większymi wyzwaniami. Trafił do Lazio.

Znalazł się na szczycie szczytów, Serie A rozdawała wtedy karty. W Lazio wreszcie prowadził samych asów: Chamot, Signori, Casiraghi, Boksić, Di Matteo, Fuser, Winter, a nie Ssam wynalazł i wprowadził do poważnej piłki Nestę. Przed Euro 96 wynalazł w Czechach Pavla Nedveda, zaklepał przed turniejem – mądry ruch, po mistrzostwach chcieli go wszyscy. Po latach Nedved powie Corriere: – Zemanowi zawdzięczam wszystko.

Image and video hosting by TinyPic

Z „Gazzą” w Lazio Zemanowi nie było po drodze. Anglik nie pasował do taktyki

Władze mierzyły jednak w scudetto, Lazio Zemana choć potrafiło ogrywać najlepszych, regularnie traciło też punkty z najsłabszymi, przez co końcowy triumf był niemożliwy. Po trzecim sezonie szefowie powiedzieli dość. Fani protestowali, ale na niewiele się to zdało. Zdenek poszedł do Romy, ale nie uznano tego za zdradę bo biało-niebieskiej stronie wiecznego miasta; wszelkie zarzuty kierowano pod adresem włodarzy.

Warto tu zwrócić uwagę na wyjątkową jak na niego rzecz: Lazio Zemana nie traciło wielu bramek. W sezonie 95-96 miało nawet drugą najlepszą defensywę ligi!

Image and video hosting by TinyPic

W Romie podobny scenariusz. Rozwój wielkiego talentu, w tym wypadku Tottiego, któremu Zeman wręczył opaskę kapitańską. Przycisnął go do treningów, dzięki czemu Il Capitano zaczął zasuwać, szczególnie jeśli chodzi o przygotowanie fizyczne. Oszlifował tak, że Francesco stał się supergwiazdą.

Roma grała znakomitą piłkę, ale jednak kończyła „tylko” w czołówce i koniec końców, choć z tym okresem jest mocno pamiętany, to osiągnął nawet mniej niż w Lazio.

Znany piosenkarz Antonello Venditti, a prywatnie fan Romy, nagrał nawet piosenkę poświęconą Zemanowi, „La Conscience la Zeman”. Tak, fani na Stadio Olimpico uwielbiali Zdenka, ale fakty faktami: po nim przyszedł Capello i w rok zrobił scudetto

***

Może tak bardzo utożsamiamy Zemana z Romą, bo to tutaj zadarł z Moggim i Juventusem? O klubie, któremu kibicował za młodu, zaczął mówić, że to jedyny, którego nigdy nie poprowadzi. Posądził Juve o stosowanie sterydów, wywołał aferę, a po latach okazało się, że wiele nie mijał się z prawdą.

Kto wie, czy najważniejsza w skutkach nie była jednak oferta, której wówczas nie przyjął. W 1998 miał na stole propozycję z Barcelony. Jak inaczej wyglądałby dziś krajobraz światowej piłki, gdyby poszedł do Katalonii i odniósł sukces? Oczywiście trzeba tu postawić mocne „jeśli”, ale jednak szanse na to, że historia futbolu potoczyłaby się nieco innym torem, jak najbardziej były.

***

Zeman to marzyciel. Zawsze ten sam futbol, zawsze te same porażki. Ale nigdy się nie wycofuje – Massimo Mauro.

***

Po rzymskim okresie miał problemy ze znalezieniem poważnych klubów. Sam mówi, że sabotował jego karierę Moggi: – Zrujnował mnie. Spokojnie pracowałem do 1998. Wszystkie moje problemy zaczęły się, gdy powiedziałem, że Juve korzysta z dopingu. Robiono ze mnie w mediach idiotę, a Moggi używał swoich wpływów, by odstraszyć kluby ode mnie. Tak było w przypadku zainteresowania Bologny i Palermo.

Image and video hosting by TinyPic

Juventus ma 30 mistrzostw? Jak dla mnie raczej 22-23

Ile w tym prawdy? Trudno powiedzieć, a raczej: zależy kogo spytasz. Obiektywnie fakt faktem, że największe ekipy, jakie prowadził po okresie rzymskim, gdzie wciąż był gorącym nazwiskiem, to wiele lat później Roma (klub przejął James Palotta, człowiek spoza wszelkich włoskich układów) i Fenerbahce, a do Turcji ewentualne macki Moggiego dotrzeć nie mogły. Poza Italią Zdenkowi kompletnie jednak nie szło: szybko wyleciał ze Stambułu, a jeszcze szybciej z Crveny Zvezdy, gdzie wytrwał raptem kilka tygodni. Pięć ligowych kolejek i błyskawiczne odpadnięcie z pucharu UEFA wystarczyło, by pogoniono go z Belgradu.

Na pewno jednak do sukcesów należy uznać pobyt w Pescarze, z którą wygrał Serie B, bijąc rekord ilości strzelonych na tym poziomie bramek (ponad dziewięćdziesiąt). Spod jego skrzydeł ponownie wyszły przyszłe asy: Veratti, Insigne, Immobile. Kto jak kto, ale Zeman z młodymi pracować umie.

Image and video hosting by TinyPic

***
Futbol jest tak popularny nie przez zaangażowanie prężnych sponsorów, ale dlatego, że w każdym zakątku świata znajdziesz dziecko zafascynowane grą. Ale dziś piłka to coraz bardziej biznes, a coraz mniej gra.

***

– Capello i Mourinho nazywa się geniuszami, bo wygrywają. Cóż, wygrywają, bo mają najlepszych piłkarzy. Mógłbym ustawić mojego martwego dziadka na czele ich drużyn i też byśmy wygrywali – ostre słowa, prawda? Poczekajcie, to jeszcze nie wszystko: – Kibice Interu nie zobaczą wielkiej piłki za Mourinho. Oczywiście, Nerazzurri pozostają faworytem do tytułu, ale dlatego, że mają najlepszych piłkarzy, bo poza tym grają okropny futbol.

Mourinho odpowiedział, oczywiście w swoim stylu: – Szanuję opinię każdego, także Zemana, ale kim on jest? Gdzie gra? Muszę dowiedzieć się co wygrał. Teraz jestem na wczasach, ale jak będę miał trochę wolnego czasu, dokształcę się przy pomocy Google.

Image and video hosting by TinyPic

To słowa, które wyciągają Zemanowi wszyscy ci, którzy zarzucają mu naiwność, wszyscy ci, którzy do „zemanini” kategorycznie się nie zaliczają. Jechać po Mourinho, który potem zdobył potrójną koronę, triumf, jakiego jakikolwiek włoski klub może nie powtórzyć przez dekady? Niepojęte, co to za fachowiec za dychę – przekonują. Albo pokazuje to do jakiego ekstremum Czech doszedł w swoim szukaniu piękna gry, albo też to, że po prostu nie przystaje już nijak do współczesnych realiów futbolu. Jest reliktem przyszłości.

***

To nieprawda, że nie lubię wygrywać. Po prostu chcę wygrywać respektując swoje zasady.

***

Jaka jest metoda Zemana, która jednak dwie dekady temu była nowatorska i podbijała Italię? Ponoć zaczerpnięta z piłki ręcznej i hokeja. Po pierwsze, przewaga ilościowa pod polem karnym, dlatego choćby boczni obrońcy to w gruncie rzeczy skrzydłowi, a boczni pomocnicy wchodzą w pole karne jak napastnicy. Hokej ma odzwierciedlenie w wielu rutynach treningowych, gdzie Zdenek każe rozgrywać piłkarzom schematy w wąskich grupach piłkarzy, trójkach bądź czwórkach, a potem wprowadzać to podczas meczu.

Najgorzej ma jednak stoper. Podczas gdy gra drużyna Zemana, to najbardziej zapracowany człowiek na świecie. Musi łatać luki po wszystkich, którzy zapędzili się do przodu – czyli po całej drużynie. Musi dogonić, wyprzedzić, odebrać i rozegrać. Taki superduet wspomagany jest przez „sweeper keepera” – tak jest, Zeman dwie dekady temu szukał już gości w stylu Neuera. Znalazł go w osobie Francesco Manciniego, którego po wspólnym okresie w Foggii ciągnął potem do Lazio, Napoli, Salernitany, a po skończeniu kariery Zdenek dał mu fuchę szkoleniowca bramkarzy.

Posiadanie piłki? Przereklamowane. Daje za wiele czasu na ustawianie szyków. Pach pach pach, szybkie zagrania do przodu, u Zemana nie uświadczysz czegoś takiego, jak piłki w tył. Nawet podania do boku są ostatecznością, każdy piłkarz ma zawsze za zadanie szukać odważnych rozwiązań ofensywnych. Tu może tkwić klucz rozwoju wielu młodych graczy, którzy wreszcie nie musieli się obawiać ryzykowniejszych zagrań, więcej, byli do takich zachęcani.

Ustawienie, oczywiście, 4-3-3. Ale właściwie często przechodzące w 2-5-3, a nawet 2-3-5.

Image and video hosting by TinyPic

Jedna z istotnych zasad Zemana: nigdy nie przejmuje drużyny w trakcie sezonu. Potrzebuje okresu przygotowawczego, bez tego nie podejmuje się zadania, wie, że nie przestawi podopiecznych na swoją filozofię. Złamał ją raz, w marcu 2006 obejmując Brecię, co skończyło się katastrofą.

Treningi? Diabelnie ciężkie i długie, ale konieczne by piłkarze byli w stanie wytrzymać intensywne tempo gry przez 90 minut. Do czego mógł namówić wielu młodych graczy, ale starsi, z uznaną marką, często nie byli w stanie zaakceptować takiej filozofii. Najwyraźniej było to widać podczas jego drugiego podejścia do Romy, gdzie skłócił się nawet z legendą, Daniele De Rossim, który otwarcie krytykował w prasie metody szkoleniowca. On po zwolnieniu był rozczarowany postawą graczy, którzy nie chcieli mu zaufać, nie chcieli się podporządkować. Nie wierzyli w jego plan.

***

Zeman nie dokonuje cudów, ale jest jednym z niewielu geniuszy naszego futbolu. Przegrywa tylko wtedy, gdy piłkarze nie chcą współpracować. Jego drużyny to symfonie harmonii i piękna. Mają tożsamość, wyrazisty styl, w którym nuda i marnowanie czasu są zabronione. Odcisnął swoje piętno na bardzo wielu wybitnych piłkarzach – Arrigo Sacchi.

***

Fachowcy podkreślają, że Zeman ma największe szanse na sukces tam, gdzie otrzyma niemal dyktatorską władzę. Gdzie piłkarze i władze klubu w pełni mu się podporządkują, dając czas, cierpliwość, a także bezdyskusyjne posłuszeństwo we wdrażaniu jego boiskowych metod.

Umówmy się: na to nie ma już co liczyć. Może gdzieś w niższych ligach włoskich ma dość mocne nazwisko, by tak się urządzić, ale na poważnym poziomie nikt mu tego nie zagwarantuje. Wszędzie jest presja wyniku, przed którymi na pewno się nie bronił, ale trudno nie stwierdzić, że nie były u niego absolutnym priorytetem.

To Don Kichot trenerskiej ławki. Idealista do cna. Zawsze po stronie etyki w futbolu, pięknej gry, wcielania zasad rodem z „against modern football”. Gość, o którym Totti powie: „Ty jesteś twarzą futbolu”, a kibice tym słowom przyklasną.

Ale to i człowiek z pustą gablotą trofeów, w przypadku którego zasadne jest pytanie: czy mógł osiągnąć więcej, gdyby choć trochę nagiął swoje zasady? Czy mógł być wyżej, gdyby postępował i wypowiadał się bardziej dyplomatycznie? Godził się na kompromisy?

Image and video hosting by TinyPic

***

– Lubisz jeszcze oglądać mecze? Ja coraz rzadziej. Oglądam, bo jestem nałogowcem, ale to już nie to samo. To już nie mój świat.

Leszek Milewski

Najnowsze

Polecane

Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Szymon Szczepanik
2
Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Weszło

EURO 2024

Yma o Hyd! Jak futbol pomaga ocalić walijski język i tożsamość [REPORTAŻ]

Szymon Janczyk
8
Yma o Hyd! Jak futbol pomaga ocalić walijski język i tożsamość [REPORTAŻ]
Inne kraje

Sto lat za Anglikami. Dlaczego najlepsze walijskie kluby nie grają w krajowej lidze?

Michał Kołkowski
10
Sto lat za Anglikami. Dlaczego najlepsze walijskie kluby nie grają w krajowej lidze?

Komentarze

0 komentarzy

Loading...