Reklama

Kosecki, Małecki, Deleu i… Leśnodorski, czyli głośne tatuaże polskiej ekstraklasy

redakcja

Autor:redakcja

20 lutego 2014, 11:11 • 7 min czytania 0 komentarzy

Według niektórych ekspertów są symbolem lecącego na łeb na szyję poziomu polskiej ekstraklasy. Tatuaże, bo o nich mowa, są obok drogich samochodów i markowych ubrań obiektem pożądania wielu ligowców. Najczęściej tatuowane motywy to symbole religijne, portrety rodzinne, maksymy i ważne daty – rzecz jasna zdarzają się też spore odstępstwa od tej reguły. Nie ulega wątpliwości, że w ostatnich latach tatuaże stały się w polskiej lidze zjawiskiem bardzo powszechnym, wciąż jednak w większości przypadków pozostają domeną zawodników z zagranicy. Oprócz stranierich coraz śmielej do salonów tatuażu udają się młodzi zawodnicy, którzy mają w tej kwestii zdecydowanie więcej odwagi. – Za stary na to jestem – rzucił kiedyś w rozmowie z Weszło Sebastian Mila, obrazując przy okazji panujący trend.
Obciach to słowo, które ciśnie się na usta w kontekście niektórych tatuaży naszych ligowców. Przed rundą wiosenną do polskiej ligi wrócił Semir Stilić, a wraz z nim jego gwiezdne łokcie. Już od pierwszych meczów Bośniaka w Polsce nie mogliśmy zrozumieć, jak można było aż tak się oszpecić.

Kosecki, Małecki, Deleu i… Leśnodorski, czyli głośne tatuaże polskiej ekstraklasy

Tatuaże Stilicia powstały trzy miesiące przed jego przyjazdem do Poznania. Jak sam tłumaczył, zdecydował się na taki krok, bo… chciał zostać gwiazdą. O zgrozo okazało się, że nie wszystkim piłkarzom takie łokcie wydały się obciachowe – niektórym się nawet spodobały. Największym piewcą wyczucia stylu Bośniaka okazał się Sebastian Steblecki, który walnął sobie identyczną gwiazdę na lewym łokciu. Nie możemy odżałować, że w zbliżających się derbach Krakowa pomocnik „Pasów” nie wystąpi z powodu kartek. Niestety nie zobaczymy, jak przybija piątkę ze swoim idolem, nie dostaniemy też pamiątkowego zdjęcia. Jakkolwiek by patrzeć– wielka szkoda.

Zostając w temacie obciachu nie możemy pominąć Jakuba Koseckiego, który swoje ciało potraktował niczym notes do zapisków. Najgorsze, że w rzeczonym „notesie” postanowił umieścić własne nazwisko, co stanowi rzadki przypadek samouwielbienia. W rozmowie z Weszło – zapytany, czy „Kosecki” na ręce to kwestia samozachwytu, czy problemów z pamięcią – zdecydowanie wskazał na samozachwyt. „Kosa” ma też swoje gwiazdki – na ramionach – które na szczęście da się zakryć koszulką. Pomiędzy nimi widnieje dość oklepany napis po łacinie „przez ciernie do gwiazd”. Mimo to Kosecki wydaje się kompletnie nie przyjmować niepochlebnymi opiniami na temat swoich tatuaży. „Z Cristiano Ronaldo też się śmieją” – tłumaczy w swoim stylu. Musimy wspomnieć, że pomocnik Legii nie jest jedynym przedstawicielem ekstraklasy z wytatuowanym podpisem. Ugo Ukah również ma tatuaż ze swoim imieniem, zaraz obok słów modlitwy, którą od zawsze powtarza w najtrudniejszych momentach.

Reklama

Nie sposób pominąć w tym tekście rodowitego suwalczanina, który obecnie umiera za klub ze Szczecina. Patryk Małecki, bo o nim mowa, jako młody piłkarz rezerw Wisły musiał z niemałym podziwem przyglądać się Radosławowi Majdanowi. Były bramkarz „Białej Gwiazdy” dumnie nosił na piersi herb swojej Pogoni, a salon tatuażu był dla niego drugim domem. Małecki poszedł nawet dalej, bo na prawym ramieniu oprócz herbu Wisły wytatuował jeszcze portret legendy klubu, Henryka Reymana. – Dla mnie to ważna postać, był człowiekiem z charakterem, który kochał Wisłę – tłumaczył swoją decyzję dumny Patryk. Jakby tego było mało, poniżej wizerunku Reymana zrobił sobie wieże kościoła Mariackiego, które dołożył do wytatuowanej wcześniej postaci papieża. Być może Małecki nie wygląda na człowieka głębokiej wiary, ale oprócz Jana Pawła II zrobił sobie jeszcze tatuaż różańca. Wracając jednak do motywów związanych z Krakowem i Wisłą – wydaje się, że Patrykowi prędzej, czy później takie obrazki zaczną ciążyć. Tu z pomocą może przyjść wzór sprzed lat, czyli Majdan. Radek przerobił sobie nagie ciało Dody na twarz Indianina, z czego jasno wynika, że można wybrnąć z każdej sytuacji.

fot. wisla.krakow.pl

W polskiej ekstraklasie mamy też sporo różnej maści pasjonatów, którzy uzależnili się od tatuowania własnego ciała. Deniss Rakeļs bardziej przypomina stałego bywalca zakładów karnych, niż profesjonalnego piłkarza. Z kolei Mateusz Bąk ze swoimi tatuażami raczej się nie afiszuje, ale nie ukrywa, że na sześciu – które obecnie ma – z pewnością się nie skończy. Jeszcze większym maniakiem jest klubowy kolega bramkarza Lechii, Luiz Carlos Santos, czyli Deleu. Brazylijczyk gustuje prawie wyłącznie w motywach religijnych – na łydce ma anioła, na lewym ramieniu twarz Jezusa wraz ze scenką z ukrzyżowania, na lewej ręce „Ostatnią Wieczerzę” Leonarda da Vinci, na szyi różaniec, a na plecach krzyż. Natomiast prawie całą powierzchnię pleców Bartosza Ławy zajmuje efektowna statua Jezusa z Rio de Janeiro. Piłkarz Pogoni zrobił swój tatuaż przed laty, kiedy jeszcze nie można było go pomylić z Chrystusem w Świebodzinie. Religijne motywy zdobią też obydwie ręce Marko Jovanovicia – krzyż i Matka Boska z małym Jezusem.

Reklama

Z kolei piłkarze Legii to grupa silnie związana ze swoimi rodzinami. Ivica Vrdoljak wytatuował sobie na lewym ramieniu imię syna, Marino oraz datę jego narodzin. Tuż obok znajduje się zegar z obrazu Salvadora Dali, na którym wskazówki ustawione są na godzinę przyjścia na świat jego potomka. Z kolei DuŁ¡an Kuciak nigdy nie krył uczuć do Lucinki i Zarinki, czyli żony i córki – z czego chętnie żartują koledzy z szatni. Na wewnętrznej części lewego przedramienia wytatuował sobie łaciński napis „rodzina ponad wszystko” oraz imiona i daty urodzenia swoich ukochanych kobiet. Jeszcze dalej posunął się Jakub Wawrzyniak, którego prawe ramię zdobią twarze żony i dwójki dzieci. Na jednym z poniższych zdjęć możecie ocenić jak spisał się tatuażysta i czy wiernie udało mu się przedstawić córkę Oliwię. Tatuaże poświęcone bliskim to w ogóle częste zjawisko w ekstraklasie – wspomniany Deleu oraz Daylon Claasen noszą na ciele wizerunki swoich mam. Natomiast Maciej Korzym może się pochwalić efektownym tatuażem poświęconym córce.

Nietypowy tatuaż ma Rafał Gikiewicz, który zrobił sobie złoty medal mistrzostw Polski. – Zdecydowałem się na medal, bo niejeden szkoleniowiec powtarzał nam, że było wielu piłkarzy lepszych od tej 25, którzy nie zdobyli mistrzostwa. Syn już powoli zapoznaje się z tatuażem i kiedyś wytłumaczę mu ze szczegółami, jak ojciec został mistrzem Polski. Zagrałem tylko albo aż sześć spotkań, ale pięć wygranych, więc małą cegiełkę lub trochę betonu między cegłami dodałem – tłumaczył w rozmowie z Weszło. Z kolei Claasen z Lecha oprócz swojej mamy ma między innymi tatuaż ukochanego psa pitbulla.

Ciekawe, że piłkarze nie są jedynymi przedstawicielami ekstraklasy, którzy wykazują fascynację tatuażami. W tyle nie pozostają też… właściciele klubów, co pod koniec ubiegłego roku udowodnił Bogusław Leśnodorski. Prezes Legii wytatuował sobie Vito Corleone, który na mankiecie ma „L” w kółeczku. Wymowny tatuaż Leśnodorskiego wywołał niemałe zamieszanie w piłkarskim światku. Pojawiła się nawet plotka, że autorem ojca chrzestnego jest sławny już „Staruch”, który jest ponoć utalentowany w tej dziedzinie. Jak się okazało, całe zamieszanie było efektem żartu jednego ze współpracowników prezesa. Obok Leśnodorskiego interesujący tatuaż ma też właściciel bydgoskiego Zawiszy, Radosław Osuch. „El niño loco para siempre” – czyli szalony dzieciak na zawsze. Inna sprawa łącząca właściciela Zawiszy ze światem tatuażu to… transfer Łukasza Skrzyńskiego. – „Skrzynia“ też już nie grał w piłkę. Pół roku prowadził studio tatuażu. Kilku osobom zniszczył życie tymi swoimi bazgrołami, więc go stamtąd wyciągnąłem. Ktoś musiał to przerwać.” – żartował Osuch.

Czy rację mają ludzie – jak Dariusz Dziekanowski – twierdzący, że robienie tatuaży może mieć dla piłkarzy tylko negatywne skutki? Raczej wątpliwe, zwłaszcza, że w czołowych ligach Europy jest to zjawisko dosyć powszechne. Rzecz jasna zdarzają się pojedyncze przypadki, gdzie tatuaże nie pomagają. W majowym meczu o mistrzostwo Polski pomiędzy Lechem i Legią Jakub Wawrzyniak był świeżo po zrobieniu tatuażu i z tego powodu był w słabszej dyspozycji. Z kolei Adam Danch nabawił się problemów z wątrobą. – Na razie mam zastrzeżenie od lekarza, żeby odrzucić alkohol i żeby uważnie się odżywiać. Myślę, że to wszystko przez tatuaż, bo na pewno się z tym nie urodziłem. Ktoś musiał mnie zarazić, a to jest możliwe tylko przez krew, na przykład przez igłę. Kiedy przechodziłem pierwsze badania w Górniku wszystko było dobrze, ale potem, jak zrobiłem sobie pierwszy tatuaż, zaczęło się pogarszać – opowiadał półtora roku temu w rozmowie z Weszło.

Wydaje się więc, że piłkarze nie robią nic złego, o ile wybierają zaufane salony tatuażu oraz odpowiedni moment. Ich tatuaże z pewnością dodają kolorytu całej ekstraklasie. Z drugiej strony mamy w lidze zdeklarowanych przeciwników tatuowania się. Przepytani w „Weszło z butami” Dawidowicz, Tosik, Stawarczyk, Madera, Rzeźniczak i Kamiński powiedzieli zdecydowane „nie”. Czy jednak są przez to lepsi lub w jakimś aspekcie przewyższają wytatuowanych kolegów?

Fot. FotoPyK

Najnowsze

EURO 2024

Szymon Marciniak zmienił asystenta na Euro. „Dwa dni przez to nie spałem”

Piotr Rzepecki
0
Szymon Marciniak zmienił asystenta na Euro. „Dwa dni przez to nie spałem”
Ekstraklasa

Media: Ramirezowi nic nie zagraża. Badania nie wykazały żadnych anomalii

Piotr Rzepecki
2
Media: Ramirezowi nic nie zagraża. Badania nie wykazały żadnych anomalii

Komentarze

0 komentarzy

Loading...