Reklama

Ligowe od A do Z. Ekstraklasowy alfabet na podsumowanie jesieni

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

16 grudnia 2014, 16:17 • 11 min czytania 0 komentarzy

Liga, liga i po lidze. Przyszła, pobawiła nas i poszła. Wróci w lutym – tak samo męcząca, jak jesienią – i znów nas będzie raczyć swoimi setkami znaków zapytania, śmiesznych, absurdalnych i żałosnych historyjek. Pewnie jak to zwykle jakiś ligowy kopciuszek nagle stanie się księciem lub na odwrót – bo to u nas przecież nie pierwszyzna. Póki co na pożegnanie, w ramach szerszego cyklu podsumowań, zapraszamy na nasz ligowy alfabet. Nie doszukujcie się w nim wielkiej logiki, konsekwencji, nie zastanawiajcie, dlaczego o jednej rzeczy napisaliśmy, a o innej w ogóle nie wspomnieliśmy. To tylko alfabet – 24 historyjki, wnioski, czasem pojedyncze myśli.

Ligowe od A do Z. Ekstraklasowy alfabet na podsumowanie jesieni

Szybko się o tym przekonacie.

## A jak antycypować

Gdyby nie nasi miłościwie panujący telewizyjni eksperci o antycypacji słyszelibyśmy najprawdopodobniej równie często jak o „azaliż”, „zawżdy” i „onegdaj”. A jednak moda na antycypowanie rozprzestrzenia się ostatnio w ekstraklasie z mocą huraganu. Dzisiaj nikt już w naszej lidze nie „przewiduje”, nie „wyprzedza”, ani nie „uprzedza” – tak po prostu, pospolicie. Dziś, zwłaszcza w oczach Remigiusza Jezierskiego, miewamy głównie „interwencje dobre / złe w sensie antycypacji”. A więc niech żyje piękna polska mowa!

## B jak bieda

Reklama

Choć za nami całkiem atrakcyjna i nawet niemęcząca oko widza runda, zauważcie – o biedzie ciągle w naszej piłce więcej aniżeli o dostatku. O biedzie, która rzekomo jednoczy zawodników – choćby w Wiśle (o czym nieraz wspominał Smuda), o tej, która sprawia, że komornik podniósł rękę na puchary w Zabrzu. Albo o tej powodującej, że Podbeskidzie jesienią notorycznie musiało rezygnować z planów treningowych, gdy boisko zaczynało przypominać to do waterpolo. Biedę frekwencyjną na trybunach latem standardowo poprzedziła transferowa, która jak zwykle sprawiła, że większość klubów nie wydała ani grosza.

No więc jak was zapytają, co w tej polskiej lidze, odpowiadajcie śmiało: bida z nędzą.

cernych gotowy## C jak Cernych

Głośniej o nim zrobiło się dopiero po ostatniej kolejce, w której pogrążył Legię, a to przecież jedna z większych personalnych ciekawostek całej rundy. Piłkarz, o którym pół roku temu jeszcze nie mieliśmy pojęcia, gdy próbował kopać piłkę w poradzieckim Mohylewie. W białoruskiej (ha, wywołaliśmy!) biedzie z nędzą, w której na dodatek podpisał pięcioletni kontrakt, łasząc się na zarobki rzędu 1,5 tysiąca dolarów. Przed przyjazdem do Łęcznej, nigdy w zawodowej piłce nie grał na pozycji napastnika. Dzisiaj – z dziewięcioma golami i dwiema asystami – kończy rundę jako ex-aequo czwarty strzelec ligi. Do tego piąty zawodnik klasyfikacji kanadyjskiej.

## D jak Drągowski

Rocznik 1997. Jedno z największych, jeśli nie największe odkrycie rundy w Ekstraklasie. I to na pozycji, na której – jak się zwykło mówić – zawodnicy do najwyższej klasy dojrzewają później. Piwa przepisowo napije się dopiero w sierpniu, ale co ważniejsze – do tej pory może mieć na koncie ponad 30 meczów w ekstraklasie. Przyznaje, że kiedy cokolwiek mówią o nim w mediach, od razu przewija – na wszelki wypadek nie chce tego słuchać. Rafał Grzyb w szatni Jagi ciągle jest „panem Rafałem”, a jego ostatnia przeczytana książka to Dzieci z Bullerbyn. W sumie jeszcze Bartuś, ale piłkarsko już Bartłomiej.

Reklama

## E jak Emeryci

Najstarszą kadrą w ekstraklasie dysponuje Podbeskidzie (38 lat – Zajac, 37 – Stano, 36 – Sokołowski, 34 – Pietrasiak, 33 – Iwański i Konieczny, 32 – Kołodziej, Pesković, Demjan i Patejuk), więc generalnie, patrząc na tabelę, emeryci dają radę. Ale już w szczególe – nie była to dla wiekowych zawodników dobra runda, w przeciwieństwie do poprzednich. Malinowski, Surma oraz Zieńczuk, jak wcześniej dyrygowali całym Ruchem, tak teraz głównie zbierali lanie w jednym rzędzie ze „Stawarczykami”. Zajac i Kotorowski zostali zdegradowani do roli rezerwowych. A nawet Sobolewski, choć ciągle trzyma przyzwoity poziom, nie był w stanie zbliżyć się do świetnej dyspozycji z wiosny.

## F jak Follow

Interakcja weszła na zupełnie inny poziom. Kiedyś mieliśmy Michniewicza, który klikał „offline” jak tylko wracał do zawodu i Ulatowskiego, nadającego głównie po angielsku. Dziś wirtualna rzeczywistość to prezesi, dyrektorzy, menedżerowie, piłkarze i trenerzy. Chyba po raz pierwszy z aktywnych w przestrzeni wirtualnejdałoby się stworzyć nie tylko jedenastkę z silną ławką rezerwowych i trenerem – świetnie wiecie którym – ale i pełny ligowy pion sportowy. Resultados historicos murowane.

## G jak Guerrier, Guilherme i geografia transferowaguerrier

Wiśle w ostatnich kilku latach transfery z rynku amerykańskiego najczęściej się nie udawały. Cantoro, Cleber, Marcelo, Diaz – to ostatnie wyjątki, od których upłynęło zresztą sporo czasu. Generalnie, w całej lidze – jak przybysz z Ameryki to najczęściej nietrafiony. Haitańczyk Guerrier w swoim premierowym sezonie, będącym jego pierwszym kontaktem z europejską piłką, strzelił 7 goli i zaliczył 3 asysty. Czy jeszcze pójdzie w górę? Dziś nic już na to nie wskazuje. Raczej nie u Smudy, który na swoje „ciemne skrzydła” coraz częściej reaguje alergicznie. W efekcie, najlepszy przybysz z Ameryki to ciągle u nas dylemat dosyć niepoważny – w stylu „Guilherme, Dudu czy może Luis Carlos?”.

## H jak Henning do zwolnienia

Gdyby w fotelu prezesa Legii zasiadał na przykład Jacek Kazimierski, Legia miałaby nowego trenera już około 20 lipca. – Miał przyjść kompetentny facet, a on od pół roku zwodzi ludzi i tłumaczy – mówił wówczas Cezaremu Kowalskiemu (Polska The Times), dołączając do licznego chóru zwolenników opcji „Berga czas najwyższy zwolnić”. Trzy dni później czytelników katowickiego Sportu kusił okładkowy tytuł „Topór wisi”. Na szczęście wisi nieruszony aż do dzisiaj.

## I jak Izaak Stachowicz

Podbeskidzie do niedawna mogło się pochwalić najmłodszym trenerem bramkarzy, który pracę w ekstraklasie zaczął mając niespełna 24 lata. Z czynnej gry w piłkę szybko zrezygnował, bo jak mówi – nie zamierzał kopać się przez całe życie w niższych ligach, a na więcej prawdopodobnie nie miał dość talentu. W trenerce zaczął godnie, Richard Zajac długo prezentował się bez zarzutu. W tym sezonie ani o nim, ani o Peskoviciu tego jednak nie da się powiedzieć – wobec czego Ojrzyński zrezygnował ze Stachowicza zaraz po ostatnim meczu. W Koronie współpracował z Maciejem Szczęsnym.

## J jak jaja jak berety

Humorystyczny, nieodłączny akcent naszej ekstraklasy. Idący nieraz, co dość symboliczne, od samiutkiej góry – nawet od prezesów i właścicieli klubów. Wystarczy spojrzeć na Janusza Filipiaka, któremu najprawdopodobniej jeszcze nie udało się udzielić wywiadu, w którym by nie naraził się na drwiny – opowiadając o walce Cracovii o mistrzostwo Polski, o frekwencji w Bundeslidze czy o forowaniu Legii. Z trenerem Stawowym, jeśli chodzi o medialny przekaz, całkiem nieźle się uzupełniali.

O jajach zresztą jeszcze zaraz będzie.

danielewicz## Kluby Danielewicza

– *Jak oceniasz występ swojej poprzedniej drużyny*?
– *Nie oceniam*.
– *Grali wczoraj. Z Burzą Chwalibożyce*.
– *Nie śledziłem*.

Śmiesznostka rundy jesiennej…

Czyli Filip Adamus w rozmowie z Krzysztofem Danielewiczem, który po drodze z Cracovii do Śląska Wrocław, niespodziewanie związał się z Sokołem Marcinkowice, z wrocławskiej ligi okręgowej. Dowcip dowcipem, ale sama sprawa pozwoliła unaocznić problem i zapoczątkować poważną dyskusję na temat regulacji dotyczących ekwiwalentów za wyszkolenie. Na dziś – Cracovia jest około 130 tysięcy złotych w plecy, chociaż ciągle walczy przed organami PZPN-u, żeby udowodnić, że należy jej się cała suma, a nie marne osiem tysięcy złotych.

## L jak lanie

Od kiedy Górnik Zabrze w sezonie 2002/2003 dziewięć razy w jednym meczu dziurawił bramkę Pogoni Szczecin i stojącego w niej Przemysława Norko (w ataku Górnika – Enkeleid Dobi, uwierzycie?), ani jedno tak brutalne lanie w ekstraklasie się nie przydarzyło. Nawet na siedem goli tego samego zespołu czekamy już dekadę i nie zanosi się, by szybko coś w tej kwestii się zmieniło. Najwyższe jesienne wyniki to 5:0. Zdarzyły się aż czterokrotnie – Wiśle z Górnikiem, Jagiellonii z Pogonią, Lechowi z Bełchatowem oraz Legii z Łęczną. Tylko pierwsze było laniem wyjazdowym.

## M jak Marciniaków dwóch

Mieliśmy ich w lidze dwóch, a licząc z tym telewizyjnym – nawet trzech. Pierwszy zorganizował najgrubszą, a raczej najbardziej medialną imprezę rundy jesiennej w ekstraklasie, w międzyczasie wsławiając się jeszcze nie byle jakim samobójem. Drugi, o którym szerzej pisaliśmy między innymi tutaj, był najbardziej zapracowanym, najwyżej notowanym w Europie polskim sędzią. Przez ostatnie pół roku poprowadził ponad 25 meczów – w tym komplet 19 w ekstraklasie, jeden w Lidze Europy i – co Polakom nie zdarzało się od dawna – aż trzy w Lidze Mistrzów. W kraju najczęściej gwizdał Cracovii.

## N jak najmłodszy

Krystian Bielik z Legii jest drugim – po Nikoli Vlasiciu z Hajduka Split – najmłodszym zawodnikiem, jaki tej jesieni wystąpił w rozgrywkach Ligi Europy. Paradoksalnie jednak w Ekstraklasie to nie mistrzowie Polski wiedli prym we wprowadzaniu młodych na salony. Owszem, pojawili się też 17-letni Ryczkowski i Wieteska, ale bank rozbił Michał Probierz, czterokrotnie korzystając z Przemysława Mystkowskiego (16 lat i 5 miesięcy w momencie debiutu) czy wspominanego już wyżej Drągowskiego. Mystkowski, któremu Probierz przed debiutem powtarzał, żeby zagrał bez emocji – jak w swoim roczniku 1998! – stał się najmłodszym ligowym debiutantem nie tylko w tym sezonie, ale w całym XXI wieku.

## O jak Ojrzyńskiojrzynski

Ojrzyński to nie trener, Ojrzyński to generał. Nic dziwnego, że wszyscy, włącznie z tymi, którzy go w Bielsku zatrudniali, obawiali się czy oprócz metod, wystarczy też żołnierzy, którzy będą w stanie je przyswoić. Dziś już nie ma wątpliwości. Ojrzyński dał Podbeskidziu lekką kielecką domieszkę – sprowadził kilku zawodników, ale przede wszystkim razem z tymi, których zastał, stworzył zespół funkcjonujący na podobnych zasadach. W efekcie Podbeskidzie kończy jesień w górnej połówce tabeli, jego mecze dają gwarancję obejrzenia walki i zaangażowania. A i w tabeli fair play (36 żółtych kartek, 5 czerwonych) przesunęło się na samo dno. Choć w poprzednim sezonie wygrało tę klasyfikację.

## P jak podział punktów

Ten dopiero przed nami, jednak aktualna tabela jest tak płaska, że w większości drużyn mogliby podać sobie ręce i wiosną zacząć od nowa z czystą kartą. Zresztą, 11 punktów między 3. a 14. zespołem, 5 punktów między podium a dołem strefy mistrzowskiej de facto ten nowy początek po podziale punktów zapowiada. Straty będą minimalne, możliwe do odrobienia w jednym bezpośrednim meczu.

## R jak rewolucja w myśleniu

Rewolucja taktyczna Jurija Szatałowa, który będąc licencjonowanym trenerem na szczeblu ekstraklasy uważa, że… wślizgi powinny zostać wyeliminowane jako element piłki nożnej.

– To przeżytek. Wystarczy spojrzeć na statystyki. Nieudany wślizg to co najmniej żółta kartka. Dodatkowo, jak nie uda się go skutecznie przeprowadzić, to zawodnik, leżąc na murawie, jest poza grą. I podstawowa sprawa. Jak ktoś wykonuje wślizg, to znaczy, że jest spóźniony. Trzeba gonić do końca, a nie jeździć tyłkiem po trawie – wyjaśnił dziennikarzom Przeglądu Sportowego.

Jak przekłada się to na praktykę? Otóż, piłkarze tylko czterech drużyn obejrzeli tej jesieni mniejszą liczbę żółtych kartek aniżeli ci z Łęcznej. Do czerwonych reguła najwyraźniej nie ma zastosowania.

## S jak striptiz

Spontaniczny striptiz Tadeusza Pawłowskiego, czyli pierwszy i ostatni humorystyczny element jego pracy w Śląsku Wrocław. Każdy kolejny wypada potraktować już zupełnie serio. W pełni doceniając, jakie przeobrażenie w ciągu zaledwie dziesięciu miesięcy przeszła ta drużyna i większość jej piłkarzy. Wszystko na ten temat napisaliśmy zresztą już w niedzielę – wystarczy kliknąć tutaj.

## T jak trybuny

– Im jest zimniej, tym mniej ludzi – tak w skrócie  problem frekwencji wyjaśniłby najpewniej właściciel Cracovii. Ten – to znaczy problem – jest jednak nieco głębszy. Ekstraklasa z pewnością przedstawi swoje słupki w jasnych, optymistycznych barwach, ale prawda w oczy kole. Kiedy osiągamy sukcesy, kiedy gra i wygrywa drużyna narodowa, potrafimy ściągnąć ludzi na trybuny i wytworzyć wokół piłki niespotykaną na co dzień aurę. Przyciągnąć jednak na mecze ligowe – tego ciągle zrobić nie umiemy.

W ostatniej kolejce przeciętna frekwencja w ekstraklasie wyniosła 5 tysięcy ludzi na jedno spotkanie. Generalnie, oscyluje w okolicach siedmiu. Raz jest lepiej, raz jest gorzej, ale średnio – żaden z największych stadionów w kraju nie jest w stanie zbliżyć się do granicy połowicznego zapełnienia trybun.

## U jak udawanie poważnego klubu

W słowniku synonimów powinno figurować zaraz obok hasła „Lechia”. Długo można było podejrzewać, że szczyty nieporadności transferowej zeszłej zimy wyznaczyła Jagiellonia, sprowadzając aż siedmiu słabiaków. A jednak Lechia to coś więcej. Lechia to filozofia. Tylko niestety nie wiadomo jaka. Pusty śmiech ogarnia, kiedy czyta się dziś archiwalne zapowiedzi zawodniku pokroju Aleksicia albo kilku innych, których nawet nie było nam dane poznać. Zapowiedzi w stylu: „Możemy dokonać wielkich rzeczy”, „Lechia się zbroi, czy to nowy kandydat w walce o puchary?”. Dopóki w Gdańsku wszystko stoi na głowie, rywale mogą być spokojni. Nic zmierzającego w kierunku walki o puchary nie ma prawa się wydarzyć.

## W jak Wilczekwilczek

Trzeci najefektywniejszy piłkarz minionej edycji Ustaw Ligę, ex-aequo czwarty strzelec jesieni w ekstraklasie, lider Piasta, ścisła czołówka klasyfikacji kanadyjskiej. Piłkarz co się zowie. A to przecież Wilczek, którego szczytem szczytów niegdyś było pięć goli w sezonie (bo w Zagłębiu, dla przykładu, strzelił dwa przez trzy sezony). Być może to właśnie powinna być nauczka, że nigdy nie należy wątpić. Przez pięć lat jesteś szeregowcem i nagle stajesz się liderem. Niemożliwe?

Niemożliwe, jak widać, nie istnieje.

## Z jak zawód

Jak Zjawiński, jak Zawisza… Bo zawód, jak wiadomo, może mieć w tej lidze wiele twarzy. Na przykład Mariusza Rumaka, który ładnie mówił o tym jak to czasem trzeba przesiąść się z mercedesa do tramwaju i w efekcie w Zawiszy uzbierał sześć punktów w dwunastu meczach. Może mieć też twarz Dariusza Zjawińskiego, najlepszego strzelca pierwszej ligi, który jak dotąd w Ekstraklasie nie zdobył ani jednej bramki – i jak ćwierkają ptaszki przy ul. Kałuży, jest już w Cracovii skreślony.

PM

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Ekstraklasa

Pertkiewicz: Marchewka zamiast kija z młodzieżowcami, kwota w PJS co najmniej podwojona

Patryk Fabisiak
4
Pertkiewicz: Marchewka zamiast kija z młodzieżowcami, kwota w PJS co najmniej podwojona

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Pertkiewicz: Marchewka zamiast kija z młodzieżowcami, kwota w PJS co najmniej podwojona

Patryk Fabisiak
4
Pertkiewicz: Marchewka zamiast kija z młodzieżowcami, kwota w PJS co najmniej podwojona

Komentarze

0 komentarzy

Loading...