Reklama

Jak biznesowo wygląda Ekstraklasa?

redakcja

Autor:redakcja

16 lipca 2014, 15:43 • 5 min czytania 0 komentarzy

Można się śmiać z Romana Kołtonia, który średnio dwa razy dziennie powołuje się na raport Ekstraklasy i Ernst&Young, ale z samego raportu śmiać się po prostu nie wypada. To prawdziwa kopalnia wiedzy o polskiej piłce, a co za tym idzie – pozycja obowiązkowa dla wszystkich tych, których Ekstraklasa w jakiś sposób interesuje. Tym bardziej, że organizatorzy rozgrywek stawiają na pełną transparentność.

Jak biznesowo wygląda Ekstraklasa?

Co tu dużo mówić, z raportu powiało optymizmem. Ekstraklasa z roku na rok biznesowo rośnie w siłę. Co prawda w swoim tempie, czyli nie mówimy tu o zawrotnych prędkościach, ale jednak rośnie. Poprzedni rok był pod kilkoma względami dla naszej ligi rekordowy. Łączne przychody wszystkich klubów wyniosły 459 milionów złotych (wzrost o 10%). Sama Legia Warszawa osiągnęła przychód w wysokości 114 milionów (licząc wpływy z transferów, czego nie uwzględnia konkurencyjny raport Deloitte), co oznacza, że jest pierwszym w historii polskim klubem, który złamał magiczną granice 100 milionów.

Autorzy raportu oceniają polskie kluby na podstawie trzech głównych kryteriów: finansów, marketingu i medialności oraz efektywności sportowej. We wszystkich z nich konkurencję znokautowała Legia Warszawa, a pewne drugie miejsce zajął Lech Poznań. Co więcej, według autorów raportu – jeśli w najbliższych latach nie będzie świadkami jakichś wyjątkowych wydarzeń – możemy spodziewać się utrzymania tego statusu quo.

Zanim jednak przejdziemy do końcowego rankingu biznesowego klubów, który spina klamrą cały raport, czujemy się w obowiązku pochylić nad kilkoma szczegółami.

Jeśli chodzi o przychodzi, to rosnącymi słupkami może pochwalić się nie tylko Legia, ale też dziewięć innych klubów Ekstraklasy. Pomysłodawca raportu, Krzysztof Sachs, przyczyn wzrostu upatruje w zwiększeniu liczby meczów, co wiązało się oczywiście ze zmianą systemu rozgrywek. W przypadku Legii swoją rolę odegrały oczywiście europejskie puchary i wpływy z praw telewizyjnych z tego tytułu. Bardzo ważną informacją jest również to, że polskie kluby (głównie Legia i Lech) w końcu zaczynają dobrze zarabiać na dniach meczowych.

Reklama

Na pochwały zasłużył sobie również bydgoski Zawisza. Z jakiego tytułu? Ano takiego, że jak się okazuje Radosław Osuch, by zdobyć jeden punkt wydał najmniej pieniędzy ze spośród wszystkich właścicieli (49 tysięcy złotych) . Oczywiście należy wziąć poprawkę na to, że Zawisza połowę 2013 roku spędził w I lidze, gdzie punktuje się zdecydowanie łatwiej, ale według autorów raportu „model bydgoski”, którego rezultatem był duży sukces przy relatywnie niskich nakładach finansowych jest warty rozważenia przez inne kluby. Na przeciwległym biegunie znajduje się oczywiście Zagłębie Lubin, którego duże nakłady finansowe na pierwszą drużynę nie uchroniły przed spadkiem ligi.

W ogóle dla lubińskiego klubu – eufemistycznie rzecz ujmując – nie był to zbyt pozytywny raport. Dane przedstawione przez twórców raportu – które brzmią oczywiście jak zarzut – pokazują, że Zagłębie prezentuje się najgorzej w lidze pod względem dywersyfikacji źródeł utrzymania. Oznacza to rzecz jasna, że klub swój budżet w zbyt dużej mierze zawdzięcza KGHM, który pompuje w niego ogromne sumy. Dosyć mocno dostaje się również po głowie Śląskowi Wrocław, którego zobowiązania – jak się okazuje – aż dziesięciokrotnie przewyższają aktywa.

Podsumowując kwestię nie sposób nie wspomnieć o tym, że polskie kluby w końcu zaczęły zaciskanie pasa, dzięki czemu łącznie zaliczyły najniższa stratę w historii (50 milionów złotych przy 110 milionach rok wcześniej). Zysk netto udało się wypracować tylko Legii (37 mln), Lechowi (3 mln) i…Zawiszy (0,5 mln).

Reklama

W kategorii marketingu i mediów, Legia i Lech również są poza wszelką konkurencją. Poznaniacy legitymują się najwyższą średnią frekwencją, a Legia rządzi i dzieli, jeśli mówimy o oglądalności spotkań w NC+, dochodów ze sprzedaży produktów klubowych i ekwiwalentu reklamowego.

Jeśli mówimy o Ekstraklasie jako produkcie, to zaciekawiła nas na przykład informacja ze styczność z rozgrywkami miało aż 12 milionów Polaków, co oznacza naprawdę ogromny zasięg. Nawet tzw. mecze dla koneserów – dajmy na to Podbeskidzie-Piast – przyciągają przed telewizory więcej ludzi niż mecze lig europejskich. Potencjał więc jest całkiem spory. Rośnie frekwencja nie tylko przed telewizorami, ale również na stadionach – w zeszły roku stadiony odwiedziło 2,5 miliona kibiców, czyli mówimy o wzroście rzędu 23%. Średnia frekwencja wyniosła 8317 osób. Oczywiście puste molochy pozostawione po Euro straszą, ale biorąc pod uwagę, to ile spotkań odbyło się bez udziału publiczności i to, ile obiektów jest obecnie w przebudowie, wynik przyzwoity.

Twórcy raportu po raz pierwszy pokusili się również o ocenę efektywności sportowej klubów. Prócz kryterium oczywistego, czyli miejsca w tabeli, zadecydowano, że ważne w tym kontekście będzie również to, ilu reprezentantów znajduje się w klubach oraz to, ile zawodników poniżej 21. roku życiu debiutuje w ich barwach w lidze. W ostatnim przypadku w oczy od razu rzuca się Jagiellonia Białystok, która wykorzystała aż 17 takich zawodników, Lech i Legia, dominatorzy innych kategorii, aż wyrywni tym razem nie byli, plasując się w środku stawki.

Na podstawie powyższych trzech kryteriów (finansów, marketingu i medialności, a także efektywności sportowej) powstaje klasyfikacja końcowa, którą można nazwać alternatywną tabelą Ekstraklasy, w której zmniejsza się rola wydarzeń boiskowych, a na drużyny patrzy się pod kątem potencjału biznesowego. Może to dla niektórych jedynie ciekawostka, ale całkiem sporo mówi nam przecież o poszczególnych drużynach.

Oczywiście porównywanie liczb Ekstraklasy z czołowymi ligami nie ma żadnego sensu. Jak podał na Twitterze Krzysztof Stanowski, więcej zarabia sam Manchester United i to na samych koszulkach. Na razie większego sensu nie ma również porównywanie naszych rozgrywek do lig ze średniej półki (Belgia, Holandia), ale to właśnie w ich kierunku sukcesywnie podążamy. A by ten poziom osiągnąć, potrzebujemy jeszcze kilka lat. Proces to proces i pewnych rzeczy z dnia na dzień przeskoczyć się nie da. Mówimy tu chociażby o redukcji kosztów, a więc dziedzinie, w której cierpimy przez lata zaniedbań.

Mateusz Rokuszewski

Najnowsze

Polecane

Probierz: Grając tak jak z Walią, mamy szansę na awans z grupy Euro 2024

Paweł Paczul
0
Probierz: Grając tak jak z Walią, mamy szansę na awans z grupy Euro 2024
Ekstraklasa

Królowie stojącej piłki. Kto w Ekstraklasie najlepiej korzysta ze stałych fragmentów gry?

Michał Trela
3
Królowie stojącej piłki. Kto w Ekstraklasie najlepiej korzysta ze stałych fragmentów gry?

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Królowie stojącej piłki. Kto w Ekstraklasie najlepiej korzysta ze stałych fragmentów gry?

Michał Trela
3
Królowie stojącej piłki. Kto w Ekstraklasie najlepiej korzysta ze stałych fragmentów gry?
Ekstraklasa

Urban o meczu z Legią: Będzie Lany Poniedziałek? Pytanie, kto kogo będzie lał

Szymon Piórek
7
Urban o meczu z Legią: Będzie Lany Poniedziałek? Pytanie, kto kogo będzie lał

Komentarze

0 komentarzy

Loading...