Reklama

Legia wygrała dobry humor przed Celtikiem, Śląsk zmiażdżony

redakcja

Autor:redakcja

26 lipca 2014, 23:37 • 4 min czytania 0 komentarzy

Sytuacja w Legii stabilizuje się. Tydzień temu – pełna kaplica. Zły wynik w pierwszym meczu pucharowym i porażka na inaugurację w lidze. Już co niektórzy zdążyli spakować Henningowi Bergowi walizki, zawieźć je na Okęcie i deaktywować mu klucz do pokoju w hotelu.

Legia wygrała dobry humor przed Celtikiem, Śląsk zmiażdżony

A tu nagle, w kilka dni, powrót do żywych. Najpierw mocne 5:0 w Irlandii, a następnie 3:1 na wyjeździe z Cracovią. Nerwowa atmosfera już uleciała, została koncentracja przed środowym meczem z Celtikiem Glasgow. I modlitwy, by z kolanem Duszana Kuciaka wszystko było w porządku (chyba będzie), bo Konrad Jałocha raczej nie jest typem, któremu dalibyśmy do potrzymania siatkę z zakupami. Na dziś trzeba sobie powiedzieć tak: Legia dotrwała do kluczowych dla niej meczów mniej więcej w takiej sytuacji, w jakiej chciała do nich dotrzeć. Czyli z piłkarzami niezbyt wyeksploatowanymi, zdrowymi (chyba że Kuciak…) i bez dramatu w ligowej tabeli. Oczywiście z jej perspektywy lepiej byłoby mieć sześć punktów niż trzy, ale realia są następujące: biorąc pod uwagę przewagę, z jaką legioniści zdobyli mistrzostwo kraju w tamtym sezonie, to na tabelę oni aktualnie nawet nie spoglądają, o ile im się bardzo nie nudzi.

Zrzut ekranu 2014-07-26 o 23.34.17W środę wszyscy będziemy mądrzejsi. Legia wciąż nie gra jednym, mocnym składem, wciąż dla Berga ważniejsze jest nie to, by zespół był odpowiednio zgrany (może jego zdaniem jest), ale to, by był odpowiednio wypoczęty. Na razie nie mamy więc żadnych odpowiedzi, za to dużo pytań. No, poprawka, odpowiedź mamy jedną: przeciwko Celtikowi muszą zagrać z przodu Radović z Dudą, ponieważ Legia jest kompletnie bez napastników. Sa kontuzjowany (ale on i tak jest piłkarzem-widmo), Saganowski wygląda aktualnie bardzo słabo (dzisiaj nędza wyjątkowa), a Piecha traktujemy jako maskotkę.

Cracovia robiła wiele, by Legię trochę chociaż nastraszyć, w pierwszej fazie meczu nawet się jej to udało – bo nie tylko zdobyła PRZECUDOWNĄ bramkę, ale też mogła dwie kolejne (dwa razy Zjawiński). Bramce tej należy się szczególna uwaga, bo zawodnicy Roberta Podolińskiego wymienili dwanaście podań, poprowadzili piłkę od bramkarza aż do napastnika, przy czym to ostatnie zagranie to bajeczna podcinka Marcina Budzińskiego. Ten gol to w naszych realiach nie był gol, tylko ZJAWISKO.

Ale cóż, zjawiska mają to do siebie, że występują rzadko, natomiast przez resztę czasu trzeba walczyć z własnymi słabościami, których Cracovia ma mnóstwo. Przede wszystkim – tak jak w poprzednim sezonie – ma Żytkę. A teraz jeszcze dobrała mu do pary Rymaniaka. Dołożyć do Żytki Rymaniaka to tak w ramach jakiegoś chorego protestu najpierw obciąć sobie lewe, a później prawe jądro. Można i tak. Ale nie polecamy.

Reklama

W drugim dzisiejszym meczu Pogoń rozjechała Śląsk, chociaż początkowo zanosiło się na wspólne plażowanie, a nie jakiekolwiek rozjeżdżanie. Przez pierwsze 30 minut było wooooolno, niedokładnie, generalnie to dość żenująco. A potem znienacka zrobiło się widowisko. Sygnał, żeby przestać się wygłupiać, a zacząć grać w piłkę dał Sebastian Mila, genialnym podaniem do Roberta Picha. Popatrzył na to Frączczak i zrobił wielkie: phi!

I zaczął koncert.

Najpierw gol, później asysta, później jeszcze jedna asysta, a później strzał, który dobił kolega z drużyny. Cztery gole i wszystkie dzięki temu zawodnikowi. Nie będziemy udawać, że jest to piłkarz, którego w lidze najbardziej cenimy. Swego czasu zastanawialiśmy się, co on w ogóle z piłkarza ma, ale aktualnie przede wszystkim bardzo dobrze biega. Silny, szybki i zdecydowany.

Frączczak był więc bohaterem, antybohaterów było wielu (Śląsk praktycznie nie grał, a Flavio Paixao to chyba ma taką samą kontuzję jak brat, przynajmniej tak gra, jakby mu jednej nogi brakowało), ale tym głównym chyba Wojciech Pawłowski, który od pierwszej minuty sprawiał wrażenie kogoś, kto za bardzo naoglądał się Neuera. Biegał więc po całym boisku jak dziki, ale niestety: rzadko kiedy w ogóle dobiegał do piłki. W efekcie mecz zakończył z czerwoną kartką za zagranie ręką poza polem karnym.

Pogoń po pierwszych dwóch meczach ma już sześć punktów, a przecież zespół stracił swoje dwie największe gwiazdy: Akahoshiego i Robaka. Tego pierwszego jak na razie nikt w sposób oczywisty nie zastępuje, ale już tego drugiego – Łukasz Zwoliński. Po dwóch kolejkach ma już dwa trafienia.

Reklama

Najnowsze

Anglia

Arsenal pokazał, na czym polega futbol, a Chelsea udowodniła, czemu jest poza pucharami

Bartek Wylęgała
3
Arsenal pokazał, na czym polega futbol, a Chelsea udowodniła, czemu jest poza pucharami
1 liga

Jeśli oglądaliście mecz tylko w ostatnich minutach, to nic nie straciliście

Piotr Rzepecki
10
Jeśli oglądaliście mecz tylko w ostatnich minutach, to nic nie straciliście

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Media: Ramirezowi nic nie zagraża. Badania nie wykazały żadnych anomalii

Piotr Rzepecki
5
Media: Ramirezowi nic nie zagraża. Badania nie wykazały żadnych anomalii

Komentarze

0 komentarzy

Loading...