Reklama

Kapitan Błaszczykowski, czyli żądza pieniądza

redakcja

Autor:redakcja

19 czerwca 2012, 15:26 • 5 min czytania 0 komentarzy

Początkowo sądziłem, że osobą, która z Euro 2012 wyjdzie najbardziej skompromitowana będzie Smuda, ale teraz stwierdzam, że statuetka idioty przyznawana w kategorii „żenada roku” należy się Jakubowi Błaszczykowskiemu. Im więcej czasu mija odkąd kapitan od siedmiu boleści po raz ostatni otworzył usta, tym bardziej nie wierzę, że faktycznie powiedział, co powiedział. Zaleciłbym mu długi rozpęd i wyrżnięcie o najmocniejszą ścianę w Truskolasach, ale wiem, że i tak się do tej rady nie zastosuje, ponieważ jest bardzo przywiązanych do głoszonych przez siebie mądrości.
Nie wiem, czy Błaszczykowski chciał się bawić w konika, czy chciał mieć na stadionie swój sektor, skandujący nazwisko darczyńcy, ale nie mogę zrozumieć, jak to możliwe, że zawodnikowi nie wystarczyło osiem biletów od PZPN. Ile on chciał ich dostać? Albo inaczej – ile jego zdaniem mu się należało? Osiem to w sam raz, żeby dać bilety żonie (raz), teściom (dwa, trzy), babci (cztery), wujkowi Brzęczkowi i cioci (pięć, sześć), bratu (siedem) i najlepszemu kumplowi (osiem). Oczywiście, mógł uznać, że potrzebuje więcej, dało się przecież kupić miejsce na loży VIP – stać go, prawda? Pieniądze za „startowe” – czyli ponad 60 tysięcy złotych – mógł zainwestować w wejściówki do najdroższej strefy. Koniec końców, i tak zapłaciłby za nie PZPN.

Kapitan Błaszczykowski, czyli żądza pieniądza

Wychodzi Błaszczykowski z szatni i pierwsze co mówi – to o biletach. I jeszcze bierze dziennikarzy na litość: – Wy też macie rodziny, dla was też rodzina jest najważniejsza… Wracałem z kolegami z Wrocławia i trzymałem stronę Kuby, bo uwierzyłem mu, że on rzeczywiście tych biletów nie dostał w ogóle, albo dostał ze dwa, a sześć obiecanych mu ktoś podwędził z koperty. Teraz się okazuje, że chłopak chciał dostać gruby plik wejściówek. Ejże, tobie, kapitanie szanowny, nie należy się dwadzieścia biletów, należy ci się miejsce na murawie i dosłownie kilka na trybunach. Stadion nie jest z gumy, a pomieścić ma jeszcze całą rzeszę normalnych kibiców, którzy – w przeciwieństwie do ciebie – za bilety płacą.

Mamy chyba najbardziej obciachowego kapitana w XXI wieku, z bardzo roszczeniową postawą wobec świata, nawet nie skamlącego o bilety, ale stanowczo się ich domagającego (bo wszystko mu się należy). Ale to przecież nie koniec, a początek zdarzeń wstydliwych, bo jeszcze ten sam kapitan kłócił się z Grzegorzem Lato o pięć tysięcy euro na głowę. Nie chcę mi się nawet sprawdzać, ile Kuba zarabia rocznie, ale piątkę euro ma jeśli nie w jeden dzień, to w dwa, trzy albo cztery. Kiedy słyszę, że zmartwieniem zawodników było startowe – czyli kasa za nic – to nóż mi się w kieszeni otwiera. 15 tysięcy euro (64 tysiące złotych) to za mało, trzeba było licytować do 20 tysięcy euro (85 000 złotych)? Czy naprawdę ta grupa piłkarzy przed takim turniejem nie miała w głowie nic innego niż pieprzone pięć tysięcy euro?! Czy oni widząc miliony Polaków na ulicach myśleli sobie: potrzeba jeszcze po piątce na głowę?

– Wiadomo, że nie gramy w kadrze dla pieniędzy, aczkolwiek… – jak słyszę takie zdanie wypowiadane przez Błaszczykowskiego to ręce mi opadają. Jak nie grasz dla pieniędzy to nie ma żadnego pierdolonego „aczkolwiek”, rozumiesz? Albo nie grasz dla pieniędzy, albo grasz dla pieniędzy i ta sprawa zajmuje twoją głowę. Jeśli ty przed meczem z Rosją rozmawiałeś z prezesem PZPN na temat pięciu tysięcy euro to przestań opowiadać, że kasa cię nie interesuje. Powinieneś na koszulce mieć napis „Bła$zczykow$ki”! Gdy wybuchł skandal z brakiem godła na strojach jakoś schowałeś odwagę do kieszeni. No tak, ale to przecież były koszulki firmy Nike, z którą masz kontrakt. Więc wtedy mieliśmy „orzełka dynamicznego”. Siedziałeś cicho, bo kasa się zgadzała, czy tak?

Teraz się nie zgadza. Bo Błaszczykowski nie gra dla pieniędzy, ACZKOLWIEK…

Reklama

Jeszcze żeby oni kłócili się o milion dolarów. Ale o pięć tysięcy euro? Ludzie, którzy zarabiają takie pieniądze w klubach? Startowe wymyślił kiedyś Tomasz Hajto, argumentując, że to pieniądze potrzebne w czasie zgrupowań na „taksówki i soczki”. O ile dobrze znam ceny taksówek i soczków, to jednak 15 tysięcy euro by mi starczyło, nie potrzebowałbym tej dodatkowej piątki.

Czuję się strasznie rozczarowany, gdy słyszę, czym ta drużyna zajmowała się w czasie historycznego turnieju. Co za banda nastawionych na kasę, pazernych typów. Nie wszyscy tacy są, ale skoro akceptowali Błaszczykowskiego jako swojego kapitana to niestety i na nich spada ten cały wstyd. Bileciki, kasa, premie… Mam nadzieję, że był jeszcze czas na rozmowy o futbolu? Z tymi premiami to też ciekawa sprawa, bo zawodnicy uparli się, by płacić im nie za realizowanie kolejnych etapów celu (wyjście z grupy), ale za każdy zdobyty punkt, nawet jeśli te punkty na koniec miałyby przynieść klęskę, a nie zwycięstwo. Teraz ci co grali zgarną pewnie po 200 tysięcy złotych na głowę. Oczywiście nie grają dla pieniędzy, ACZKOLWIEK…

Upieranie się przy takim sposobie premiowania świadczy o samych piłkarzach, no i o kapitanie – czy wierzyli w swoje siły, jak bardzo pewni byli własnej wartości? Kiedyś w teleturniejach słyszeliśmy pytania typu: „Wygrała pani toster. Może pani go zabrać do domu albo grać dalej o samochód”. „Wybieram toster, dziękuję za grę”.

Piłkarze nastawili się na toster.

Cały kraj dziękuje zawodnikom za ambitną postawę na boisku (?!), ja chciałem podziękować za ambitną postawę poza boiskiem. Ciekawe, czy Kubusiowi za lat 20 będzie żal tego, że zajął ostatnie miejsce w najgorszej grupie w historii Euro, czy też tych pięciu tysięcy euro i kilku biletów? Idź, chłopie, sprawdzić stan konta. Wiadomo, że nie grasz dla pieniędzy, aczkolwiek…

KRZYSZTOF STANOWSKI

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...