Reklama

Nie zapominajmy, że jeden polski zespół wczoraj odniósł sukces

redakcja

Autor:redakcja

08 sierpnia 2014, 02:32 • 3 min czytania 0 komentarzy

Szkoda mi „Niebieskich”. Awansowali do kolejnej rundy, pokonali naprawdę porządnego rywala, a przy tym w zapadających w pamięć okolicznościach. I nikogo dziś to nie obchodzi. Wiecie gdzie właśnie powinni znajdować się Kocian, Kamiński, Surma, Starzyński?

Nie zapominajmy, że jeden polski zespół wczoraj odniósł sukces

W centrum uwagi. Naszej, dziennikarzy, waszej, kibiców. Bo mimo wszystko nie spodziewano się większych sensacji w meczu Lecha, a już na pewno żadnych w związku z Legią. Prosto mające biec tory ostro skręciły jednak w las i teraz uwagę wszystkich zajmuje to, czy uda się znaleźć drogą powrotną (Legia), gdzie indziej trwa liczenie rannych (Lech). Co, biorąc pod uwagę rozmiar wydarzeń, z jakimi borykają się w Warszawie i Poznaniu, zrozumiałe, ale i jednocześnie niesprawiedliwe. Ruch zasłużył na większy szacunek, a ten mecz nie powinien zostać anonimowym, na co został skazany.

– Wszyscy w Danii uważamy, że Ruch Chorzów będzie dla nas łatwym przeciwnikiem – czytałem taką wypowiedź duńskiego dziennikarz przed dwumeczem z „Niebieskimi”. Nawet Niels Fredriksen, szkoleniowiec Esbjerga, dość otwarcie lekceważył zespół z Polski. I powiedzmy sobie szczerze: miano tam podstawy do takiego myślenia. Duński pucharowicz nie osłabił się znacząco w porównaniu z zeszłym sezonem, kiedy to zrobił w Lidze Europy naprawdę konkretny wynik. Dwa zwycięstwa z St Etienne w fazie Play-Off, 4:3 i 1:0. Potem wyjście z grupy, gdzie w pokonanym polu Duńczycy zostawili między innymi właśnie stukający do bram Ligi Mistrzów Standard Liege. Nawet Fiorentina, która ostatecznie uporała się z Esbjergiem, nie miała lekko i jeden z meczów zremisowała 1:1.Ładnie, co? Ile nam emocji dałaby taka pucharowa przygoda polskiej drużyny?

A teraz, kilka miesięcy później, europejski sezon zespołu Fredriksena kończy Ruch. Naprawdę fajna sprawa. Powiedziałbym nawet: duża, tylko zdarzyły się rzeczy w Polsce piłkarsko głośniejsze, i dlatego nie docenimy tego zwycięstwa. A przecież polski futbol nie choruje na nadmiar sukcesów, nie stać nas na to, by taki jak ten ignorować. Na co, w dużej mierze, się zanosi.

Sam mecz oglądała pewnie garstka ludzi w kraju. A i to tymczasem był spektakl o wyjątkowej dramaturgii. Zepchnięty do obrony Ruch, broniący się wszystkimi siłami w drugiej połowie. Duńczycy marnujący sytuacje, których nie da się zmarnować, strzały do pustaka z kilku metrów lądujące obok siatki. Wreszcie polski autobus rozmontowany i znikąd wypatrywać optymizmu, bo „Niebiescy” przecież byli totalnie zdominowani. Nie istnieli.

Reklama

Co robi Kocian? Facet nie ma ławki rezerwowych, ratuje się więc wprowadzeniem Kusia. Rozumiecie to? Ostatnie minuty, masz strzelić bramkę, by grać dalej, walczysz z poważnym zespołem, ogranym w Europie.

I atakujesz Kusiem. Skrajna desperacja.

A potem okazuje się, że ten manewr, ten konkretny Kuś, sprawdza się! Magia.

To właśnie Kuś przedłużył głową wrzutkę z rożnego, którą potem dobił z bliska Surma. Gol w momencie,gdy nie było widać żadnej nadziei na zmianę rezultatu, bo w drugiej połowie chorzowianie ze trzy razy przekroczyli linię środkową, a z ławki trzeba było wprowadzać bocznego obrońcę. Mały cud, w Danii będą dziś rano wywoływać duchy z meczu Brondby – Widzew, to pewne.

Takie tweety jak ten poniżej Piotrka Dumanowskiego, w obliczu czarnych chmur nad Legią i gradobicia w Poznaniu, wydadzą wam się czymś dziwnym. Lech odpada, Legia może wylecieć, a tu zachwyty nad sukcesem polskiej piłki? Gdzie miejsce na to, skoro jesteśmy w dupie! Ale tak właśnie, wczoraj było też miejsce na pozytywne emocje i cieszę się, że stały się i moim udziałem.

Reklama

Jeśli nie oglądaliście, uwierzcie: Ruch ma być z czego dumnym, a my z kogo. Kocian i spółka pod względem pobitych rywali, prestiżu a nawet fazy eliminacji, osiągnęli w tym sezonie pucharowym samodzielnie więcej, niż cała liga norweska. Owszem, zdarzyła się wczoraj burza gówna nad polską piłką, bezdyskusyjnie. Ale nie tylko ona, był też bardzo fajny akcent. Warto o nim pamiętać.

Leszek Milewski

Fot.UEFA.com

Najnowsze

Felietony i blogi

1 liga

Czyczkan, Kuczko i problemy białoruskich piłkarzy. Dlaczego transfery spoza UE są trudne?

Szymon Janczyk
2
Czyczkan, Kuczko i problemy białoruskich piłkarzy. Dlaczego transfery spoza UE są trudne?
Ekstraklasa

Vusković, czyli pieniądze w piłce nie grają [KOZACY I BADZIEWIACY]

Jakub Białek
14
Vusković, czyli pieniądze w piłce nie grają [KOZACY I BADZIEWIACY]

Komentarze

0 komentarzy

Loading...