Reklama

Zbigniew Lach dla Weszło. Mocny wywiad o nieudolności władz PZPN.

redakcja

Autor:redakcja

29 listopada 2011, 14:43 • 14 min czytania 0 komentarzy

Zbigniew Lach z Krakowa, członek zarządu Polskiego Związku Piłki Nożnej, zaczyna w ostatnich tygodniach wyrastać na jednego z najbardziej bezkompromisowych krytyków działań Grzegorza Laty, Zdzisława Kręciny i całych władz polskiej federacji. Wczoraj zapowiedział, ze jeśli w czasie środowego zebrania zarządu prezes PZPN nie złoży wniosku o odwołanie Kręciny, on wraz z kilkoma innymi działaczami wywiesi białą flagę i złoży rezygnację. Postanowiliśmy się z nim spotkać i szczerze porozmawiać…
Wielu ma pan wrogów we władzach PZPN?
Zapewne tak. Dla wielu osób jestem niewygodny, choć z drugiej strony przy tajnym, elektronicznym głosowaniu absolutorium dla członków zarządu okazało się, że dostałem największą ilość głosów „za”. To może świadczyć, że sprzymierzeńców mam mimo wszystko więcej.

Zbigniew Lach dla Weszło. Mocny wywiad o nieudolności władz PZPN.

Mogę zacytować, co mówił mi pan na kilka godzin przed tym głosowaniem?
Bardzo proszę.

Powiedział pan wprost: jadę na zarząd wojować i nie wiem czy mnie nie wypierdolą…
Dokładnie tak. Obawiałem się, bo przygotowałem sobie tezy do bardzo krytycznego wystąpienia. Miałem opracowane przykłady, które wskazywały, że prezes Lato kieruje związkiem w sposób autokratyczny. Nie może przecież być tak, że w statucie mamy zapisane, że zarząd odpowiada za fundusze i majątek związku, a umowy podpisuje się jakoś po kątach, bez żadnej konsultacji. Weźmy na przykład kontrakt ze Sportfive. Mieliśmy dostać po jednym egzemplarzu, przeczytać, skonsultować… Wtedy moglibyśmy przynajmniej negocjować jego warunki, a nie tylko Lato z Kręciną.

Nie dostaliście.
Dlatego powiedziałem z trybuny, że tak nie może pracować prezes. Nie może zakładać kurtyny na swoje poczynania i rządzić jednoosobowo. Takie decyzje muszą pozostawać również w gestii zarządu, który powinien monitorować gospodarkę finansową.

Podobna historia, jak z orzełkiem, kiedy członkowie zarządu, głosując za zmianą logo PZPN, nie wiedzieli, że nie tylko pojawi się ono na koszulkach, ale zastąpi najważniejszy narodowy symbol.
Odkryję tę sprawę trochę bardziej. Piotr Gołos przedstawił nam trzy projekty logo. Orzełek nawet niezły – niby nie wiadomo czy bardziej jak z Orlenu, czy bardziej PIS-owski – ale niech będzie. Niestety, naprawdę nie rozumiem, dlaczego nie przyprowadzono modela, który zaprezentowałby tę koszulkę. Wtedy każdy zobaczyłby, jak jest i od razu byłaby reakcja.

Reklama

W sensie – ładne koszulki, ale przepraszamy bardzo, gdzie jest orzełek?
Dokładnie. A teraz Kręcina mi mówi:
– Czego ty chcesz, jakżeś głosował za logo? O co ci chodzi?
– Zdzisek, przecież tak nie można – odpowiadam mu, a on na to:
– Pokrzyczą, pokrzyczą i przestaną…

Niestety, panie kolego. Nie przestaną, bo to już jest sprawa narodowa. A w tym narodzie na piłce i na polityce chce się znać każdy. Chciałem o tym mówić szerzej na zarządzie, ale nie zdążyłem. Wszyscy byli już zdenerwowani, mieli pociągi, do domu chcieli jechać… Dlatego tylko zasygnalizowałem te tematy, które leżały mi na sercu.

Jeden z członków zarządu uważa: „do gadania Lacha wszyscy już się przyzwyczaili i niewielu coś sobie z tego robi”.
Oczywiście. Jak tylko coś krytykowałem, od razu wszyscy patrzyli na mnie – może nie z politowaniem, ale przynajmniej ze znudzeniem. Na zasadzie – co ten Lach od nas chce? Kiedyś prezes Małopolskiego Związku Piłki Nożnej, pan Niemiec, powiedział mi ważne zdanie: „pamiętaj, pilnuj statutu, bo to jest fundament tego związku”. Chciałem to sumiennie wykonywać.

No to już wiadomo, że się nie udaje.
Wie pan na przykład, że to zarząd powinien zatwierdzać poszczególnych selekcjonerów reprezentacji młodzieżowych?

Oczywiście.
No, więc ja spotykam jakiś czas temu Majewskiego, który jest przecież członkiem zarządu i pytam go:
– Jak tam, Stefan, pracujesz?
– No, pracuję z młodzieżówką.
– A dlaczego nie było tego na zarządzie?

Idę do Laty i mówię mu: „Grzesiek, weźże przestrzegaj statutu. To jest w twoim własnym interesie. Stefan pracuje ponad miesiąc czasu, a na zarządzie o tym ani słowa”. Wtedy dopiero Lato się zreflektował i krzyczy do Bugdoła: „słuchaj, Lach ma rację. Trzeba sprawę Majewskiego na zarządzie postawić”. No i tak, proszę pana, jest dokładnie z każdą sprawą. Opowiedziałbym panu inną historię…

Reklama

Proszę bardzo.
Przychodzi głosowanie na kandydata do Rady Nadzorczej Ekstraklasy S.A. Wpada Lato i mówi: „no, proszę państwa, uzgodniliśmy sprawę i ja proponuję, żeby do RN wszedł kolega Dawidowski”. Na sali cisza, więc ja wstaję i mówię: „chwileczkę, panie prezesie, to nie jest biuro polityczne, a pan nie jest pierwszym sekretarzem partii. Wypadałoby się zastanowić czy nie ma innych kandydatów.”

Zgłosił pan jakiegoś?
Prawda jest taka, że Lato chwilę wcześniej był na jubileuszu u Dawidowskiego na Podlasiu. Tam sobie sprawę obgadali i chcieli nas wszystkich zaskoczyć. Ja się zbuntowałem, na co Lato pyta:
– Ma pan jakiegoś innego kandydata?
– A mam, kolega Drobniewski, proszę bardzo – akurat siedział koło mnie.
Lato cały zbladł, ale zarządza głosowanie. Ja na to: „w porządku, tylko musi być tajne”. Zrobiliśmy tajne i co się okazało? Dawidowski dostał cztery głosy, a Drobniewski dziesięć. To tylko jeden z przykładów, jak nie powinno się kierować organizacją pozarządową.

Lato piłkarzem był świetnym, ale żadnym dużym podmiotem nigdy nie kierował.
Nie ma doświadczenia. Na tym stanowisku powinien być facet, który jest przygotowany do pracy z ludźmi. Wiem, co mówię, bo byłem prezesem wielu dużych przedsiębiorstw. Stąd pewnie ta moja nerwowość. Lato obiecał, że będzie współpracował, że wszystko będzie przejrzyste i transparentne, a tu się okazuje, że on prowadzi tę samą politykę, co Listkiewicz.

Jemu też się od pana często obrywa.
A bo wypowiada się w prasie, że chętnie by wrócił, że jest jeszcze bardzo wiele do zrobienia… Ale nagrody od Laty to się bierze.

Podniósł pan ostatnio te zarzuty na posiedzeniu zarządu –32 tysiące nagrody dla Serwotki, 43 tysiące dla Listkiewicza. Naraził się pan kilku osobom.
To już są starzy wrogowie… Co mi tam. Stary jestem, emeryturę mam dobrą. Chociaż… pokażę panu, co mi ostatnio żona przyniosła z Internetu. Co tam o mnie powypisywali.

(Z. Lach wyciąga z kieszeni marynarki karteczkę, zapisaną w całości małym druczkiem)

„Zbigniew Lach, były gwardzista” – pewnie, że gwardzista, kupę lat grałem w Wiśle… Dalej czytam: „cichy sympatyk milicji i ORMO” – panie, przecież jak grałem w Wiśle, to i na etacie w milicji byłem. Nie dało się w tym czasie inaczej. Jurek Kulej był kapitanem milicji i co, zły z niego facet? Ale spokojnie, jest coś jeszcze: „Współpracownik” – chama jednego kawał, co to napisał… „Wybitna postać” – o, z tym się tylko zgadzam (śmiech).

Ale wróćmy jeszcze do tych nagród… Lato mówi:
– Co się rzucasz, jak ty też dostałeś.
– Nic nie dostałem – mówię mu. Patrzę na wyciąg z banku – „przelew krajowy, 1800 złotych”. Pieprzy mi coś ten Lato. Ale w końcu racja, okazuje się, że dostałem właśnie 1800, a myślałem, że to za posiedzenie zarządu…

Może pan ma żal, że dostał za mało?
Absolutnie nie. Ja jestem za tym, żeby członkom zarządu nie przyznawać żadnych nagród. Po to mamy te 1800 złotych za posiedzenie i jeszcze pieniądze za komisje, żeby nie trzeba było przyznawać nagród. Ale tam są wszędzie chore układy…

Pan wierzy, że jutro spadnie głowa Kręciny?
Wczoraj w „Kropce nad i” oświadczył Olejnikowej, że nie ma zamiaru składać rezygnacji (Lach jest tym faktem wyraźnie rozbawiony – dod. PM). Z prawnego punktu widzenia, faktycznie, nie ma mocnych dowodów, ale z moralnego jest tu coś nieczystego. Dlaczego nagle ktoś go szantażuje? Czy mnie ktoś szantażuje? Albo pana?

Jakoś się nie zdarzyło…
A no właśnie. Przecież on z Kulikowskim zna się całe lata. Wie pan, nawet mnie ten Kulikowski przed meczem Polski we Wrocławiu ordynarnie napadł. Przychodzi i mówi: „Ty się ode mnie odpierd… i od mojej umowy o transport”.

Firma Kulikowskiego przewozi autokarami drużyny PZPN, głównie młodzieżowe, prawda?
Dokładnie. No, więc ja się go pytam: „o co ci chodzi, chłopie? A on na to: „jak na ciebie napadniemy, to cię wykończymy”. Tak się akurat złożyło, że widzów już coraz więcej się zbierało, Schetyna się pokazał, później premier Tusk, więc mówię tylko: „spieprzaj stąd gówniarzu, nie będę z tobą gadał, łysa pało. Skończyło się.”

Lato nie chce słyszeć o odwołaniu Kręciny. Mówi: „spokojnie, sprawa przycichnie. Wszystko się rozejdzie”.
Zgadza się. I to jest niestety żenująca historia, bo ten związek nie był wietrzony od lat. Była kiedyś lustracja? Była, ale akurat PZPN-u nie dotknęła. Kolejna sprawa – z sędziami. Ł»enująca! Na przedostatnim zarządzie pojawił się temat, bo był akurat okres tych wszystkich wpadek, kilka drużyn powygrywało niesłusznie, cała Polska widziała. Dlatego mówię: „panowie, dość tego. Trzeba przedyskutować sprawę, wyciągnąć wnioski i zacząć coś robić”. W końcu na zarządzie występuje wiceprezes ds. piłki profesjonalnej, pan Matusiak i zgłasza wniosek o odwołanie szefa Kolegium Sędziów, pana Eksztajna. Co na to Lato? Popatrzył tylko… i zamknął posiedzenie. Własnemu zastępcy nie dał zgłosić wniosku, tak go traktuje.

O ile się nie mylę, szefa Kolegium Sędziów można odwołać na wniosek prezesa właśnie.
Lato powinien poddać sprawę pod głosowanie, żeby mieć przynajmniej sondaż, jaka jest wola członków zarządu. Wie pan, mógłbym godzinami takie historie opowiadać…

Wczoraj powiedział pan: Jeśli Lato nie złoży wniosku o odwołanie Kręciny…
…to będziemy składać rezygnację. Tylko czy ja znajdę do tego ośmiu kandydatów? Na razie rozmawiałem z siedmioma, a i tak nie wiadomo, czy wszyscy dotrzymają słowa.

Możemy usłyszeć nazwiska?
Masiota potwierdził, Animucki też, Matusiak jest chętny. Kolejny – Bednarek, prezes z Bydgoszczy, Gienek Nowak. Jeszcze któryś, nie pamiętam z głowy… Ale siedmiu mi się uzbierało. Moje osobiste zdanie jest takie, że przed Euro nie wypada już odwoływać Laty, ale niestety, ten człowiek jest pod przemożnym wpływem Kręciny. Co się za tym kryje, można się tylko domyślać i spekulować.

Dlatego całe uderzenie idzie teraz w Kręcinę, żeby go odciąć?
Dokładnie tak. Wie pan, ja mimo wszystko uważam, że ludzie lubią prawdę. Zaryzykowałem, bo co ja mam do stracenia? Chcę jeszcze coś zmienić.

Stwierdził pan ostatnio: wygarnę Lacie całą prawdę w oczy.
Ale nie zdążyłem. Wygarnąłem to, co najistotniejsze. Niech wie, że czas się zastanowić. Dałem mu nawet taki krótki wierszyk na koniec:
„Jeśli nie chciałbyś utracić twarzy,
bo zdrowy system wciąż ci się marzy,
to szczerze radzę, bądź nadal sobą
i nie chodź po prostu ciągle tą drogą…”

Z drugiej strony, w sprawie nagrań trochę pan Latę broni. Mówi: nie sądzę, że mógł coś wziąć.
Nie wydaje mi się. No, chyba, że ludzka pazerność nie ma już żadnych granic. Jeśli bierzesz 50 tysięcy złotych miesięcznej pensji, na co ci…

(Lach nerwowo odpala kolejnego papierosa)

…na co ci takie numery? Wchodzić w układy z takim gangsterem, jak ten Kulikowski.

Gangsterem, pan mówi.
A niech mnie skarży… Wcześniej budował przecież jakieś te baseny, miał firmę budowlaną, wziął do spółki Listkiewicza. Przecież on miał 14 900 złotych miesięcznie od Kulikowskiego. Latę broniłem, przyznaję, a teraz to już sam nie wiem, co myśleć. Jakieś kwoty w nagraniach padały…

Podobno w formie żartu….
Wie pan co? W takim razie ja jutro powiem na zarządzie: „wszystko coście dotychczas robili, toście żartowali”. Ale niech pan mi da powiedzieć jeszcze słowo o tej pensji Laty. Pięćdziesiąt tysięcy to przecież duże pieniądze, prawda? Kiedyś Listkiewicz miał bodajże 27 tysięcy i Lato na początku też tyle samo. Któregoś dnia Dawidowski z Podlasia wstaje na zarządzie i mówi: „ja proponuję panu prezesowi 50 tysięcy”. Na sali cisza. Ja faktycznie sprawdzałem, że prezes niemieckiej federacji zarabia 40 tysięcy euro, więc niech i Lato ma te swoje pięćdziesiąt. Ale ja też jeżdżę na zarządy, poświęcam czas, więc proponuję: „dajcie jeszcze po tysiąc złotych dla członka zarządu. Niech będzie na pociąg, na jakąś kawę…”

To pan przeszarżował. Tysiąc złotych na pociąg i kawę?
Dawidowski na to mówi: „Nie, ja proponuję 2200 zł za udział w każdym posiedzeniu”. Za chwilę Bugdoł: „niech będzie 1800”. Poddał pod głosowanie, przeszło. W porządku. Ale wcześniej oczywiście Dawidowski z Kręciną tylko się po kątach naradzali, bo wiadomo, że pensja Kręciny zależy od pensji Laty. Ma 75 procent tego, co prezes… Nie jest to w porządku.

1800 złotych za jedno posiedzenie, to też nie są grosze.
Wiadomo, że to przyzwoite pieniądze, ale skończył się czas zapieprzania bez przerwy za frajer. 5:53 ekspresem do Warszawy, powrót w nocy. To jest jakieś poświęcenie.

Image and video hosting by TinyPic

Niektórzy za 1500 zapieprzają przez miesiąc na kasie w Tesco.
Nieraz chodziłem z córką po mieście i widząc tych panów w żółtych kamizelkach pracujących na ulicach mówiłem jej: „to są ci, co się nie chcieli uczyć…” Ja wiem, że nie wszyscy się rodzą z talentami, ale tak uważam, jak powiedziałem.

O Lacie też pan powiedział, że powinien być bardziej inteligentny.
Oczywiście. Technikum skończył, ale i tak jest gościem, który nie ma predyspozycji na swoją funkcję. Zbyszek Boniek podobno rozmawiał ostatnio z zaniepokojonym Platinim i mówi mu: „przecież od początku przestrzegałem, że się chłop nie nadaje”. Jak się spotkaliśmy na losowaniu par barażowych, mówię Bońkowi:
– Panie Zbyszku, chciałem pana przeprosić.
– A za co? – zdziwiony Boniek.
– Za to, że głosowałem na Latę… Tak się skończyła nasza gadka.

Ustalmy jedną rzecz. Jak to się dzieje, że w momencie, gdy wybucha nagraniowa bomba, jest podejrzenie korupcji, Lato dostaje na zarządzie absolutorium?
Niecałe 30 głosów dostał. Jak widać, jest jeszcze trochę osób, które się go trzymają. Obserwatorzy, którzy biorą po 800 złotych za mecz. Delegaci, którzy mają 600. Być może myślą sobie: „kurcza fajans, nie będzie Laty, to i my może polecimy”.

Nie bulwersuje pana, że przed samym głosowaniem z sali wychodzi kilkudziesięciu delegatów i spokojnie wyjeżdża do domów?
Gdyby zostali przedstawiciele klubów Ekstraklasy, podejrzewam, że Lato miałby pozamiatane.

Greń uważa, że byłoby co najmniej z 70 głosów przeciw…
Prosiłem go, żeby nie składał rezygnacji. Mówię mu: „nie odchodź, bo nieobecni nie mają racji. Chcesz krytykować, to zostań.” A on na to: „nie, Zbigniew, ja muszę…”. Nie chciał mi powiedzieć dlaczego, ale ostatnio, jak się spotkaliśmy, to już mi się przyznał, że żałuje.

Wróćmy do głosowania. Dlaczego tyle osób odwróciło się na pięcie i olało sprawę?
Normalka na zarządzie. Każdy chce zdążyć na pociąg – 17:30, czasem 18:30.

To niepoważne.
Zgadzam się. Jest to niepoważne i świadczy tylko o braku dojrzałości niektórych przedstawicieli.

A propos wyjazdów – w czwartek wybiera się pan do Kijowa.
Zgadza się. Lecimy na losowanie grup. Słyszałem, że chciał lecieć też prezydent Komorowski, ale jak się dowiedział, że będzie Lato, to uznał, że nie wsiądzie z nim do jednego samolotu. Ł»enująca sprawa, jeśli to prawda.

Jak duża grupa działaczy wybiera się do Kijowa?
29 osób, według tego, co mam na liście.

Potrzeba tam was aż tylu? Ludzi to bulwersuje. Wycieczki do Tajlandii, trwonienie związkowych pieniędzy…
Byłem w Tajlandii, prawda.

Właśnie. W jakim celu?
Lato sam się do mnie dosiadł w kawiarni i mówi: „chcesz lecieć do Tajlandii?”. Zdziwiłem się, bo było to już po dwóch czy trzech moich krytycznych wystąpieniach, ale mówię: „w porządku, nigdy nie byłem w Tajlandii. Mogę lecieć.”

O takim podejściu właśnie mówię. PZPN Travel.
Na każdym meczu musi być reprezentacja związku. W Tajlandii były tylko trzy osoby. Uważam, że to jest w porządku. Jeżeli są pieniądze, to się leci. Prywatne firmy, browary, sponsorzy dokładają do tego swoje fundusze. Reklama leci.

Propozycja Laty była interesowna? Przecież on nie może pana lubić.
Leopold Staff powiedział kiedyś, że oczy są zwierciadłem duszy. Jak popatrzę w oczy Laty, widzę, że jakby mógł, to by mnie pokroił nożem. A on i tak kiedy by koło mnie nie przeszedł, to zawsze się do mnie zwraca „przyjacielu”. Ostatni mówię mu już: „wiesz co, przestań już do mnie pieprzyć o tym przyjacielu…” Cztery razy byłem u niego w gabinecie. Chciałem, żeby mi 20 minut poświęcił, to mu pokażę, gdzie popełnia błędy. Ale on zawsze tylko: „dobra, dobra, kiedyś pogadamy…” I tyle go widzę.

Dobrze pan się czuje działając w związku o tak negatywnym społecznym odbiorze?
Odpowiadam krótko – źle się czuję. Ale swoją misję chcę doprowadzić do końca.

Jaka to misja?
Chcę pomóc oczyścić ten związek od wewnątrz. To jak w polityce. Na zasadzie: wejdź do jakiejś partii, bo tylko w ten sposób swoim udziałem możesz przyczynić się do poprawy sytuacji. Dlatego ja czuję misję…

Mam przed sobą kilka pana cytatów. Sprzed trzech lat na przykład: Zmiany? W tym towarzystwie będzie o nie trudno. Antek Piechniczek siedzi sobie w Wiśle. Drugi wiceprezes w Chorzowie, trzeci w Lublinie. O dupę rozbić to wszystko.
Potwierdzam.

Coś się od tego czasu zmieniło?
Niestety, nic.

Rok później pan mówi: W polskiej piłce nadal jest mafia, że niech jasna krew zaleje.
Potwierdzam. Nic się nie zmieniło.

Więc jak z tą misją?
Naprawdę, coraz mniej interesują mnie wyjazdy, zarabianie pieniędzy… Tajlandia mnie cieszyła, oczywiście. Czasem myślę sobie, że nie warto walczyć, bo sobie tylko nerwy szargam, ale jak to się mówi – kropla drąży skałę. Dlatego trzeba o tym mówić.

Z całym szacunkiem dla pana – czy 70-letni działacz mówiący o zgniłym układzie w PZPN może być wiarygodny dla przeciętnego odbiorcy, który nie zna pana ani trochę?
PZPN-owski beton, powiedzą. Zdaję sobie sprawę. Ale gdybym chciał tkwić w tym betonie, to ja bym dobrze wiedział, jak się ustawić. Proszę mi wierzyć. Kiedyś, w czasach Stali Mielec, bardzo żeśmy się z Latą lubili, więc jakbym chciał, to byśmy sobie nawzajem pomogli. Tylko, że mnie niektóre praktyki brzydzą i nadal chcę z nimi walczyć. Mnie już pieniędzy nie potrzeba. Cztery lata temu dostałem udaru mózgu, straciłem świadomość na trzy miesiące. Całe szczęście, wróciłem do formy.

I nadal wsiada pan o 6:00 w pociąg i jedzie na zarząd.
O 5:53 dokładnie. Jakbym nie widział szansy na jakąkolwiek zmianę, to bym już nie jeździł i nie walczył.

Problem w tym, że historie typu „orzełek” albo afera nagraniowa w pół dnia niweczą wszystkie starania i PR dalej jest, jaki był.
Niestety. To jest dramat. W pełni się zgadzam.

W takim razie już na sam koniec. Jaki scenariusz przewiduje pan przed jutrzejszym posiedzeniem zarządu?
Jadę dołączyć się do Masioty i kilku innych kolegów… Tak, jak mówiłem: mamy siedem osób za odwołaniem Kręciny. Może znajdzie się ósmy, może dziewiąty. Przekonamy się za kilkanaście godzin.

ROZMAWIAŁ PAWEŁ MUZYKA

Najnowsze

Polecane

Probierz: Grając tak jak z Walią, mamy szansę na awans z grupy Euro 2024

Paweł Paczul
0
Probierz: Grając tak jak z Walią, mamy szansę na awans z grupy Euro 2024
Ekstraklasa

Królowie stojącej piłki. Kto w Ekstraklasie najlepiej korzysta ze stałych fragmentów gry?

Michał Trela
3
Królowie stojącej piłki. Kto w Ekstraklasie najlepiej korzysta ze stałych fragmentów gry?

Komentarze

0 komentarzy

Loading...