Reklama

Zamienił Pardew siekierkę na kijek

redakcja

Autor:redakcja

04 stycznia 2015, 16:08 • 3 min czytania 0 komentarzy

Dla kibiców innych lig te przenosiny mogą wydawać się dziwaczne. Jak to, gość spędza na St James Park kilka lat, by potem nagle, w trakcie sezonu, zostawić Newcastle dla Crystal Palace? Porzucić klub z górnej połówki Premier League, mający ostatnio dobre wyniki (Pardew został wybrany najlepszym menadżerem listopada), na rzecz ekipy bijącej się o utrzymanie, a aktualnie znajdującej się w strefie spadkowej? Zostawić bogatego i markowego, z którym miało się lukratywny kontrakt aż do 2020 roku (!), by prowadzić „Orły” z Selhurst Park, dla których sama gra w Premier League to już wielki sukces? O co tu chodzi?

Zamienił Pardew siekierkę na kijek

Oczywiście ci, którzy śledzą ligę angielską wielce zaskoczeni nie będą. Miesiąc miodowy Pardew i fanów Newcastle skończył się szybko. Jasne, pierwszy sezon był rewelacyjny (piąte miejsce), jasne, gra w Lidze Europy aż do ćwierćfinału też sprawiła im sporo frajdy. Ale tak naprawdę trudno było znaleźć w Premier League drugiego trenera, który cieszyłby się aż tak wielką nieprzychylnością ze strony własnych trybun.

Screen Shot 01-04-15 at 03.40 PM

Co mu zarzucali? Nudny styl gry. Przewidywalność. Fatalne wyniki w derbowych starciach z Sunderlandem. To, że miał być marionetką w rękach Mike’a Ashleya, właściciela klubu. No i przede wszystkim nie osiąganie wyników na miarę ambicji (poza pierwszym rokiem), które jak zawsze w Newcastle były wysokie – kwestią dyskusyjną, czy faktycznie z tą drużyną dało się osiągnąć wiele więcej.

Pardew sam jednak bez dwóch zdań potrafił dorzucić do pieca: po zeszłorocznej porażce z Crystal Palace powiedział, że być może część odpowiedzialności za wynik powinni wziąć kibice, którzy zachowywali się w mało wspierający drużynę sposób. To była wypowiedź z gatunku tych, które na trybunach są pocałunkiem śmierci. Kibice płacą za przyjście na mecz, oglądają gwiazdeczki zarabiające dziesiątki tysięcy funtów miesięcznie, a koniec końców uznawani są winnymi za ich nieudolność? Pardew przekroczył tutaj jakąś granicę.

Reklama

Eksperci nie są tak jednoznaczni w ocenie pobytu Pardew na St James Park. „Matt” Le Tissier zwraca uwagę, że 99% trenerów nie przetrwałoby niektórych kryzysów, które przeszedł Pardew, bo zachowywano się więc wobec niego wyjątkowo cierpliwie. Paul Merson przekonuje natomiast, że Pardew osiągnął wyniki ponad stan, a w Newcastle szybko o nim zatęsknią.

Na Selhurst Park wreszcie znajdzie spokój. Już na wejściu może liczyć na szacunek i uwielbienie trybun, o co tak ciężko było mu przez ostatnie lata. Był członkiem jednej z najlepszych drużyn Crystal Palace w historii. Żadną gwiazdeczką, a ciężko zasuwającym pomocnikiem, takim, którego kibice nie mogą nie szanować. Błysnął tez w kluczowym momencie, w 1990 w półfinale trafiając zwycięską bramkę nad wielkim wówczas Liverpoolem w półfinale FA Cup (gol na 4:3). Ci sami „The Reds” w lidze puknęli „Orły” 0:9.

Dlatego wydaje się, że to ruch, który satysfakcjonuje wszystkich. Mike Ashley, który w przypadku wręczenia Alanowi dymisji musiałby zapłacić konkretną sumę, otrzymał jeszcze godziwe 3.5 miliona funtów odszkodowania od Palace. Fani z St James Park dzisiaj piją szampana, tak samo jak ci z Selhurst Park. Działacze Crystal Palace winszują sobie sprytu i skuteczności, a Pardew? Odchodzi z godnością, na własnych warunkach. Przede wszystkim wreszcie jednak będzie mógł popracować w spokoju, a nie pod nieustannym ostrzałem. Kilka lat takich toksycznych warunków może odejść w niepamięć.

Najnowsze

1 liga

Czyczkan, Kuczko i problemy białoruskich piłkarzy. Dlaczego transfery spoza UE są trudne?

Szymon Janczyk
0
Czyczkan, Kuczko i problemy białoruskich piłkarzy. Dlaczego transfery spoza UE są trudne?

Anglia

Anglia

Piłkarz Arsenalu wrócił na boisko po ośmiu miesiącach i strzelił pięknego gola [WIDEO]

Arek Dobruchowski
0
Piłkarz Arsenalu wrócił na boisko po ośmiu miesiącach i strzelił pięknego gola [WIDEO]
Anglia

Cardiff City wyceniło straty po śmierci Emiliano Sali. Domagają się 120 milionów euro

Arek Dobruchowski
17
Cardiff City wyceniło straty po śmierci Emiliano Sali. Domagają się 120 milionów euro

Komentarze

0 komentarzy

Loading...