Reklama

„Młoty” nareszcie już nie tylko z nazwy. Bańki latają wyjątkowo wysoko

redakcja

Autor:redakcja

27 października 2014, 14:12 • 5 min czytania 0 komentarzy

Oglądaliście kiedyś film „Angielska Robota” (w oryginale „Bank Job”) z Jasonem Stathamem? Produkcja jest już sprzed paru dobrych lat, ale akurat udało mi się obejrzeć go parę dni temu. Wymowny fragment – oto banda złodziei kopiąc przejście do banku natrafia na katakumby, datowane na 1665 rok. Rozmowa dwójki bohaterów wygląda mniej więcej tak: „Wiesz, co wydarzyło się w 1665 roku?” Odpowiedź była nieoczekiwana, ale bardzo adekwatna: „Nie bardzo… West Ham wygrał ostatni puchar?”.

„Młoty” nareszcie już nie tylko z nazwy. Bańki latają wyjątkowo wysoko

Zrobiłem pauzę i pomyślałem wtedy o „Młotach”. West Ham – dumna nazwa, kultowy, prawdziwie angielski klub. Galeria legend powala: Bobby Moore, Billy Bonds, Trevor Brooking, Geoff Hurst, Martin Peters, Frank Lampard senior… A trofeów jak na lekarstwo, WHU tylko raz w całej swojej historii znalazł się na podium ligi, a działo się to 28 lat temu. W tym sezonie drużyna wystrzeliła jednak niczym z procy, wszyscy przecierają oczy ze zdumienia. Patrząc na grę West Hamu mamy nieodparte wrażenie, że dzieje się tutaj historia nieprawdopodobna, a status quo w Premier League wywraca się do góry nogami na naszych oczach. „Młoty” w sobotę ograły Manchester City 2:1 i są w czołówce tabeli.

Czy to się dzieje naprawdę? Tak, i co więcej, za odmienionym obliczem drużyny nie stoi wcale topowy trener, wizjoner z kontynentu, ale ten, którego głowy przez cały poprzedni sezon domagali się kibice z Boleyn Ground. Sam Allardyce przetrwał jednak ciężkie chwile i nie podzielił losu Anny Boleyn. Mało tego – z wroga publicznego numer jeden na Green Street stał się bohaterem całego wschodniego Londynu.

Image and video hosting by TinyPic

Jak zatem do tego doszło?

Reklama

Potrzeba matką wynalazków

„Big Sam” na Wyspach uchodzi za trenerskiego dinozaura, co jednak jest opinią nieco krzywdzącą. Allardyce jako jeden z pierwszych szkoleniowców docenił znaczenie informacji, danych i statystyk w świecie futbolu. Do legendy przeszły już używane przez niego schematy i analiza danych, polegająca na jak najczęstszym wrzucaniem piłki w określone strefy, co miałoby przynieść więcej goli. Wielu śmiało się z niego – skoro taki z niego teoretyk i znawca, dlaczego jego drużyny grają futbol toporny, określony przez Jose Mourinho mianem „XIX-wiecznego”? No i druga sprawa. Patrząc na skuteczność „Młotów”, to w całym zeszłym sezonie zdobyły one ledwie 40 goli, plasując się na 13. pozycji w tabeli. Wynik ten, delikatnie mówiąc, nie powalał. W obecnej kampanii drużyna po dziewięciu kolejkach ma na koncie już 17 trafień.

Allardyce preferował często prostą grę, polegającą na długich piłkach kierowanych w stronę rosłego napastnika, powielającego pewien schemat. Jaki? 190 cm wzrostu, dobra gra głową, siłą fizyczna, czyli wypisz wymaluj Andy Carroll i Carlton Cole. Wszystko zmieniło się po kontuzji Carrolla, teraz West Ham gra więcej po ziemi, piłka ta jest bardziej atrakcyjna dla oka. Oczywiście „Młoty” nadal strzelają dużo goli głową, ale ich gra jest bardziej dynamiczna, skuteczniejsza i zwyczajnie ładniejsza. Tutaj dochodzimy do drugiej kwestii, czyli transferów.

Image and video hosting by TinyPic

Najlepsze zakupy od lat

Po pierwsze Diafra Sakho. W sobotnim, wygranym 2:1 meczu przeciwko City, strzelił on gola w szóstym (!) meczu z rzędu. Ktoś powie co to za wyczyn, skoro inni snajperzy strzelali w jeszcze większej ilości spotkań pod rząd? Starczy jednak spojrzeć tylko na CV senegalskiego snajpera by zrozumieć, jak wielkiej rzeczy on dokonał. Piłkarz ten jeszcze nigdy nie grał w żadnej pierwszej lidze (w jakimkolwiek kraju), a do WHU przyszedł z drugoligowego Metz. „Big Sam” powinien swojej siatce skautów postawić ogromne piwo i opłacić wakacje na Ibizie.

Reklama

POSTAW NA STOKE (2.26), REMIS (3.25) LUB STOKE (3.12) W BET-AT-HOME >>

Dobrze grają właściwie wszyscy, przede wszystkim Enner Valencia. Jest szybki, silny i robi sporo wiatru. Jak słusznie zauważył jeden z komentatorów, tego typu piłkarze przyciągają widzów na trybuny. I celebrytów. Nikt tak nie cieszył się z wczorajszego sukcesu „Młotów” jak zdeklarowany kibic tego klubu, komik Russell Brand. Wracając do spraw czysto piłkarskich – gra każdej formacji uległa poprawie. Do formy doszedł wszędobylski Alex Song, dobrze gra kupiony przed sezonem Aaron Cresswell, renesans formy przeżywa Stewart Downing. Kilka słów należy się także bramkarzowi Adrianowi. Hiszpan na początku swojej przygody z klubem wyglądał niepewnie, ale dzisiaj jest już pełnoprawnym następcą Jussiego Jaaskelainena.

Image and video hosting by TinyPic

Słowem, wszystko układa się po myśli kibiców ze wschodniego Londynu i Sama Allardyce’a. Nie jest tajemnicą, że nie jest on najbardziej lubianym menedżerem w lidze. Lubi się kłócić, nie przyjmuje żadnych argumentów, czasem bywa naburmuszony. Przedwczoraj po meczu mówił w wywiadzie (podczas którego Russell Brand wpadł i… pocałował go w policzek): „Wielu czepiało się mnie, ale ja wciąż tu jestem. Pracuję tak samo, jak zawsze pracowałem”. A pracuje w końcu dobrze. West Ham nauczył się radzić sobie z drużynami silniejszymi, polegającymi na ataku pozycyjnym. Metody? Agresja, szybkość i wybieganie. I rzecz najważniejsza: na Upton Park w końcu nie wieje nudą.

„Mloty” są na czwartej pozycji w tabeli, wschodni Londyn szaleje. Allardyce chwali przede wszystkim nowych: „Valencia i Sakho nawet nie zdają sobie sprawy, jak wielki wpływ na drużynę wywarło ich przyjście”. Taktyka jest bardziej elastyczna, menedżer może dobrać wykonawców pod dany mecz. Gdy wróci Andy Carroll, opcji będzie jeszcze więcej. Póki co wszyscy na Upton Park są pewni swego, co jedynie potwierdzają słowa „Big Sama”: „To nie było szczęśliwe zwycięstwo. Nasze dążenie i pragnienie pokonania „dużych chłopców”, aktualnych mistrzów ligi było aż nadto widoczne”.

Czy West Ham jest w stanie utrzymać obecną formę i awansować np. do Ligi Europejskiej? Dlaczego nie. Skoro Southampton jest drugi w tabeli, to może będzie to także sezon „Młotów”? Aż chce się zaśpiewać hymn „I’m forever blowing bubbles” i patrzeć, jak te bańki wznoszą się aż do samego nieba. Tak samo jak West Ham United w tabeli.

KUBA MACHOWINA

Najnowsze

Anglia

Anglia

Schorowany trener i asystent-skandalista. Pierwsza złota era Manchesteru City

Michał Kołkowski
1
Schorowany trener i asystent-skandalista. Pierwsza złota era Manchesteru City

Komentarze

0 komentarzy

Loading...