Reklama

Hiszpania w kryzysie, Anglia „typowo polska”

redakcja

Autor:redakcja

09 października 2014, 22:57 • 3 min czytania 0 komentarzy

Ujmijmy to tak: nie jesteśmy fanami reformy meczów reprezentacyjnych. Teoretycznie – świetna sprawa, emocje piłkarskie przez cały tydzień, codziennie świeże mecze, bajka. W praktyce jednak: mało brakło, byśmy ominęli dzisiejsze harce Słowaków, którzy mierzyli się z Hiszpanami, czy „typowo polski” mecz Anglii z San Marino. Pamiętajcie! Mecze były dziś, będą jutro i tak praktycznie przez tydzień. Sprawdźcie, co wydarzyło się w pierwszym dniu eliminacyjnego maratonu.

Hiszpania w kryzysie, Anglia „typowo polska”

Spotkanie numer jeden miało oczywiście miejsce w Żylinie, gdzie Słowacy robili, co mogli, by przypomnieć nam, jak wyglądała Hiszpania przed złotą erą Aragonesa. Tyle że tym razem – parafrazując znane powiedzenie – La Roja wcale nie grała jak nigdy. Grała katastrofalnie. Jak podczas mundialu w Brazylii. Kompletnie bez pomysłu i ospale. Niemal przez cały mecz pchali się środkiem, tyle że nie mogło to dać żadnego efektu, bo po pierwsze Słowacja była ustawiona wręcz perfekcyjnie, po drugie każdy członek kwintetu Silva-Busquets-Fabregas-Koke-Iniesta zaliczył dziś swój najgorszy występ w karierze reprezentacyjnej, a na domiar złego ten ostatni – któremu nie „żre” też w Barcelonie – niemal przy każdej akcji przypomniał nam Michała Janotę. I nie, absolutnie nie jest to komplement dla naszego ulubieńca z Korony. Granie w stylu Janoty oznacza bowiem kręcenie się pomiędzy środkową linią a polem karnym, które w 99% przypadków kończy się utratą piłki. Tak też było w przypadku Iniesty.

To zresztą niejedyny polski akcent z dzisiejszego meczu, bo popis rodem z Ekstraklasy zademonstrował też Casillas, którzy przy rzucie wolnym Kucki przypomniał, jak Mateusz Bąk bronił ostatnio na Górniku.

O tym, jak dziwny był to mecz dla Hiszpanów, najlepiej świadczą reakcje tamtejszych dziennikarzy. Ci – przekrzykując się pomiędzy apelami o wprowadzanie nowego pokolenia – nie wiedzieli tak naprawdę, czy Diego Costa zasługuje dziś na pochwały, czy raczej trzeba rozpocząć akcję pt. „szukamy napastnika”. Supersnajper Chelsea nie przeszedł bowiem obok meczu – wręcz przeciwnie, rozpychał się pomiędzy Skrtelami, jak tylko mógł – ale cóż z tego, skoro dostawał mniej więcej tyle podań, co Robert Lewandowski w meczach reprezentacji. Efekt był przewidywalny. Zero z przodu. Aż na boisku pojawił się młody Paco Alcacer, na moment wyrównał i dorzucił kilku argumentów do debaty na temat „dziewiątek” w hiszpańskiej piłce.

Drużyna Del Bosque rozpoczyna więc kampanię pt. „Euro 2016” gorzej, niż ktokolwiek mógł przypuszczać. Do mistrzostw awansują na sto procent, ale strata trzech punktów już w drugim meczu tak czy inaczej psuje końcowy bilans i ogólne wrażenie artystyczne. Słowaków – natomiast – niech obejrzy sobie dokładnie selekcjoner Nawałka. Inspiracja, dyscyplina i wzór. Nic, tylko się uczyć.

Reklama

*

Z pozostałych meczów godna uwagi mogłaby być Szwecja, ale dziś grała bez Ibrahimovicia. 1:1 z Rosją. Anglia? Typowo po polsku przejechała po San Marino, ale nawet 5:0 nie zmienia nastrojów na Wyspach Brytyjskich – każdy kolejny turniej powoduje u nich zdecydowanie bardziej pesymistyczną atmosferę w kolejnych eliminacjach. Dodatkowo Rooney, który przełamuje się z rzutu karnego… Skąd my to znamy?

Warto jeszcze wspomnieć o meczu Litwa – Estonia, w którym aż roiło się od „polskich akcentów”. Lista nazwisk: Cernych, Vassiljev, Freidgeimas, Kijanskas, Matulevicius, Beniusis, Kalonas, Pareiko, Ojamaa, do tego na ławkach Luksa, Morozov, Zubas i Cerniauskas. Ekstraklasa! Aż żałujemy, że nie wiedzieliśmy wcześniej, wybralibyśmy wspólnie plus meczu. A może i Sonię Śledź dałoby się namówić na jakąś rozmowę w przerwie.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...