Reklama

Wiosna w europejskich pucharach – Bałkany w odwrocie, Niemcy przed Anglią i Hiszpanią

redakcja

Autor:redakcja

12 grudnia 2014, 18:43 • 3 min czytania 0 komentarzy

Śledząc wczorajsze rozstrzygnięcia w Lidze Europy – głównie mamy tutaj na myśli bardzo szczęśliwy awans Dnipra Dniepropietrowsk, które uratował błąd sędziego w meczu Interu z Karabachem Agdam – zaczęliśmy zastanawiać się nad geograficznym rozmieszczeniem klubów, które zagrają w europejskich pucharach wiosną 2015 roku. Szesnaście zespołów z Ligi Mistrzów, trzydzieści dwie drużyny z Ligi Europy. Niemal pół setki, ale… połowa z czterech najsilniejszych państw. Niemal pół setki, ale żadnego z Bałkanów. Niemal pół setki, ale tylko jeden ze Skandynawii, tylko sześć „zza żelaznej kurtyny”. Szczegóły, wnioski, powody do chwały dla naszego futbolu? Wszystko w poniższym zestawieniu.

Wiosna w europejskich pucharach – Bałkany w odwrocie, Niemcy przed Anglią i Hiszpanią

Zacznijmy od mapy, by uzmysłowić wam, że sukces Legii naprawdę warto docenić, biorąc pod uwagę klasę państw, których klubowa piłka wiosną ograniczy się do własnego podwórka.

Pierwszy rzut oka pozwala zauważyć ogromną dziurę w miejscu, które przecież regularnie eksportuje mnóstwo klasowych zawodników. Ojczyzna Modricia i Rakiticia? Zero. Ojczyzna Vidicia i Ivanovicia? Zero. Rumunia? Zero. Bułgaria? Zero. Macedonia, Albania, Bośnia i Hercegowina, Litwa, Łotwa, Białoruś, Czarnogóra, Słowenia? Wszyscy okrąglutkie zero. Jasne, niektórzy mogą się pocieszać udziałem w fazie grupowej Ligi Mistrzów, czego na przykład posiadającej jednego reprezentanta w wiosennych europucharach Polsce nie udało się osiągnąć od niepamiętnych czasów. Z drugiej strony jednak – ci najbardziej charakterystyczni przedstawiciele Bałkanów – Partizan, Crvena Zvezda Belgrad, Dinamo Zagrzeb czy Hajduk Split i tak nie powąchali prawdziwego futbolu.

Crvena Zvezda – wykluczona z rozgrywek przez UEFA. Partizan – z Ligi Mistrzów odpadł z Łudogorcem, w Lidze Europy w fazie grupowej przegrał cztery mecze, nie wygrał ani razu. Dinamo – najpierw przegrało z Aalborgiem bitwę o LM, potem w dość łatwej grupie z Celtikiem, Astrą i Salzburgiem zajęło trzecie miejsce. Okej, Austriacy byli nie do ruszenia, ale Celtic to przecież… sami wiecie co. Zresztą, w ostatniej kolejce Dinamo potrafiło ich ograć 4:3… Hajduk odpadł jeszcze wcześniej, przepuszczając do fazy grupowej ukraińskie Dnipro.

Reklama

W grze nie ma też już drużyn z Cypru, słabiuteńko prezentuje się Skandynawia, której pozostał tylko wspomniany Aalborg, poniżej oczekiwań z pewnością wypadła Francja (nawet wliczając AS Monaco nie mają żadnego kontaktu z czołowymi czterema ligami).

Kto w takim razie zaskoczył na plus? Poza wszelką konkurencją są cztery zawsze groźne ligi. Niemcy mają aż czterech przedstawicieli w fazie pucharowej LM, dwóch kolejnych w Lidze Europy. Łeb w łeb poszli Anglicy i Hiszpanie. Premier League – trzy kluby w LM, trzy w LE. La Liga – identycznie. Gdy dołożymy do tego Włochów, którzy istotnie nieco odstają jakościowo (tylko jeden klub w 1/8 Ligi Mistrzów, ale aż pięć w fazie pucharowej LE), ale nie ilościowo, mamy dokładnie połowę stawki. Cztery ligi, po sześć zespołów z każdej. Dwadzieścia cztery. Imponujący wynik, który ucina nieco dyskusje na temat „wielkiego otwarcia europejskich pucharów na wschodnią Europę”. Kto miał się obronić przed reformą Platiniego i tak się obronił.

Na plus możemy też policzyć trzech reprezentantów Ukrainy, która – delikatnie rzecz ujmując – w ostatnich miesiącach nie miała zbyt wiele czasu na zajmowanie się futbolem. Szachtar w Lidze Mistrzów i duet Dnipro-Dynamo Kijów w LE to spory sukces targanego konfliktami państwa. Zresztą, to małe zwycięstwo nad Rosją, która po fatalnej wtopie bogatego Zenitu nie ma już przedstawicieli w Lidze Mistrzów i posiada zaledwie dwa kluby w LE. Biorąc pod uwagę finanse, siłę ligi, ale przede wszystkim ambicję Rosjan – mocno pod kreską. Oczywiście pochwała należy się też Szwajcarom, którzy do Basel dołożyli jeszcze sukces Young Boys w „pucharze pocieszenia”. Tym samym liga szwajcarska zrównała się z Portugalią, a wyprzedziła Turcję czy Belgię (też dwa kluby w grze, ale żadnego w LM).

Polska? Powodów do wstydu nie mamy. Tak, wiemy, to tylko jeden klub, ale biorąc pod uwagę, że Legia nie jest jakąś niewyobrażalną potęgą dominującą rokrocznie ligę (jeszcze) nie wypadamy tak źle. Szczególnie w porównaniu z Grecją, Austrią czy Szkocją, które również mają w fazie pucharowej tylko jednego rodzynka.

JO

Najnowsze

Ekstraklasa

Pomocnik Warty otwarcie krytykuje klub: zastanawiam się, co ja do cholery tutaj robię…

Maciej Szełęga
7
Pomocnik Warty otwarcie krytykuje klub: zastanawiam się, co ja do cholery tutaj robię…
1 liga

Lechia Gdańsk odpowiada byłemu prezesowi: Próba destabilizacji klubu

Damian Popilowski
3
Lechia Gdańsk odpowiada byłemu prezesowi: Próba destabilizacji klubu

Liga Europy

Komentarze

0 komentarzy

Loading...