Zamazanie złego wrażenia po marketingowym strzale w stopę (albo raczej w łeb) zawsze jest bardzo kosztowne. Właśnie teraz taką operację przeprowadza firma Nike, która najwidoczniej stara się nam wszystkim zasugerować, iż stoczyła wielką i skuteczną batalię o przywrócenie godła narodowego na koszulki. Jakub Błaszczykowski już nie jest tym, który wolał dynamiczniejsze logo. Teraz ubrany jest jedynie w staroświeckiego orła i nic mu więcej do szczęścia nie potrzeba. Nawet koszulka wyprodukowana z ośmiu zużytych butelek.
Mamy więc gołego – tzn. ubranego w godło – Błaszczykowskiego, mamy też filmik pokazujący, jak doszywany jest orzeł. W walce zjednoczeni. A gdzieś w tle można dostrzec napisy w stylu „koszulki bez orzełka to zwykła profanacja”. Ech, czy nam się zdaje, czy ktoś nas robi w konia? Zdaje nam się, że wcześniej Nike nie był tak stanowczy. Profanacja? Dopiero co mieliśmy XXI wiek, dopiero co mieliśmy logo, którego nie da się doszyć, ponieważ cykl projektowania i produkowania koszulki trwał 18 miesięcy. A tu nagle co – „koszulka bez orzełka to zwykła profanacja”? Czyżby Nike właśnie przyznawał się, że dopiero co sprofanował koszulkę kadry?
Zamiast kręcić propagandowane filmy, lepiej byłoby milczeć. Zwłaszcza, że efekt jest chyba oczywisty – Polska będzie miała strasznie brzydkie koszulki, najbrzydsze w dziejach. Z wlepionym na siłę godłem, upchanym między dwa znaki towarowe. Naprawdę, nie ma się czym chwalić.