Reklama

Kontrakty po polsku, czyli Trytko pielęgnuje choinki

redakcja

Autor:redakcja

06 stycznia 2013, 21:00 • 4 min czytania 0 komentarzy

Przemysław Trytko – pamiętacie go jeszcze? Był kiedyś taki piłkarz. Aktualnie zajmuje się przenoszeniem mebli oraz rozbieraniem choinek. A wszystko w ramach… kontraktu z Jagiellonią Białystok. Nie ma drugiego klubu w Polsce tak wyspecjalizowanego w rozwiązywaniu umów, czy też – tu będziemy bliżej prawdy – poniewieraniu ludźmi, byle tylko zrzekli się swoich praw. „Jaga” ściąga piłkarzy na potęgę, ale gdy tylko pojawia się problem, to decydujące okazują się argumenty siłowe, jakże chętnie stosowane przez członka zarządu PZPN, Cezarego Kuleszę.
Białostockie metody wyrzucania zawodników na zbity pysk ewoluują. Kiedyś piłkarz musiał podpisać równocześnie kontrakt z klubem oraz… dokument o rozwiązaniu kontraktu, tyle że bez wstawionej jeszcze daty. Jeśli okazał się nieprzydatny, działacze wyciągali z szafy taką karteczkę, wpisywali datę i pozbywali się delikwenta. Z czasem w Jagiellonii zorientowali się, że tak raczej robić nie mogą, więc postawili na znany i jakże popularny mobbing. Byli już zawodnicy, którym kazano np. przez osiem godzin dzień w dzień oglądać ten sam mecz (i tak np. przez trzy tygodnie), aż pękali i mówili, że odejdą „z własnej woli”.

Kontrakty po polsku, czyli Trytko pielęgnuje choinki

Teraz swoje przechodzi wspomniany Trytko.

Przez ostatnie pół roku grał w niemieckim czwartoligowcu Carl Zeiss Jena. Wcześniej był w Polonii Bytom, gdzie przez długi czas leczył kontuzję. Piłkarsko – przepadł. Do tego stopnia, że dziś mało kto pamięta, że do każdego z tamtych klubów był tylko wypożyczany i ciągle, jeszcze przez pół roku, ma ważny kontrakt z Jagiellonią. Tu pojawia się właśnie główny problem. Trytki w Białymstoku nikt już nie chce i nie bierze pod uwagę przy kompletowaniu składu, więc w klubie, w typowo polski sposób, postanowiono trochę mu uprzykrzyć życie. Jak to zwykle: podpisany kontrakt niewiele znaczy. Albo inaczej: podpisany kontrakt znaczy tyle, że należy zmusić drugą stronę, by go rozwiązała.

Po tym, jak już wygasło wypożyczenie Trytki do niemieckiego klubu, napastnik dostał lakoniczną informację mailem, że drugiego stycznia ma stawić się w Białymstoku. Przyjechał i… w tym miejscu kończy się logika. Drużyna Jagi rozpoczyna treningi dziesiątego stycznia. W klubie pustki – nie ma trenera, wszyscy jeszcze na urlopach, ale Trytko już na posterunku. Codziennie – od ósmej do szesnastej.

– Przyjechałem i nikogo nie zastałem – mówi w rozmowie z Weszło. – Przyszła tylko pani dyrektor zarządzająca i poinformowała, że każdego dnia mam się stawiać w klubie na osiem godzin. Nie mam pojęcia w jakim celu, bo na razie tylko bezczynnie siedzę. Poprosiłem o informację, jakie są moje obowiązki, jaki zakres godzin i co mam tutaj robić, ale dostałem odpowiedź, by złożyć wniosek na piśmie, na który klub odpowie w ciągu 14 dni. Korona mi z głowy nie spadła, nie mam najcięższej pracy na świecie, ale to trochę śmieszne, że muszę składać pisemne prośby, żeby się dowiedzieć, co mam robić – kontynuuje Trytko.

Reklama

Pierwsze z jego zadań brzmiało… rozebrać choinkę po świętach i przenieść gablotkę. Pytanie, czy jak już drużyna wróci do treningów, Trytko dostanie chociaż piłkę, czy będzie przystrajał i rozbierał tę choinkę w kółko, oczywiście wciąż pozostaje otwarte. Niedługo Wielkanoc, więc może jeszcze pomaluje jajka.

Oczywiście, to nie koniec problemów, bo Jagiellonia postanowiła również obniżyć mu pensję. O połowę.

Taka decyzja zapadła już w poprzednim roku, chociaż Trytko nie chcę się z nią zgodzić, bo nie wie jakim prawem klub mógłby to zrobić. Warunków kontraktu nie chce komentować, ale mówi: – Każdy może stwierdzić, że gram słabo, że się nie nadaję, że nie pasuję do koncepcji, jednak nikt nie może mi zarzucić, że nie wykonuję swoich obowiązków. Drugiego stycznia miałem się stawić w klubie, no to jestem.

Trytko jest w o tyle nędznej sytuacji, że nie dość, że kompletnie przepadł jako piłkarz na poziomie ekstraklasy, to jeszcze sporo stracił finansowo. Na wypożyczeniach jego pensje przejmowały Polonia i Carl Zeiss Jena. W efekcie – w Bytomiu grał niemal za darmo. W Niemczech miał płacone na bieżąco, ale – co dość oczywiste w czwartej lidze – nie tak dobrze jak w Białymstoku. Twierdzi, że nie będzie trzymał się kurczowo kontraktu. W każdej chwili może go rozwiązać, ale wiadomo – na normalnych dla obu stron zasadach. – Z trenerem nie miałem dotąd żadnego kontaktu. Zakładam, że nie ma mowy, żebym dostał wiosną swoją szansę na boisku. Ok, w takim razie, skoro jestem niepotrzebny, możemy spróbować rozwiązać umowę – mówi. – Spotkać się gdzieś w połowie drogi. Wiadomo, że każdy – i ja, i klub – musiałby zrezygnować z części swoich racji, ale jestem na to gotowy, bo na tę chwilę to wszystko nie trzyma się kupy.

Historia uczy, że nie powinien spodziewać się zbyt wiele. Niejeden już zrzekł się wszystkiego co do grosza i jeszcze na koniec grzecznie przeprosił.

Najnowsze

Niemcy

Nagelsmann pozostanie selekcjonerem kadry Niemiec? Rozmowy po świętach

Szymon Piórek
0
Nagelsmann pozostanie selekcjonerem kadry Niemiec? Rozmowy po świętach

Komentarze

0 komentarzy

Loading...