Reklama

Żelazna defensywa Bełchatowa – przetrwali ci, którzy zostali

redakcja

Autor:redakcja

15 października 2014, 16:14 • 4 min czytania 0 komentarzy

Mimo że nie udało im się utrzymać w Ekstraklasie, pozostawili po sobie bardzo dobre wrażenie. GKS Bełchatów w sezonie 2012/13 zasłużył na miano rycerzy wiosny w podobnym stopniu, co Podbeskidzie, które rzutem na taśmę uniknęło spadku. Podopieczni Kamila Kieresia w rundzie rewanżowej regularnie punktowali, a lepszy wynik wykręcili jedynie piłkarze Legii, Lecha i właśnie zespołu z Bielska. Bełchatów świetnie wyglądał zwłaszcza w defensywie, dzięki czemu w ponad połowie wiosennych meczów zagrał na zero z tyłu. Mniej bramek w całej rundzie straciły tylko drużyny mistrza i wicemistrza Polski.

Żelazna defensywa Bełchatowa – przetrwali ci, którzy zostali

Siłą rzeczy najlepiej prezentowali się wtedy piłkarze formacji defensywnej, czyli Zubas i czwórka obrońców: Basta, Michalski, Wilusz i Kosznik. Dla wszystkich była to dopiero pierwsza udana runda na polskich boiskach. Wydawało się, że kto jak kto, ale akurat oni nie będą mieć problemów z odnalezieniem się po spadku z Ekstraklasy. Co ciekawe, prawie każdy z nich wybrał inną drogę kontynuowania kariery. Zubas z Michalskim wyjechali do zagranicznych średniaków, Kosznik odszedł do Górnika Zabrze, Wilusz rozegrał pełny sezon w I lidze i przeniósł się do Lecha Poznań, a Basta pozostał w klubie do dziś.

Przyjmijmy, że gracze Bełchatowa stanowią reprezentatywną grupę, na podstawie której można ocenić, co powinien zrobić piłkarz po pierwszej zwyżce formy. Z pewnością perspektywicznym ruchem może być przeniesienie się do silniejszego klubu z tej samej ligi, czyli pójście drogą, którą wybrał Rafał Kosznik. Kolejny sezon był dla nowego gracza Górnika nawet bardziej udany, a on – mimo 30 lat na karku – jeszcze się rozwinął. Pięknym zwieńczeniem jego dobrej gry był debiut w reprezentacji Polski. Dziś Kosznik należy do ścisłej ligowej czołówki lewych obrońców.

Z kolei Wilusz i Basta zrobili krok wstecz, bo tak trzeba nazwać pozostanie w Bełchatowie i podjęcie walki o powrót do najwyższej klasy rozgrywkowej. Ten pierwszy grając na zapleczu Ekstraklasy prezentował się na tyle dobrze, że również znalazł się w orbicie zainteresowań Adama Nawałki. Po rozegraniu pełnego sezonu w I lidze – już ze statusem reprezentanta – przeniósł się do drugiej siły w Polsce, czyli Lecha Poznań. Dziś jego rozwój został dość drastycznie zatrzymany przez poważną kontuzję, jednak wcześniejsze wydarzenia potwierdzają, że krok wstecz to czasem najlepszy punkt wyjścia do zrobienia kilku kroków do przodu.

To samo można napisać o Adrianie Baście, który razem z Wiluszem wywalczył awans do Ekstraklasy, ale nie zdecydował się na zmianę klubu. Urodzonemu w Nowym Sączu prawemu obrońcy gra w I lidze zdecydowanie wyszła na dobre. Wystarczy wspomnieć, że dziś Basta – pod względem not Weszło – jest najwyżej ocenianym defensorem w całej lidze. Bełchatów to obecnie najlepiej broniąca drużyna w Ekstraklasie, a Adrian jest jej najmocniejszym punktem.

Reklama

Tak naprawdę z całej piątki nie powiodło się tylko Zubasowi i Michalskiemu, czyli najgorętszym nazwiskom tamtego okresu. Obaj zdecydowali się na próbę podboju silniejszych lig i obaj ponieśli sromotną klęskę. Litewski bramkarz odszedł do czwartego klubu cypryjskiej Division 1, a polski młodzieżowiec wylądował w drużynie środka tabeli belgijskiej Pro League. Ich bilans z ostatnich szesnastu miesięcy prezentuje się po prostu żałośnie.

Zubas przed powrotem do polskiej ligi zaliczył aż trzy kluby, bo po półrocznej przygodzie z AEK-iem (15 ligowych spotkań – 0 występów) spróbował swoich sił w duńskim Viborgu (15–1), po czym przeniósł się do łotewskiej Daugavy (2–0), z której został wypożyczony z powrotem do Bełchatowa (11–0). Facet od prawie półtora roku zagrał tylko w jednym meczu o punkty. W ostatnim czasie jego ligowa średnia to niecałe sześć minut między słupkami na miesiąc. Sześć minut na miesiąc. Jednym słowem – dramat.

Wcale nie lepiej sprawy wyglądają u Seweryna Michalskiego, który jesienią 2013 roku w barwach Mechelen w 25 meczach na boisku przebywał zaledwie przez 23 minuty. Młodzieżowy reprezentant Polski nie był nawet w stanie utrzymać haniebnej średniej jednej minuty na mecz. Środkowy obrońca spróbował później odbudować się w Białymstoku, ale tam też zagrał tylko raz na szesnaście spotkań. Po sezonie Jagiellonia zrezygnowała z prawa wykupu, więc Michalski wrócił do Belgii, gdzie jest niechciany i nie gra w ogóle. Nie musimy chyba dodawać, jakie piętno na 19-letnim zawodniku może wywrzeć tak długi rozbrat z piłką.

Dziś Zubasa i Michalskiego po prostu nie ma, a ich byli partnerzy z bełchatowskiej defensywy radzą sobie bardzo dobrze. Wniosek nasuwa się sam – jedna udana runda to zazwyczaj zbyt mało, by porywać się na podbój silniejszych lig. Szanse na pozytywne zakończenie są niewielkie, a zdecydowanie realniejszym scenariuszem jest złamanie sobie kariery.

Fot .FotoPyK

Najnowsze

Inne kraje

Życie i śmierć w RPA. Dlaczego czarni są rozczarowani wolnością i partią Mandeli?

Szymon Janczyk
0
Życie i śmierć w RPA. Dlaczego czarni są rozczarowani wolnością i partią Mandeli?
Anglia

Awans z perspektywy drona. Po 12 latach Portsmouth znowu zagra w Championship

Szymon Piórek
0
Awans z perspektywy drona. Po 12 latach Portsmouth znowu zagra w Championship

Stranieri

Komentarze

0 komentarzy

Loading...